Dziś nie będzie żadnego wynalazku. I to z kilku powodów.
Po pierwsze, pomysły mi się już kończą. Całą przestrzeń pod kopułą czaszki zajęła mi zdalna praca zawodowa. I nie było kiedy pomyśleć o wynalazkach, bo proza życia zabiera mi całą pomysłowość. Zamiast myśleć o cudach, musiałem się skupić na tym, by aluminiowa pokrywa, jaką właśnie projektowałem, dała się wykonać w niedzielonej formie piaskowej. Od razu widać, że ten projekt nie dla nas. Kto to widział, żeby aluminium odlewać w piachu?
Po drugie, nie mam weny. Wynalazki powstają wtedy, gdy człowieka coś uwiera. Uwierały mnie gołębie, czy jeden namolny wróbel – i człowiek się zastanawiał, co z nimi zrobić. Jest oczywiście rzecz, która mnie uwiera, ale co to miałby być za wynalazek? Przecież karabin maszynowy na taśmę wynaleziono już dawno temu, a na Wiejską i tak by mnie nie wpuszczono.
Po trzecie, dziś jest święto.
I wcale nie chodzi mi o Dzień Zwycięstwa, choć to oczywiście również powód do świętowania. Ale jakiś taki daleki, nierealny.
Nie, to święto nie jest związane z datą. To święto ruchome, bardziej zależne od pogody. Dziś wydarzyło się coś innego. Coś wspaniałego. Coś radosnego. Coś, co nieodmiennie wprawia mnie w dobry humor.
Po kilku godzinach przed komputerem, oczy zaczynają się męczyć. Trzeba dać im odrobinę wytchnienia, najlepiej spoglądając w dal. Gdy oderwałem zmęczony wzrok od ekranu i mojego nieszczęsnego odlewu, spojrzałem w okno, by dać odpocząć oczom. A tam…
Ech, jaka fala radości mnie zalała!
Kto mnie zna, ten już zgadł.
Po niebie znowu śmigają jerzyki!
I z tej okazji, wieczorem należy mi się zimne vodka martini, wstrząśnięte, nie zmieszane. Jak świętować, to świętować!
Domyśliłam się, co Cię ucieszyło, jak przeczytałam o fali radości. :)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie świętuję, do mnie jeszcze nie dotarły. ;)
A dzisiaj? No, tak, dzisiaj to takie ochłodzenie przyszło, że mogły się co najwyżej wynieść.
UsuńNo popatrz Pan. u mnie około 20.00 [wczoraj] to samo... Albo to zegar biologiczny, albo CUUUT! Albo mieszkamy w + - tej samej okolicy... Tyle, że to są MOJE!!! ulubione ptaki. Wypiłem - nie powiem - dobre piwo na i za ich szczęście... Z braku koni bowiem Hunowie musieli zrezygnować z kumysu, a trudno pić przepaloną ropę lub benzynę bezołowiową....
OdpowiedzUsuńBiopaliwko, jednym słowem.
UsuńA co do jerzyków - byłem pierwszy! Możesz sobie zobaczyć historię wpisów. To nie pierwszy hymn na ich cześć.
Pierwszy... Ja przecież tego nie neguję... A poza tym - wszystko, co pijemy to swego rodzaju biopaliwko [przecież nie działamy w oparciu o bezołowiową i poprzedniczki oraz następczynie].
UsuńTobie i jerzykom - CHWALA!
Wspaniale ze sie doczekales, ze spotkala Cie ta przyjemnosc.
OdpowiedzUsuńSama wiem ze najwiecej ciesza nie te duze i huczne ale te bardzo osobiste, czesto widziane tylko przez nas samych.
Czasami czuję się tak staro, że hucznie bardziej kojarzy mi się z dolegliwościami geriatrycznymi, niż ze świętowaniem.
UsuńTu ich jeszcze nie widziałam.Jak przylecą- dam znać;)
OdpowiedzUsuńSą już? A teraz? To może teraz?
Usuń"Pomysły mi się kończą"... O mój Wielki Nieistniejący! I to pisze Kopalnia Pomysłów!!! Tymczasem czekają - perpetuum mobile, autokorektor głosów wyborczych, samołówka na kaczory, anihilator biedy, sztuczny rozum dla polityków, taca samopowtarzalna dla duchownych, antyanalfabetownica [dla "dziennikarzy"], inkubator dla dzieci nie poczętych, samomultyplikujący licznik ważnych głosów wyborczych ... itd...itp...usw...etc... Roboty na 1 000 lat, a tu "nie mam weny". Lawirant wstrzymujący rozwój cywilizacji? Nie patrz, co Włdza robi pod siebie, patrz, co możesz zrobić na Władzę.
