Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


niedziela, 31 maja 2020

Najlepszy degołębiator na świecie

     Dziś wyłącznie opis - żadnego zdjęcia, bo nie zdążyłem zrobić.

     Różne już konstrukcje wymyślałem, ale natury nie da się prześcignąć. Najlepszy na świecie degołębiator ujrzałem wczoraj.

     Wyszedłem sobie na balkon, pogapić się na zieleń. No i poszukać tego kosa, co nie chce się ujawnić. W latach zeszłych jakoś się nie ukrywał - siadał na szczycie bloku i dawał koncerty. Teraz też koncertuje, ale ukrywa się w koronach drzew. Rozśmieszył mnie w pewnym momencie, gdy zaczął przedrzeźniać Wielce Irytujący Dźwięk, jaki bardzo często rozlega się na naszym osiedlu.

     Tym dźwiękiem jest alarm, ale do dziś nie wiem, w jakim sklepie. Załącza się bez ładu bez składu, kilka razy dziennie. Najczęściej w nocy. Przenikliwy, modulowany pisk, wyrywający ze snu i psujący nerwy. Nie wiem nawet, po co jest tam zamontowany. Gdyby na przykład ktoś włamał się do tego sklepu, mógłby zupełnie nie przejmować się alarmem - nikt nie zwróciłby uwagi. Alarm wyje? No i co z tego? On wiecznie wyje! Daj pilota, bo trzeba podgłośnić telewizor.

     No i kos wczoraj zaczął naśladować dźwięk tego alarmu, ale oczywiście zrobił to z wdziękiem, wplatając temat włamywacza w dłuższą pieśń.

     Stoję więc na balkonie, szukam go wzrokiem, drapię się bezmyślnie po autorytecie, jaki wyrósł mi po dwóch miesiącach spędzonych w czterech ścianach... I nagle popłoch! Od południa przyfrunęły gołębie, gawrony, kawki, a wszystkie trzepią skrzydłami jak zwariowane. I z drzew na osiedlu też zaczynają się podrywać. Zupełnie jak podczas pokazu sztucznych ogni. To może oznaczać tylko jedno.

     Podniosłem wzrok. Był tam.

     Po niebie powoli, spokojnie, majestatycznie, zamiatając niezwykle długimi i wąskimi skrzydłami, sunął najprawdziwszy sokół. Pan i władca przestworzy!

     Nie mam stuprocentowej pewności co do gatunku. Długi ogon sugerował pustułkę, ale sokół wydawał mi się za duży na ten gatunek. Mogło to jednak być złudzenie - na niebie brakuje punktu odniesienia i ocena odległości może być błędna. Mógł być po prostu bliżej niż mi się wydawało.

     - Cześć, kolego - uśmiechnąłem się do niego. - Tylko jerzyków ani kosów mi nie tykaj!

     Nie, jego nie interesowały małe kosy, czy szybkoskrzydłe, niemożliwe do uchwycenia jerzyki. To za mizerna dla niego zwierzyna. Jego zapewne interesowały tłuste gołębie. Zwłaszcza wielkie i na pewno bardzo pożywne grzywacze, które w panice zmykały na wszystkie strony.

     I wiecie co? Pierwszy raz miałem satysfakcję z faktu, że gołębie się posrały!

     Nie zabawił długo. Przesunął się po niebie, po czym wolno i leniwie zakręcił nad pobliski lasek, znikając z mojego pola widzenia. Ale przynajmniej wiem, że jest gdzieś blisko.

     Wspominałem na tym blogu kilkakrotnie o Leśniczym. Uciąłem sobie z nim prawie godzinną pogawędkę przez telefon. Wiecie co mi powiedział? Że w miastach - tak w miastach - zaczynają się pojawiać dzikie sokoły wędrowne! Kiedyś niezwykle rzadkie, dziś ich populacja zaczyna się odbudowywać. Przyroda zaczyna się odradzać. A sokół wędrowny jest drapieżnikiem szczególnym - stoi na szczycie łańcucha pokarmowego. Nie boi się nawet znacznie większych od siebie orłów. W zasadzie nie ma wrogów. Nie zagraża mu nawet człowiek. Raz, że nic do niego nie ma, a dwa, kto dałby radę zestrzelić coś tak zwinnego?

