Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


czwartek, 18 czerwca 2020

Jak dziś, pamiętam

     Tytuł zapożyczyłem od Janusza Meissnera, ale będzie bardziej filmowo niż literacko.

     Kiedy dwa lata temu usłyszałem, że „Twój Vincent”,polski film animowany dostał nominację do Oscara, z jakiegoś nieokreślonego powodu stałem się pewien, że ją otrzyma. Ceremonia to w zasadzie tylko formalność. Statuetka trafi do Polski. Jak to u nas mówią, "mamy Oscara". My mamy! Bo gdyby film przegrał, top "on przegrał".

     Nie wiem skąd mi się to wzięło, ale chwyciło mnie naprawdę mocno. Dlatego poczułem bolesne ukłucie rozżalenia i ogromne rozczarowanie, gdy ta naprawdę ambitna animacja przegrała z jakimś disneyowskim produktem taśmowym. Jak znam wytwórnię Disneya, na pewno przesłodzonym i naiwnym.

    - Ot, cali Hamburgerykanie – pomyślałem z goryczą.

     Pewnie stwierdzili, że „Twój Vincent” jest za skomplikowany dla ichniejszych grubasów. Tam nawet mało kto wie, kim był Vincent van Gogh. No, chyba że mówi się o cenach obrazów. Ale co one przedstawiają, nikt nie ma pojęcia. Ważne, że warte ileś tam dolarów – typowo amerykański sposób myślenia. Gdy Hamburgerykanin odnajdzie skarb, nie interesuje go jego historia, tylko ile on za niego dostanie. Zresztą, on nawet nie wie, co to historia. Jemu się wydaje, że to dzieje sprzed najwyżej dwustu lat.

     No i pewnie stwierdzili, że nie będą robić reklamy filmowi, który tylko parę osób w Hamburgeryce potrafi zrozumieć. Lepiej zareklamować produkt, który na pewno trafi w gusta tych, którzy idą do kina nażreć się popcornu, głośno posiorbać coca-coli, a opakowanie po prostu wyrzucić na podłogę. Bo wtedy zarobią na tym ileś tam zielonych więcej.

     Naprawdę tak pomyślałem. I wcale nie miałem ochoty oglądać zwycięskiej animacji. Zresztą, co to za tytuł „Coco”? Na pewno o małym misiu, pieseczku, albo koteczku, który zgubił mamę. Błąkał się potem przez godzinę w mieście, poznał starego kota, który wydawał się zły, ale naprawdę był dobry, a potem zebrał się na odwagę i uratował go od rozjuszonego psa. No ipod koniec filmu wreszcie znalazł mamę, która stwierdziła, że wydoroślał i wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Trudno spodziewać się po Disneyu czegoś więcej.

     No, ale skoro leciało wieczorem w telewizji, a niczego innego nie było, to obejrzałem. W końcu, Kaczor Donald też ma swój urok. Zrazu z niechęcią, potem uśmiechnąłem się kilka razy, potem mi się oczy zaszkliły, a w końcu wciągnął mnie na całego. Polecam tym, którzy go nie widzieli.

     O czym jest? W ogromnym skrócie, o tym, że nasi bliscy, którzy już umarli, żyją w zaświatach tak długo, dopóki o nich pamiętamy.

     I pewnie dlatego czuję dziś wstyd, że tak łatwo zapomniałem o ostatnich dwu rocznicach.

     Ten wpis poświęcam pamięci Bogusi-Petroneli-Brydzi, mojej (i nie tylko) blogowej przyjaciółce sprzed lat, w jedenastą rocznicę jej nagłej i niespodziewanej śmierci.

     Pamiętam Cię, Bogusiu. Pamiętam bardzo dobrze. Ciebie, Twój uśmiech i Twoje wiersze, "przechrupane jabłuszkiem"...


