Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


poniedziałek, 23 marca 2020

O poszukiwaniu zdechłej krowy

     No i stało się - zakład stoi. Nie wiadomo jak długo będzie stał. Na razie przerwę wprowadzono na dwa tygodnie, ale nikt nie wierzy, że potrwa to tak krótko. No i moje plany urlopowe wreszcie się skrystalizowały - urlopu nie będzie, bo cały zużyję teraz na siedzenie w domu i gapieniu się w sufit. Biblioteka zamknięta - czytać nie mam co. Bezczynność mnie dobija.

     Co robić? Wziąłem się za sprzątanie.

     Lubię kobiety tajemnicze. Ale nie sądziłem, że Koleżanka Małżonka skrywa w sobie tajemnicę aż tak mroczną. Bo już na początku porządków w jej królestwie - czyli w kuchni - wyczułem, że coś jest nie tak. Ten mroczny odór śmierci... Tego nie da się pomylić z niczym innym. W kuchni ukryty jest trup.

     Na początek przyznam, że zrobiło mi się nieswojo. Kto raz zabił, potrafi i i drugi. Może jednak lepiej jej nie drażnić i kupić jej raz po raz te cięte rośliny, nie wiadomo do czego służące? Myślałem nawet o tym, czy nie pochować jej wszystkich noży o ostrym końcu, tasaka, tłuczka do mięsa i innych niebezpiecznych narzędzi, których mogłaby użyć na mnie, gdy smacznie śpię. Musiałem jednak zaniechać tego pomysłu, gdy otworzyłem szafkę z przyprawami. Koleżanka Małżonka  nie lubi soli, ale uwielbia zioła i korzenie. Wskutek tego, cała szafka zawalona jest rożnymi przyprawami, między którymi łatwo ukryć jakąś cykutę, czy inny tojad. Nie jestem w stanie tego przejrzeć, nawet przez dwa tygodnie, zwłaszcza że na ziołach nie znam się zbyt dobrze.

     Potem zacząłem się zastanawiać, kto to był i jaki Koleżanka Małżonka miała motyw? Musiał ją czymś rozdrażnić. Może puszczał jej disco polo, albo przemówienia jakiegoś gościa, który podobno jest prezydentem? Mnie by to wystarczyło...

     Potem poszedłem po rozum do głowy i stwierdziłem, że to absolutnie niemożliwe. Już prędzej ten ktoś sam sobie palnął w łeb, gdy Koleżanka Małżonka w najciekawszy m momencie filmu zaczęła mu opowiadać o tym, jak użerała się z pewnym petentem. Oczywiście, z przytoczeniem całej procedury, zrozumiałej wyłącznie dla kogoś innego z jej wydziału.

     A w końcu zastosowałem Brzytwę Ockhama i przestałem mnożyć byty ponad miarę. Doszedłem do wniosku, że w obawie przed pustymi półkami w sklepie, zwyczajnie kupiła o jedną krowę za dużo i dana krowa, niedojona, niekarmiona i niepojona, zwyczajnie wyciągnęła racice.

     I zaczęły się poszukiwania. Głównie metodą "na ogara" - czyli pracując górnym wiatrem.  Z mizernym rezultatem. Zatem wprowadzono plan "B". Wyniesiono wszystkie śmieci, kuchnię wyszorowano, wywietrzono, odkażono i zdezynfekowano. A tu nadal bombie!

     Nie było rady, trzeba było zabrać się za przegląd zapasów.     

     Koleżanka Małżonka ma pewien głupi zwyczaj trzymania wszelkich owoców i warzyw w woreczkach foliowych - tych, w których przyniosła je do domu. Skutek łatwy do przewidzenia: połowa z nich idzie w kosz, bo albo zgniła, albo spleśniała. Zacząłem więc skrupulatnie badać zawartość woreczków, przy okazji rozpakowując zawartość do plastikowego koszyka. Umieściłem w nim banany, trochę cytryn, ze dwa kilo jabłek, cztery gruszki, kilka pomidorów, dwa ogórki i jakiś zupełnie nieznany mi owoc. Aż wreszcie natrafiłem na woreczek, w którym znajdowała się przyczyna tajemniczego i złowrogiego odoru.

      Nigdy nie zgadniecie, co to było!

