To było jeszcze na starym, onetowym blogu. Wypłakiwałem się Wam w rękaw, bo musiałem opuścić mój rodzinny Stary Dom, w którym się wychowałem i przeprowadzić się do Nowego Miejsca. Pamiętqam nawet, że post nosił tytuł "Moja mała Anatewka".
Dwanaście lat temu po raz ostatni byłem w Rodzinnym Domu. Dokładnie piętnastego grudnia 2008. roku, w pożegnalnym geście ostatni raz pogładziłem ściany, wielokrotnie przeze mnie malowane i tapetowane. Ostatni raz dotknąłem mosiężnej klamki, za którą chwytałem codziennie przez wiele lat. Po raz ostatni usłyszałem zgrzyt zamka, otwierając drzwi na balkon – chciałem jeszcze raz zerknąć na widok, który towarzyszył mi odkąd tylko pamiętam. Przytuliłem się do drzwi, które sam niedawno skrobałem i malowałem. Obszedłem całe mieszkanie. Odetchnąłem głęboko, chcąc zapamiętać ten zapach – niemal nieuchwytny, a jednak tak mi bliski – zapach Rodzinnego Domu.
A potem z mgłą przed oczami, nie zaszczyciwszy chciwego właściciela kamienicy nawet spojrzeniem, odszedłem stamtąd, by już nigdy tam nie wrócić. Nawet na chwilę. Zamieszkałem w Nowym Miejscu.
I poza ciasnotą, do której dotąd nie potrafię przywyknąć, Nowe Miejsce okazało się miejscem szczęśliwym. Wprawdzie kredyt, zawarty na bandyckich warunkach, do dziś odbija mi się czkawką, ale uznałem, że jest to cena, jaką płacę za zdrowe nerwy, które w Starym Domu, mieszkając nad właścicielem-despotą, szybko bym stracił. Nie tęsknię już do Starego Domu. Rzadko nawet bywam w tamtej dzielnicy. Czasami, gdy wybieram się na Duży Targ, zdarza mi się pod nim parkować. W myślach pozdrawiam wtedy mury, które były świadkiem kilkudziesięciu lat mojego życia.
Wracam do niego jedynie w snach. Zawsze, gdy śni mi się dom, to jest to Stary Dom. Choć minęło już dwanaście lat od przeprowadzki, Nowe Miejsce nie śniło mi się ani razu.
Gdy przypomniałem o tym Koleżance Małżonce, ta od razu domyśliła się, że szykuje mi się nostalgiczny wieczór wspomnień. Aby więc skierować moje myśli w weselszym kierunku, postanowiła przełamać nieco codzienną rutynę. Dieta dietą, ale raz nie zawsze. Długo namawiać mnie nie musiała – otworzyliśmy sobie butelkę wina.
A potem oboje, jednogłośnie stwierdziliśmy, że wino jest rozlewane do zbyt małych butelek. Bo jedna to odrobinę za mało – wypiłoby się jeszcze po lampce. A dwie, to o wiele za dużo – przestaje nam wchodzić.
I dlatego proponuję, aby wino zacząć rozlewać do butelek litrowych. I nie obchodzi mnie, że niektóre już są – te, które lubię, nie są! Nazw nie wymienię, bo za reklamę mi nie płacą, a poza tym nie jestem pewien, czy reklama alkoholu nie jest zabroniona, a nie chce mi się sprawdzać. W każdym razie, daję wyraźny sygnał: jest potrzeba! Jest popyt! Jest nisza marketingowa do zapełnienia!
Poważne winiarnie powinny usłyszeć ten głos i odpowiednio zareagować.
I okazało się, że Koleżanka Małżonka miała rację. Po wysuszeniu butli i odtrąbieniu na niej sygnału okrętowej syreny*, tak jakoś mi ten smutek przeszedł.
_________________
*koniecznie trzeba to zrobić, bo inaczej umrze marynarz!
No nie sądziłam, że to już tyle lat... A post oczywiście pamiętam.
OdpowiedzUsuńA, to mnie zaskoczyłaś. Myślałem, że tylko ja go pamiętam.
UsuńOd tamtego czasu, ile razy słyszę o franku i frankowiczach, właśnie Ty przychodzisz mi na myśl.A trochę tego było przez ten czas;-)
UsuńNo i musiałaś wspomnieć tę nazwę? A tak było fajnie...