OdpowiedzUsuńO perpetum mobile mógłbym niejedno napisać. Jeden z moich wykładowców, dawno temu, za studenckich czasów, opowiadał nam o tych "wynalazcach", którzy bez przerwy zawracali im głowę patentem na to urządzenie. Oni wchodzili jednymi schodami, to profesorka uciekała drugimi, bo po pewnym czasie nie dało się ich słuchać. A jakie pomysły mieli! Niektóre nawet przerabialiśmy, bo intuicja podpowiadała, że powinny działać, ale naszym zadaniem było znaleźć błąd w tym rozumowaniu. Nie zawsze było to łatwe.
UsuńNa co autokorektor głosów wyborczych? Przecież wystarczy wydrukować karty już z zaznaczonym kandydatem!
A ja moje sikorskie nowe pokolenie przegapiłam w tym roku...
OdpowiedzUsuńBo akurat w tym czasie remontowałam mój przedpokój. I przegwizdane. Widziałam tylko ostatniego, rozczochranego małego (a może jedynego...) na budce.
A może to była kukułka?>
UsuńDomyśliłam się tych jerzyków! :)))
OdpowiedzUsuńU mnie też wiosna, wszędzie kwiaty, pełno kolorów, ptaki się drą i życie przebija się mimo covida!
A jak z wróblami? Bo mnie taki jeden o świcie prześladuje.
UsuńZdążyłam już poznać Twoją słabość do jerzyków🤗
OdpowiedzUsuńTo nie słabość, to siła! Zawsze mi jej przybywa, gdy słyszę ich krzyk.
UsuńBa, u nas, to dopiero jest ptasie święto. tutaj ptasia aktywność wzmogła się do tego stopnia, że cała ulica znaczona jest białymi ptasimi plackami, a gołębie w okolicy rzadko się pojawiają, więc nie ma na kogo zwalić. Człowieku, co tu się zieje... Nasz kot Ryszard znosi małe ptaki, jakby rosły zamiast trawy, łapie je mimo obróżki z dzwoneczkiem. Pora letnia w pełni, sezon spacerowo - wycieczkowy uznaję za rozpoczęty, jeszcze tylko niech zniosą ograniczenia w przemieszczaniu i będę całkiem szczęśliwy.
OdpowiedzUsuńPodeślesz zdjęcie takiego ptaszka? Bo sam jestem ciekaw, co Was tam opanowało. Kiedyś widziałem wybrzeże, wręcz zaatakowane przez siewki, ale to chyba nie była Irlandia.
UsuńJasne. Dziś już ciemno, ale na mój gust jest to międzygatunkowy gang złożony z:
Usuń1. Szpaki.
2. Mewy.
3. Gawrony.
4. Kawki.
5. Okazyjni wrony.
Największą robotę robią 2 pierwsze.
wyprowadziłam się z osiedla, gdzie było ich całe mnóstwo i słychać było ich...krzyk? świergot?, a tu nie widzę i nie słyszę, i jednak mi czegoś brakuje.... i nie są to komary :))))
OdpowiedzUsuńOrnitologia jest fascynująca - i taka logiczna!
UsuńOtóż, nie ma szans, by w niskiej zabudowie spotkać jerzyka. On potrzebuje wysokości, a to związane jest z jego anatomią. Jego nadmiernie długie skrzydła i karykaturalnie krótkie nogi (ze wszystkimi pazurami skierowanymi do przodu) uniemożliwiają mu siadanie - czy to na gałęzi, czy to na ziemi. Ba, jerzyk, jeśli przypadkowo wyląduje na ziemi, zwykle nie da rady wzlecieć o własnych siłach. To ptak stworzony do latania i TYLKO do latania. On startuje podobnie, jak kiedyś robiły to szybowce. Dlatego w naturze upodobał sobie strome skały, z których może rzucić się głową w dół, nabrać prędkości i wzlecieć w powietrze.
Dlatego wybiera blokowiska, gdzie wysokich, pionowych ścian ma pod dostatkiem.
Ale nie martw się - w niskiej zabudowie można spotkać jaskółki, które choć nie są z nim spokrewnione, odwalają tę samą robotę (znaczy, łapią komary).
Co prawda ja nie widziałam za oknem jerzyków i alkoholu też nie mam, ale za świętowaniem jestem jak najbardziej. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKażda okazja dobra. Na przykład - dziś jest piątek!
UsuńRozumiem, ze jerzyki sa chronione przed Onuca? :)
OdpowiedzUsuńChcialam powiedziec, maja immunitet? 😬
UsuńMoje wynalazki miały za zadanie odstraszanie ptaków, które SIADAJĄ w okolicy mojego okna, lub balkonu. Jerzyk nie siada nigdy - chyba że dla wysiedzenia jaj. Poza okresem rozrodu, on lata BEZ PRZERWY. W locie je, w locie pije łapie (krople deszczu), w locie śpi (zapada w częste, kilkusekundowe drzemki), w locie kopuluje i z pewnością w locie również przyrządza sobie kawę, ale tu akurat nie wiem w jaki sposób to robi.
UsuńPerpetuum mobile znaczy sie? A oni tyle tego szukali ...
UsuńPerpetuum mobile 👍:)
Usuń