Witam Państwa na kolejnym programie z cyklu „Zrób to sam”.
Dziś zajmiemy się szeroko pojętym problemem, znanym nauce jako DOBERMAN.
I nie, nie chodzi o groźne psy, ani o to, co zostawiają na trawnikach. DOBERMAN to nic innego jak Degołębiacja Obszarów Balkonowych, Ewentualnie Również Małych Areałów Naziemnych. Czyli po prostu, kontynuujemy zaczęty niegdyś temat.
W sklepach ogrodniczych można na półkach dostrzec polietylenowe atrapy kruków i jastrzębi, wykonane metodą rozdmuchu, które należy przymocować do poręczy balkonu, np. przy pomocy tzw. trytytki. Ich zadaniem jest odstraszanie gołębi. Jednakże ta metoda pozostawia wiele do życzenia w sprawie skuteczności. Gołębie to głupie stworzenia i nie wiedzą, że powinny się jej bać. Co innego, gdyby one się ruszały.
Na sam ruch gołębie już nie reagują. Kto zdejmował z balkonu ofefrane pranie, ten wie. Wiewające na wietrze ręczniki już ich nie odstraszają. Przyzwyczaiły się także do flag. Aby w ich ptasich, ciasnych i nie większych od orzeszka móżdżkach zasiać jakieś ziarno niepewności, potrzebny jest ruch innego rodzaju. Nieregularny, niezbyt szybki, powiedziałbym nawet leniwy, tak jak poruszają się drapieżniki. Popatrzcie na kota, czy psa, wystawiającego zdobycz. One są prawie nieruchome. Ich ruchy, pełne okrutnego piękna, są delikatne i powolne. I tak właśnie powinny poruszać się straszydła degołębiujące.
Pewnego dnia wyszedłem sobie na balkon, a tam obrażono mnie do tego stopnia, że musiało to oznaczać wojnę. Dwa wielkie grzywacze łaziły sobie po moim balkonie. Nie po poręczy – po balkonie! Bezczelnie spacerowały po moim domu – bo balkon też się liczy do metrażu. W każdym razie, ja liczę. Nie były widoczne, dopóki nie wylazłem na zewnątrz. Poderwały się oba jednocześnie spod moich nóg, tłukąc skrzydłami i drąc japy. Nawet ja się wystraszyłem. Taki grzywacz, to jednak kawał gołębia – niewiele mniejszy od dzikiej kaczki. Ba, od niejednego gatunku kaczek dużo większy! Czy wyobrażacie sobie, co by się stało, gdyby zamiast mnie, na balkon wyszła Koleżanka Małżonka, która panicznie boi się ptaków? Zawał to najlepsze, co mogłoby ją spotkać. Najbardziej prawdopodobne jest, że poderwałaby się razem z nimi, a nie umiejąc latać, spadłaby z czwartego piętra i raczej już by mi tego dnia obiadu nie zrobiła.
Rozumiecie więc, że najwyższy czas skończyć z wymyślaniem idiotycznych urządzeń i zamontować coś naprawdę skutecznego.
Ja wiem, że trudno tak na zawołanie zdobyć czarną panterę, albo cokolwiek, co wygląda groźnie. Ale każdy z Was ma w szufladzie znakomite urządzenie degołębiujące. Jest to tzw. WUDA (Worek Udający Drapieżnego Antygołębia).
Jak zrobić WUDĘ.
Potrzebne będą:
- worek na śmieci, najlepiej czarny, im cieńszy tym lepszy
- jakieś 25 cm dowolnego sznurka
Worek trzeba nadmuchać – ale nie tak jak piłkę plażową, tylko lekko, żeby został trochę sflaczały. Zawiązujemy worek – najlepiej robiąc na nim supeł – i przywiązujemy sznurek. Drugi koniec sznurka przywiązujemy do balkonu, w widocznym miejscu.
Teraz możemy sobie poobserwować, jak nasza WUDA porusza się nawet przy delikatnym wietrze: to w górę, to w dół, to na boki, to przewija się przez poręcz. Zupełnie jak drapieżne stworzenie, niewiadomego pochodzenia. Pozaziemskie, bezkształtne – na pewno straszne! I bardzo groźne.
