Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


poniedziałek, 16 października 2017

Wysoka Komisja

     Ostatnie wydarzenia w piwnicy w żaden sposób nie mogły pozostać bez dalszego odzewu. Taka katastrofa wymaga specjalnych działań śledczych i zapobiegawczych, aby już nigdy nie wydarzyła się podobna tragedia. Dlatego w szybkim czasie ukonstytuował się zespół do spraw badania katastrofy piwnicznej. Mianowałem siebie przewodniczącym. Brakowało mi jednak… Nie bardzo wiem, jak to sformułować, bo informowanie całej blogosfery, że nie miałem ani jednego członka, brzmi wysoce niepolitycznie.

     Pierwsza próba zebrania komisji zakończyła się klęską. Starszy zrejterował, choć było to jego obowiązkiem, jako naocznego świadka.

     - Mogę zeznawać jako świadek – wzruszył ramionami. – I na więcej nie licz. I tylko od osiemnastej dziesięć do osiemnastej dwanaście.

     Młodszy w ogóle nie zgłosił swojej kandydatury, a gdy podsunąłem mu zawiadomienie o powołanie go w poczet członków komisji, wykręcił się obowiązkami szkolnymi. Nie wiem, od kiedy stał się takim pilnym uczniem. On sam twierdzi że od czasu, gdy pracował na zmywaku.

     Koleżanka Małżonka stwierdziła, że ona się na tym nie zna i mam jej głowy nie zawracać.

     - Ale w czym to przeszkadza? – spytałem. – W której komisji ktokolwiek zna się na czymkolwiek?

     - Chcesz jeść? To nie zawracaj mi gitary!

     Trudno dyskutować z takim argumentem. Zostałem sam. Ale nie poddałem się, bowiem uznałem, że prawda musi wyjść na jaw, a winni tragedii powinni zostać surowo ukarani. W końcu, od czego wyobraźnia? Ta może wszystko.

     Podzieliłem się więc na trzy osoby. A co? Nie ja pierwszy.

     Sam siebie, jako rzekłem, mianowałem przewodniczącym. Pozostali to wiceprzewodniczący i sekretarz. Powstał nawet pomysł, aby było nas więcej, ale każda nowo wyimaginowana postać na wieść, że ma zostać członkiem, po prostu wzruszała ramionami, mruczała coś o braku kultury i znikała. Pozostaliśmy więc przy trójcy. Żeby mi się pozostała dwójka nie myliła, jednemu dałem na imię Kretyn, drugiemu Tuman.

     Rozpoczęło się pierwsze posiedzenie, na którym przyjęliśmy statut. Na wniosek wiceprzewodniczącego Kretyna zmieniono nazwę zespołu, która miała odtąd brzmieć Komisja Ujawniająca Przyczyny Katastrofy Alkoholowej.

     - Ale skrót to będzie po byku – mruknął Tuman. – Prasa nie pozostawi na nim suchej nitki.

     Wniosek przeszedł liczbą głosów dwa do jednego.

     - To kto pierwszy zabiera głos? – spytałem.

     Kretyn nie miał wątpliwości.

     - To był zamach! Ewidentny zamach, udowodniony ponad wszelką wątpliwość! Wina Tuska!

     Pokręciłem głową.

     - Chciałbym zauważyć, że na regale nie było ani kropli win Tuska. Wszystkie wina były moje. Nazywają się „Chauteau Wawrzyniak”, „Vin de la Piece du Terrain” i „Jabłecznik Domowy”.

     - Tego drugiego nie znam – mruknął Tuman. - Co to znaczy?

     - Co za tuman… – zniecierpliwiłem się. – No przecież „Wino z działki”! Tylko po francusku, jak każe tradycja. I zapomnijcie, że Tusk dostanie z tego choćby kroplę. I może zacznijmy od zerknięcia w dokumentację, a dopiero potem ferujmy wyroki.

     Wlepiliśmy wzrok w zdjęcie, wykonane przez Starszego.

     - Tu założono ładunki – Kretyn pokazał palcem. – Wybuch  wyrwał wkręty z płyty.

     - Jaki wybuch? – jęknąłem.

     - Masz rację! - Kretyn energicznie pokiwał głową. – Nie jeden wybuch. Były co najmniej dwa wybuchy!

     - A ten drugi gdzie? – Tuman podniósł nieprzytomny wzrok.

     - W tym samym miejscu. Jeden wybuch nie mógł wyrwać dwóch wkrętów.

     - Dlaczego? - spytałem.

