Mój stosunek do święta Halloween nieco ewoluował w czasie.
Generalnie, uważam że bezmyślne przeszczepianie obcych nam kulturowo świąt, nie jest zjawiskiem pozytywnym. Choćby dlatego, że traci na tym samo święto, wyprane z wszelkiej głębszej treści. Coś co jest normą np. w USA, u nas wciąż wygląda sztucznie. Z drugiej strony, Halloween to przecież tylko zabawa i dotyczy głównie dzieci, które i tak nie zastanawiają się nad jego sensem, tylko zwyczajnie się bawią. Więc choć początkowo spoglądałem na zjawisko niechętnie, po pewnym czasie wzruszyłem ramionami, zaakceptowałem rzeczywistość i sam zacząłem w tym dniu zaopatrywać się w słodycze, na wypadek wizyty małych stworków nie z tej ziemi.
Rozumiem jednak tych, którzy takich praktyk nie pochwalają. Ale zupełnie nie rozumiem tych, którzy czują się w obowiązku ukarania jego uczestników, poprzez dodawanie do cukierków gwoździ, szpilek, czy ostrzy z temperówek.
O tym, czym to może grozić, aż boję się pomyśleć. To przecież może się skończyć nawet śmiercią dziecka! Czy idioci, którzy się tego dopuścili, zdają sobie z tego sprawę? Chcę wierzyć, że nie, ale trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś może mieć aż tak mało komórek mózgowych.
Najgorsze, że ucierpieć może niczego nie świadome dziecko, któremu nawet przez myśl nie przeszło „niszczenie katolickich wartości”, czy „zanieczyszczanie polskiej, narodowej tożsamości obcymi, satanistycznymi wzorcami”. Ono zwyczajnie chce wziąć udział w zabawie – takie odwieczne prawo dziecka. Naprawdę, drogie bezmyślne jełopy, chcecie mścić się na DZIECIACH?
Zapewne w zamyśle (zamysł – ale absurdalnie to brzmi w przypadku mezmózgiego palanta!) takie „ukaranie” dziecka miało na celu wymuszenie jego rezygnacji z tej zabawy w przyszłych latach. Dziecko się zniechęci, rodzice przestraszą i zabronią – i cel osiągnięty.
Ale sam fakt, że idiota ma być w tej grze zwycięzcą, oburza mnie do głębi. Dlatego postuluję nieco inny scenariusz.
Proponuję, aby w przyszłym roku dzieci starannie segregowały otrzymane słodycze i zapisywały sobie, skąd je zebrały. To niewielka cena w zamian za własne zdrowie i życie. Raz można się poświęcić. A potem, już razem z rodzicami, dokładnie je przejrzały i w przypadku stwierdzenia tzw. „działalności kretyna”, rodzice natychmiast zgłaszają ten fakt na policję. Ale natychmiast, żeby przygotowana zawczasu grupka zaprzyjaźnionych z policjantami dzieci zdążyła dokonać prowokacji i udać się pod wskazany adres. Tam, od razu skończyłoby się interwencją policji i wyprowadzeniem potencjalnych morderców w kajdankach, przy świetle reflektorów.
Odpowiadać powinni za próbę morderstwa – bo mimo wszystko, trudno mi uwierzyć, że nie zdawali sobie sprawy, jakie skutki może pociągnąć za sobą taki czyn.
A wszelkiej maści klerykom proponuję zamknąć w tym dniu jadaczki i nie wspominać o „promowaniu satanizmu”, o „oddawaniu się diabłu”, czy o „pogańskich obrządkach” – bo takie zachowanie owych jełopów jest skutkiem również takich wypowiedzi. Niech odbębniają sobie swoje czary, a do cudzych się nie mieszają.
Ta sytuacja jest nie do uwierzenia. Katolicy znów chyba wyruszyli na wojnę krzyżową, tylko teraz nie mieczami wojują, a szpilkami.
OdpowiedzUsuńTwój pomysł jest dobry.
dobrym pomysłem jest się podpisywać... co prawda nie mój to kłopot, tylko Gospodarza Forum, niemniej jednak... bo zobacz sobie: chciałoby się wesprzeć Twoją wypowiedź, albo zapolemizować, tylko tak zgodnie, pozytywnie... a tu nagle taki zonk, że może to jakaś osoba nierozgarnięta?... i się odechciewa...
Usuńp.jzns :)
Nie upraszałbym i nie ograniczał się do katolików. Pewnie i taki się znalazł, który widzi w tej zabawie "zapraszanie Szatana" - ale sądzę że większość, to po prostu świry i ludzie zupełnie bezinteresownie nienawidzący innych.
