Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


czwartek, 27 kwietnia 2017

O profanacji

     Nie da się ukryć, że ogarnęła mnie nostalgia. Przypomniały mi się czasy, gdy zaczynałem swoją przygodę z blogiem. Byłem wtedy jednym z – jak to nazywam – „blogerów zaangażowanych”, na bieżąco komentujących wydarzenia, jakie miały miejsce wokół mnie. Oczywiście, sporo czasu poświęciłem ówcześnie panującej ekipie rządzącej, przypadkowo niemal tej samej co obecnie. Rzeczywistość zatoczyła koło i znów znalazłem się w podobnej sytuacji, jak dziesięć lat temu.

     Pamiętam naszą, blogową ekipę, mówiąca wtedy może nie wspólnym, ale bardzo zbliżonym głosem, zlewającym się w całkiem przyjemny akord. Wielu już nie ma między nami, że wspomnę tylko Marię-Dorę, Pragmatyka, czy Trockiego. A szkoda, bo dziś znów byłaby okazja, aby wspólnie spróbować zrozumieć, co niektórzy  z naszych miłościwie nam panujących mają pod czaszkami zamiast mózgów.

     Jednemu z posłów – litościwie nie wymienię jego nazwiska – nie podoba się przechodzenie przez jezdnię po zebrze, bo uważa, że pieszy depce barwy narodowe, co jest oczywistą profanacją. Nie wydaje mi się, aby barwy przejścia dla pieszych odpowiadały tym, które uznano za narodowe – nie jest to bowiem dowolna czerwień. W dodatku, po przejechaniu kilku aut prze taką zebrę, barwa biała również traci wiele ze swych narodowych właściwości. Ale są w naszym kraju przypadki o wiele bardziej oczywiste i aż dziw, że pan poseł ich nie zauważył. Ja bowiem dostrzegałem je już w czasie pierwszej „dobrej zmiany”, w latach 2005-2007 i zdaje się że nawet coś na ten temat napisałem, ale pewności nie mam, bo to było dawno. 

     Dziś bowiem dokonałem już nie tylko profanacji, ale nawet czegoś, co niektórzy jedyni prawdziwi Polacy uznaliby za bluźnierstwo, a nawet za zbrodnię. Przejechałem kołami samochodu po najświętszym symbolu – krzyżu.

     Rzadko jeżdżę do pracy samochodem – tylko wtedy, gdy pada deszcz. Zapewne dzięki temu jeszcze nogi mnie noszą i moja nadwaga mieści się w granicach ogólnie uznanych za wybaczalne. Dziś jednak padało na tyle mocno, że po czterdziestu minutach marszu przemoczyłoby mnie do suchej nitki. Z powrotem to nie problem – w domu człowiek zrzuci mokre ciuchy, przebierze się w suche, napije się gorącej zupy, czy herbaty i jest zadowolony. Ale siedzieć w pracy w przemoczonych rzeczach przez cały dzień – to już może skończyć się tygodniem L-4.

     Dziś więc pojechałem do pracy samochodem. Przejechałem jedną zebrę, drugą… Ot, łaziły sobie zebry po ulicy, to je przejechałem, a co! Po co się szwendają po jezdni? A potem wjechałem na skrzyżowanie. I stało się, popełniłem tę zbrodnię. I to niejedną! Koła mojego wysłużonego wozu bezlitośnie, jak maczuga oprawcy, zaczęły gnieść świętość, urągając wszelkiej przyzwoitości i bluźniąc przeciwko jedynemu prawdziwemu bóstwu, bo, jak powszechnie wiadomo, tylko ten jeden jest prawdziwy, a inni to zwykłe wymysły. Pogląd to panujący w tak wielu częściach świata i w tak wielu religiach, że chyba prawdziwy. Bogiem a prawdą, gdyby zebrać wszystkich jedynych bogów, ciekaw jestem, jak wielki można by z nich utworzyć oddział. Muszę to kiedyś przeanalizować. Wykonać w Excelu listę wszystkich wierzeń, przefiltrować monoteistyczne i zsumować. Lubię Excela…

