Mówią tu o swoich drzewkach bonsai. Zaprezentowałem je kiedyś na blogu, konkretnie TUTAJ. Moja duma wynikała stąd, że były to drzewka, może i niedoskonałe w formie, ale ukształtowane przeze mnie własnoręcznie. Jam to, nie chwaląc się, uczynił. Kosztowały mnie wiele pracy i wiele serca.
Niestety, pewne złe stworzenia (dajcie mi dubeltówkę!) urządziły sobie w nich toaletę i drzewka tego nie przeżyły.
Ale oto na moim parapecie pojawiło się nowe. Jeszcze nie drzewko - dopiero je kształtuję - ale już widać, jak mniej więcej będzie w przyszłości wyglądało.
A zaczęło się od ligustrowego żywopłotu. Ligustr znakomicie nadaje się na żywopłoty, o czym większość z Was zapewne wie, ale również świetny z niego materiał na bonsai. Jest odporny na przycinanie, ma w miarę miękkie gałązki, i małe liście, w dodatku jest zielony przez cały rok. To właśnie sprawiło, że postanowiłem spróbować.
Ligustr rozmnaża się bardzo łatwo, trzeba to zrobić po prostu w odpowiednim czasie - najlepiej w maju, lub na początku czerwca. Ligustr wypuszcza wtedy zielone pędy. Wygląda to tak, że gałązka jest do pewnego momentu zdrewniała, a dalej już zupełnie zielona. Gdy te zielone są długie na kilkanaście centymetrów, należy ten pęd ułamać. Nie uciąć, a właśnie ułamać, ciągnąc go w stronę przeciwną do kierunku rośnięcia. Wtedy na jego końcu powstaje coś w rodzaju "zadziora" - a jest to po prostu kawałek kory ze zdrewniałej części pędu. Tym końcem wkładamy to do ziemi i pilnujemy, żeby miało wilgotno. Taki pęd zwykle wyrasta w osobny krzaczek.
Nie myślałem o żywopłocie, ale o drzewkach bonsai. Podrapałem się po głowie. Co mi szkodzi spróbować? Wcisnąłem na grządkę kilka pędów. Przyjęły się.
Przez kilka lat, oprócz podlewania, aplikowałem im także inne zabiegi. Obcinałem przydługie gałązki, powodując, że wypuszczały one odnogi. Niektóre gałęzie drutowałem, chcąc je odgiąć - zwykle byle jakim drutem, nawet stalowym. Bywało, że o nim zapominałem i musiałem później wyplątywać drut, który wrósł w gałązkę. Jedno z tych drzewek zostało nawet nadepnięte przez kogoś, kto zimą wałęsał się po ogródkach. Wskutek tego rosło poziomo. Dopiero po roku, gdy zauważyłem, że nadal żyje, wykopałem je i posadziłem prosto. Widać to po kształcie korzenia.
Aż przyszedł dzień, w którym jedno z nich postanowiłem wcisnąć w doniczkę i zabrać do siebie.
Nie tak szybko! Bonsai to sztuka wyłącznie dla cierpliwych. Najpierw podciąłem korzenie łopatą i wsadziłem je do dużej, plastikowej donicy, którą zakopałem w tym samym miejscu, w którym rosło drzewko. Miało to na celu ukształtowanie bardziej zwartej bryły korzeniowej. Tak rosło przez rok. Dopiero tej wiosny wykopałem je i przesadziłem do normalnej doniczki. Ale nie była to prosta sprawa.
Korzeń duży, poskręcany, a doniczka mała. Nie ma szans, by to zmieścić. Musiałem długi, palowy korzeń przyciąć tak, żeby zmieścił się do doniczki. A przy okazji oderwało mi się jakieś 75% bryły korzeniowej. Katastrofa! Żadne drzewko tego nie przeżyje.
Natychmiast przyciąłem mu gałązki. Nie miałem zamiaru tego robić, aby nie narażać go na szok. Wspomniałem, że to sztuka dla cierpliwych. Zabiegi trzeba mu fundować stopniowo, inaczej zmarnieje. W tym roku miało to być tylko przesadzenie i co najwyżej skrócenie kilku gałązek i zadrutowanie tych najgrubszych, bo w przyszłym roku nie dałyby się już powyginać. Ale skoro drzewko nie ma prawie korzenia, trzeba było je przyciąć maksymalnie, aby mała bryła korzeniowa nie musiała karmić dużej korony.
A skoro już przyciąłem, to może kilka gałązek odrutuję i wygnę... A skoro już wygiąłem, to te niepotrzebne też obetnę... I tak od słowa do czynu, wymęczyłem to drzewko tak, że przestałem mieć nadzieję na jego odratowanie.
Ale na razie żyje. I wypuszcza nowe listki! Nie pokryło się zielenią, jak jego odpowiednik na działce, który jak dotąd przesadzany nie był. Ale to nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że to moje ma bardzo mało bryły korzeniowej. Sam fakt, że wypuściło jakiekolwiek liście, należy uznać za sukces. Może przeżyje.
Zacząłem nawet układać dla niego magiczne zaklęcia. Może nie pomogą, ale na pewno nie zaszkodzą.
Na przykład:
Ligustr, ligustr, wypuść liście
Wypuść całych liści kiście.
Wdziej koronę na swą głowę,
Albo chociaż jej połowę.
