Skleroza. Mam nadzieję, że Bogusia mi wybaczy. Wczoraj była jej rocznica śmierci, a ja, zabiegany w realu, zupełnie o tym zapomniałem.
18. czerwca, dziewięć lat temu, pożegnaliśmy ją na zawsze. Niespodziewanie, jakby ktoś wylał nam na głowy kubeł wody z lodem. To miał być drobny zabieg i niedługo miała wrócić.
Nie wróciła…
I w moim przypadku zawsze zbiegało się to z inną rocznicą. Dziś mija jedenaście lat mojego blogowania. Tak jakoś niefortunnie się złożyło, że nigdy z tego powodu nie miałem ochoty na świętowanie – śmierć Bogusi zawsze kładła się cieniem na tej dacie. A przecież zawsze uważałem dziewiętnasty czerwca za szczególnie szczęśliwy dla siebie dzień.
Pamiętam ten dziwny dreszczyk emocji, gdy zakładałem blog na Onecie – wtedy jeszcze normalnym portalu, do czytania, nie do oglądania, dla normalnych użytkowników, nie wyłącznie dla dzieci FB. Nie miałem pojęcia, jak to funkcjonuje, ani na czym to tak właściwie polega. A jednak postanowiłem, że będę miał własną stronę.
To się stało gdy na głównej stronie Onetu pojawiały się jeszcze wpisy, polecane przez redakcję. Nie czytałem tego nigdy przedtem, bo internetowe pamiętniki uznałem za przejaw ekshibicjonizmu. Ale coś mnie wtedy tknęło i kliknąłem na wyróżniony wpis Walpurga. I oniemiałem.
Z wypiekami na twarzy czytałem najprawdziwszy artykuł w najprawdziwszej gazecie. W dodatku napisany przez doświadczonego publicystę, o czym świadczył kolorowy banner nad tytułem. To nie był żaden pamiętnik, to była prywatna redakcja prywatnego czasopisma.
Pamiętam, Walpurg pisał wtedy o niedouczonych ludziach, nieszczęśliwie sprawujących władzę w naszym kraju. Jeden z nich, szczęśliwie zapomniany, a ja nie mam zamiaru przypominać tutaj jego nazwiska, głośno domagał się zakazu homoseksualizmu. Jak w Iranie! Zdumiony jego głupotą, przeczytałem uważnie przytoczoną przez Walpurga wypowiedź i zrozumiałem, że cytowany przez niego facet nie rozróżnia homoseksualizmu od pedofilii. A potem pojąłem, że przecież takich przykładów w IV RP jest co niemiara! Walpurg, na podstawie obserwacji zachowania miłościwie nam panujących, zdobywa materiał na co najmniej pięć artykułów dziennie.
I wtedy zapragnąłem sam zabrać głos. Chciałem sam zacząć pisać. O tym, co mnie boli, o tym co uważam za ważne, o tym, o czym społeczeństwo zapomina na co dzień…
Będąc raczej nieporadnym w sieci, poprosiłem Walpurga o pomoc. Pomógł, wytłumaczył, doradził.
Od tamtej chwili minęło 11 lat. A mnie, mimo kilku okresów zniechęcenia, jakoś jeszcze nie przeszło. Wprawdzie nie chce mi się już pisać o obecnej władzy, bo za bardzo mnie to przygnębia, a iskierki nadziei na zmianę wciąż nie potrafię dostrzec. Ale próbuję dostrzec inne światełka – i o nich piszę. I może jeszcze napiszę niejedno.
Jestes, Nitagerze - i nie masz pewnie pojecia jak niezmiernie mnie i nas cieszy Twa tworczosc.
OdpowiedzUsuńNiemal od zarania jestem Twa fanka i kazda przerwe, kazda wypowiedz o zniecheceniu zle przezywam, nie chcac Cie stracic.
Poza faktem iz Twe tresci kocham i wysoko oceniam to jestes jedna z niewielu nitek jaka zostala po najwczesniejszym blogowym gronie. Dla mnie jestes duza czescia tej przyjemnej strony zycia.
Serdecznie gratuluje, badz tutaj na zawsze.
Jak mawiał mój znajomy, "Nomanie, łzy mie poszli!".
UsuńNie ma bezpiecznych zabiegów, Trocki nawet zabiegu nie doczekał, wystarczyły badania by do nas już nie wrócił.
OdpowiedzUsuńNa przekór tym smutnym wydarzeniom cieszę się z tego, że blogujesz,że co jakiś czas mimo przeszkód czasowych i kiepskiego nastroju (wiadomo z czego wynikającego)można Cię poczytać.Udało mi się rozwiązać "zadanie matematyczne"- skoro TY teraz masz 11 rocznicę blogowania to ja w listopadzie tego roku będę miała 10. Patrz jaka się zrobiłam bystra z matematyki;)
A pamiętasz nasze kłótnie z Marią Dorą?
Maria Dora to też przeszłość ale jak zupełnie inna od zawsze pozytywnie nastawionej do ludzi Petroneli. Ale o zmarłych lepiej wcale niż żle.
UsuńCóż, ja się z Marią-Dorą nie kłóciłem. Dyskusje, nieraz ostre - jak najbardziej. Ale kłótni między nami nie było.