     Całe to wydarzenie nie byłoby warte wycierania paluchami literek na klawiszach laptopa (literki są już ledwo widoczne, choć kilkakrotnie pociągnięte olejowym pisakiem), gdyby nie to, że w pewnym momencie mnie olśniło i znalazłem łatwy sposób, aby owych profanacji uniknąć. Bo twierdzenie, że nie było innego wyjścia, to zwykły gest Piłata, to pójście na łatwiznę, to nieudolna próba zrzucenia winy na samorządy, które zaplanowały  układ miejskich arterii (ech te samorządy – czy to nie jest dobry powód, aby w ogóle je zlikwidować i zastąpić ekipami działaczy z nadania jedynej prawdziwie polskiej partii?). O, nie! Nie będzie tłumaczenia, że „ja tylko wykonywałem rozkazy”! Trzeba działać!

     Otóż, skrzyżowania należy przebudować. Jak? W sposób oczywisty – budując ronda!

     Nie dość, że dodatnio wpłynie to na płynność ruchu ulicznego, to jeszcze zniknie codzienna, wiele tysięcy razy dokonywana profanacja. Bowiem krzyż, dotąd leżący na drodze, nie zniknie wprawdzie, ale zamieni się w krzyż celtycki. A ten, jak powszechnie wiadomo z nauk naszego świętego i absolutnie nieomylnego Kościoła (niezorientowanym przypominam, ze to ci panowie, którzy uważali, że Ziemia jest płaska i Słońce krąży wokół niej i dopiero niedawno zrehabilitowali gościa, który udowadniał, że jest inaczej) jest znakiem szatańskim. Tak, tak! Nie wiedzieliście? Wstyd! Było wywieszone w gablocie pod kościołem, trzeba było poczytać.

     Profanować znak Złego, to przecież nic złego. Brzmi jak sentencja, trzeba zapamiętać… Z lubością rozjechałem szatański znak, czując, jak spływa na mnie łaska pańska. Zwłaszcza, że im dalej jechałem, tym mniej krzyży, a tym więcej owych znaków Szatana. W ekstazie nawet zapiszczałem oponami – niech diablę wie, gdzie je mam! I co mi zrobisz, rogaczu?!

     I tylko jedno nie daje mi spokoju.

     Otóż, niektórzy naukowcy twierdzą, że krzyż – mówię tu o narzędziu kaźni, nie o figurze geometrycznej – wcale nie był krzyżem, tylko czymś, co przypominało literę T. Ponoć skazaniec, który sam musiałby wnieść swój krzyż na miejsce egzekucji, nie byłby w stanie tego zrobić. Sam pomagałem kiedyś w tartaku, więc jestem gotów zgodzić się tu z nimi, bo taka belka to jednak swoje waży. Dwóch ludzi się zasapie, przenosząc ją zaledwie o parę kroków. Skazaniec, ich zdaniem, niósł jedynie tzw. patibulum, czyli deskę poprzeczną, z wyciętym w niej podłużnym otworem, który nakładano na odpowiednio ukształtowany czop na czubku kolumny krzyża. Był do niego przywiązany, więc porzucić go w żaden sposób nie mógł. Na miejscu czekała na niego wkopana już w ziemię kolumna wielorazowego użytku, na którą patibulum, wraz ze skazańcem, dźwigano za pomocą lin i długich drągów, by zawiesić je na czubku, ku uciesze gawiedzi, szczęśliwej, że spotkało to kogoś innego.

     Cóż, nie moja sprawa, jak w przeszłości pastwiono się nad ludźmi, jeśli jednak naukowcy mają rację, to po drodze przejeżdżam przez wiele rozwidleń w kształcie litery T. Nadal zatem będę bluźniercą.
Cała nadzieja w tym, że naukowcy racji nie mają. Nie mogą jej mieć. Nigdy jej nie mieli. Nauka nie wie wszystkiego i na pewno się myli. Naukowcy to w ogóle swołocz warta popędzenia batem do jakiejś pożytecznej roboty. Wiecznie tylko kwestionowaliby Prawdę! Jak ten cały Darwin, czy inny komuch…




