- Lolek coś niemrawy! – stwierdził Starszy ze zmartwioną miną. – Nie chce jeść, wiecznie śpi, chudy się zrobił…
Dokonałem obserwacji żółwia. Faktycznie, schudł ostatnio, choć w jego przypadku trzeba się dobrze przyjrzeć, żeby to zauważyć. Nie rusza się i, jak twierdzi Starszy, nic nie chce jeść. Gdy wypuścimy go z akwarium, robi regularny obchód włości, zagląda w każdy kąt, więc siły ma. Ale jeść nie chce. Co może mu być?
Odpaliłem net. Wlazłem na stronę i próbuję objawy dopasować do choroby. Awitaminozę miał już dwa razy, na własne życzenie zresztą, bo witamin mu nie skąpimy. Ale to tym razem nie to. Szperam i szperam i znaleźć nie mogę. Wreszcie coś zaczęło pasować. Takie objawy zdradza żółw, przygotowujący się do zimowej hibernacji.
- Odwaliło mu? – spojrzeliśmy po sobie. – Po dziesięciu latach przypomniał sobie, że jest żółwiem?
Dawaj w Internet, szukać rozwiązania problemu! Trzeba mu stworzyć warunki letnie! No, dobra, ale on cały czas ma warunki letnie. Zresztą, jego towarzyszka nie zdradza żadnych oznak hibernacji. Nieruchawa, jak zawsze…
Wymieniłem mu żarówkę na trochę mocniejszą. Zaczął chętniej wygrzewać się na wysepce. Ale jeść w dalszym ciągu nie chciał.
- W dupie mu się poprzewracało! – warknąłem. – Delikatny kurczaczek, świeżutka rybka…
- Mrożona – dodała Koleżanka Małżonka.
- Rozmrożona – sprostowałem. – Do tego witaminki, jabłuszko, jajeczko. No, czego on jeszcze chce?
- Jest chory – mruknął Starszy, ze zgaszonymi oczami.
Z powrotem w Internet. Klinika weterynaryjna, enter! No, wywaliło ich kilka. Nie ma co, weterynarzy ci u nas dostatek: Od krów, od koni, od świń, od psów… Na co w mieście weterynarz od krów? Od koni, w porządku, jest w mieście stadnina, ale od krów, albo świń? Od małych zwierzątek nie ma…
- Przecież dr K. przyjmował naszego żółwia, gdy miał awitaminozę – przypomniałem. – On stacjonuje tu niedaleko, na sąsiednim osiedlu.
Ale Internet pokazywał coś innego – tam wyłącznie koty i psy. Widocznie dr K. już tam nie pracuje.
Wreszcie, po długim bólu i męce znaleźliśmy weterynarza, niedaleko centrum. Tyle, że to już wieczór i trochę za późno.
- Robimy tak – podniosłem w górę palec. – Jutro, jak przyjdziecie ze szkoły, spróbujcie go nakarmić. Jeśli coś zje, to znaczy, że to było rzeczywiście przygotowanie do hibernacji i nic mu nie jest. Ale jeśli znów nie ruszy, poczekajcie, aż przyjdę z pracy i wyruszymy do weterynarza!
Ale okazało się, że to nie koniec kłopotów ze zwierzętami. Polazłem bowiem do sypialni i ujrzałem następnego zwierzaka, smętnie zwiniętego w kulkę.
- Mieczysław też jakiś niemrawy!
Wszystkie oczy skierowały się na mnie.
- No, jakiś taki zwinięty w kulkę. Nie wiem nawet, czy żyje, bo on generalnie mało się rusza.
- Jaki Mieczysław? – zapytała Koleżanka Małżonka.
Wskazałem palcem do sypialni.
- No, Miecio! Wisi u sufitu, nad szafą…
Wszyscy pobiegli do najmniejszego pokoju. Ledwo się w nim zmieścili.
- Pająk! – zawołał Młodszy i natychmiast się ewakuował. Trochę się ich boi.
- Zabić go? – spytał Starszy, udając twardziela.
- Ani się waż! – zawołałem. – Co ci Mieczysław zrobił? Wisi sobie spokojnie już od miesiąca i nikomu nie wadzi.
- Pajęczyny mi tu wiesza – jęknęła Koleżanka Małżonka. - Jak to wygląda?
Zrobiłem obrażoną minę.
- Gdybym ci nie powiedział, nawet byś nie zauważyła! Zostawcie go, może on też zaczyna hibernować?
Młodszy popatrzył na mnie podejrzliwie.
- Ale ja z nim do weterynarza nie pójdę! - oświadczył.
Cykor!
