Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


poniedziałek, 12 stycznia 2015

Lira prowadząca

     - Lekcje na jutro zrobione?
    
     Skwapliwe kiwanie dwu głów nad komputerem, aż się biurko zatrzęsło, a stojąca nad nim szafka zazgrzytała złowieszczo.
    
     - A nauczone? 
    
     Pod wpływem kiwania głowami biurko wpadło w rezonans. Z górnej półki posypały się papiery.
    
     Postanowiłem trochę się z nimi podroczyć.
    
     - No, Mały*, jakie masz jutro lekcje?
    
     Zwykle słyszę w takich wypadkach: religię, dwa wf-y, godzinę wychowawczą, angielskiego nie ma, bo pani jest chora i tym, podobne kwiatki, zawsze w ten sam wzór. Jakoś nigdy jutro nie ma lekcji, na które trzeba się przygotować.
    
     Ale tym razem mnie zaskoczył. Język polski!
    
     - No i co mieliście zadane?
    
     - Przeczytać mit o Orfeuszu i Erudyce!
    
     Pokręciłem głową.
    
     - Eurydyce, jeśli już. Przeczytałeś?
     
     Kolejna porcja papierów spadła z górnej półki. Uśmiechnąłem się paskudnie, jak Geralt z Rivii.
    
     - No, to opowiedz!
    
     I prawie natychmiast pożałowałem tych słów.
    
     Czytałem wiele wersji tego mitu. Mitologia grecka to jeden z moich ulubionych tematów. Ale takiej wersji, jaką zaprezentował mi mój młodszy syn, jeszcze nie znałem. Oczy zaświeciły mu się tym łobuzerskim blaskiem, uśmiech rozjaśnił twarz. Stanął na środku pokoju i zaczął opowiadać.
    
     - No więc, był sobie taki gość, co miał na imię Orfeusz. Fajnie śpiewał i grał różne solówki na lirze. Taki wokalista i solowy wymiatacz w jednym. I on zarywał do jednej kobitki, co miała na imię Eurydyka. I ta Eurydyka sobie kiedyś hasała po łące, o tak sobie hasała: la la la!
    
     W tym momencie zademonstrował hasanie Eurydyki po łące, co przypominało mi ciężkiego łabędzia, usiłującego wzbić się w powietrze.
    
     - No i jak sobie tak hasała, to ją żmija dziabła. I ten Orfeusz, jak to zobaczył, to tak się rozbeczał, że ze trzy ballady o tym stworzył, ale nic nie nagrał, bo nie miał basisty. I poszedł do Hadesu, żeby se tą kobitkę przyprowadzić z powrotem. I tak szedł i szedł i walił te swoje solówki. Temu gościowi, co dowodził promem przez Styks to tak się one spodobały, że nie wziął nic za bilet. No w sumie, to się nie dziwię, bo jakby tak dobrze policzyć, to honorarium za koncert wyniosłoby więcej. Więc się ten Orfeusz przeprawił przez tę rzekę i poszedł do podziemi. A ten Cerber też go nie zaczepiał, bo zgłupiał kompletnie. Jeszcze nikt mu z takim hałasem do piekła nie właził.
    
     No i doszedł do tego Hadesa i mu nawija, że oj, że Matko Boska, że go serce boli, że bez tej babki to żyć nie może, i odśpiewał mu trzy najnowsze hity… A nie, szlagiery, bo to dawno było…
    
     - Jak jutro to pani opowiesz, to albo wywali cię za drzwi, albo pęknie ze śmiechu – pokręciłem głową.
    
     - No i jak mu zagrał, to temu Hadesowi oczy z orbit wyszły. I jeszcze musiał mu zaśpiewać, sam, bo Axla** nie było. A żona tego Hadesa to tak się podjarała, że zaczęła go prosić, żeby mu tę Eurydykę wypuścił.
    
     - Jak miała na imię żona Hadesa? – spytałem podstępnie.
    
     - Pani Hadesowa – odparł. – No i ten Hades w końcu się zgodził, bo wiedział, że jak się nie zgodzi, to będzie musiał obiad na mieście zjeść. Ale dał warunek, że Eurydyka musi iść za nim i nie wolno mu się na nią oglądać. No i ten Orfeusz poszedł z powrotem, ciągle grając, chociaż go już porządnie paluchy bolały. I w końcu wylazł z tego podziemia. Ale tu mu się coś pokręciło i odwrócił się do Eurydyki. I nagle jebut! Drzwi się zatrzasnęły! Eurydyka została w podziemiach. I nici z całej wyprawy! Koniec!
    
     I tu ukłonił się pięknie, niby solista po skończonym występie, po czym momentalnie mitologia przestała go interesować. Natychmiast zajął się jakąś strzelanką.
    
