Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


czwartek, 3 stycznia 2019

Usystematyzowany Systematyczny System

     Nareszcie!

     System na moim komputerze zaczął działać!

     No, ale Wy przecież nie wiecie, przez jakie piekło z nim przeszedłem. To była przyczyna, dla której milczałem przez całe święta, choć wcale milczeć nie zamierzałem, bo akurat miałem sporo wolnego czasu. Chcecie poczytać? Nie? To poczytajcie.

     Zaczęło się od złowróżbnego komunikatu, pojawiającego się na Steam. Mówił on, że na mojej starej, wysłużonej i niesamowicie upierdliwej, ale za to dobrze poznanej Viscie, Steam będzie działał tylko do końca roku. A zatem, po pierwszym stycznia zostanę radykalnie odcięty od cudownego świata Skyrim, i równie malowniczego Cyrodiil, po którym pasjami szwędam się obecnie. Nie wolno było do tego dopuścić. To moje ulubione miejsce na spacery. Inni łażą po parkach, lasach, czy galeriach handlowych, a ja spaceruję sobie po Skyrim i Cyrodiil. Czyli ruchu mam sporo, bo obie te krainy są dość górzyste, zwłaszcza Skyrim, a łażę po nich pieszo. Dziwne, że jeszcze od tego nie schudłem, ale liczę, że wkrótce moje wysiłki zaowocują wzrostem kondycji, spadkiem wagi i tego czegoś we krwi, co nie pozwala mi pić piwa.

     Ale co tu zrobić? Znałem Vistę na tyle dobrze, że wiedziałem doskonale, iż do dalszej obsługi Steam nie da się namówić. Trzeba koniecznie ją wymienić na inny model. Wybór padł na Windows 7. Ósemki nie znoszę – mój Starszy ma ją na laptopie, a ja tego nie ogarniam. Dziesiątki mój leciwy grat może nie uciągnąć, nie mówiąc już o kieszeni. Oczywiście, w sklepie już tego asortymentu nie dostanę, trzeba kombinować inaczej. Zacząłem więc intensywnie molestować Młodszego…   

     Psiakość, ale zabrzmiało… No, w każdym razie, usilnie zawracać mu głowę o nowy system.

     - Ale ja nie wiem, skąd go zdobyć! – warczał Młodszy.

     - Ty nie wiesz? – zdumiałem się. – Ty, który nie ruszając się z miejsca potrafisz zastrzelić gościa z Meksyku, albo Australii?

     Dla niewtajemniczonych – to była aluzja do jego sieciowych strzelanek, które pasjami uprawia.

     Wjechałem mu na ambicję i krótko przed świętami zaowocowało to wręczeniem mi pendrive’a, z nowym, pachnącym, jeszcze gorącym systemem operacyjnym.

     Jak to zainstalować, nie wiedział. Standardowa procedura (standardowa dla niego, dla mnie co najmniej nowatorska) nie działała.

     Próbowałem wielu sposobów. Byłem tak zdesperowany, że chciałem nawet sformatować twardy dysk, ale nie miałem pojęcia, jak to zrobić. Okres świąteczny to dla mnie czas wypoczynku, ale jest nim również dla takich ludzi, jak Geniusz Komputerowy, o którym wspominałem nieraz na łamach tego bloga, czy Znajmy Znajomego, o którym chyba jeszcze nie wspominałem. Zwyczajnie krępowałem się zawracać im teraz głowę sprawami swojego rzęcha. Zwłaszcza, że nieodmiennie budził on u nich śmiech i zdumienie, że jeszcze ten stary klamot trzymam w domu. Ich zdaniem, nadawał się tylko na złom i to już jakieś pięć lat temu. Zawsze po czymś takim robi mi się nieprzyjemnie.

     W końcu, Młodszy zlitował się nad moją rozpaczą i poszperawszy trochę w sieci, znalazł sposób. Okazało się, że to wszystko jego wina – zakupił nieprawidłowy system. Coś tam było nie tak z liczbą jakiegoś bita, czy bajta – więc czym prędzej się poprawił i wgrał g na nowo. I nagle po uruchomieniu jakiegoś programiku z pendrive’a, rozpoczęła się długa i bolesna instalacja.

