Nie zdążyłem o tym napisać wczoraj. Spieszyłem się gdzieś, a gdy wróciłem, było za późno, by odpalać komputer. Dlatego piszę to z jednodniowym opóźnieniem.
Był piątkowy wieczór. W miarę pogodny - nie to co dziś: zimno, wieje i niebo pokryte chmurami. Drzwi na balkon miałem otwarte, bowiem przed chwilą podlewałem pewną roślinkę, którą mam nadzieję przekształcić w drzewko bonsai. I dlatego usłyszałem to wyraźnie. Tak wyraźnie, że aż zwątpiłem. Było to ni pisk, ni krzyk - coś pośredniego. I wydawało go stworzenie niezwykle szybkie, które przemknęło przed moim balkonem. A ja aż podskoczyłem, bowiem dźwięk ten znam bardzo dobrze. I bardzo miło mi się kojarzy.
- Jerzyk! - zawołałem zdumiony.
Koleżanka Małżonka nie podzielała mojego optymizmu.
- Tak wcześnie? - spytała.
Fakt, było o jakieś dziesięć dni za wcześnie. Ale mimo to wypadłem na balkon i zacząłem rozglądać się po okolicy. I był tam. Najpierw jeden, potem drugi, trzeci...
I znów przyniosły mi na skrzydłach chęci do życia.
Pokręciły się trochę i odleciały w stronę centrum miasta. A mnie wydało się, że ten, który śmignął mi za oknem, po prostu się ze mną przywitał. Zameldował mi, że oto, już są. I żebym się o nie nie martwił.
No właśnie, a ja się martwię - bo czym one się pożywią w taki ziąb? Owadów wciąż mało w powietrzu, widoczne tylko jak słońce zaświeci. A dziś?
Oby się nie rozmyśliły i nie odleciały.
Kilka dni wcześniej, dość daleko ode mnie widziałam jerzyki. Nigdy nie śmigają blisko kamienic przy "mojej" ulicy, a że wciąż jeszcze jednak chłodnawo, myślałam ,że mam omamy wzrokowe. Na razie zauważyłam z przykrością, że właśnie zapewne z powodu zimna, podglądana przeze mnie wrona nie doczekała się piskląt- wysiadywała troskliwie, ale piskląt nie ma a wrona już w gnieździe nie urzęduje. Pewnie przechłodziły się jajka gdy odlatywała by zdobyć dla siebie coś do jedzenia, bo było w tym okresie bardzo zimno i mokro. Dziś mało fajnie, wiatr, niebo w kolorze stalowym i na termometrze +9 ale odczuwalna tylko +6. Jakaś kiepska ta wiosna.
OdpowiedzUsuńFakt, wiosna nam się w tym roku nie udała. Dziś, gdy zmarznięty jechałem rowerem do biura, widziałem ludzi, skrobiących szyby w samochodach.
UsuńU mnie jeszcze się nie pojawiły...
OdpowiedzUsuńPo prawdzie, to u mnie też ich nie widać, bo pewnie poleciały w stronę centrum miasta. Ale się grzecznie zameldowały. Wiedziały, że mnie to ucieszy.
UsuńWierzę jerzykom bardziej niż parlamentarzystom, prawnikom i duchownym razem wziętym. Zakładam, że wiedzą, co robią przylatując w to opiewane przez poetów oraz Karola Wojtyłę miejsce, że tak polecę sparafrazowanym Pietrzakiem.
OdpowiedzUsuńCóż, jeśli stwierdzą, że się pomyliły, zawsze mogą polecieć te kilkaset kilometrów dalej, gdzie jest cieplej. Dla jerzyka to żaden wysiłek.
UsuńSą od wczoraj. 25 km na północny wschód od Warszawy
OdpowiedzUsuńTo chyba całym oddziałem przyleciały i rozdzieliły się na wszystkie rejony :)
Usuńczy jerzyki jedzą kleszcze?...
OdpowiedzUsuńbo tak sobie właśnie zwizualizowałem kota, który śpi na ganku, a na nim siedzi jerzyk i go obsługuje higienicznie...
p.jzns :)
A czy ten kot jeszcze żyje?
UsuńGdyby kleszcze latały, to może, może. Jerzyk to dziwny ptak - nigdy nie siada, wciąż lata i wszystko co robi, robi w locie. Wyjątkiem jest moment złożenia i wysiedzenia jaj. Gdy młody jerzyk wyleci z gniazda, nie siada w ogóle przez kilka lat, aż do osiągnięcia dojrzałości płciowej.
Usuń.." nie siada w ogóle przez kilka lat"... Oj poniosła Cię, Nitagerze, fantazja jak jerzyka wiatr. Jeszcze w XIX wieku matrosy o to sam posądzały albatrosa. Fantazja godna Macierewicza, Morawieckiego czy innego Miedwiediewa, nie móiąć o PanPrezesieZBawPolskie...
UsuńWysokich lotów przez najbliższe dziesięciolecia życżę...
O albatrosach niewiele wiem, ale jerzyk na pewno nie siada aż do osiągnięcia dojrzałości płciowej. A i wtedy siada jedynie po to, by wysiedzieć jaja i wychować pisklęta. W locie je (owady), pije (krople deszczu), śpi (krótkie, kilkusekundowe drzemki), kopuluje i pewnie gdyby nauczył się podrzucać jaja jak kukułka, to pewnie też robiłby to w locie jak bombowiec i w ogóle by nie siadał.
UsuńOne wiedzą, że to ich czas. Dadzą radę. Zawsze dają. Tu nie widać jerzyków😕 może to wynika z ich mądrości. W okolicy gniazduje od lat rodzina myszołowów.
OdpowiedzUsuńWątpię czy myszołów połakomiłby się na jerzyka. Złapać go praktycznie nie ma szans, tylko straciłby sporo energii - a pokarmu z takiej ptaszyny niewiele.
UsuńPodobnie jak Twoja zona mam ptakofobie wiec wogole sie nimi nie interesuje poza tym by sie od nich trzymac z daleka - ale sypie im ziarno by moja kotka mogla sie w nie wpatrywac. W zwiazku z tym, Nitagerze, znam bardzo niewiele ptakow z imienia i - tutaj, prosze, usiadz na krzesle - nie wiem jak wygladaja jerzyki ! Moze widuje a nie wiem ze to one? Zadziwiajace ze nigdy nie spoczywaja.......
OdpowiedzUsuńZnajac Twa slabosc do nich ciesze sie ze przylecialy i przywitaly sie z Toba co ladnie z ich strony.
Jerzyk z wyglądu i sposobu latania do złudzenia przypomina jaskółkę, tylko jest trochę większy, ma krótszy ogon i dłuższe skrzydła. Ale o ile wiem, jerzyk zwyczajny występuje tylko na Starym Kontynencie. Być może w Ameryce żyje jakiś jego kuzyn - tego nie wiem.
UsuńMam te same radości i obawy przy okazji pobliskiego gniazda bocianów.
OdpowiedzUsuńTeż bardzo wdzięczne ptaszę, również bardzo pożyteczne i również pełne uroku osobistego. I też świetnie lata, chociaż zupełnie inaczej.
UsuńZawsze, kiedy widzę w przestworzach jerzyki- myślę o Tobie ciepło, bo wiem, jak je lubisz😀
OdpowiedzUsuńA u Ciebie też są? Zauważyłem, ze nie wszędzie się pojawiają.
UsuńGdzie mój klomentarz?🤔
OdpowiedzUsuńNo, jak to gdzie? W moderacji! :)
Usuń