     - Co za tuman! – zniecierpliwił się Kretyn. – Przecież jak złamiesz parówkę, to pęknie w jednym miejscu! Jeśli ma pęknąć w dwóch, to musisz złamać ją dwa razy!

     - To ja jestem Tuman - Tuman podniósł rękę.

     Zignorowaliśmy go.

     - Ale półka pękła w jednym miejscu – stwierdziłem. – I wiem dlaczego. Rozwarstwiła się płyta mocująca i zbyt krótkie wkręty wyskoczyły…

     - Same wyskoczyły? – Kretyn zaczął machać rękami. - Ktoś musiał sprawić, że wyskoczyły. Wkręty same nie skaczą. Nie wmówisz mi, że dostały nóg i wyskoczyły na miasto!

     - Wyrwał je ciężar – odparłem. – Półka była przeciążona. Było tam sporo butelek.

     - To urwałaby się w chwili, w której dołożyłeś nadmiar butelek! To przecież oczywiste. Gdy nadusisz puszkę, to pęka od razu, a nie po pół roku.

     - Wcale nie – pokręciłem głową. – Przecież drewno wciąż pracuje. Zmienia się temperatura, zmienia się wilgotność… Płyta wiórowa jest wrażliwa na wilgoć.

     - Zarówno temperaturę, jak i wilgotność, można zmienić poprzez rozpylenie dużej ilości helu!

     Uznałem, że dalsze posiedzenie komisji nie ma sensu. Kazałem obu członkom rozwiać się w powietrzu.

     - Nie zamkniesz nam ust! – wołał jeszcze Kretyn. – Żądamy prawdy!

     Przetarłem oczy. Nie pozostało mi nic innego, jak zrobić nowy regał. Tym razem mocniejszy, z użyciem dłuższych wkrętów i kleju do drewna, który nie tyle klei, co zabezpiecza przed wilgocią. Tylko z czego go zrobić? Jeszcze parę kawałków wiórówki mi tam zostało, ale to nie wystarczy. Za to przypomniałem sobie, że przecież szafa na przetwory ma drzwiczki. I że są one zupełnie niepotrzebne, a w ciasnej komórce nawet kłopotliwe. Co za problem przerobić szafę na otwarty regał?

     Koleżanka Małżonka podejrzliwym okiem spojrzała na mnie, dźwigającego poodkręcane drzwi od meblościanki. W jej oczach dojrzałem przestrach. To u niej normalna reakcja na moje genialne pomysły. Z jakiegoś powodu im nie ufa. Ale miałem minę tak pewną siebie, że o nic nie spytała. Zaczęła tylko po cichutku się modlić.

    A rozpocząłem wymierzanie i odkręcanie zamków, zawiasów i innych niepotrzebnych elementów.

     Oficjalnie projekt nosił nazwę Druga Ultramocna Półka na Alkohole. Skrótu nie zaleca się używać. Budowa trwała trzy dni. Powiecie zapewne, że to długo, zwłaszcza że regał nie był ani specjalnie estetyczny, ani zbyt skomplikowany. Ale weźcie pod uwagę, że w bloku z wielkiej płyty po godzinie dwudziestej pewne czynności są bardzo niewskazane. Grożą niespodziewaną wizytą kilku łysych sąsiadów, pozbawionych karków. A nie mam aż tylu nalewek, żeby przekonać każdego z osobna. W ciasnym przedpokoju trzeba było najpierw porozkładać cały majdan. Potem miałem zaledwie godzinę, lub półtorej na tzw. „pracę właściwą”, polegającą na wymierzaniu, trasowaniu, cięciu, szlifowaniu i wierceniu. A na przykład taka przecinarka tarczowa wydaje odgłos, który można usłyszeć na drugim końcu miasta, więc zrozumiałe chyba, że nie chciałem tego robić wtedy, gdy niektórzy zasiadają przed telewizorami na swoje codzienne "Brudne sprawy", czy jakieś inne "Chłopaki na zięcia".

     Gdy zbliżał się wieczór, trzeba było to wszystko uprzątnąć z przedpokoju, co z uwagi na ilość trocin też zabierało jakąś godzinę. Ubrania przezornie poodwracałem na drugą stronę. Nikt nie zauważy, że posiwiały. Ale za to trzeciego dnia regał zmartwychwstał.

     Z zadowoleniem powiesiłem go na totalnie spartaczonej, we wszystkie strony krzywej i wykonanej przez mocno pijanego murarza w późnych latach siedemdziesiątych ścianie piwnicy. Przy dużej pomocy Starszego, który ma to szczęście, że nie musi używać stołka, gdy chce sięgnąć gdzieś wyżej.