     To było straszne. Komputer mielił i mielił, a potem znowu mielił i mielił. Mielił całe popołudnie, po to tylko, żeby mielić dalej, bez żadnego skutku. Na ekranie wciąż kręciło się błękitne kółeczko i wyświetlał się komunikat o sprawdzaniu czegoś tam w czymś tam, a wnętrze zgrzytało, skrzypiało i popiskiwało. Gdy zaczęła zbliżać się północ, zwołałem naradę sztabu bojowego. Wspólnie z Młodszym, po krótkiej dyskusji, doszliśmy do jakże konstruktywnego wniosku, że „coś jest nie tak”. Instalację przerwano.

     Widząc, że zabieram się do ponownego uruchomienia instalacji, Koleżanka Małżonka wyraziła swoje głębokie oburzenie. Stwierdziła, że jest już późno, ona idzie spać i nie zgadza się na to, żeby ta czarna skrzynka chrabęściła jej przez całą noc.

     - Ale takie rzeczy najlepiej instalować nocą! – zajęczałem. – Bo w nocy nikt go nie używa!

     Propozycja wyniesienia komputera do innego pokoju spotkała się z moim zdecydowanym sprzeciwem. Było trochę za późno, żeby ciągnąć Internet do salonu, a niestety, łączność z nim była jednym z warunków pomyślnej instalacji.

     Rano… No, dobra, koło południa… Uruchomiłem instalację ponownie. Tym razem, za radą Młodszego, zaznaczyłem inną opcję. I to był strzał w dziesiątkę – tak mi się wtedy wydawało. Instalacja rozpoczęła się. Naprawdę! Na ekranie pojawiały się zmienne komunikaty. A to o usuwaniu elementów Visty, a to o wgrywaniu czegoś tam, a to o instalowaniu czegoś tam innego. No, po prostu radość brała człowieka, gdy na to patrzył.

     Potem troszkę się zamuliło i owo zamulenie trwało jakiś czas. Skończyło się wyświetleniem bolesnego komunikatu, o niepowodzeniu instalacji i przywracaniu starego systemu. Chyba nigdy nie uwolnię się od tej cholernej Visty!

     Trwało to kilka dni. Próbowaliśmy najróżniejszych opcji. A że każda taka próba zabierała pół dnia, więc prace szły w tempie zbliżonym do tempa budowy państwa dobrobytu. Wreszcie odtrąbiono sukces! Windows 7 został zainstalowany i nawet działał!

     Ale nie tak jak powinien.

     Nic nie dało się ustawić i żaden program nie działał prawidłowo. Nawet napisy na pulpicie były ledwo czytelne. Wiecznie coś wyskakiwało, zwykle przed uruchomieniem programu. O wycieczce do Cyrodiil można było tylko pomarzyć. Przeryłem prawie cały internet, w poszukiwaniu rozwiązania. Były, a jakże! Ale napisane po informatycku, co znaczy, że nie kumałem z tego bełkotu ani słowa. W końcu znalazłem lakoniczną podpowiedź: wgraj sterowniki.

     Ojej, jakie to proste! No, wgrać sterowniki. Jasne!

     Szlag by to trafił…

     Jakie sterowniki, do diabła ciężkiego!?

     Co to w ogóle jest?

     Skąd je wziąć?

     Po czym poznać, że to te właściwe?

     Wszystkie porady pisane były zupełnie niezrozumiałym bełkotem. I w dodatku uzależnione od tego, jakie mam na przykład parametry zasilacza do karty graficznej. A skąd ja to mam wiedzieć? Dla mnie karta graficzna to album z reprodukcjami Renoira!

     Wojna z systemem trwała w najlepsze przez kilka następnych dni i o mało nie skończyła się podkuleniem ogona, wywieszeniem białej flagi i przeproszenia się z Vistą.

     Ale wczoraj wieczorem, w akcie desperacji, wsadziłem do napędu CD jakąś starą płytę, którą miałem w pakiecie jeszcze od zakupu komputera. Nie miałem pojęcia, co zawiera, bo przecież opis na niej to jakieś bzdury. Była zielona – to wszystko, co o niej wiedziałem. I nagle zadudniło, zakurzyło i… coś mi się tam zainstalowało. Nie pytajcie, co to było, bo nie mam zielonego pojęcia. I nagle wszystko zaczęło działać!