Usuńgdy Halloween pojawiło się na polskiej "scenie publicznej" byłem dorosły /peselowo, metrykalnie, bo mentalnie wciąż jestem dzieckiem/ i przyjąłem to święto pozytywnie doń nastawiony, od razu też się w nim odnalazłem, jako Master of Pumpkins, strugacz dyń na zamówienie wszystkich chętnych w domu i w okolicy... przez kilka lat swego czasu prowadziłem zajęcia z strugania dyni w pewnym Domu Kultury, ku uciesze dzieciaków i ich rodziców, nieodpłatnie zresztą, dla czystego funu... szalenie mnie śmieszą ludzie próbujący zwalczać to święto ze względu na kompletny brak logiki i racjonalności tej ich walki... stoi za nimi tylko lęk łbów działających według algorytmu "rusza się? - zabić!, inne? - zajebać!"... w tym roku jednak przestali być oni dla mnie tylko śmieszni, gdy okazało się jak wielki jest to lęk i jakie zachowania potrafi wywołać u co poniektórych... potrafią się wręcz posunąć do terroryzmu, bo to, co się niedawno wydarzyło tu i tam, to jest pure terroryzm, to jest chyba poza dyskusją...
OdpowiedzUsuńoczywiście masz pełni rację... uważam, że należy uczulić nasze dzieciaki /które zresztą mają też swój rozum/ na powagę sprawy i żeby od razu testowały te słodycze, czy inne prezenty, które dostały w nieznajomych ich wcześniej domach, ale także i znajomych, w końcu zawsze może się trafić świr...
po czym od razu niech kręcą na numery alarmowe, bez pytania rodziców, żeby dopaść taką kurwę... natomiast organy ścigania etc. od teraz należy uczulić, przypominać pod koniec października, że jest to czyn z Art.115 kk, to chyba nie ulega najmniejszej wątpliwości przy ustalaniu należnej pajdy...
p.jzns :)
p.s. no tak, i próba morderstwa rzecz jasna, nawet ze szczególnym okrucieństwem, tu leci kilka zarzutów na raz, one się nie wykluczają...
UsuńFakt, można to podciągnąć pod terroryzm. Jakby nie patrzeć, jest to wymuszanie określonych zachowań, przy pomocy szantażu strachem. O tym nie pomyślałem. A z terrorystami nie należy się układać, tylko ich łapać i wsadzać.
UsuńJakoś w tym roku nie widziałam w Berlinie by były poprzebierane dzieciaki.Tu jest dla dzieciaków pewne utrudnienie - po prostu wszystkie budynki są zamknięte i ten kto chce "wejść z ulicy" musi wpierw użyć domofonu i poprosić o wpuszczenie. Nie wykluczam, że w budynkach, w których mieszkają osoby w dziećmi w wieku szkolnym są jakieś zabawy z okazji Halloween, ale w tym, w którym mieszkam to są głównie dzieci jeszcze w wózkach, więc nie włóczące się po sąsiadach. Wiesz- czasem żałuję, że minęły czasy bardzo drastycznych kar - bo ja bym osobie, która nafaszerowała cukierka szpilką podała cukierka z trucizną, bo na takiego osobnika to szkoda tracić czas na przetrzymywanie go w pace- zdrowiej jest usunąć taką osobę ze społeczeństwa. A o tym przesunięciu ławki w inne miejsce to pisałam ja, czyli
OdpowiedzUsuńanabell
fakt, w niektórych rodzajach zabudowy terenu ta zabawa trafia na spore kłopoty natury techniczno - logistycznej... najlepiej to działa w zabudowie wiejskiej lub jednorodzinnej... wystawiasz dynię przed chałupę i dzieciarnia już wie, tu są normalni ludzie... aczkolwiek czasem mocno nienormalni, ale to już zostało omówione w poście...
Usuńale...
imaginuj sobie Waćpani, że mój dobry /najlepszy!/ kumpel mieszkający w ciągu bloków, takich nie za wysokich, bez windy, z domofonem, zaliczył trzy wizyty dziecięcych ekip... trzecia była z rodzicami, żeby było ciekawiej, w sumie doszło do miłego spotkania, pogadania z sąsiadami trzy klatki dalej...
blokowiska same w sobie są tylko pozornie alienujące, ja się chce, to zawsze można coś z tym zrobić...
generalnie święto jest pozytywnie integrujące ludzi ze sobą, tymczasem jest nieco osobnictwa, którym życie sprawia przykrość i chcą popsuć wszystko, co się da popsuć...
p.jzns :)
Nie wyręczajmy wymiaru sprawiedliwości, bo sami staniemy się bandytami. Myślę że uczciwie zasądzona kara pozbawienia wolności w zupełności wystarczy. Zwłaszcza, że to nie samo pozbawienie wolności jest tu największą karą - tylko towarzystwo.