Usuń;)
No nie daje się tego oddzielić, ale fakt ;-))
UsuńJakby Ci to powiedzieć Nit? Nie musisz pisać postulatów. Taka butelka istnieje. Ma nawet swoją nazwę, a zatem: Standard- 750ml, Liter- 1 litr, Magnum- 1,5l, Jeroboam lub Double Magnum- 3l, Rehoboam (Jeroboam w Bordeaux)- 4,5l, Metusalah lub Imperial- 6l... i tak dalej aż do Melchizedeka- 30l. Musiałam się tego kur...na nauczyć na pamięć😂
OdpowiedzUsuńOraz pamiętam ten post o wchodzeniu po schodach po ciemku. To już 12 lat?
Jakby Ci to wytłumaczyć?... Porsche Carrera też istnieje. Ale dla mnie jakby nie istniał, prawda? Tak samo z litrowymi butelkami - 98% win rozlano do butelek 0,75 - w tym wszystkie moje ulubione. Oczywiście, są i większe, ale akurat w litrowych widzę jedynie same sikacze. Wermutów nie liczę.
UsuńNo dobrze. Wina w litrowych butelkach sprzedają czasem Niemcy. Moje ulubione również, poszukaj w sklepach z winem, może gdzieś trafisz. Powodzenia🙅♀️
UsuńZapewniam Cię, że dotąd nie szukałem win w sklepach z pasmanterią, ani w obuwniczym ;).
UsuńCzasami, rzadko, można natrafić na wino w butelce 1 l, ale moich ulubionych nie uświadczysz. Wychodzi na to, że Niemcy są w Europie najmądrzejsi.
Gdy przeczytałam wtedy ten Twój post to miałam łzy w oczach, a ja nie należę do tych, które się byle czym wzruszają.Ale to był przejmujący tekst.
OdpowiedzUsuńSzybko te czas zleciał mnie w ub, miesiącu stuknęło 12 lat "blogerstwa".
Następna mnie zadziwia - naprawdę pamiętasz tę notkę?
UsuńOczywiście. Pamiętliwa baba ze mnie.
UsuńSmuteczki przychodza i odchodza, a wspomnienia przy lampce wina wciaz trwaja i, chociaz czasem nostalgiczne, rozswietlaja zasmucony czas.
OdpowiedzUsuńOstatnio przychodzą coraz częściej. Izolacja w domu robi swoje. Już 2 miesiące na zdalnym, a wiem już, że styczeń też będzie po kablach. Żadnego kontaktu z ludźmi, żadnego ruchu do roboty i z powrotem. To się odbija negatywnie na mojej psychice.
UsuńPamiętam Twoją przeprowadzkę... tyle lat minęło, nieprawdopodobne.
OdpowiedzUsuńJa jakoś nie mam takich wspomnień. Może dlatego, że przez 30 lat swojego życia przeprowadzałam się 13 razy, w tym dwa razy do innego miasta. Nie zdążyłam się zadomowić nigdzie najwyraźniej. Obecne mieszkanie to jest to, w którym mieszkam najdłużej, coś około 20 lat, musiałabym sprawdzić dokładnie. Więc teraz może byłby jakis smutek...
Dobrze, że Twój udało się przepędzić. :)
Następna pamięta! A myślałem, że to tylko mnie ona wryła się w pamięć. Naprawdę, podziwiam Was, dziewczyny! I nie powiem, czuję się bardzo podbudowany, że umiałem napisać coś, co zdołałyście zapamiętać.
UsuńU nas w miescie portowym Gdansk i Gdynia przesad mowi, ze nie wolno odpalac papierosa od swieczki, bo inaczej umrze marynarz. No to teraz wiem, ze trzeba odtrabic , choc nie pale 😊 Twoj post tez pamietam i tez nie wierze, ze to 12 lat? Od 15 lat mieszkam zagranica, a prawie codziennie jestem w snie w swoim domu rodzinnym blisko plazy...W ogole nie sni mi sie dom angielski czyli w glowie wcale sie nie przeprowadzilam. :)
OdpowiedzUsuńO, rany, następna pamięta! Ależ macie pamięć - niesamowitą! Ja nie potrafię sobie przypomnieć nawet tego, czy my się już wtedy znaliśmy, ale ja już od wielu lat nie ufam swojej pamięci. Kajecik, ołówek - i wszystko co ważne, zapisuję.
UsuńŻeby nie było tak, że wszyscy pamiętają Twój post, to ja się na Twój blog natknąłem dopiero w roku 2010, więc nie mogę pamiętać. Ale chwała Ci za to, żeś przeszedł na swoje. Jak słusznie zauważyłeś, warto zapłacić za zdrowe nerwy.