I wiecie co, to stworzenie może się rozmnożyć! Mam w szufladzie jeszcze kilka rulonów worków na śmieci.
A oto WUDA w całej okazałości.
Sąsiedzi w bloku naprzeciwko maja trzy takie już od dawna. Różnokolorowe. I obsrane. ;p
OdpowiedzUsuńJa też już mam jerzyki za oknem śmigające. :)
A nad oknem kuchennym w belce sikorki wydłubały dziurkę i zrobiły gniazdo. Słychać małe jak się głowę wystawi. :) Ale staram sie nie wystawiać za często, żeby rodziców nie płoszyć.
Bo może źle je przyczepili. To ma sprawiać wrażenie, że jakieś zwierzę łazi po balkonie.
UsuńJest możliwe to co mówisz. Ale bardziej wydaje mi się, że gołębie specjalnie trafiają ze złości w te torby siedząc na gzymsie dachu powyżej (u mnie nad czwartym piętrem nad balkonem tez jest dach).
UsuńMieszkasz na czwartym piętrze? Naprawdę? Nie miałem pojęcia, ile nas łączy!
Usuńjak już kynologicznie, to może BULDOG? /Balansujące Unikalnie Luźno Dymane Odstraszadło Gołębi/...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Niezłe. Może też być OGAR (Odstraszacz Gołębi Aerostatyczno-Recykligowy), albo OWCZAREK (Odstraszacz Wielozadaniowy Capiących Zasrańców Atakujących Rośliny, Ewentualnie Kafelki), czy też MOPS (Mobilny Odstraszacz Ptactwa Srającego).
UsuńTo łatwe. Trudności zaczynają się od WYŻEŁ.
BTW - mam bana u Ciebie. Nie, żebym kwestionował, ale chciałbym wiedzieć, czym Cię uraziłem, żeby na przyszłość nie popełniać błędów.
UsuńProponuje konstrukcję stałą typu daszek z falistego, przezroczystego tworzywa (są w sklepach budowlanych. Daszek tożsamy z wielkością podłogi balkonu, oczywiście wsparty na czterech metalowych "tyczkach", mocowany na górze do ściamy budynku. Gdy już konstrukcja jest zrobiona zakupujemy w sklepie ogrodniczym siatkę wolierową (lub rybacką w sklepie żeglarskim) i całość nią pokrywamy od daszku do podłogi balkonu. I żaden gołąb ani inny "sraluch" nam nie straszny.Dodatkowa korzyść - prania nam deszcz nie zmoczy, o ile nie zacina. Moi znajomi to nawet z tego przezroczystego "czegoś" zrobili ścianki boczne i mają balkon fajnie obudowany.
OdpowiedzUsuńW Warszawie mam tak obudowaną siatką wolierową loggię, sąsiedzi nade mną również, bo bez tej obudowy ciągle usiłowały im się zagnieździć gołębie skalne, to miejskie latające paskudztwo.
Niestety, na to nie pozwalają przepisy. Wolno mi zmodyfikować balkon jedynie w taki sposób, aby nie zmieniać jego bryły. Poza tym, to musiałaby być naprawdę mocna konstrukcja - tu wiatry wieją nieraz takie, że ludziom pelargonie zwiewa, wraz z korytkami.
UsuńMnie tez takie bliskie spotkanie z ptakami by zabilo bo cierpie na to samo co Twa malzonka.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy nadmuchany worek zda egzamin ale goraco tego zycze.
Nie obsiatkowywalabym balkonu bo to odebralo by widocznosc i poczucie przestrzeni, osobiscie czulabym sie na nim jak...ptak w klatce.
Mnie, anty-ptakowca, spotkala ostatnio niewiarygodna historia bo na moje tylne grzadki zaplataly sie dwa golebie-mlodziki. Mimo leku i wstretu zostawilam je w spokoju. Pomalu nabraly sil, udoskonalily swa umiejetnosc fruwania zywiac sie ziarnem kradzionym chipmunkom i nawet oswoily z moja obecnoscia. W koncu zaczely odfruwac by wracac tylko na posilki i drzemke ale i to minelo, nie widuje ich juz wiecej. Calosc trwala moze 2 tygodnie.