UsuńZnałem i Brydzię i Marię-Dorę. Tę ostatnią poznałem znacznie bliżej, niż ktokolwiek inny w blogosferze. I mogę z ręką na sercu powiedzieć, że więcej je łączyło, niż dzieliło, choć ona sama nigdy by się do tego nie przyznała.
UsuńBogusia, Petronela:)) Zawsze wspominam ją z uśmiechem, taką jaka była na blogowym zdjęciu. Na szczęście jej komentarze przeniosły się razem z całym blogiem z Onetu na Wordpress. Jest taka namacalna pamiątka, że w ogóle była.
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście gratuluję rocznicy!!
UsuńFajnie się zaczynało. Ja lubię wspomnienia o tamtych blogowych czasach:)
Czasem mi tego brakuje. No, ale i ja nie mogę teraz poświęcić tyle czasu na blog, co kiedyś.
UsuńMi też brakuje, choć ja akurat jestem na tym etapie, że znowu mogę poświęcać czas na blogowanie. Jednak....wszystko się zmieniło. Dzisiaj miałam rozmowę z człowiekiem, który mi zrobił wykład na temat SEO, rankingów i monitorowania stron w kontekście pozycjonowania. Matko, to wszystko jest strasznie skomplikowane dzisiaj. Kiedyś wystarczyło mieć blogowy licznik.
UsuńNitagerze drogi!
OdpowiedzUsuńJestem z Tobą na blogu od bardzo dawna, pewnie od początku.
Zawsze chętnie tutaj wracam!
Brakowało Ciebie, gdy milczałeś.
Dziękuję za to, że Jesteś:)
Życzę kolejnych rocznic w blogowym świecie:)
Wierna Morgana
No i sama powiedz, czy nie warto pisać - dla takich komentarzy!
UsuńPiękne to były czasy😊
OdpowiedzUsuńI piękne i smutne - z różnych powodów.
UsuńBądź i pisz nadal. :)
OdpowiedzUsuńCiekawe ilu blogerów zaczęło pisać właśnie zachęceni przykładem innych. Ja też! :)
Myślę, że wszyscy. I ciekawi mnie teraz odwieczny dylemat - kto był pierwszym blogerem?
UsuńGratulacje!
OdpowiedzUsuńtutaj też lubię bywać czytaczką.
Dziękuję. Mam nadzieję, że nie przynudzam tutaj za mocno :)
UsuńJa też gratuluję! I choć ja mam teraz czas "niechcenia" i marazmu (śmierć mojej BigZus), to jestem sobie w tle i czytuję :-)
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię i wciąż nie mogę uwierzyć w to, co się stało.
UsuńJesli sie zastanawiasz co sie stalo na mym blogu to wyjasniam ze gdy po jakims czasie spojrzalam na nowy wpis to ogarnelo mnie przerazenie! - glupi, nudny temat, niezreczny tekst i zbyt dlugi tez.
OdpowiedzUsuńUsunelam wiec a przy okazji Twoj komentarz bo inaczej sie nie dalo - wybacz.
Wpisy o niczym też są potrzebne. Te mniej udane teksty też stanowią historię bloga. Ale, oczywiście, to Twój wybór i Twoja decyzja. Ja mogę jedynie ją uszanować.
UsuńNitagerze, serdeczne gratulacje, 11 lat to imponujaca liczba. Zagladalam na Twoje strony od paru lat.
OdpowiedzUsuńWydaje mi sie, ze przechodziles jakby pewna metamorfoze , z ozywczego , swiezego tonu w pewnym momencie cos ulecialo,
zaczales jakby mocno pikowac w dol, zaczelo przebijac zniechecenie , znuzenie, przygnebienie, ale z przyjemnoscia zauwazylam, ze podniosles sie z tego stanu, otrzasnales i zlapales grunt pod nogami. A jako zes Hydraulik niezlomny to wierze, ze zawsze znajdziesz wlasciwy klucz!
Być może do pisania potrzebuję nadziei. A tej ostatnio mi brakuje. Czarno widzę przyszłość. Ale pod oknami krzyczą jerzyki, słońce właśnie zagląda mi w okno (okno od północnej strony!), a kos sterczy na szczycie budynku i daje swój wieczorny koncert. W takich okolicznościach musi się robić lżej na sercu.
UsuńNitagerze, gratuluję 11 lat obecności w blogosferze. Mnie też już stuknęło ponad 9 i raczej nie zamierzam przestać pisać.
OdpowiedzUsuńWszystko się zmienia, a więc i media, i miejsca, w których piszemy. I dobrze, że tak jest, bo dzięki temu możemy wypowiedzieć się, kiedy nas coś gniecie, kiedy nam się wyjątkowo spodoba, albo nas zachwyci, albo kiedy nam wyjątkowo paskudnie.
Bogusi jakoś nie spotkałam na swojej drodze, więc nie mogę podzielić Twoich emocji z tym związanych.
Ale mam nadzieję, że jeszcze długo będziemy się spotykać na elektronicznych ścieżkach :)
Ja już chyba jestem za stary na zmiany. Tęsknię do starego, onetowego blogowiska - ale tego starego, na starej platformie, bez tego "kokpitu", z którego nic nie rozumiałem.
UsuńHa! Gratuluje rocznicy!
OdpowiedzUsuńNo to ja jestem mlodka - pisze dopiero dziewiaty rok :)