Usuń1. Halloween to bardziej zabawa, niż święto. Coś jak Sylwester. Tak przynajmniej uważam. Czy nie można importować obcej kulturowo rozrywki? Tak mówiono o jazzie, bluessie, rocku, punk rocku, hip hopie i wielu innych gatunkach. Ciekaw jestem, jak dzisiaj czują się ludzie wyrażający takie poglądy.
OdpowiedzUsuń2. Wspomniane przez Ciebie przestępstwa przeciw dzieciom powinny być bezwzględnie ścigane. Naprawdę mało mnie interesuje ból dupy zbrodniarza przeciw najbardziej bezbronnym.
3. Nie wierzę, żeby kler wierzył, że przebieranie się grozi opętaniem. Przypadki z diecezji sosnowieckiej pokazują raczej, że lubią się przebierać, rozbierać i żaden papież nie ocenia to, jako opętania. Ot puk, puk, czy jest ktoś w ślicznym, małym, ciasnym domku? Uwaga, wchodzę...
Cóż, ja nie sądzę, by kler wierzył w cokolwiek. Może wśród wikarych znajdzie się jakiś wierzący - ale od proboszcza w górę to już raczej takiego nie uświadczysz. To co oni mówią, o przyzwaniu Szatana i wystawianiu się na jego działanie, to nic innego jak żałosna obrona własnego terytorium. Ich sposób myślenia: w Polsce panuje system narodowo-katolicki, to działa, więc nie należy tego zmieniać. Należy wmawiać, że m.in. krzyż celtycki to symbol diabła. Z kolei w Irlandii panuje system - nie wiem jak go nazwać, ale o nieco innych tradycjach - i tam już krzyż celtycki jest OK i nikomu nie przyjdzie do głowy krytykować Halloween. Gdy widzą, że systemy im się ze sobą mieszają, wpadają w panikę, bo trudniej im nad tym zapanować - tak mi się przynajmniej wydaje.
UsuńCiekawa właśnie jestem rezultatów śledztwa, bo podobno dzieci pamiętały gdzie były i nawet cukierki kojarzyły.
OdpowiedzUsuńJeśli ten, kto faszerował cukierki igłami był wierzący i oburzało go to święto, ta jak to świadczy o wyznawcach religii?
Podobnie było z próbami otrucia psów osiedlowych czy ptaków. Gołębi nie lubię, ale żeby je truć?
jotka
Co innego śledztwo, co innego udowodnienie winy. Ale mam nadzieję, że chociaż wizyta umundurowanych policjantów w takim domu da im trochę do myślenia i na przyszły rok powstrzymają się od takich czynów.
UsuńGołębi nie znoszę i mam wiatrówkę - więc mam powód i środki. Ale mam też sumienie - więc dalej srają mi na parapet.
No i co tu napisać. Jakim trzeba być złym człowiekiem, by w cukierki wpychać igły, szpilki czy gwoździe? Trudno mi sobie wyobrazić umysł takiej osoby. Tu mnie zawodzi moja empatia i wyobraźnia.
OdpowiedzUsuńParę takich chorych akcji i wesoła zabawa sama znika. Oby tak nie było.
U nas we wsi dzieci chodziły pod opieką dorosłych, a wcześniej telefonicznie organizacja pytała, czy dzieciaki są mile widziane. Było miło i wesoło.
Tutaj widać jak szybko można coś zniszczyć.
Dobrze byłoby, gdyby domy, które CHCĄ się w to bawić, jakoś oznaczyć - wizerunkiem dyni, czy czymś w tym rodzaju. Może to ograniczyłoby tę patologię, bo wtedy dziecko dostaje jasny sygnał, czy jest w danym domu mile widziane, czy nie.
UsuńPodzielam Twoje zdanie, że dla dzieci to tylko zabawa i co komu ona szkodzi. Niechże już sobie będzie, wszak świat to już globalna wioska. Za moich czasów jedyną alternatywą dla tego święta były tylko zaduszki jazzowe
OdpowiedzUsuńJazz jakoś nie trafia w mój gust, więc nie mam zbyt dużej orientacji w tej dziedzinie. Nie wiedziałem nawet, że coś takiego istniało (znaczy zaduszki jazzowe).
Usuń