Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


sobota, 31 października 2020

Przeraźliwie długa lista

     W tym roku nie idę na cmentarz. Nie mam zamiaru zarazić się w tłumie odwiedzających, ani zarazić kogoś innego, jeśli jestem nieświadomym nosicielem. W tym roku mój sposób uczczenia pamięci zmarłych, to przygotowanie smutnej listy tych osób, które zmarły od ostatniego 1.listopada.

     Umieszczam tu ludzi powszechnie znanych, ale nie wszystkich, tylko tych, którzy z jakiegoś powodu byli dla mnie ważni.

I wiecie co? W tym roku ta lista jest zatrważająco długa…


2.11 - Marie Laforet– francuska piosenkarka, znana z takich przebojów jak „Warszawa”, czy przejmującej piosenki „Viens, viens”, którą mam w ulubionych na swoim kanale YouTube.

9.12 – Marie Fredriksson, wokalistka Roxette, której poświęciłem osobny wpis w zeszłym roku. A wydawało się, że już pokonała ten nowotwór. Niestety, nawrót choroby zabił ją.

10.12 – Adam Słodowy – mój niedościgniony mistrz, który być może sprawił, że jestem tym, czym jestem, choć nigdy nie miałem okazji poznać go osobiście. Również wspomniany w osobnym wpisie.

21.01 – Terry Jones, aktor komediowy, jeden z brawurowej grupy Monty Pythona. Jeszcze niedawno regularnie oglądany przeze mnie rankiem, przed pójściem do pracy, gdy jeden z kanałów, zdaje się Comedy Central, emitował kolejne odcinki.

27.01 – Czesław Jaroszyński – aktor. Niewiele ma znanych ról w filmowym, czy telewizyjnym dorobku, ale moje pokolenie na zawsze zapamiętało go jako Bardosa w „Janosiku”, kowala w „Czarnych chmurach”, czy później ojca Ariela w „Szaleństwie Majki Skowron”.

05.02 – Kirk Douglas – prawdziwa legenda kina. Pierwszy raz ujrzałem go w westernie „Pancerny wóz”, gdzie partnerował Johnowi Wayne’owi. Podobno rolą, która zapoczątkowała tę błyskotliwą karierę, był Ned Land w„20 000 mil podmorskiej żeglugi”. Inne większe role to Spartakus, Einar („Wikingowie”), czy wspaniale zagrany Vincent van Gogh w „Pasji życia”. Wyróżniał się zawsze, nawet w ewidentnie słabych filmach, jak nieudana adaptacja „Latarni na końcu świata”. Ale trzeba przyznać – pożył sobie.

06.02 – Romuald Lipko – kompozytor, multiinstrumentalista, członek Budki Suflera. A jeszcze tak niedawno miałem okazję słuchać go na żywo, razem z całym zespołem, gdy moje miasto zaprosiło ich na wiosenny festyn.

16.02 – Jerzy Gruza – kolejna legenda polskiego kina, reżyser, niezapomniany twórca takich perełek, jak „Wojna domowa”, czy „Czterdziestolatek”. Dla mnie przede wszystkim reżyser musicalu „Alicja”, w którym Lulu zaśpiewała tę przejmującą piosenkę, prześladującą mnie później przez kilka miesięcy.

27.02 – Paweł Królikowski – aktor, głównie serialowy. I choć seriali raczej nie oglądam, nie mogłem go nie znać. A już do łez rozbawił mnie kiedyś w pewnym kabaretowym przedstawieniu, zbudowanym na osnowie historii literatury, gdzie wtrącał się do każdej sceny, nieważne z jakiej epoki i oznajmiał, że nazywa się Anzelm Bohatyrowicz.

03.03 – Stanisław Kania – I sekretarz PZPR. Zapewne większość z Was w ogóle o nim nie słyszała, bo nie był jakąś wybitną postacią w historii polityki. Co ciekawe, dla mnie również. Ale jego nominacja była końca pewnej epoki – epoki Edwarda Gierka, o którym słyszeli chyba wszyscy, a który mnie wtedy wydawał się wieczny.

08.03 – Max von Sydow – kolejny legendarny aktor o imponującym dorobku. Wymienię choćby „Egzorcystę”, „Trzy dni kondora”, „Ucieczkę do zwycięstwa”, „Diunę”, czy „Norymbergę”

18.03 – Emil Karewicz – aktor, niezapomniany Sturmbahnfurrer Herman Brunner, czy gestapowiec, nie potrafiący napisać tak prostego nazwiska jak Grzegorz Brzęczyszczykiewicz. Do legendy przeszedł jego tekst z „Aternatywy 4”: „No, niedobrze, cholera, Ziutuś już dwa tygodnie tu mieszka, a dzielnicowy jeszcze go nie zna!”.