     Powiedziałbym, że jestem absolutnym i niekwestionowanym geniuszem – gdybym tylko wiedział, co ja tak naprawdę zrobiłem.

     Szczęśliwego Nowego Roku – tyle jeszcze zdążę napisać. Jest jeszcze na tyle nowy, że te życzenia nie wydają mi się tak bardzo spóźnione.

14 komentarzy:

  1. Mimo iz wiesz ze malo wiesz to w porownaniu do mnie wiesz bardzo duzo ;)
    Gdyby na mnie trafilo to przekazalabym Lokatorowi do uruchomienia a gdyby nie mogl to zaraz bym dzwonila do fachowcow by przyjechali i zaladowali. A prawdopodobnie dostaliby ataku serca widzac moj laptop bo ma on dokladnie 9 lat a one w elektronice oznaczaja pewnie 90. Dziala na Windows 10 i nawet bez problemow. Wlasnie to ze cale te lata dziala bez problemow na kazdym Windows nie kupuje nowego modelu bo po co skoro ten dziala idealnie i nigdy nie robil problemow. Wyrzucac za sam wyglad? Zbyt okrutne.
    Ale mialo byc o Tobie - ciesze sie ze Ci sie udalo, ze nadal masz dostep do swych fantazyjnych krain. Nie znam uczucia bo nigdy w nic nie gram poza loteria ale wiem czym wszelkie hobby sa.
    Chetnie przyjme zyczenia zdrowia bo w tych dniach mam katar wiec czuje sie mizernie.
    A Twoj rok niech bedzie jak najlepszy czego poczatek juz masz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie mam pod ręką takiego Lokatora. Młodszy mi pomógł, nawet sporo, ale i tak sam musiałem poszukać rozwiązań. Dziś - odpukać - śmiga jeszcze lepiej niż wczoraj, bo sobie zmieniłem niektóre nastawy, jak radzono w pewnym artykule.
      Za życzenia dziękuję :)

      Usuń
  2. Nie chciałabym Ci burzyć światopoglądu, ale wydaje mi się, że i tak niedługo będziesz musiał przejśc na coś innego. Siódemka jest już też na wykonczeniu. Nie takim drastycznym jak Vista (że też w ogóle jeszcze Ci to w jakikolwiek sposób działało!), ale też już wsparcie się kończy. Odkładaj kasę na nowy komputer z najnowszym systemem, wtedy znowu przez ponad dekadę będziesz miał spokój.
    I dasz radę - ja przeszłam z XP na 10 i dałam radę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pracy, na nowej, jeszcze ciepłej stacji graficznej (wkrótce pewnie o tym napiszę) mam W 10 i trochę się gubię. Generalnie, mam Starszego na studiach i Młodszego w maturalnej, więc na jakieś 5 lat muszę wstrzymać się z inwestycjami. Następny system, jaki sobie zainstaluję, to będzie Windows 19. Lubię tę liczbę.

      Usuń
  3. Gratuluję.Przyznaje się bez bicia- ni diabła nie wiem co ten komputer do mnie mówi, chociaż mówi (pisze) po polsku. W Warszawie to jak mi coś się działo nie tak to dzwoniłam do pewnego pana Pawła, pan Paweł i dopieszczał gada )(tzn.komputer), następnie inkasował 120 zł, tłumaczył mi co zrobił (mógłby tego mi oszczędzić bo i tak nic nie rozumiałam) i znów na jakiś czas był spokój. Windows 10 mi się nie podoba, zwłaszcza,że W7 już nawet nieco kapowałam, ale pewnego dnia uległam namowom córki (bo ona już miała 10) i wgrano mi tę 10. Tu mam na podorędziu córkę i zięcia, który jest informatykiem, więc w razie czego mi pomogą. A tak nawiasem- a kiedy będzie następny odcinek Skyrim?
    Dziękuje za życzenia- odwzajemniam.Niech to będzie dla Ciebie ROK lepszy niż ten miniony!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że mi przypomniałaś o Skyrim. Będzie dziś!