Albo:
Chociaż mały masz korzonek,
Rozwiń wielką swą koronę,
Bo nie ważna długość kija,
Tylko jak się nim wywija.
Na wszelki wypadek zrobiłem mu zdjęcie. W studiu, a jakże! Wynorałem nawet stary koc, w który Koleżanka Małżonka zawija pranie, aby zrobić mu draperie. Kolorystycznie niczego bardziej trafnego nie mogłem znaleźć, a wyciąganie z szuflady świeżego prześcieradła wydało mi się przerostem formy nad treścią. W każdym razie, poniżej moje nowe dziecko. Mam nadzieję, że doczeka dorosłości.
Widać po nim, że dotąd aplikowano mu więcej cięć niż drutowań. Proste gałązki niełatwo będzie ukształtować. Ale jestem dobrej myśli. Skoro przeżyło moje zabiegi pielęgnacyjne, przeżyje wszystko. Teraz tylko pozwolić mu gęstnieć i wypuszczać liście. Póki co, cała siła wzrostu idzie w korzeń, więc nie spodziewam się wielu przyrostów. Ale choćby kilka nowych pędów - a będę szczęśliwy.
Za dalsze kształtowanie wezmę się za rok.
drugie zaklęcie podoba mi się bardziej, takie ....życiowe... :)))))))
OdpowiedzUsuńna tle tego koca, to Twoje bonsai, wyszło jeszcze bardziej japońskie.... :))))
Celowo dobrałem takie barwy!
UsuńNo dobra, ten koc leżał na wierzchu...
Faktycznie caly proces wymaga cierpliwosci i duzo serca - i dobrze za miales bo widzimy tego rezultaty.
OdpowiedzUsuńNajczesciej ludzie kupuja w sklepach gotowe bonsai by nie przechodzic tego co Ty robisz ze swoimi - i na pewno omija ich satysfakcja wyhodowania czegos z niemal niczego.
Fajne zaklecia, Nitagerze, z pewnoscia zadzialaja.
Gratuluje wiec i zycze zdrowego, mocnego dziecka.
W marketach nie ma ładnych drzewek - tylko tak zwane "marketsai" - taśmowo robione, bez żadnego stylu. Warto je kupić jedynie dla doniczki, które wciąż są - o dziwo - trudno dostępne, przynajmniej w Polsce.
UsuńNie rzeknę nawet, czegóż bym Ci uczynił w odwecie, jakobym był tym ligustrem...
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Z gałęziami obwiązanymi drutem i posadzony w doniczce, nie dałbyś mi Wasze rady. Ale niby dlaczego miałbym WMść Pana jako ligustr traktować? Aniś Wasze zielony, aniś zdrewniały, ani Wasze nowych pędów wypuścić się nie kwapisz.
UsuńPoza tym, WMść Pana to miodem i śliwowicą wypadałoby podlewać, a nie, z przeproszeniem, nawozem!
Wygląda na to, że da sobie z Tobą radę. ;p
OdpowiedzUsuńJa miałam kiedys bonsai, ale zrobiłam z niego wiecheć z liśćmi jak pół dłoni. :D Nie dla mnie takie numery, ja wszystko podlewam i dokarmiam do pełna, hoduję olbrzymy w związku z tym. ;)
Bonsai jak najbardziej należy podlewać i dokarmiać. Tylko oprócz tego trzeba jeszcze przycinać przyrosty. No, chyba że chcemy te przyrosty uformować w jakąś zgrabną gałązkę - wtedy dany przyrost zostawiamy.
UsuńOglądałam na YT filmiki pewnego pana, który nałogowo produkuje bonsai, nawet specjalne doniczki do ich sadzenia wytwarza. Z tego co nadawał wynikało, że można bonsai wyprodukować niemal z każdego drzewa. Kiedyś się strasznie napalałam na posiadanie pewnego iglaczka bonsai- niestety jego cena przyprawiła mnie niemal o palpitacje serca. A był cuuuudny! i wściekle drooooogi.
OdpowiedzUsuńA ten Twój wygląda już całkiem nieźle.
Nie tylko z drzewa. Na bonsai teoretycznie nadaje się każda roślina o zdrewniałej łodydze. Bywały bonsai z róży, z winorośli, czy z ligustra właśnie. Żadna z tych roślin nie jest drzewem.
UsuńOczywiście, nie każda nadaje się w takim samym stopniu. Najlepsze są rośliny o małych liściach, wytrzymujące dość inwazyjne metody kształtowania, łatwo gęstniejące po przycięciu i o w miarę miękkich gałązkach, pozwalających na ich wyginanie.
Ale ja i tak nie mogę odżałować swoich lip. Byłem w nich zakochany - jak Pigmalion.
Och jak szkoda tych lip, piękne były, ligustrowi życzę długiego i bujnego życia. Nitager masz rękę i cierpliwość, odrobinę zazdroszczę🙂
OdpowiedzUsuńAle nie mam szczęścia do gołębi. Obok tego też już zdrapywałem kleksa z parapetu - na szczęście nie trafił.
UsuńPowodzenia w uprawie roślinki 🤗
OdpowiedzUsuńSerdeczności zostawiam z samego ranka, bardzo słonecznego 🌞
Dziękuję bardzo. Mam nadzieję, że Twoje życzenia się spełnią. Jak na razie nie usycha.
Usuń