    Ale spokojnie, bez lęku, mnie też się nie udało. Owo niewiadomoco zdążyło już bowiem przejść taką metamorfozę, że najprawdopodobniej powstała tam zupełnie nowa, nieznana nikomu forma życia. W chwili, gdy ją znalazłem, była już bliska wynalezienia koła. Ale na sto procent, to właśnie  ona była przyczyną mojej paniki, bo gdy rozchyliłem brzegi woreczka, odór śmierci rozszedł się po całym mieszkaniu, powodując więdnięcie roślin i paniczną ucieczkę zwisającego z sufitu małego pajączka.

     Zrobiłem z niewiadomoczym porządek. I nie mam co robić... Straszne!

     

38 komentarzy:

  1. To może skorzystać?: https://www.komputerswiat.pl/aktualnosci/internet/empik-premium-na-60-dni-za-darmo-dla-wszystkich/372pcr9
    Przepraszam za umieszczenie linku, ale możesz go potem usunąć.

    Niesamowite w Twoim pisaniu jest to, że czytając, już po chwili zaczynam w głowie przeprowadzać śledztwo, jak po przesłankach z testu odgadnąć zakończenie. A to z reguły i tak zaskakuje ;-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak- woreczki foliowe są z natury zdradliwe - niemal wszystkie owoce i warzywa są w stanie zamienić w coś niesamowicie cuchnącego , a na dodatek owa ich zawartość często z ciała stałego zmienia się w ciecz, czasem gęstą, czasem wodnistą. Mnie to akurat mało dotyka ów nakaz ograniczenia kontaktów międzyludzkich- bo jestem sama. A co robię?- poczytasz u mnie na blogu;)
      Miłego;)

      Usuń
    2. Nie wiem, co ludzie widzą w tych audiobookach. Ja muszę mieć książkę przed sobą i czytać, a nie słuchać. Dla mnie to jest własnie przyjemnością - całkowite zatracenie się w książce. Tak, że zapominam o tym, że istnieje jakiś zewnętrzny świat. A tego nie potrafię zrobić inaczej, niż uwaliwszy się na kanapie.

      Usuń
    3. Woreczki foliowe są znakomite do produkcji kostek lodu (do drinków). Poza tym, może jeszcze do śmieci. Do niczego innego się nie nadają.
      A co robisz - wiem. Kontemplujesz Pisarra. Tak, wdzięczny temat. W dodatku, przez pozostałych impresjonistów uważany za kogoś w rodzaju ich ojca duchowego, "jedynego sprawiedliwego".

      Usuń
    4. te wor(ecz)ki jeszcze działają na okoliczność spływów kajakowych, żeby ciuchy nie mokły i nie wilgły...
      tudzież, skoro o drinkach mowa, do pędzenia bimbru metodą "na zimno", ale tego akurat nie testowałem, więc nie biorę odpowiedzialności za to info...
      ...
      mnie audiobooki usypiają bez względu na treść, ale być może to tylko taka moja cecha osobnicza...
      miłego :)

      Usuń
    5. W odniesieniu do e-booków - ja dotąd skorzystałam z takiej możliwości tylko raz. Osobiście nawet filmy niespecjalnie lubię oglądać w komputerze. Ale czasy są, jakie są...
      Uwagę słuchową mam do bani, więc z kolei audiobooki to dla mnie nie lada wyzwanie - w moment odlatuję myślami w inne rejony. Dlatego te z kolei traktuję je jako trening słuchowy, rzadko, ale czasem słucham podczas długich spacerów.

      Usuń
    6. Mam dokładnie tak samo. Nie umiem się skupić, kiedy ktoś gada. Słucham minutę, potem zaczynam myśleć o czymś innym.

      Usuń
  2. Jestem z natury optymistą - realistą... Może to któraś z Twoich obietnic swego czasu uczyniona P.T. Kol. Małżonce, którą Ona wzięła na serio i zakonserwowawszy czekała na jej spełnienie? Czego to bowiem my im nie obiecywaliśmy...
    ZDROWIA Wam życzę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz, że to mogło być takie stare? Bo ja, o ile sobie dobrze przypominam, ostatnio to chyba niczego jej nie obiecywałem. Co miałem obiecać, o już obiecałem dawno temu.

      Usuń
    2. O to musisz JĄ zapytać. Ja nie pamiętam nawet samych obietnic.

      Usuń
    3. Ja - TWOJĄ!!! To się nazywało kiedyś "spychologią"... Przecież mam swoją...
      Zdrowia i dalszego ciągłego poczucia humoru...