OdpowiedzUsuńZ tym winem, to różnie bywa. Znam i osoby, którym sto gram wystarczy na wieczór, a znam i takie, którym cztery butelki nie starczą na twarz. I tu wchodzi magiczne słowo: "STATYSTYKA", to jej się poważni producenci trzymają wraz z drugim "MARKETING" i trzecim, najświętszym ze wszystkich: "ZYSK" (nie mylić z przychodem).
A gdyby zamiast tego trzymali się metod naukowych - tak jak mój powyższy wywód, dawno już przestawiliby się na litrówki i zwiększyliby swój zysk. Bo przecież ja nie kupuję 1,5 litra, tylko po polskiemu - "dwa wina". Jakbym kupił dwa litrowe, producent sprzedałby więcej. A normalnych win raczej nie kupują ci, co ostatnie grosze wydają na klina.
Usuńrynek win "nienormalnych" rządzi się trochę innymi prawami, bo i klientela też inna...
Usuńpoza tym w każdym kraju jest swoista specyfika... w Polsce kiedyś były "jabole" /jedna z miliona nazw/, ale od dawna już ich nie ma, są tylko dziwne wynalazki, butelkowane zresztą w "siódemki" wódczane /widziałem coś takiego niedawno/, zaś w małych nominałach są mocne piwa "nienormalne", tzw. "mózgojeby", puszkowane standardowo: 0,5 litra...
za to zupełnie inaczej jest we Francji: tam win "nienormalnych" nie ma w sprzedaży, są za to "plasticzki" /nominał 1,5 litra/, jednak to nadal jest normalne (młode) wino... jest to też efekt regulacji prawnych: każdy producent win ma limit sprzedaży w szklanych butelkach, a do plastikowych idzie nadprodukcja winogron... tyle, że rynek jest szerszy, nie kupują tych win jedynie "dreptaki", ale też normalne gospodynie domowe do kuchni, tak jak ocet, czy olej /tzw. "vine de table"/...
poza tym takie wino można też kupić OEM-owo, do własnych naczyń w warzywniakach lub tzw. "cave"-ach... kosztuje już wtedy istne grosze, zaś tamtejszy "dreptak" kompletnie nie pojmuje sytuacji polskiego, tam nie ma sytuacji, że nie ma na klina...
z tymi butelkami wina, to powtórzę za Wolandem: różnie bywa... nie znam się na strategiach sprzedażowych firm winiarskich, ale być może kiedyś wyliczono jakąś średnią, ile przeciętny konsument wina wlewa go w siebie podczas jednej sesji i stosownie do tego opracowano standard butelki "0,75"... dochodzi też jakiś standard opakowań zbiorczych, pomieszczeń magazynowych, itd, etc...
OdpowiedzUsuńtak więc chyba trudno byłoby wypostulować przez pojedynczego klienta jakiś szczególny wzór butelki, który mu najbardziej pasuje...
aha, i jeszcze jedno... tak naprawdę, to firma jest zainteresowana, aby klient kupił więcej, niż mniej, czyli w tym przypadku 2 x 0,75, niż 1 x 1 l, więc po co ma sobie robić wbrew?...
"może być więcej?"... taki tekst często słyszymy kupując np. jabłka lub krojony ser, nigdy nie słyszałem, że padło pytanie "może być mniej?"...
p.jzns :)
Oczywiście, że może być więcej! Kto kupi 1x 1 litr, zamiast 2 x 0,75 litra? Przecież oczywiste jest, że kupi się 2 x po 1 l! Jak powiększą puszkę od piwa i zawiera ono więcej - to czy ktoś kupuje czteropak zamiast sześciopaka? W życiu!
Usuńno tak, ale w Twoim przypadku potrzebowałeś tylko jedną butelkę /nominału 1 litr/, więc na takich klientach jak Ty byliby stratni :)
UsuńNie lubię przeprowadzek, zresztą nie znam takiego co by lubił rzecz przyrównywaną do pożaru. Przeprowadzałem się w ciągu żywota 7 razy na większe odległości, nie licząc internatów i pokoi w akademikach. I dalej nie lubię, i już się nie przeprowadzę, już tylko mnie wy/przeprowadzą.
OdpowiedzUsuń..."i już się nie przeprowadzę, już tylko mnie wy/przeprowadzą".
Usuń- Czyś się ze Smętkiem na charaktery "pomieniał"???
https://www.youtube.com/watch?v=AmzKmNpVabY