Kilka dni temu wzięło mnie na wspomnienia. Przeglądałem starą pocztę i zastanawiałem się, jak to możliwe, że to wszystko działo się tak niedawno, a ja już zwykle nie pamiętam, kim jest osoba, z która korespondowałem. Tak, były takie przypadki, że nawet powtórne przeczytanie listu nic mi nie powiedziało.
A kilka razy zdarzyło mi się pamiętać bardzo dobrze, choć list był stary – z początków mojego konta w sieci. Kilka z tych osób rozmyło się i znikło, jak dym. Nie wiem, co się z nimi dzieje.
A kilka z nich już nigdy do mnie nie napisze.
A wśród nich Ty…
Tyle się dzieje, a Ty o tym nie piszesz. Tyle sprzecznych opinii krąży po sieci – a Ty swojej nie umieściłeś. Społeczeństwo podzielone, jak nigdy, niemal w każdej sprawie – a Ty wciąż milczysz.
Ech, Pragmatyku, jak trudno w to uwierzyć, że nie żyjesz już od siedmiu lat!
Przeglądałem wczoraj Twoje listy. Pisałeś je tak dawno. Gdy próbuję je dziś odczytać, system, kilkakrotnie od tamtego czasu uaktualniony, nie chce już odcyfrowywać polskich liter z Twoich listów. Zastępuje je jakimiś znakami: kropkami, serduszkami, kreseczkami… To wszystko sprawia, że stałeś mi się jeszcze bardziej daleki. Jakby dotarło do mnie wreszcie, że jesteś nie z tego świata.
Jak bardzo chciałbym uwierzyć, że jesteś, gdzieś tam, ponad chmurami, wreszcie zdrowy, wreszcie szczęśliwy, wreszcie spełniony…
Nie, nie tęsknię już za Tobą. Pogodziłem się z tym, że odszedłeś. Ale do dziś nie potrafię pogodzić się z tym, w jaki sposób to się stało.
A kilka razy zdarzyło mi się pamiętać bardzo dobrze, choć list był stary – z początków mojego konta w sieci. Kilka z tych osób rozmyło się i znikło, jak dym. Nie wiem, co się z nimi dzieje.
A kilka z nich już nigdy do mnie nie napisze.
A wśród nich Ty…
Tyle się dzieje, a Ty o tym nie piszesz. Tyle sprzecznych opinii krąży po sieci – a Ty swojej nie umieściłeś. Społeczeństwo podzielone, jak nigdy, niemal w każdej sprawie – a Ty wciąż milczysz.
Ech, Pragmatyku, jak trudno w to uwierzyć, że nie żyjesz już od siedmiu lat!
Przeglądałem wczoraj Twoje listy. Pisałeś je tak dawno. Gdy próbuję je dziś odczytać, system, kilkakrotnie od tamtego czasu uaktualniony, nie chce już odcyfrowywać polskich liter z Twoich listów. Zastępuje je jakimiś znakami: kropkami, serduszkami, kreseczkami… To wszystko sprawia, że stałeś mi się jeszcze bardziej daleki. Jakby dotarło do mnie wreszcie, że jesteś nie z tego świata.
Jak bardzo chciałbym uwierzyć, że jesteś, gdzieś tam, ponad chmurami, wreszcie zdrowy, wreszcie szczęśliwy, wreszcie spełniony…
Nie, nie tęsknię już za Tobą. Pogodziłem się z tym, że odszedłeś. Ale do dziś nie potrafię pogodzić się z tym, w jaki sposób to się stało.
Prawie metafora - polskie znaki zastąpione przez symbole... Zabawne, sam odkąd zmieniłem telefon (aparat, nie numer) i skonfigurowałem ze skrzynką pocztową, to każdego 28 dnia miesiąca przychodzi do mnie 14 e-maili, które tak naprawdę otrzymałem 28 listopada 2008 roku. Dwa dość istotne, siedem zwykłych i pięć reklam. Ciekawe...
OdpowiedzUsuńAha, to byłem ja, scv
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak się cieszę, że Cię widzę. Akurat dziś. Chociaż jeden ze starej gwardii...
UsuńJak rzadko przypominam sobie te czasy... Boże, ...Ale wiesz co? Praktycznie nie myśląc o tym co było kilka lat temu, maqm bardzo dobry kontakt z blogową bracią - Ostatnio odwiedziłem w tarkcie wojaży po Polsce Pruskich, Muronów, Tabuna i Belumbową. Kurde, okazuje się, że to już nie są znajomi blogowi, ale po prostu przyjaciele, kumple... fajnie tak. Chyba nawet nie rozamawialiśmy o blogach, jakby ich wcale nie było.