     A ja otarłem łzy, które ze śmiechu mi popłynęły do oczu i nie dręczyłem ich już więcej. Nie miałem sumienia.
     
    
    
__________________________
    
*Mały to zwyczajowe, umowne określenie, już nie aktualne. Teraz odnosi się do mnie, o czym Mały nie omieszka mi od czasu do czasu przypomnieć…
    
**Chyba nikt już nie ma wątpliwości, jakiego zespołu logo Mały nosi na koszulce.


28 komentarzy:

  1. To nie był koniec cierpień Orfeusza. Właśnie przysiadł był, by zatopić się w żałobnych kompozycjach, kiedy przysiadło się obok dwóch długowłosych harfistów sześciostrunowych. Byli to Dave i Marty. Nie dość, że grali tak, że Orfeusz ani nie potrafił jechać na riffach tak szybko, jak Dave, ani wymiatać takich solówek, jak Marty, to jeszcze Dave cedził coś przez zęby z taką złością, jakby miał za chwilę utopić Charona, pożreć Cerbera, dać z dyni Hadesowi i posiąść Persefonę. Jak to zobaczy Eurydyka, to już nigdy nie pomyśli o Orfeuszu! Bowiem, jak mówi prawo Murphyego: "Jak coś się może spieprzyć, to się niewątpliwie spieprzy"!
    https://www.youtube.com/watch?v=tP_-YIhgF3w

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm...., napisałem "harfistów"??? A chodziło o lirzystów (lirników? liryków?!) sześciostrunowych!!!

      Usuń
    2. Dzięi za przypomnienie, choć żałuję, że wysłuchałem tego dziś, a nie w sobotę wieczorem, kiedy to zlewałem pigwówkę i musiałem jakoś racjonalnie zagospodarować te fafluńty z dna. Są utwory, których słuchanie na trzeźwo graniczy ze świętokradztwem.
      Ech, Marty - od kiedy zabrakło Jasona, jest absolutnym numerem jeden.

      Usuń
  2. Wspaniała adaptacja starego mitu. Niczym nowoczesna wersja sceniczna Hamleta.:))

    OdpowiedzUsuń
  3. ha ha ha, ja też ocieram łzy :)))))))
    a jakbyś Ty, po tym wszystkim, jeszcze ich dręczył, to.... nie wybaczyłabym Ci, o!!!!
    ps. co to mój Młody miał ostatnio przeczytać? chyba Antygonę, i co usłyszałam?... "spoko, to tylko parę stron"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, parę stron, ale jakiej orki! Chyba nie zdaje sobie sprawuy, że teatr antyczny niewiele miał wspólnego z teatrem TV ;)

      Usuń
  4. też się uśmiałam do łez. te młode to mają jednak fantazję. Taką ..adaptacyjną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę to przyznać, że Mały ma dowcip. Ale ma też humory i to nieraz takie nie do zniesienia.

      Usuń
  5. Ależ się uśmiałam!!! No ale przynajmniej coś opowiedział. Znam artystę, który rzecz całą streścił tak: "okropnie nudne i głupie i wcale w to nie wierzę. Bo jak ktoś umrze to mu nic nie pomoże, nawet muzyka". Ten sam napisał wypracowanie pt. "Jak spędziłem wakacje". Był oburzony, że dostał złą ocenę, a wypracowanie było takie: "było nijak, byłem w Hiszpanii na obozie, miałem uczulenie i bomble na szyi i rękach.Odesłali mnie fcześniej do domu". Błędy nazwał "zwyczajną literówką".
    Wiesz, za "małego" to się nawet moje wnuki obrażają, zwłaszcza czterolatek.
    Czy nie masz wrażenia, że to wszystko czego nas uczono przed laty zupełnie nie przemawia do dzisiejszych dzieciaków?
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu jeszcze do tego nie dojrzały. A poza tym, aby klasyka do człowieka przemówiła, musi być obecna w jego życiu od najmłodszych lat. Gdybym nie wychowywał się w rodzinie melomanów, też zapewne uważałbym, że Chopin to nudy, Mozart to jakiś informatyk, tworzący dźwięki do komórek, a Czajkowski to jakiś piłkarz.