20.03 – Kenny Rogers – piosenkarz amerykański. Jeszcze niedawno przypomniano jego występ wraz z DollyParton, a ja pamiętam doskonale teledysk do jego piosenki „Thiswoman”, w który zazdrościłem mu umiejętności rysowania.

29.03 – Krzysztof Penderecki – trzeba przedstawiać? Dla mnie głównie osobowość, bo w jego kompozycjach nie gustowałem. Widać, nie dorastałem do jego poziomu.

20.04 – Krystyna Łybacka – matematyk, wykładowca Politechniki Poznańskiej, minister Edukacji Narodowej w latach 2001-2004. Dlaczego wspominam akurat ją? Bo miałem przyjemność poznać ją osobiście, w czasie studiów. I muszę przyznać, że wtedy tę wygłodniałą rzeszę młodych samców, bardziej niż to, co wykładała, interesowały jej nogi. Cóż, młodość…

23.04 – Paweł Elsztein – publicysta, popularyzator lotnictwa, dziennikarz „Skrzydlatej Polski”, w której to zaczytywałem się swego czasu bez opamiętania. Autor m.in. książki „Polska w kosmosie”, od której zaczęło się moje kolekcjonowanie pozycji, poświęconych historii lotnictwa. Również autor wypróbowanego przeze mnie na wszystkie sposoby poradnika „Budujemy latawce”, z których w powietrze wzbił się niestety tylko jeden, być może dlatego, że w tym jednym postąpiłem dokładnie według wskazówek autora, bez żadnych własnych ulepszeń.

14.05 – Henryk Jaskuła – żeglarz, pierwszy Polak (trzeci na świecie), który opłynął ziemię bez zawijania do portu. Pamiętam doskonale, jak jego sylwetkę przybliżał redaktor Ryszard Badowski w nieodżałowanym „Klubie sześciu kontynentów”.

14.05 – Jerzy Łapiński – kolejny charakterystyczny aktor. Zwykle grywał role drugoplanowe, najczęściej negatywne. Rola w „Zmowie”, przyprawiała o ciary na grzbiecie, ale bywało, że jego postać dobrocią zawstydzała głównego bohatera, jak to się stało w „Tygodniu z życia mężczyzny”.

29.05 – Jerzy Pilch – pisarz, o którym chyba każdy słyszał („Tezy o głupocie, piciu i umieraniu”, „Miasto utrapienia”, „Wiele demonów”)

19.06 – Ian Holm, brytyjski aktor, niezapomniany Bilbo z „Władcy Pierścieni”, Grał też m.in. w tak głośnych produkcjach, jak „Obcy. Ósmy pasażer Nostromo”, „Rydwany Ognia”, czy „Na zachodzie bez zmian”.

06.07 – Ennio Moricone – nieodżałowany kompozytor, głównie znany jako autor filmowych ścieżek dźwiękowych. Też poświęciłem mu krótki wpis…

13.07 – Grant Imahara – konstruktor, jeden z autorów programu „Pogromcy Mitów”. Jego nagła śmierć wstrząsnęła mną swego czasu i nie tylko mną. Również miał u mnie skromne epitafium.

25.07 – John Saxon – amerykański aktor. Może i niezbyt znany, ale ja pamiętam role Ropera w kultowym „Wejściu Smoka”, czy Luisa Chamy, który w westernie „Joe Kidd” do tego stopnia naraził się miejscowemu farmerowi, że ten wysłał za nim łowców nagród. Kiedyś, w innym westernie „Appaloosa”, który oglądałem jako dzieciak, wstrząsnęła mną scena siłowania się na rękę między granym przez niego rewolwerowcem Chuyem Mediną, a Marlonem Brando. Przegrana bowiem wiązała się z ukąszeniem skorpiona, przywiązanego do blatu stołu.

25.07 – Bernard Ładysz – polski śpiewak operowy, światowej klasy bas, jeden z najwybitniejszych i najwyżej cenionych polskich śpiewaków. Któż z nas, nawet nie wiedząc o tym, nie słyszał jego wykonania arii Skołuby („Ten zegar stary”). Ci, którzy nie interesują się operą, na pewno znają go z roli młynarza Prokopa w „Znachorze”.