     Była już późna noc, gdy zamaszystym podpisem zakończyłem sporządzać szczegółową ewidencję win, miodów i nalewek. Wszystko zostało uszeregowane według rocznika. Ewidencja obejmowała nie tylko rodzaj nalewki, ale też pojemność butelek, ich liczbę oraz miejsce, w którym dana flacha została zmagazynowana. Stworzyłem też wzór Listy Pobrania, na której umieściłem takie rubryki, jak rodzaj nalewki, rocznik, ilość, skąd pobrana, okazja, imię osoby pobierającej, data, godzina i numer dokumentu rozchodowania.

     Teraz szukam kawałka linoleum, żeby zrobić sobie pieczątkę. Bez tej pieczątki i mojego podpisu Lista Pobrania będzie nieważna. I niech mnie ktoś jeszcze nazwie bałaganiarzem!

23 komentarze:

  1. Załączyłam lapka, by zrealizować wieczorną rundkę- inspekcję. W poczcie, poza reklamami, nic nowego. Idę na "Mary czary". W ulubionych do czytania, Nitager 1 godzinę temu. Przelatuje wzrokiem - przydługie... może zostawię do poranka... Nie, wciągnęło! Wtrącił się Dialog: - Te, to należy na głos czytać! - OK. Podzieliłam się na Trzygłos. Przy pierwszym skrócie Komisji (KUPKA) łzy smiechu, które zbierały się już od drugiego akapitu, zalały oczy... Mój Trzygłos przetrwał jednak do drugiego skrótu (DUPA - no musiałam, sorry), po czym dostał czkawki. Umilkł. Czkająca i zalana łzami, doczytałam jakoś.

    A teraz parzę sobie cytrynową melisę ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się ma takich członków komisji, jak ja miałem, to tylko takie pomysły mogą przyjść do głowy.

      Usuń
  2. Z tych emocji zapomniałam pogratulować nowej D... i ewidencji :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewidencja wykonana jest w Excelu i składa się z dwóch arkuszy: Dane i Grafik. Pierwszy zawiera spis i wszelkie dane, drugi natomiast wyświetla odpowiednio duże flaszki na odpowiednich półkach. Lubię Excela i lubię się nim bawić.

      Usuń
  3. Jesteś Wielki! niestety musiałam przez Ciebie umyć monitor. Na szczęście to była tylko herbata, wiśniowo-pomarańczowa, ale dała się zmyć.Zamiast pieczątki możesz zastosować odcisk swego palca, jak do paszportu.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za mało efektowny i raczej kojarzy się z ofiarą, a nie panem i władcą. Pieczątka to musi być coś, co budzi respekt - żeby nikt nie śmiał tknąć bez pieczątki, wyobrażając sobie co go czeka, jeśli połakomi się na nielegalnie zdobytą nalewkę... Więzienie, tortury, wleczenie za koniem, przymusowe słuchanie reklam w radiu i takie tam.

      Usuń
  4. Nic nie spożywałam przed monitorem na szczęście. Co mi nie przeszkadza w zupełności leżeć i kwiczeć ze śmiechu.
    A co na Tusk? Naprawdę nie dostanie ani kropelki wina???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ani kropelki! Niech sobie przydźwiga mineralną z Tesco.

      Usuń
  5. Zazdroszcze Ci talentu, Nitager!
    Jestes wielkim mistrzem w opisywaniu historii ktore w moim wydaniu brzmialyby plasko, zwiezle I nudno - pewnie wyszloby mi cos takiego: oberwala mi sie polka wiec musialam ja jeszcze raz zawiesic stosujac mocniejsze wkrety.
    Roznica jak pomiedzy Cooperem a Mercedesem.
    A nowa polka niechaj sie mocno trzyma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Przypomina mi się stary Jerome, opowiadający treść wszystkich piosenek ludowych naraz: "Była sobie piękna dziewczyna i był sobie młodzieniec, który ją uwiódł i odszedł".