     Na razie cieszę się z pustułek. Czekam na wędrowne.

     A każdemu napotkanemu gołębiowi powtarzam ze świadomym okrucieństwem:

     - Jeszcze cię sokół dopadnie! Obesrusie zakichany...

20 komentarzy:

  1. Sokoły wędrowne są zatrudniane na lotniskach, właśnie po to, by się nie pałętały tam gołębie. Bardzo lubię obserwować ptaki drapieżne gdy "kołują" w górę.
    Tu też dość często mogę je obserwować, bo Berlin ma dużo "zieleni" i wody dookoła.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są przepiękne, prawda? Zwinne jak jaskółki, a przecież o wiele od nich większe.

      Usuń
  2. O, naiwny po dwakroć Nitagerze. Po pierwsze, alarm wyjący w sklepie nie służy do odstraszania złodziei, tylko do spełnienia wymagań ubezpieczenia. Tak samo jak ochrona galerii handlowych, która w przeważającej części składa się z emerytów lub karłowatych anorektyków. Po drugie, ludzie spokojnie złapią każdego sokoła, jeśli tylko im wmówisz, że poświęcona wątroba tego ptaka leczy każdego raka, jak również czyraki odbytnicy, syfilis i koronawirusa. Będą zakładać wnyki, strzelać z broni automatycznej, gazowej, bez wahania użyją miniaturowej bomby jądrowej. Znajdą się nawet śmiałkowie, którzy będą się na nie czaić w koronach drzew, a także na dachach wieżowców, by skakać za przelatującymi ptakami (wszystkimi, kto by tam je rozróżniał), byleby cena za wątrobę sokoła była wystarczająco wysoka. Zobacz, co się dzieje z nosorożcami (oczywiście powodem jest magiczny róg nosorożca, który sproszkowany "leczy wszystko" oprócz chciwości i impotencji umysłowej).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle że w przypadku sokoła jest on niezwykle cenny, gdy jest żywy i sprawny - za martwego nikt nie da złamanego grosza. Ponadto ścisła ochrona gatunkowa powoduje, że handel "na lewo" zwyczajnie się nie opłaca. Nie wolno wyjmować jaj z gniazd, ani łapać piskląt. Jedyna legalna droga zdobycia sokoła wędrownego to zakup z legalnej hodowli. A nie sądzę, żeby ktoś, kto jest w stanie wydać na ptaka tyle co na dobry samochód, ryzykował kupno z nielegalnego źródła - zwłaszcza, że sokoła ukryć się nie da - on musi latać. Tam każde jajo, każde pisklę, każdy ptak musi mieć udokumentowane pochodzenie z hodowli. Bez tego nie da się go sprzedać.
      Choć zabić, oczywiście można - podrzucając zatrute mięso. Wczoraj w moich stronach w ten sposób zamordowano aż pięć ptaków drapieżnych, w tym bezcennego bielika.

      Usuń
    2. I o tym właśnie piszę, osobników zabijających dzikie ptactwo jest niemało, a jak im naraisz jakieś urojenie, to ich liczba skokowo wzrasta.

      Usuń
  3. Czyżbyśmy mieszkali w tym samym miasteczku? bo i u nas włącza się gdzieś alarm w pobliżu, najczęściej w godzinach, kiedy już każdy smacznie chrapie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedziałaś mi, gdzie mieszkasz, stąd wiem, że na pewno nie jest to to samo miasto. I widać, każde ma jakiegoś niewydarzonego sklepikarza z wyjącym alarmem.