Dokonałem obserwacji żółwia. Faktycznie, schudł ostatnio, choć w jego przypadku trzeba się dobrze przyjrzeć, żeby to zauważyć. Nie rusza się i, jak twierdzi Starszy, nic nie chce jeść. Gdy wypuścimy go z akwarium, robi regularny obchód włości, zagląda w każdy kąt, więc siły ma. Ale jeść nie chce. Co może mu być?
Odpaliłem net. Wlazłem na stronę i próbuję objawy dopasować do choroby. Awitaminozę miał już dwa razy, na własne życzenie zresztą, bo witamin mu nie skąpimy. Ale to tym razem nie to. Szperam i szperam i znaleźć nie mogę. Wreszcie coś zaczęło pasować. Takie objawy zdradza żółw, przygotowujący się do zimowej hibernacji.
- Odwaliło mu? – spojrzeliśmy po sobie. – Po dziesięciu latach przypomniał sobie, że jest żółwiem?
Dawaj w Internet, szukać rozwiązania problemu! Trzeba mu stworzyć warunki letnie! No, dobra, ale on cały czas ma warunki letnie. Zresztą, jego towarzyszka nie zdradza żadnych oznak hibernacji. Nieruchawa, jak zawsze…
Wymieniłem mu żarówkę na trochę mocniejszą. Zaczął chętniej wygrzewać się na wysepce. Ale jeść w dalszym ciągu nie chciał.
- W dupie mu się poprzewracało! – warknąłem. – Delikatny kurczaczek, świeżutka rybka…
- Mrożona – dodała Koleżanka Małżonka.
- Rozmrożona – sprostowałem. – Do tego witaminki, jabłuszko, jajeczko. No, czego on jeszcze chce?
- Jest chory – mruknął Starszy, ze zgaszonymi oczami.
Z powrotem w Internet. Klinika weterynaryjna, enter! No, wywaliło ich kilka. Nie ma co, weterynarzy ci u nas dostatek: Od krów, od koni, od świń, od psów… Na co w mieście weterynarz od krów? Od koni, w porządku, jest w mieście stadnina, ale od krów, albo świń? Od małych zwierzątek nie ma…
- Przecież dr K. przyjmował naszego żółwia, gdy miał awitaminozę – przypomniałem. – On stacjonuje tu niedaleko, na sąsiednim osiedlu.
Ale Internet pokazywał coś innego – tam wyłącznie koty i psy. Widocznie dr K. już tam nie pracuje.
Wreszcie, po długim bólu i męce znaleźliśmy weterynarza, niedaleko centrum. Tyle, że to już wieczór i trochę za późno.
- Robimy tak – podniosłem w górę palec. – Jutro, jak przyjdziecie ze szkoły, spróbujcie go nakarmić. Jeśli coś zje, to znaczy, że to było rzeczywiście przygotowanie do hibernacji i nic mu nie jest. Ale jeśli znów nie ruszy, poczekajcie, aż przyjdę z pracy i wyruszymy do weterynarza!
Ale okazało się, że to nie koniec kłopotów ze zwierzętami. Polazłem bowiem do sypialni i ujrzałem następnego zwierzaka, smętnie zwiniętego w kulkę.
- Mieczysław też jakiś niemrawy!
Wszystkie oczy skierowały się na mnie.
- No, jakiś taki zwinięty w kulkę. Nie wiem nawet, czy żyje, bo on generalnie mało się rusza.
- Jaki Mieczysław? – zapytała Koleżanka Małżonka.
Wskazałem palcem do sypialni.
- No, Miecio! Wisi u sufitu, nad szafą…
Wszyscy pobiegli do najmniejszego pokoju. Ledwo się w nim zmieścili.
- Pająk! – zawołał Młodszy i natychmiast się ewakuował. Trochę się ich boi.
- Zabić go? – spytał Starszy, udając twardziela.
- Ani się waż! – zawołałem. – Co ci Mieczysław zrobił? Wisi sobie spokojnie już od miesiąca i nikomu nie wadzi.
- Pajęczyny mi tu wiesza – jęknęła Koleżanka Małżonka. - Jak to wygląda?
Zrobiłem obrażoną minę.
- Gdybym ci nie powiedział, nawet byś nie zauważyła! Zostawcie go, może on też zaczyna hibernować?
Młodszy popatrzył na mnie podejrzliwie.
- Ale ja z nim do weterynarza nie pójdę! - oświadczył.
Cykor!
Mój młodszy tez coś szczególnie nie lubi pająków
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To pewnie jakaś szczególna cecha Młodszych. Może odkryjemy jakieś nowe prawo biologii?