26.07 – Olivia de Havilland – aktorka – „Przygody Robin Hooda (Marion u boku Erolla Flynna), „Przeminęło z wiatrem” (Melanie),  „Rój” (Maureen), „Północ-Południe” (pani Neal)

14.08 – Ewa Demarczyk – choć poezja śpiewana to ewidentnie nie jest moja ulubiona forma sztuki, nie sposób nie znać tej postaci. Przyznam się Wam, że kiedyś mnie przerażała.

15.08 – Henryk Wujec, polityk, działacz KOR i Solidarności. Jakby nie patrzeć, coś mu wszyscy zawdzięczamy i oby to przetrwało.

20.08 – Piotr Szczepanik – piosenkarz, niegdyś bardzo popularny, wręcz idol starszego pokolenia, Znany z takich przebojów, jak „Goniąc Kormorany”, „Żółte kalendarze”, „Kochać”.

01.09 – Jerzy Szczakiel – żużlowiec, pierwszy polski indywidualny mistrz świata 1971. Kiedyś, za młodych lat, byłem kibicem żużla i bywało, że oklaskiwałem także jego.

04.09 – Andrzej Gawroński – aktor, głównie drugoplanowy i dubbingowy. Grał w wielu filmach, ale zawsze drobne role, często nie był nawet wymieniany w czołówce. Wolał dubbing. Jego głosem mówili m.in. Filip („Pszczółka Maja”) Willy Kojot (ten, co bezskutecznie próbował złapać Strusia Pędziwiatra), Smurf Maruda, dziadek Olinka Okrąglinka (bajka, którą mój synek, gdy był jeszcze mały, oglądał pasjami), a wielbiciele Wiedźmina i Skyrim mogą go w grze usłyszeć wiele razy, bowiem podkłada głos pod kilka postaci.

10.09 – Diana Rigg – brytyjska aktorka, mało znana, ale ja zapamiętałem ją przede wszystkim jako Emmę Peel z kultowego niegdyś serialu „Rewolwer i melonik”, który swego czasu przeganiał wszystkie dzieciaki z podwórka skuteczniej niż dozorca-choleryk.

11-09 – Henryk Łapiński – aktor, zwykle grywał niewielkie role niewielkie drugoplanowe, ale pamięta go każdy, kto widział pierwszą część komedii „Jak rozpętałem II wojnę światową”, w której wraz z Frankiem Dolasem wykonywał podkop. Miłośnicy kina zapewne prędzej skojarzą jego głos – to jego głosem mówił Panoramix we wszystkich częściach popularnej kreskówki. I w ogóle, odnalazł się w dubbingu, często i gęsto użyczając swego głosu przeróżnym postaciom.

21-09 – Michael Lonsdale – francusko-brytyjski aktor. Po raz pierwszy ujrzałem go w komedii Hibernatus, z Louisem de Funes. Grał również „większe” role. Widzowie mogli zapamiętać go jako Hugo Draxa, z którym zmierzyć musiał się agent 007 w filmie Moonraker, a także jako opata klasztoru, w którym dzieje się akcja „Imienia Róży”.

06-10 – Eddie Van Halen – wirtuoz gitary, założyciel zespołu Van Halen. Nawet jeśli ktoś nie słucha rocka, na pewno kojarzy utwór „Jump”.

19-10 – Wojciech Pszoniak – legenda polskiego i francuskiego kina. Po raz pierwszy dostrzegłem go w „Gnieździe”, gdzie zagrał Mieszka I.  Inne godne wspomnień role to Dziennikarz w „Weselu”, Robespierre w „Dantonie”, czy przejmująca kreacja Janusza Korczaka w filmie pod tym samym tytułem. „Ziemia Obiecana” jakoś nie przypadła mi do gustu…

20.10 – Dariusz Gnatowski – polski aktor teatralny i filmowy. Niezapomniany Arnold Boczek, sąsiad Ferdka Kiepskiego. Zapamiętałem także jego rolę Barabasza w „Ogniem i mieczem”. Myślicie, że łatwo jest przekonująco grać z taką głupią miną?

I wiecie co? Z ciężkim sercem publikuję ten post właśnie dzisiaj, dzień przed pierwszym listopada. Bo wydaje mi się, że jeśli to zrobię, będę musiał jeszcze uaktualnić tę listę.

 


Dopisane kilka godzin później:

No i wykrakałem! Właśnie dowiedziałem się, że dziś zmarła kolejna legenda: odszedł Sean Connery.

30 komentarzy:

  1. Bardzo smutna ta lista, niestety nawet nie słyszałam o połowie tych osób.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
    https://girlsinmadworld.blogspot.com/2020/10/czy-akceptujesz-sama-siebie.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawdopodobnie znaczy, że jesteś bardzo młodą osobą. Na blog zajrzę, dziękuję za zaproszenie.