      Usuń
  3. Cebula! Zgnita cebula!
    Gdy moj syn byl studentem i dzielil wynajety dom z dwoma innymi to tez mieli problem z taka cuchnaca kuchnia i zwykle sledztwo niczego nie wykrylo. I tez bylo trupie. Wiec gdy Mamusia czyli ja przyjechala w odwiedziny (raczej duze sprzatanie calego domu choc nie byl moj i pranie dla wszystkich chlopakow i ze 100ma pierogami) to pierwsze musiala wykryc i pozbyc sie tego trupiego smrodu. I wiesz co to bylo? Krew jelenia!!!!!
    Jeden z chlopakow przywiozl kawalek z domu, ktory zgrillowali i zjedli nie wiedzac ze krew z miesa sciekla w dol lodowki, w taka tacke na skropliny. A poniewaz skropliny trzymaja ja w wilgotnosci to sobie tak tam byla i smierdziala, dopoki straszna Serpentyna nie nadjechala i nie zrobila z nia porzadku.
    Malo mnie chlopaki po rekach nie calowali bo wczesniej to zadne dziwczyny nie chcialy odwiedzac ich domu, bron boze przenocowac, haha.
    Oj, fajne to byly czasy....
    To nie fair zeby na kwaranntane kazano wam zuzywac wlasny urlop - zaprotestujcie.
    Pozostan w zdrowiu, Nitagerku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że to możliwe? To mogła być cebula. Choć, po prawdzie, to mogło być niemal wszystko.
      Z wyjątkiem tego jelenia, bo nie przypominam sobie, żeby u mnie w mieszkaniu jakiś obcy jeleń rezydował.

      Usuń
  4. Zazdroszczę Ci, że nie masz co robić. Mnie praca zdalna zajmuje 3/4 dnia a w nocy nie moge przez nią spać!!!!!!!!!!

    Trzeba było poczekać, może by to coś wyszło o własnych siłach. ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolałbym naprawdę COŚ robić. Cokolwiek. Gdybym miał z czego, zrobiłbym jakieś nowe meble, albo skonstruował jakiś statek kosmiczny. Do głowy dostaję już od tej bezczynności.
      Zacząłem pisać. Nie Skyrim, ale blisko. Znasz już historię Smoczego Dziecięcia. Chciałabyś poznać dzieje Bohatera z Kvatch, sprzed 200 lat, z czasów Kryzysu Otchłani?

      Usuń
  5. To jakoś tak jest, że coś plus woreczek foliowy równa się nowa forma życia. Nasza Młoda testowała to co roku po wakacjach, odnajdując woreczek z 'chybakanapkąmożenawetjabłkiem' po 2 miesiącach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to. Rekordzistą był czarno-brązowy banan, w środku półpłynny. Ale, o dziwo, skórka pozostała cała. I całe szczęście - jakby to się rozlało po plecaku, byłby do wyrzucenia.
      A teraz wyobraź sobie moją konsternację, gdy otwieram plecak i znajduję w nim coś ciemnobrązowego, zwiniętego w rogala i strasznie cuchnącego.

      Usuń
    2. banan w plecaku mojego Młodego posunął się w ewolucji dalej, w plecaku zamieszkały białe, obłe istoty, bez nóg... razem z plecakiem zostały eksmitowane do osiedlowego śmietnika :)))))))

      Usuń
  6. O rany, moze to byla siostra tego czegos co ostatnio znalazlam w czeluscisch mojej szuflady w biurze?🤔To cos tez bylo w woreczku ale ani po ksztalcie ani po kolorze nie dalo sie tego rozpozac... Tyle, ze nie smierdzialo, co mnie osobiscie mocno zdziwilo ...wiec chyba jednak nie byly spokrewnione. Uwielbiam Twoja Kolezanke Malzonke! Bratnia dusza to moja jak nic - w ilosciach ziol i przypraw tez znajduje podobienstwo. Mam cztery szuflady, ale co to jest?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To znaczy, że ta cywilizacja jest jeszcze bardziej rozwinięta, niż przypuszczałem. Rozpoczął się okres podróży międzyszufladowych!

      Usuń
  7. ale skoro forma życia to jednak nie trup...
    tak przy okazji, to jakimże fascynującym idiomem jest "zrobić (z czymś/kimś) porządek"...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trup, choć sam nie żyje, wcale nie jest martwy. Procesy życiowe zachodzą w nim na całego, tyle tylko że żyją w nim inne organizmy niż on sam.
      Zatem "Non omnis moriar" brzmi zadziwiająco prawdziwie, choć, nie przeczę, nieco przygnębiająco, zwłaszcza dla otoczenia.