      Usuń
    2. Mogłeś się przeprowadzić od tego czasu, kiedy powiedziałam, albo ja:)

      Usuń
    3. Ciekawe, czemu znowu nie wyświetlił się mój nowy post u Ciebie w linkach...

      Usuń
  4. U mnie z kolei naprzeciwko mojego zakładu pracy alarm wył non stop przez trzy miesiące. Niegłośno, ale stabilnie. Jak sie weszło do budynku to nie było juz słychać. Ale że nie przeszkadzało to sklepikarzon tuz obok?
    Jerzyki śmigają jak złoto. Własnie teraz jak pisze te słowa też smignęły przed oknem, bo słyszałam ich dzikie okrzyki. :) Sikorki zapamiętale karmią maluchy. :) Obsrańce srają na zielono.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego właśnie nie rozumiem. Skoro ten dźwięk drażni mnie, który mieszka kawałek od rzeczonego źródła hałasu, to dlaczego nie reagują na niego ci, którzy mieszkają tuż obok? Albo jak jakaś blarwa zacznie ujadać w nocy i nie może przestać, dlaczego nie przeszkadza to właścicielowi, któremu ona drze się pod nosem?

      Usuń
    2. Moja koleżanka w takiej sytuacji dzwoniła telefonem do sąsiada i mówiła mu "Jurek, Twoja Aza znowu szczeka na las". I jak mu taka pobudkę o trzeciej w nocy zrobiła parę razy, to jemu też zaczeło przeszkadzac. ;p;p;p

      Usuń
  5. Teraz to tylko trzymaj na balkonie kawalek miesa by tego sokola zachecic do stalego krazenia po Twej okolicy.
    Ciesze sie ze wreszcie problem sie rozwiazal.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kawałkiem mięsa mógłbym zwabić całkiem spore stado much-plujek, ale nie wydaje mi się, żeby to zadziałało na sokoła :)

      Usuń
  6. U mnie taki degołębiator(i nie tylko) pojawia się w okresie zimowym przy karmniku, z upodobaniem poluje na wróble, sikory, sierpówki i całe to tałatajstwo, które przylatuje na darmową wyżerkę. To pustułka, niewielka, ale waleczna. Pewnego dnia gdy stałam przy oknie w kuchni usłyszałam głuche łupnięcie o szybę, to pustułka z sikorą w szponach nie wyrobiła się na zakręcie i rozpłaszczył na szybie. A potem zypełnie jak na kreskówce osunęła się w dół po szybie, zostawiając rozmazaną smugę z upolowanej sikorki😱. Uderzenie było na tyle mocne, że przez kilka minut siedziała oszołomiona na tarasie i dochodziła do siebie, zanim odleciała z łupem. Mnie, cóż pozostało tylko umyć okno😜. Czasami nawet one mają gorszy dzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sikorek i wróbelków trochę szkoda. Nie dało się jej namówić na dietę wyłącznie gołębiową?

      Usuń
  7. uśmiałam się z tych Twoich konstrukcji na gołębie :) ja je lubię i nawet karmię, a potem jeżdżę obsranym samochodem,
    widziałam jeszcze taki sposób, że wieszali stare płyty CD które odbijały słońce,
    a kosy lubią chodzić po ziemi i trzeba je chronić przed kotami, sokoły pewnie też się da przekonać, żeby śpiewaków zostawiły w spokoju :)


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubisz gołębie? Ja jedynie pod postacią rosołu. Za dokarmianie gołębi w niektórych miastach jest mandat. I słusznie!
      Płyty CD nic nie dają, zresztą i tak nie mam na czym ich zawiesić.
      A kosy nie chodzą, tylko skaczą, albo (rzadko) biegają. Chodzą szpaki.

      Usuń
  8. U nas tylko bielik i kania rdzawa i to w delcie, a nie nad miastem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozazdrościć takich degołębiarzy! U nas jedynie pustułka i krogulec.

      Usuń