      Usuń
  6. hmm - fantazję młody po tatusiu chyba ma. Szkoda, że nie jestem muzykalna więc nie zgadnę jakiego to zespołu fanem jest Twoja latorośl.. Najważniejsze ,że przeczytał...A wolna interpretacja - mój Boże - ma do tego prawo. Opowiedział w końcu ten mit językiem zrozumiałym dla młodych . Uśmiałam się serdecznie...Pozdrowienia..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy do tego potrzebna jest muzykalność. Znam wielu fanów tego i nie tylko tego zespołu, którzy nie potrafiliby zaśpiewać poprawnie "Wlazł kotek na płotek". Młody uwielbia Metallicę i Guns n' Roses - ale "tamto" Guns n' Roses, to prawdziwe, sprzed dwudziestu lat. I co ciekawe, w jego szkole lubi ich połowa dzieciaków. Dla mnie niepojęte. W mojej szkole ktoś, kto słuchał muzyki sprzed 20 lat, uchodził za dziwaka. Młody może mieć tę przypadłość po mnie, ale skąd ma ją reszta, tego nie wiem.

      Usuń
  7. Powinniście przelecieć tak po kolei wszystkie mity greckie. Młody zapoda, ty spiszesz i będzie bestseller. Sam bym chętnie taką pozycję nabył :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie widzę możliwości, aby go zmusić do przeczytania następnych. Muszę poczekać, aż będzie to obowiązkowa lektura, na ocenę. I jeszcze muszę trafić w moment, kiedy on przeczuwa, że będzie kartkówka.

      Usuń
  8. Axla nie lubię, ale lubię jego (ich) piosenki. Listopadowa jestem, więc nie może być inaczej...

    Młody nawet że zczaił klimat tego mitu ;))) Szkoda, że nie poczuł ciągotek do czytania większej ilości, czy do czytania w ogóle, bo widać, że całkiem obrotny z niego chłop. Marnuje się na jakieś durne strzelanki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Axla rzadko kto lubi - całe życie się o to starał. Nawet najbliżsi przyjaciele z Gunsów go opuścili, bo już z nim wytrzymać nie mogli.
      Młody lubi czytać i to, o dziwo, całkiem poważne ksiązki, za jakie ja w jego wieku się nie brałem. Ale mitologia to przecież "szkolna nauka", więc nie czuje do tego cięgoty. Przejdzie mu - ja tak miałem z historią. W szkole nie znosiłem tego przedmiotu, dzis to moje hobby.

      Usuń
  9. Nie wiem ile lat ma Mały ale coś mi się wydaje, że niektóre lektury to trochę zbyt szybko dzieciaki mają zadawane.. ale to moja opinia.
    Szczerze mówić to naśmiałam się czytając Twoją historię aż mi łezki poleciały! Dzieciaki mają fantazję, i to jaką!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mitologia to opowiastki na tyle proste i naiwne, że mity należałoby opowiadać dzieciom, gdy sa jeszcze zupełnie małe, zamiast bajki na dobranoc. Przynajmniej od małości przyswoiłyby sobie korzenie europejskiej kultury. Ja dostałem kiedyś w prezencie opowieść o Argonautach - jako mały chłopiec. Czytałem ją tak samo, jak inne bajki. Ale dzięki temu mit ten znam na pamięć, a postacie z niego traktuję jak dobrych znajomych.

      Usuń
  10. To ja poproszę więcej takich opowieści z mitologii w wykonaniu Twojego syna! Wszystko sobie przypomnę ze szkoły, la la la :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko zdołam go namówić do przeczytania jakiegoś innego mitu, nie omieszkam ;)

      Usuń
    2. Wszystko płynie, ale nie ma to jak wyławiać ..perełki. ;)

      Usuń
  11. a mnie się skojarzył Wiech: "Helena w stroju niedbałem"...
    tak swoją drogą, to przypomniała mi się wersja mitu o Tezeuszu, którą kiedyś napisałem w podobnym stylu... nie odtworzę, nie przypomnę sobie, ni cholery... ale zastanawiam się, czy nie wrócić do literackich igraszek tego typu?...
    pozdrawiać :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wróć, może obaj się pośmiejemy. Ech, dziś, po wiadomościach ze Szwajcarii, naprawdę potrzebuję dobrego powodu do śmiechu...

      Usuń
  12. Wczoraj słyszałem fragment młodzieżowego tłumaczenia Biblii . Mocne wrażenia. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogło być ciekawie. Dasz radę zacytować choć fragment?

      Usuń
  13. Słyszałam to takich co Biblię przerabiają na bardziej nowoczesny język ;)
    ważne, że przeczytał. jeszcze ważniejsze, że zrozumiał, co czyta i jeszcze na dodatek opowiedział! :D
    i jeszcze takie wspomnienie: moja koleżanka opowiadająca "... i wtedy Antek Jagnę puścił w trąbę..." i mina mojej bliskiej zawału polonistki... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, sami nie wiedzą co czynią. Jeśli w Biblii zabraknie słów, typu "zaprawdę", czy "azaliż", to jej treść wcale już nie wydaje się taka natchniona, a nawet chwilami kiczowata.

      Usuń