UsuńPozdrawiam
I jam pająkowy cykor......
OdpowiedzUsuńNo, ale chyba nie Mieczysława? Mieczysław jest członkiem rodziny - nic by Ci nie zrobił.
UsuńEetam - ja wciągam odkurzaczem ...teraz .Kiedys to ja miała straszne sny no, pająkowe.Więc ze strachu teraz je wciągam...Odkurzaczem.
OdpowiedzUsuńCo do żółwia wiem ,że to straszne ale one czasem również umierają .Zapytaj Maradag...
Rodzinę mam odkurzaczem wciągnąć? No wiesz? Mieczysław może i pająk, ale swój. Na własnej krwi wyhodowany!
UsuńWiem, że żółwie nie są nieśmiertelne, no ale chyba 10 lat dla takiego gada to nawet nie wiek średni - one dozywają siedemdziesiątki.
A jaki masz gatunek tych żółwi? Miałam kiedyś stepowego i kazali mi nie dopuszczac do jego zapadnięcia w sen zimowy. Poza tym jeśli żółw nie je dostarczanej mu zieleniny to znaczy, że ma ona zbyt wiele chemii, w związku z tym nasz dostawał obrane ze skórki jabłka i domowej roboty twarożek z tartą marchewką (obraną grubo). Był z nami długo i dopiero gdy doszedł do rodziny pies, żółwia odkupił ode mnie sklep, w którym go kupiłam.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
A, bo Wasz to z gatunku "czołg" - innymi słowy, wegetarianin. Lolek to żółw czerwonolicy - z gatunku "U-boot". Drapieżny i notorycznie mięsożerny. Zieleniy w ogóle nie je - nawet takiej ekolologicznej, z własnej działki. Czasem, od wielkiego święta, poskubie trochę ogórka, ale wcina głównie mięso. Głównie drobiowe, albo rybę, bo to w naturze najprędzej zdobywa. I spokojnie, to nie panga, karmiona antybiotykami - dostał dorsza, przywiezionego przez Pana Leśniczego z Norwegii, gdzie ten własnoręcznie go złowił, na pełnym morzu. Poza tym, daliśmy mu też trochę pokarmu suszonego: larwy gammarusa i specjalną, suchą karmę dla żółwi wodnych
UsuńNie panikuj! Żółw też człowiek! Po prostu chce przeczekać marsz zapowiadany na 13 grudnia.
OdpowiedzUsuńZ Lolkiem poczekaj do 14- go. Nie wiem, co z Mieczysławem, ale sprawdź co z Elwirą, Angeliką, Jessiką i Patrycją (mrówkami faraona). Jeżeli i one są jakieś osowiałe, to uciekaj z mieszkania, kieruj się na Hawaje, albo też do Rio, gdzie ananas dojrzewa, gdzie dziewcząt bez liku nie nosi staników, gdzie szanty się gra i śpiewa!
Przecież u nas marszu nie będzie. Będzie tylko oficjalne złożenie kwiatów pod tablicą, poświęconą ofiarom stanu wojennego - tak zapowiedzieli miejscowi włodarze. Marsz będzie w dalekiej Warszawie i niech się o to tamtejsze żółwie martwią.
UsuńMrówek faraona u mnie nie ma. Nic dziwnego, skoro nie ma samego faraona. Wprawdzie w pracy nosiłem przez pewien czas ksywę "Ramzes", ale chyba już o tym zapomnieli.
I ani Hawaje, ani Rio - mnie się marzą Karaiby.
Mieczysłam, nie Mieczysłasw, u mnie bu nie pomieszkał... ja nie przepadam, ale Młoda (która jest młodsza od Starszego, to taka infomacja dla Twoich badań nad młodszymi) to już by walizki pakowała ze słowami: "albo ja, albo on"... no przecież dziecka z domu nie wypuszczę na ten straszny świat... :)
OdpowiedzUsuńa na Lolkach się nie znam...
A u mnie mieszka i świetnie się dogadujemy. Najpierw wisiał nad łóżkiem, ale go poprosiłem (grzecznie!), żeby się przeniósł, bo grozi to atakiem paniki ze strony zarówno Młodszego, jak i Koleżanki Małżonki. I co? JEszcze tego samego wieczora przewędrował nad szafę i tam zakotwiczył. I jak tu go nie kochać?
UsuńWzruszyłeś mnie opowieścią o udomowionym pająku. Kiedyś będąc na wczasach zaprzyjaźniłem się z pająkiem. Mieszkał na zewnątrz okna. Dokarmiałem go łapiąc muchy i dociskając do jego sieci. Uwielbiałem przyglądać się, jak je zabijał i pożerał. Sam pająk był coraz piękniejszy i tłustszy. Ale pewnego ranka nie było go, tylko dziura wyszarpana w sieci. Pożarł go pewnie ptak. Utraciłem przyjaciela...