      Usuń
  6. Nitager, wszystko bardzo pięknie, ale dlaczego prace komisji nie były transmitowane w mediach narodowych na paskach Wiadomości- gdzieś między "protestowali esbecy i pedofile" a "był wybuch" lub pomiędzy "niech jadą" a "młodzież zareagowała na patologię". Suweren musi wiedzieć co myśleć! W dodatku zapomniałeś dodać, że skala zniszczeń wyklucza zwykłe przepracowanie materiału, poza tym akurat ten materiał nie mógł pracować, bo przecież trzymał całą półkę (wybacz bezczelną parafrazę zdania "skrzydło nie mogło się złamać, bo trzymało cały samolot", ale nic na podobnym poziomie nie przyszło mi do głowy). W dodatku radzę Ci częściej słuchać Ducha Świętego, a rzadziej złych doradców. Ja też kiedyś słuchałem złych doradców, ale teraz już słucham Ducha Świętego i stąd znam prawdę.
    Pozdrawiam serdecznie
    Z tradycyjnym Eciepecie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie były, bo jestem uczulony na kretynizm - po prostu. Nie dałbym rady wymyślić ani połowy tych idiotyzmów, które wymyśla człowiek, decydujący o jednej z większych armii w NATO. A zawsze myślałem, że opowiastka o pomyleńcu, siedzącym z zapałkami na beczce prochu to tylko alegoria.

      Usuń
    2. @Nitager,
      Jakże mogłeś zwątpić w nieskończoność ludzkiej głupoty. Wstydź się! Mnie już nic nie zdziwi. Może na moment zaskoczyć, ale nigdy nie wprawi w takie osłupienie, bym rzekł "to niemożliwe". Sam o tym wiesz doskonale, mocno zapadły mi w pamięć Twoje słowa, że Kaczyńskiemu wdzięczny jesteś za to, że wyprowadził Cię z błędnego przekonania o tym, że Polsce faszyzm nie grozi. Zgadzam się z przedmiotem Twojej wdzięczności dla Kaczyńskiego w 100%. To on pokazał Tobie, mnie i całemu światu prawdziwą twarz "SUWERENA". A teraz przypomnę Ci kilka sytuacji z przeszłości: Chruszczow walący butem w mównicę na forum ONZ, wiecznie pijany Jelcyn, ześwirowany Trump, upośledzony umysłowo Kim Dzong Il- syn Kim Ir Sena- oni wszyscy mieli w ręku czerwony przycisk od rakiet z ładunkiem nuklearnym. Małpa z brzytwą, pomyleniec z zapałkami na beczce prochu, cham i jego złoty róg, to naprawdę tylko delikatne aluzje w porównaniu do idiotów, od których zależy życie milionów.

      Usuń
  7. rozumiem Cię bardzo, pierwsze co przyjechało do mojego nowego lokum, to.... zaopatrzenie barku... :)))))
    dobrze Cię znów czytać... :)

    OdpowiedzUsuń
  8. komisje wszelakie mają to do siebie, że podlegają one Prawu Parkinsona, tedy często trwają w uporczywym szukaniu winnego, zamiast po prostu rozwiązać problem... tak wiec chwała Ci, że w porę połapałeś się w sytuacji, rozpędziłeś komisję na cztery wiatry i po prostu zabrałeś się do roboty... przypuszczam, że przy Twojej wiedzy technicznej, tudzież sprawności manualnej, żadna komisja w ogóle nie było potrzebna... ot, chodziło tylko o takie "zobaczenie, co i jak" przed ta robotą, bardziej gwoli wypełnienia pewnej świeckiej tradycji, niż rzeczywistej potrzeby...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy pracowałem jeszcze w fabryce maszyn, jak "młody, zdolny konstruktor", mieliśmy tam pewien zwyczaj. Gdy ktoś miał jakiś problem i nie mógł sobie z czymś poradzić, mówił o tym głośno. Zaraz zbierało się kilku, zaglądających mu przez ramię na jego konstrukcję i prześcigali się w pomysłach. Po czym gość rozwiązywał problem - na swój własny sposób. Ale te nasz dyskusje naprowadzały go na właściwą myśl. I tu komisja się przysłużyła. A przecież i tak trzeba było znaleźć błąd, aby go nie powtórzyć.

      Usuń
  9. Nit, nigdy się nie zgłaszaj na wymyślacza nazw komisji. ;p;p;p W ogóle żadnych nazw. ;p;p;p
    To teraz w następnym wpisie opublikuj tę ewindencję piwniczną. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozornie racja, ale po przemyśleniu sprawy bym polemizował. Niektórym komisjom powinny przysługiwać wyłącznie takie i podobne nazwy.

      Usuń
    2. Ewidencja jest tajna, ale temat nalewek nie skończy się tak szybko.

      Usuń
  10. Lista Pobrania z datą i pieczątką mnie powaliła. :))
    Co do Komisji - mam pewne skojarzenia, ciekawe dlaczego.
    Wspaniale, że tak szybko uporałeś się ze stratami i zrobiłeś kolejną półkę. Gratulacje także tego porządku w winach i nalewkach, niejeden browar czy winnica by się nie powstydziły! :)

    OdpowiedzUsuń