     Post, napisany po dyskusji i za natchnieniem ze strony szwagra mojego szwagra, zagorzałego katolika, narodowca, gorącego orędownika wspomnianego wyżej pomysłu pana posła i człowieka nastawionego na tyle wrogo do takich niepotrzebnie marnujących tlen ladaco jak ja, że aż dziw, iż zniżył się do rozmowy ze mną. Cóż, przechodzi trudny okres. Jako jedyny w rodzinie, właśnie się rozwiódł. Uznał, że traktat o przemocy w rodzinie to bluźnierstwo, atak na nasze tradycyjne wolności i wartości oraz ewidentna próba zniewolenia Polaków i zniszczenia tradycyjnej polskiej rodziny przez nasłaną przez lobby żydowskie Angelę Merkel. Uważał, że w żaden sposób i do niczego go on nie zobowiązuje. Jego była uważała inaczej. I to ona, nie kto inny, jest winna rozpadowi tego świętego i nierozerwalnego związku, bo dość miała bycia bitą po pysku, w dodatku na oczach dziecka. Przewrażliwiona jakaś! Ot, takie myśli głupim babom przychodzą do głów, gdy się ich od czasu do czasu porządnie, tradycyjnie po polsku nie spierze.

     Sorry, jakoś musiałem odreagować. Wiem, że nie wszyscy katolicy są tacy i mam nadzieję, że nie poczuli się urażeni.

37 komentarzy:

  1. Zastanawiam się często co ja takiego przeskrobałam w poprzednim wcieleniu, że już drugi raz muszę znosić rządzące obecnie ugrupowanie.Nie dziwię się, że musisz te rodzinne perturbacje odreagować- mój cioteczny brat i jego żonka są wyznawcami obecnie rządzących. Na szczęście mieszkają na Wybrzeżu.
    Widujemy się rzadko więc dość łatwo pominąć drażliwe tematy.
    Brakuje mi w sieci i Marii Dory i Trockiego- fakt, że nasze dyskusje były z reguły zażarte.
    A teraz jeśli napiszę na blogu cokolwiek nt. tego co się dzieje, odzew nikły- każdy bierze na przeczekanie, bo przecież "nawet najdłuższa żmija mija".
    Mam żal do PO, że całą drugą kadencję zmarnowali w sensie "pracy u podstaw". Nie starali się zupełnie wyciągnąć społeczeństwa z oparów feudalizmu, w którym tkwiło i tkwi nadal, nie popracowali nad tym by wykształcić społeczeństwo obywatelskie. Albo im do głów nie przyszło albo łudzili się ,że ludzie sami dojrzeją.
    Jestem w nieco lepszej sytuacji niż Ty- już na emeryturze a poza tym- nie mam tu dziecka ani wnuków a ode mnie nikt nie będzie wymagał bym odpowiadała w szkole z nowej historii Kaczystanu. To bardzo egoistyczny punkt widzenia, ale jest dla mnie swoistą pociechą.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że nie tęsknię za rządami PO. To nie była ekipa z mojej bajki, ale, oczywiście, lepsza niż dzisiejsza, choć nie jest to jakieś szczególne osiągnięcie. Miałem nadzieję na wzrost poparcia dla Nowoczesnej. Rządy PO oznaczają rządy biskupów, tylko w mniejszym stopniu niż dziś.
      Ale masz straszną, horrendalną wręcz rację, co do podziałów w rodzinie. Mam to szczęście, że u mnie cała najbliższa rodzina jest przeciw niszczeniu podstawowych wartości demokracji przez PiS. Ale dalsza - już niekoniecznie.

      Usuń
  2. Jestem blogowiczką w pieluchach, (choć "wiekową"), a i moje blogowanie ma inne podstawy niż społeczno-polityczne spojrzenie. A przede wszystkim od lat kilkunastu nie mieszkam w Kaczystanie. Ale mieszka tam mój Młodszy i zostało parę rachitycznych korzonków...Dlatego boli to co się tam dzieje. I jak to wszystko wygląda z zewnątrz. Czasem zwyczajnie mi wstyd.
    I można prześmiewać, choć tylko z bezsilności - ale wychodzi z tego tragi-komedia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kilka dni temu odwiedziła nas kuzynka żony, która na stałe mieszka w Holandii. W słowach była bardziej radykalna niż my. Cóż, przywykła do szanowania pewnych wartości i nasz polski relatywizm jedynie ją drażnił. W każdym razie, zrobiło mi się przykro, gdy stwierdziła,k że nie umie już znaleźć wspólnego języka z ojcem (który mieszka w Polsce i z którym spotykam się regularnie). Stwierdziła, że stał się narodowym fanatykiem. Zawsze był rasistą, ale teraz Kaczyński uwolnił takie demony, że jej ojciec stał się nie do zniesienia. Żal mi jej było. Zwłaszcza, że ona nawet Holendrów uczy liberalizmu.