      Usuń
    2. Razem z Nimi zawsze odchodzi jakaś część mnie. Sporo już odeszłao. Pozdrawiam Wodzu serdecznie

      Usuń
    3. Cześć, Alw :) Miło mi Cię tu znów widzieć - nawet jeśli przy tak smutnej okazji.

      Usuń
  2. Rzeczywiście, lista bardzo długa. Wśród moich znajomych też sporo osób odeszło, powiedziałabym, że "zaczęli brać z mojej półki." Bardzo krótko jeździłam 1 listopada na groby - raczej wszystkie odwiedzałam i porządkowałam kilka dni wcześniej bo naprawdę nie czuję się dobrze w tłumie. Nie lubię takich świąt na gwizdek- cały rok nawet jednej myśli większość nie poświęci zmarłemu, ale 1.XI. lecą na skrzydłach motylich- połowa tylko po to by spotkać się z famułą i zaszpanować, np. nową bryką. Najlepiej się sprzedawało samochody właśnie w końcu października- szły jak woda.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktoś - nie wiem niestety kto - powiedział niedawno mądre zdanie: żaden nieboszczyk z cmentarza nie ucieknie, można ich odwiedzać cały rok.

      Usuń
  3. To straszne. Z Twej listy dowiedziałem się, że nie żyje Bernard Ładysz. A jeszcze wczoraj wraz z moją lepszą polową słchałem Arii Skołuby w Jego wykonaniu.
    -----------------
    Chce się westchnąć za Julianem Tuwimem: - Co za czasy. Umierają ludzie, którzy przedtem nie umierali.
    ----------------
    Wiem, że to nie wypada... Patrzę na niektórych Ojczymów Ojczyzny i wzdycham słowami K.I.Gałczyńskiego: - Po cholerę toto żyje?
    ---------------------
    Zdrowia!
    Życia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do trzeciej uwagi - odpędzam od siebie takie myśli, ale one wciąż natrętnie wracają.

      Usuń
    2. A gdyby tak z emfazą godną Gierka zawołać do Społeczeństwa: - Pomożecie?

      Usuń
  4. Co chwila ktoś. :/
    Twoje pierwsze zdanie trochę nieaktualne. Nawet jakbyś chciał iść, to rząd zamknął. Chyba że u Ciebie też zamienili cmentarz na park na te trzy dni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten post pisałem przez cały rok, a początek dodałem na trzy dni przed świętem.

      Usuń
  5. Juz kiedys napisalam, ze boje sie do Ciebie zagladac, bo co zajrzalam to epitafium... A jednak dobrze, ze je piszesz Nitager, oni odchodza, ale poki my o nich mowimy i pamietamy, to zyja wsrod nas. Twoja liste znam prawie cala, ale dzisiejszy dodatek mnie zlapal za gardlo. Pierwszym moim Bondem byl co prawda Roger Moore, ale za to Sean'a pokochalam bardziej - cudownie sie starzal i rozwijal jako aktor, jak stare wino ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Connery w każdej roli jaką zagrał, był znakomity. Z roku na rok coraz lepszy. Nie na darmo mówiło się, że jest jak wino. Nawet jeśli grał tylko epizod, jak np. w "Echach wspomnień".

      Usuń
  6. Po dłuższej przerwie (przez ciebie! - zbyt rzadko pisałeś i trochę się odzwyczaiłam sprawdzac, co nowego... ;-)znowu z przyjemnością zaglądam, nawet takie wpisy to miła odmiana od czołówek portali informacyjnych i fb.
    A patrząc na Twoją listę, to chociaż można powspominac
    Jak widac, klawiatura mi troszkę szwankuje, ale nic to - pozdrawiam!
    M./Brunetka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko jest lepsze od czołówek portali informacyjnych. Może, z wyjątkiem reklam. FB nie używam.

      Usuń
  7. Lista przerażająca. Wszystkich znałem (nie osobiście wszystkich), wszystkich szanowałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mimo wszystko-dzień dobry.
      Gospodarzu,tolerujesz wpisy anonimów?
      ciekawy

      Usuń
    2. Czyżbyśmy byli z tego samego pokolenia?

      Usuń
    3. Do Anonimowego - toleruję prawie wszystkie wpisy. Wyjątki:
      - Niestosowne gierki i komentarze pod postami, poświęconymi bliskim mi zmarłym osobom.
      - Wpisy mające na celu obrazić któregoś z moich komentatorów - na wyraźne życzenie obrażanego.
      - Uporczywe reklamy
      - Uporczywe próby wywołania konfliktów między komentującymi, pomimo moich, najczęściej kilkukrotnych ostrzeżeń.