Mam nadzieje ze do wiosny zapomna o moim ogrodzie, nie przyleca wic mi tu gniazdo.
Byly bardzo grzeczne, poza posilkami siedzac cichutko do siebie przytulone.
Jestem im wdzieczna ze sobie odlecialy i moze one sa mi tez wdzieczne za moj ogrod-inkubator?
Jak się widzi dzieci - dowolnego gatunku - to w człowieku włącza się jakiś tryb opiekuńczy. Ja nawet gąsienic, zżerających moją sałatę, nie potrafię odgonić - bo to dzieci.
UsuńAle do dorosłych gołębi, to mógłbym strzelać z kaemu!
Też miałem problem z gołębiami, ale chociaż je lubię (!) to cierpliwość moja skończyła się gdy obesrały mi wystawioną lustrzankę, którą zostawiłem na statywie na balkonie. Zemsta była straszna, przygruchałem sobie sokoły (może pustułki), tutaj jest zdjęcie i film:
OdpowiedzUsuńhttps://bezkomentarza.wordpress.com/2018/07/21/moj-sokole-czyli-drapieznik-za-oknem/
i problem z gołębiami się skończył. Od ponad 6 lat wyprowadziły się na odległość kilkudziesięciu metrów. A sokoły zaglądają, czasem nawet skuszą się na jakąś padlinę a co najważniejsze nie "walą jak leci" tylko się wypróżniają w określonym miejscu i czasie.
Rzeczywiście, wygląda na pustułkę. Kiedyś nad naszym osiedlem krążyła para pustułek - ale nie założyły gniazda nigdzie w pobliżu. Raz nawet widziałem krogulca - przez chwilę wszystkie gołębie dostały sraczki - ale też nie zagrzał miejsca. Mieszkam w miejscu tak spokojnym, że nawet złodziei tu nie ma - choć zagęszczenie ludności spore. Ile razy ktoś z sąsiadów zostawia otwarty samochód, z kluczykami w środku - jeszcze nigdy nie zdarzyła się tu kradzież.
UsuńNie mam balkonu, ale gdy tylko uda mi się nabyć czarne worki(w użyciu obecnie przeźroczyste), to wykonam taką WUDĘ i zamocuję na parapecie. Moja matka stosowała wiatraczki, ale dawno ich nie widziałam w sprzedaży, a robić mi się nie chce, bo Twój pomysł prostszy. Pozdrawiam i życzę zdrowia.
OdpowiedzUsuńW poprzednich częściach jest i sposób na wiatraczek - bardzo prosty i tani. Za pozdrowienia dziękuję i również pozdrawiam. Teraz takie czasy, że każdy zaczyna doceniać zdrowie.
UsuńPonieważ nie mam emocjonalnego stosunku do gołębi, nie budzą mojej agresji, a nawet lubię na nie popatrzeć, za to uwielbiam śledzić Twoje zapędy młodego wynalazcy (zwłaszcza, że chodzi o urządzenia bezkrwawe), postanowiłem przyłączyć się do zabawy w wymyślanie nazw dla coraz skuteczniejszych maszyn, podjętej przez @PKanalię. Nick zobowiązuje, więc niech będzie BELZEBUB (Bezkompromisowy Eliminator Latających Zasrańców Ewidentnie Brudzących Ulubiony Balkon) oraz jego wersję z klasy biznes - LUCYFER (Latający Utrwalacz Czystości Yuppiszońskich Futurystycznych Elewacji Rezydencyjnych).
OdpowiedzUsuńJest jeszcze ROKITA (Ruchomy Odstraszacz Kuporobów Inspirowany Trzepoczącym Aerostatem) i MEFISTOFELES (Mechaniczny Energooszczędny Falowo Imitujący Strasznego Tępiciela Obesrusów Foliowy Ekologiczny Luksusowy Elegancki Straszak)
UsuńCzyli cała seria :-)
UsuńTy się Nit bawisz, a mój Mąż robi poważny remont!
OdpowiedzUsuńPozdrowionka:)
:) Zabrzmiało jak wyrzut. I za co? Bo nie mam czego remontować?
UsuńNic podobnego!
UsuńNie poznałeś mnie jeszcze?;)