      Usuń
  3. Powiedział Tadeusz Kotarbiński, słusznie w Najkatoliciejszej ReczyPiSpolitej zapomniany - bo Profesor, Filozof, Logik, Etyk i Ateista - a takich nie lubiejom, aj jak nie lubiejom: Trzeba podważać wszystko, co się da podważyć, gdyż tylko w ten sposób można wykryć to, co podważyć się nie da.
    Tymczasem tu pięty tańczą po susku mazurka w rytm kaczego seplenienia, aż się płaska Ziemia dziwuje... A na straży niepodważalnego stoją upawłowiczone zaleskie kołtuny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozwolę sobie to zapamiętać i cytować przy każdej okazji. To bardzo mądre zdanie.

      Usuń
    2. Bo to był K-O-T-A-R-B-I-Ń-S-K-I a nie - za przeproszeniem - pięta.

      Usuń
  4. jeśli takie "profanacje" sprawią, że będziesz tu pisał, to jestem za ... :)
    a na poważnie, nigdy nie miałam ani ambicji, ani kompetencji, żeby komentować otaczającą rzeczywistość, szczególnie polityczna, ale zwyczajnie, po ludzku, szlag mnie trafia na to, co miłościwie nam panujący wyczyniają.... o "prawdziwych katolikach" i ich jedynie słusznych poglądach nie wspomnę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, nadzieja umiera ostatnia. Mam nadzieję, że to ostatni taki poryw atawizmów - coś jak niemiecka kontrofensywa w Ardenach. I wreszcie może, gdy ta noc minie, polski Kościół stanie się tym, czym być powinien - instytucją religijną, a nie stricte polityczną.

      Usuń
  5. Pisz - profanuj, obśmiewaj. Bez Ciebie blogosfera smutna.
    Co do meritum sprawy - jak Dagmara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja źle czuję się w roli profana. Nie dlatego, że obrażam religie, które w moim mniemaniu na nic innego nie zasługują, ale dlatego, że przy okazji obrażam OSOBY religijne, którym należy się szacunek. Po prostu, czasem muszę odreagować stresy. Jedni piją, inni biją, a ja - piszę...

      Usuń
  6. Tak sobie pomyślałam, że w tym Excelu to jest dopiero krzyżyków a krzyżyków!

    Co do takich krzykaczy, chyba nawet wczoraj dumałam nad tym jak to jest (i czy to tępota czy hipokryzja, a może mix jednego z drugim), że im bardziej ktoś nie wdraża w życie konkretnych poglądów, tym bardziej za nimi oręduje. Dobrze to widać po tzw. korwinowskich pieskach i Prawdziwych Patriotach, którzy często nie potrafią składnie napisać jednego zdania w ojczystym języku, a drą ryja po sieci, że oni za Polskę (honor i Boga) daliby się zabić. Plują agresją na oponentów w jakiejkolwiek dyskusji, jesteś z nimi albo wróg. I zmanipulowany idiota. O tych, co wierzą w miłosiernego Boga, a wbiliby nóż w plecy, nawet nie mówię, bo nerwów szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz, że dali by się zabić? Chyba nie. Oni za swą wiarę są gotowi zabijać. Ale umrzeć? Nie wydaje mi się.

      Usuń
  7. Z moich doświadczeń wynika, że rondo przy większym ruchu blokuje jazdę we wszystkich kierunkach. W intensywnym ruchu miejskim lepiej sprawdza się skrzyżowanie ze światłami najlepiej także do skrętu w lewo.
    Jeśli uważasz, że przejeżdżając przez skrzyżowanie gwałcisz symbol religijny, to wystarczy się przedtem przeżegnać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwłaszcza rondino - czyli rondo o wymiarach stołu. Niestety, światła kosztują - to są urządzenia, wymagające ciągłego serwisu. Rondo może i droższe w budowie, ale tańsze w utrzymaniu.
      Cóż, jesteś autorytetem w sprawach wiary katolickiej, więc wierzę, że to wystarczy. Będę o tym pamiętał, gdy następnym razem będę próbował zrobić coś nie do końca uczciwego - np. wykręcić się od wywiadówki.