UsuńJak ten czas szybko leci
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Najgorsze, że coraz szybciej.
UsuńCzas ogromnie szybko mija.Czasem zdarza się, że w mojej świadomości minęło niewiele czasu, a tak naprawdę minęło już kilka lat. Nit, dopóki pamiętamy o zmarłym, on w jakiś sposób jest z nami.
OdpowiedzUsuńChoroba Pragmatyka była naprawdę okropna- podejrzewam, że wielu z tych chorych w ten właśnie sposób odchodzi, tylko my o tym nie wiemy.
Miłego, ;)
Odszedł nie tylko ze względu na chorobę - i to mi nie daje spokoju. Z chorobą nie mogłem zrobić nic, ale gdybym wiedział, w jakiej jest rozpaczy, może mógłbym go od tego odwieść.
UsuńNawet nie wyobrażasz sobie jakie spustoszenie w psychice robi taka choroba- postrzeganie świata jest wtedy zupełnie odmienne i często coś, co w pełni zdrowego człowieka nie wytrąciłoby z równowagi, dla chorego urasta do poziomu Everestu. A jak wiecznie widzisz przed sobą taki Everest każdy dzień jest powodem do rozpaczy.
UsuńNawet nie wiesz, jak rozumiem Twoją niezgodę na taki sposób odejścia. Myślę, że to samo czułem, gdy moja znajoma przekazała mi swoją decyzję o przerwaniu chemioterapii mimo tego, że onkolog nalegał (zwłaszcza, że serce i płuca wytrzymywały). W tamtym momencie wiedziałem, że to koniec- i to z powodu jej decyzji.
OdpowiedzUsuńCzy mówisz o tej, która wybrała wodę z Loudres?
UsuńDokładnie, choć wodę z Lourdes wybrała zamiast badania diagnostycznego, z którym zwlekała rok bez mała, co oznaczało rozwój choroby i liczne przerzuty i tak naprawdę nie dawało wyjścia, bo tylko chemioterapia mogła zadziałać ogólnoustrojowo. Podjęła ją, ale ze względu na złe samopoczucie (nudności), przerwała leczenie, co było samobójstwem, zwłaszcza że nie miała przeciwwskazań do przyjęcia chemii, po prostu źle ją znosiła.
UsuńCzas leci jeszcze szybciej niż myślałam. Przyłapałam się na zdziwieniu po przeczytaniu tej notki, bo jakoś tak dziwnie zapamiętałam, że ostatnią "rocznicową" pisałeś całkiem niedawno. A tu minął kolejny rok...
OdpowiedzUsuńNiemal z każdym rokiem przybywa mi tych rocznic. Najpierw był tylko Pragmatyk. Od tamtego czasu odeszły jeszcze trzy osoby na pewno i dwie prawdopodobnie.
UsuńPamięć jest zawsze w naszych sercach, po kimś nietuzinkowym.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A mnie on najbardziej utkwił w pamięci na zdjęciu, na którym wyglądał najbardziej zwyczajnie. Tak zwyczajnie, jakby był zupełnie zdrowy...
UsuńNie piszę jeszcze tak długo jak Ty, więc go nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńOstatnio dużo śmierci wśród znajomych.
Jedną z osób, które wspominasz, a którą pamiętam i która również u mnie bywała, jest Maria Dora.
Czas mija nieubłaganie, zacierając swoje ścieżki i nasze wyobrażenia o przeszłości.
Nie mamy na to wpływu.
Tego nie zapomnę nigdy - jestem pewien. Przeżyłem wtedy taki wstrząs, że nadaremno próbować go zapomnieć. Jedyne co z roku na rok łagodnieje, to żal.
UsuńNie wiem jak to się stało, myślę jednak, że każde odejście jest bolesne. Przede wszytkich dla tych, kórzy pozostają.
OdpowiedzUsuńPowiem tylko, że nie chciałbym odchodzić w taki sposób.
UsuńPamiętam, że Pragmatyk walczył z kaczyzmem. Dziś znowu potężne hufce pisowskie szykują się do ataku. Kto stanie na opustoszałym posterunku?
OdpowiedzUsuńMyślę, że znalazł się w ateistycznym Niebie i nawet stamtąd udzieli pomocy...
Przecież wiesz dobrze, że nie ma czegoś takiego, jak ateistyczne niebo, chociaż w takich chwilach, jak ta, bardzo chciałbym w nie uwierzyć. Ale dziękuję za próbę pocieszenia.
Usuńi na moim szlaku blogowym zabrakło nagle kilku blogerów za którymi niesamowicie tęsknię zwłaszcza że były niesamowicie nie przewidywalne
OdpowiedzUsuńCzas płynie strasznie szybko....
OdpowiedzUsuń