      Nie przeszkadza mi, ze ktoś jest anonimowy, ale miło byłoby, gdyby podał mi jakikolwiek pseudonim - żebym miał jak się do niego zwracać.

      Usuń
    4. dziękuję za konkretną odpowiedź
      ukłony
      łysy

      Usuń
  8. Nieustająco się cieszę, że kontynuujesz to, co robiła Maria Dora. Miałam sobie zapisywać w ciągu roku, ale zawsze jakoś zapominam...

    OdpowiedzUsuń
  9. Jesteś jedną z niewielu osób, które znam z młodszego (naszego, czy mojego - sądzę mniej więcej po wieku synów chociaż jesteś raczej młodszy ode mnie) pokolenia, które w ogóle zatrzymują się na temacie śmierci, ludzi którzy odchodzą. Zawsze mnie to u Ciebie ujmuje, jak pięknie umiesz chociaż w kilku słowach docenić kogoś, kogo już zabrakło.
    Z tej listy chyba najcieplej wspominam Adama Słodowego i Kirka Douglasa, no i wyrosłam m.in. z muzyką Ennio Morricone. Wobec innych osób z listy nie mam stosunku emocjonalnego.
    W każdym razie na cmentarz już i tak byś nie poszedł, ale wpis powstał zapewne przed południem, a dopiero po południu wyszła ta decyzja rządu.
    Ja przeważnie wspominam zdalnie, a od 4 lat w zasadzie inaczej nie jest to możliwe, bo mieszkam za daleko od cmentarza, na którym jest mój ojciec.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie patrz na wiek moich synów. To mylące. Ja bardzo późno zostałem ojcem. Nie wydaje mi się, żebym był młodszy od Ciebie.
      Przy Kirku Douglasie można się jeszcze uśmiechnąć - tak długiego życia tylko mu pozazdrościć. Ale Grant Imahara? Albo Paweł Królikowski? Przecież według dzisiejszych standardów, to zupełnie młodzi ludzie!

      Usuń
    2. Grant Imahara był ode mnie dwa lata młodszy, wyglądał młodzieńczo, niestety nie bardzo oglądałam Pogromców mitów, może znajdę ten program na Netflixie, bo zamieszam go sobie założyć niedługo. Ale taka śmierć to faktycznie stanowczo zbyt wcześnie na odchodzenie.
      Podobnie Paweł Królikowski, chociaż ja mam pewien problem z nazwiskami, bardziej kojarzę twarze, niż nazwiska, a niektórych nie umiem zapamiętać, kojarzę ich przez role. Tak właśnie było z Pawłem. Kojarzę go głównie z seriali, ale zdążyłam zauważyć, że dobry było w chyba każdym filmie z jego udziałem, który widziałam.

      Usuń
  10. Przeczytałam gdzieś takie oto mądre słowa:
    "Życie jest pielgrzymowaniem. Śmierć jest naszym ostatnim życiowym zadaniem, z którego nikt nas nie może zwolnić".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przekornie zauważę, że czasem ktoś może tę robotę odwalić za nas, i to w chwili, kiedy zupełnie się tego nie spodziewamy.

      Usuń
  11. Dołująco długa ta lista. Krajan wspomniała Marię Dorę. To już tyle lat...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem nawet, kiedy odeszła. Po prostu, urwał się kontakt - i tyle...

      Usuń
  12. Tymczasem 4-go listopada odszedł Ken Hensley (Uriah Heep). Pozostaje KLIKNĄĆ TU I JESZCZE RAZ WYSŁUCHAĆ LADY IN BLACK.
    Faktycznie, wiele osób odeszło, natomiast mnie prywatnie najbardziej poruszyła śmierć mało znanego aktora teatralnego, Darka Jezierskiego. Pomimo tego, że był amatorem, zarabiał w innym zawodzie, grał świetnie i był jedną z postaci dającą energię teatrowi Karawana. Jego odejście na wielu płaszczyznach było dla mnie ciężkie i zmuszające do refleksji. Gdy widziałem go ostatni raz w życiu, nie poznałem go mimo że na mnie patrzył, bo był w sytuacji, którą z wielu względów uznawałem za niemożliwą i byłem przekonany, że to ktoś inny. Nie zaczepił mnie, bo zauważył, że odwróciłem głowę mimo kontaktu wzrokowego. Później się dowiedziałem, że to był on, ale nie miałem już okazji go spotkać.

    OdpowiedzUsuń