      Usuń
  8. Próżne Twe nadzieje..., gdy każesz budować ronda, będziesz jeździł po krzyżu celtyckim.
    A tak a propos profanacji, kiedyś bliska mi osoba i obrzydliwa dewota w jednym wpadła w amok wyszukiwania drugiej dziury w dupie, zastanawiając się, co też jeszcze obraża jej uczucia religijne. No i wyszło jej, że robi to piosenkarka Madonna, już samym swoim pseudonimem artystycznym. I tu zastosowanie znalazło nienowe już powiedzenie:"wiara się zaczyna, gdzie kończy się rozum", bo tak się złożyło, że imię Madonna, wybrali piosenkarce jej przebrzydle zdewociali rodzice, łechcząc swe niedopieszczone ego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no nie, tylko te ronda, przez które krzyżują się tory tramwajowe...
      niemniej jednak, gdy dojdą wtedy do władzy najprawdziwsi Polacy narodowi, to cena trumien w mig podskoczy...
      p.jzns :)...

      Usuń
    2. Moim zdaniem, podskoczy raczej wysokość łapówek za miejsce w psychiatryku. Swoją drogą, ten fenomen poszukiwania drugiej dziury w dupie jest czymś dla mnie niewytłumaczalnym. Siada sobie taka, wydawać by się mogło, dorosła osoba i się zastanawia, co obraża jej uczucia religijne i duma, dopóki nie wyduma. Wtedy z błyskiem w oku i łzą szczerego oddania sprawie, rusza ogłosić Światu swe odkrycie! Przecież ta zebra z historii Nitagera pasuje do Monty Pythona lub w najlepszym wypadku do pokoju cenzorskiego z filmu "Miś". To jeden poziom z badaniem Teletubisiów na orientację seksualną oraz "Hello Kitty" na satanizm.

      Usuń
    3. zacznijmy od tego, że sam art.196 jest niczym z "Misia"... przypomina mi się historii pewnej znanej artystki, której system przywalił domiar /w zamaskowanej formie/, pretekstem zaś był niewinny żart w jakiejś lokalnej telewizji... o ile zaś pamiętam, to podatek zwany "domiarem" praktykowano w "misowych" czasach właśnie... to co się dziwić, że pojawiają się takie idiotyczne typy, skoro system funduje im pożywkę wzrostu... wzrostu stopnia ich idiotyzmu, znaczy się...

      Usuń
    4. Wspomniałem przecież, że krzyż celtycki to znak szatański. Tak twierdzi kler, a on, jak powszechnie wiadomo, zawsze ma rację. Co do Madonny - nie jest to przypadkiem pseudonim artystyczny, który sama sobie wybrała?

      Usuń
    5. ciotka Wiki twierdzi, że imiona Madonna Louise Madonna dostała po matce, również Madonnie Louise, czyli jeszcze inna wersja się pojawia...

      Usuń
    6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    7. Faktycznie, jakiś straszny zator mózgu przeżyłem, bo gdy moje oko w jakimś pierwszym odruchu wyłapało fragment "jest znakiem szatańskim", to nie doczytałem dokładnie i ten "celtycki" mi uciekł.
      MADONNA to kolejne imię piosenkarki. Właściwie miała dowolność wyboru pseudonimu, ale skoro miała takie chwytliwe imię, to czemu nie skorzystać? To, że imiona "Madonna Louise" dostała po matce, nie przeczy temu, że nadane one zostały z pobudek religijnych. Dewocja i konserwatyzm rodziców Madonny jest podkreślana w jej biografiach, także to, że M. została posyłana przez nich do katolickich szkół. Każda zatem z naszych wersji jest prawdziwa.