      Usuń
  4. Uważam, że zastosowałeś zieloną płytę natchniony przez Ducha świętego. Czuję się nieco zazdrosny, że wybrał ateistę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli, jak już kiedyś pisałem w jednym opowiadaniu, Bóg woli szczerych opozycjonistów niż wazeliniarzy! Nie piję akurat do Ciebie, zwłaszcza po Twoim ostatnim artykule o Trójcy Świętej, ale większość Twoich braci i sióstr w wierze tak się właśnie zachowuje - jak wazeliniarze, bez nawet odrobiny refleksji. Po prostu, tak jest, panie prezesie, ma pan rację panie prezesie, och, jaki pan wielki, panie prezesie itp.

      Usuń
  5. Ja rozumiem, co piszecie, zaczelam komputerowanie gdy system byl na miekkiej dyskietce, taka okragla pocztowka :)))
    Nie jestem absolutnie informatykiem, ani nic pokrewnego, calkiem przeciwnie, ale zafascynowaly mnie komputery juz w 1992 roku, i moja milosc do nich kwitnie! Aczkolwiek odczuwam juz niejakie trudnosci ze sprzetami, to wszystko za szybko sie rozwija!!!
    Wspolczuje straty czasu... :)
    A co to jest Skyrim i Cyrodiil? Ja jestem niegrajaca :)
    A porownanie karty graficznej do Renoira!!!! Super :)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skyrim i Cyrodiil to prowincje Cesarstwa Tamriel. O Skyrim możesz dowiedzieć się sporo, klikając na winietę smoka po lewej stronie. O Cyrodiil jeszcze nic nie napisałem, ale kto wie, kto wie...

      Usuń
  6. Cóż..., wszelkie manewry przy systemie napawają mnie zabobonnym lękiem, dlatego w takich sytuacjach przekazuję laptop sprawdzonemu fachowcowi. Co nie znaczy, że nie odczuwam empatii: Wręcz przeciwnie, nawet wtedy tkwią we mnie obawy, największe są związane z tym, że zapomniałem skopiować czegoś ważnego. Paraliżujący lęk przed nieznanym! W wypadku techniki komputerowej cierpię chorobliwie na to zjawisko i dobrze, że mam zaufanego informatyka, który mnie wybawia z opresji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie mam. Owszem, mam zaprzyjaźnionego Geniusza Komputerowego, ale już krepuję się zawracać mu głowę, bo on nigdy nic ode mnie za to nie chce. Chciałbym mu się zrewanżować - ale nie mam jak.

      Usuń
  7. ja tak trochę po obrzeżach tematu:
    zadziwiająca jest ewolucja słowa "informatyk"... kiedyś to po prostu był spec, który znał teorię i praktykę programowania komputerów i umiał program napisać, stworzyć od podstaw...
    obecnie "informatyk" to jest każdy, kto potrafi przynajmniej odrobinę sprawniej obsługiwać komputer, niż ten, kto go "informatykiem" nazwie...
    to trochę tak, jak nazywanie "mechanikiem" kogoś, kto w miarę płynnie umie jeździć na hulajnodze, albo "chemikiem" kogoś, kto umie odróżnić ocet od oleju w butelce bez etykietki... nie wspomnę już o "kucharzu" - to taki ktoś, kto wie, jak włączyć czajnik bezprzewodowy...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedziałbym raczej, że dziedzina rozrosła się tak, iż dokonał się w niej podział na specjalizacje. Mamy informatyków-programistów i informatyków-administratorów. To nieunikniona kolej rzeczy. Ja sam przecież pisałem kiedyś proste programy w BASICu, czy Pascalu, ale w dzisiejszych językach programowania nie orientuję się zupełnie. Zainstalować program, trochę pogrzebać przy ustawieniach - nie za dużo, bo się zacznie rozłazić - parę drobnych napraw. To wszystko, co potrafię.
      Inna sprawa, że dziś nie ma takiej potrzeby. Programy pisało się po to, żeby dokonywały obliczeń. Dziś wystarczy Excel - wygodniej, szybciej, przejrzyściej.

      Usuń