16 komentarzy:

  1. A ja przyznam, że od wielu lat Twojej notki Petronelę przypominającą nie tyle wyglądam, co w jakiś sposób stała mi się ona oczywistą w kalendarzu, jak pory roku, sylwestry i insze takie :) Petronelę poznałem dość późno, gdzie Jej już niewiele pozostało czasu, to i może tym większy żal za przetraconym. Osobliwie, że onet ladaco pewnie już ostatnie po Niej ślady zaorał... :(
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś Wasze wspominał, że nasze rocznice się zbiegają ze sobą. Szkoda, że zbiegło się to też z rocznicą tak smutną.

      Usuń
  2. Nie oglądałam, za to oglądałam "Vincenta". Czyli mówisz, że warto...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może trzeba być w odpowiednim nastroju, ale tak, warto. Skoro śniło mi się to w nocy, to znaczy, że wywarło na mnie spore wrażenie.

      Usuń
  3. Cześć Nit. Byłam kiedyś na grobie Bogusi i w ogóle często ją wspominam. Była dla mnie takim krakowskim Aniołem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak o niej mówią ci, którzy ją znali. Ja nie poznałem jej osobiście, ale w sieci bardzo ją polubiłem i wiem, że ona mnie też. Zresztą, czy ona kogoś nie lubiła?

      Usuń
  4. Mnie w domu uczono, że nasi bliscy tak długo "żyją" jak długo o nich pamiętamy. Ale ja osobiście wierzę w reinkarnację. W kontekście reinkarnacji pamięć o tych, co odeszli jest istotna- być może pomaga im w kolejnym wcieleniu w odpracowywaniu karmy.Ostatnie badania wykazały, że nasz mózg jest po prostu komputerem. A ożywiająca nas energia po śmierci naszego ciała ( jak każda energia) nie ginie. Wiem, to brzmi dziwnie, ale zgodnie z fizyką energia nie ginie. Dodatkowo, żeby jeszcze było dziwniej w chwili śmierci naszych komórek rozpadamy się na biliony atomów, które również nie giną, tylko "zmieniają siedzibę".
    A Bogusię króciutko czytałam, odeszła w kilka miesięcy po moim wstąpieniu w szeregi blogujących.
    A wiesz, brakuje mi w blogosferze Marii -Dory, choć często się ostro sprzeczałyśmy.
    I tak jakoś wydłuża mi się lista tych, których mogę już tylko pamiętać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marii-Dory też nie mogę odżałować, Nie wiem nawet, kiedy odeszła, żeby uczcić ją notką. Ale z nią byłem naprawdę blisko, choć nieraz sprzeczaliśmy się ze sobą, aż wióry leciały. Połowa mojej mailowej korespondencji jest właśnie z nią.

      Usuń
  5. Oglądałem ten film jakiś czas temu. Przyznam, że ze wzruszeniem
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli nie tylko na mnie podziałał. Dobrze wiedzieć.

      Usuń
  6. Widze w tym wielka niekonsekwencje - skoro tak to po co Ci Oscar od grubych, tepych Hamburgerykanow?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to, po co? Nam się ten Oscar po prostu należał!
      Ale odniosłem wrażenie, że nazbyt dosłownie odebrałaś ten ironiczny, a nawet autoironiczny w zamyśle post.

      Usuń
  7. Film "Twój Vincent" obejrzałam i uważam, że zasłużył na Oskara!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że zasłużył - stąd moja pewność, niestety, nie trafiona.

      Usuń
  8. Nie znałem Petroneli, znałem Marię-Dorę.Nie lubiliśmy się, pamiętam jednak, że latami ciągnęła za sobą wiele blogów tak, jak szybowiec ciągnie latawce i to jest niefajne, że nie ma kto o niej pamiętać choć na tyle, żeby napisać słówko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maria-Dora tak obsesyjnie chroniła swoją prywatność, że nikt nie wie, kiedy odeszła. Czasami chciałbym niejedno o niej napisać, bo o ile wiem, jestem jedynym, przed którym odsłoniła się nieco bardziej. Ale też dałem jej słowo, że to, czego się od niej dowiem, zachowam dla siebie. I mam teraz wewnętrzny konflikt.

      Usuń