      Usuń
  9. najważniejsze, by nie przejeżdżać po krzyżu leżącego na jezdni przechodnia - chyba, że jest to minister Szyszko...
    tak zaś poważniej, to wystarczy sobie pomyśleć, że jest to krzyż szatanowski, dłuższym do góry /kwestia, od której strony na niego najedziesz nie ma zbytniego znaczenia/... dostaniesz wtedy pochwałę /na "chlebowy" krzyż zasługi raczej bym nie liczył/... reakcją szatanowców nie musisz się przejmować, do prokuratury Cię nie zakapują /art.196/, bo oni mają wyrąbane na wszystkie profanacje, także swojego krzyża, poza tym musieliby najpierw wreszcie zacząć istnieć...
    i po sprawie...
    a tak jeszcze poważniej, to ciesz się, że nie żyjesz w innym państwie wyznaniowym, zdominowanym przez Zbór Świadków Jehowy... bo wtedy za przejazd przez każdy prosty, podłużny kształt miałbyś przechlapane /w ich wersji mitu o Jezusie główny bohater ginie powieszony na palu, tzw. crux simplex/...
    pozdrawiać jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę im się potyrtało, bo wg oficjalnej wersji Jezusa ukrzyżowali Rzymianie, a oni zdaje się nie stosowali palowania. To był zwyczaj ludów arabskich, wymyślony przez Hetytów, który przywędrował do Europy dopiero w średniowieczu. Wiem, Judea nie leżała w Europie, ale jednak pod europejskim panowaniem i panowało w niej prawo rzymskie.

      Usuń
    2. nie mylmy wbijania na pal z wieszaniem na palu... bo zaraz nam wyjdzie, że to wszystko przez Indian i ich pal męczarni...

      Usuń
    3. p.s. to nie do końca jest żart, bo tacy np. Mormoni, doktrynalnie i mentalnie podobni do Świadków Jehowy twierdzą, że Indianie pochodzą od jednego z zaginionych izraelskich plemion, takich uchodźców, którzy się za mocno rozpędzili...

      Usuń
    4. No to tych zaginionych Izraelitów było - uj, jakie mnóstwo! Pewien były lekarz [wywalili biedaczka z frakcji konowałów] z całą powagą twierdzi, że Anglicy są zaginionym trzynastym "plemieniem z plemienia Judy" [jego słowa]. O to samo podejrzewa też ... Japończyków [bo mają zmysł do interesu]. I wcale nie dostrzega w tym idiotyzmie idiotyzmu. Czy to nie paradoksalne?

      Usuń
    5. no cóż, skoro producent i sprzedawca kurczaków Himmler szukał kiedyś przodków "rasy panów" na Tybecie, to niewiele już potrafi zdziwić w tym temacie...
      /ponoć woził te swoje kurczaki taborem wojskowym, blokował całe składy, linie kolejowe i ponoć jest to jedna z przyczyn załamania się frontu wschodniego, ale to już osobna bajka/...

      Usuń
  10. Nit!
    A ja dla Ciebie dziś w darze przesyłam uśmiech serdeczny z promykami słonka:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero dziś do mnie dotarł, ale jest niemniej miły. W końcu, światło Słońca też potrzebuje ośmiu minut, by do nas dolecieć, a niczego mu to nie ujmuje.

      Usuń
  11. Drogi Nitagerze, cieszę się, że wracasz z Twoim komentarzem do sytuacji specyficznym dla Ciebie poczuciem humoru nawet w sytuacji, kiedy opisujesz takie wynaturzenia, jak owego człeka. Zastanawiam się, jak mocne podwaliny ma w naszym kraju ta Dulszczyzna i kiedy znów postępowi ludzie zbiorą się do kupy i wybiorą kogoś bardziej mieszczącego się w europejskich normach.... Ech!
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że - niestety - Dulscy stanowią w naszym kraju większość.

      Usuń
  12. Co do krzyżowania, czytałam również o tej wersji krzyża, była kiedyś taka biblia z komentarzem, gdzie wszystko ci przeklęci naukowcy wyjaśnili czarno na białym logicznie i rzetelnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dranie! Jaka szkoda, że dziś ci przeklęci prawnicy nie pozwalają na palenie takich heretyków na stosach! Ale jeszcze porządzimy parę latek - to i to się zmieni...

      Usuń
  13. Wróciłeś w dobrym stylu. :)
    Współczuję szwagra...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuj mojemu szwagrowi - to jego szwagier, nie mój. Mój jest w porządku.

      Usuń