      Usuń
    2. ja twierdził niejaki U.G.Krishnamurti: "śmierć to nic specjalnego, to tylko taki rodzaj tasowania się atomów" :)

      Usuń
    3. Ale jednak coś ginie - jakaś świadomość zanika.

      Usuń
    4. A moze nie zanika a tylko zmienia wlasciciela albo forme?

      Usuń
  8. Nitagerze
    A tyle się mówi, że w folii nie przechowujemy żywności, ani grzybów!
    Nawiązując do Twojego komentarza na moim blogu- mnie także niepokoi, ale teraźniejszość i ludzie zachowujący się "podle", nawet teraz!
    Nie polityczni, ale Ci, którym dobrze!
    Przeczekajmy w spokoju z rozwagą!
    Nie ma bibliotek, ale są audiobooki, e booki- za darmo!
    I to nie jest nic złego, słucham, da się, polubiłam!
    U mnie nie ma nudy, sprzątamy, oglądamy zdjęcia, dużo rozmawiamy, cieszymy się Wnusiem i jest dobrze:)
    A TY nie neguj wszystkiego, nie wybiegaj w przyszłość, nie denerwuj się, bo zamęczasz pewnie siebie i wszystkich wokół i po co Ci to?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówią media, mówię ja, a ona wciąż wie lepiej. Tyle rzeczy już wyrzuciłem, bo zgniły, albo spleśniały w tych workach - ale, bez urazy, kobiety chyba tak mają.
      Nie wybiegaj w przyszłość - łatwo Ci mówić. Całe moje dorosłe życie tego właśnie ode mnie wymagano - żebym PRZEWIDYWAŁ najgorsze i w czas temu zapobiegał. Nie przestawię się z dnia na dzień.

      Usuń
    2. Jesteś silnym, mądrym Facetem, dasz radę!
      Proszę tylko o uśmiech, pogodny nastrój i tyle:););)

      Usuń
    3. Nie wybiegać w przyszłość ["bo zamęczasz"]...
      Zapewne także nie wracać do przeszłości [bo po co? - nie zmienisz]...
      I może jeszcze dumnie zwać się "człowiekiem rozumnym"?
      Takie rady to do du**! - czyli"tam, gdzie pan pana majstra może... wężykiem... wężykiem"...
      Zdrowia, miłych wspomnień i wspaniałych planów życzę... Bez koronawirusa i żoliborowirusa...

      Usuń
  9. Bardzo optymistyczna historia. Czy Ty sobie wyobrażasz, co by było, gdyby to jednak była zdechła krowa - i to w woreczku? Niechby część krowy jedynie w mętną ciecz się zamieniła, to jednak część krowy, objętość swą i masę mieć musi, który woreczek by to wytrzymał, a taki splash, to jak w mordę dał sąsiedzi i SANEPiD na głowie, toż to jakaś koszmarna komedia by z tego wyszła.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mój syn też ma zwyczaj owoce i warzywa pozostawiać w reklamówkach. Na szczęście jestem czujna i nigdy jednak nie zdążyły brzydko zapachnieć. Wiele lat temu w czasie remontu kuchni, ziemniaki obierałam w pokoju, a obierki wrzuciłam do torebki foliowej. Zapomniałam o nich, nie wyniosłam do zsypu i po kilku dniach też głowiłam się skąd rozchodzi się smród. Przypuszczam, że nie wróciłeś do pracy, więc odosobnienie trwa. Trzymaj się zatem zdrowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wróciłem do pracy - ale pracuję zdalnie. Koszmar - ledwo człowiek oczy otworzy, a już jest w pracy!

      Usuń
  11. Najbardziej smrodliwy smród wydobywa się z rozmiękłego surowego zgniło-zapleśniałego ziemniaczka. Ni to kupa psa po zjedzeniu nieświeżej padlinki ni to fetor przepoconego szambonurka niekąpiacego się od tygodni. Lubię owoce eksponować w ładnych koszykach więc wory foliowe nijak się mają do takich kompozycji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kuchni 2 x 1,5 m nie ma miejsca na ekspozycję, więc efekt wizualny ma dla mnie znaczenie trzeciorzędne. Ale nie ma tygodnia, żebym nie znalazł jakiegoś "zdechłego zwierzęcia" w kuchni.

      Usuń
    2. :))))))
      ja żem szczęściara - mam kuchnię 4x5 plus 80 m2 na parterze i tyle samo piętro wyżej :)

      Usuń