OdpowiedzUsuńJa nie wspomagam Mieczysława, bo nigdy nie wiem, która mucha jest udomowiona, a która jest nieproszonym gościem. Jakoś ich od siebie nie odróżniam. Jeszcze bym mu Andrzeja dał na pożarcie i Młodszy przestałby się do mnie odzywać!
UsuńZ pająkami i świerszczami do weta nie chodzimy...
OdpowiedzUsuńDlaczego? Że drogo? U mnie rodzina droższa pieniędzy!
UsuńPająk nie pająk, a jednak dziki lokator i żyje na krechę. Skąd wiesz,że Ci nie wynosi z lodówki, albo i co gorszego nie robi jak pójdziesz do pracy lub wyłączysz światło. Ja bym tam taka ufna nie była , no i co ,że posłuszny, może tylko udaje. Bądź czujny, licho wie co on potrafi i kim jest. Ha.
OdpowiedzUsuńNo to ja mam do kompletu chorego psa. Prawdziwego. Na prawdziwą, nie wyhibernowaną chorobę:)
OdpowiedzUsuńNie budzę naszego żółwia, śpi już od Listopada. Coś tak po 10 latach rzeczywiście mu się odmieniło i teraz zimą śpi. Na początku wsadzałam w ciepłą wodę, potem pod nos witaminy, łaskawie coś zjadł. Teraz na początku zimy coś próbuję jak zawsze, ale on się usadawia pod żarówką i od czasu do czasu zmienia boczek :) i śpi. Gdy widzę jakiś ruch, lecę z zieleniną, bo nasz żółw tylko zieleninę lub jajeczko na twardo. Nie budź niech śpi aż do wiosny Marzec początek Kwietnia. Wiosną wsadź w wodę rozgrzej bardzo ciepłą, nasmaruj pancerz oliwą z oliwek i daj porządnie jeść spróbuj może zje trochę zieleniny. Nasz ma coś około 25 lat, przybył gdy dziewczę małe było, Mieczysława pewnie małżonka nie zostawi w spokoju. :)
OdpowiedzUsuńPrzedwczoraj obserwowałam na oknie biedronkę. Niestety zeszła z okna i padła ofiarą naszych nóg - niechcący bo nie było jej widać na ciemnej podłodze.
OdpowiedzUsuńPająki w domu mają się dobrze, a tu nie ma.
Życzę zdrowia żółwiowi i Mieczysławowi! :)))
I udanych świąt.
Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia, Przyjmij proszę najserdeczniejsze i z głębi serca płynące życzenia:
OdpowiedzUsuńZdrowia i radości, spokoju ducha oraz pomyślności w realizacji nawet najskrytszych marzeń w Nowym 2015 Roku.
Wszystkiego dobrego Nit na Święta , Zimowe przesilenie( sol invictus) i Nowy rok.
OdpowiedzUsuńALW
było tak od razu, że czerwonolicy... bo w przypadku lądowego /grecki, kazachstański/ rzeczywiście może się szykować do hibernacji, ale wtedy należy go umieścić w chłodzie, bo jak zaczniemy go dogrzewać, to przyspieszymy mu metabolizm i jego organizm sam siebie "zje"...
OdpowiedzUsuńale gdy mowa o żółwiu czerwonolicym, to mój komentarz kompletnie traci sens... one podobno też czasem hibernują, ale nie od zimna, tylko od suszy, czyli najlepiej skonsultować temat z wetem, ale takim z zoo...
pozdrawiać i wesołych świąt...
Wesołych Świąt Ni, a w Nowym Roku spełnienia marzeń i radości, radości, radości!!
OdpowiedzUsuńPuk, puk...? Powiadają, że jeden niedowiarek drugiemu co najwyżej może na Święta zyczyć Świętego... Spokoju...:) Pomimo tego ośmielę się jeszcze pożyczyć i zdrowia, by jak najwięcej, a i chwil szczęśliwych i pomyślności nieskąpo…:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Ja mam arachnofobię. jak widzę pająka to wrzeszczę. w nadziei, że sie przestraszy i ucieknie ;)
OdpowiedzUsuńNo cóż, mój hibernuje na...kubku. Taka odwieczna ...mądrala z niego. I stale mnie napomina: ZWOLNIJ.
OdpowiedzUsuńA kolonia pająków, którą próbowałam podhodować (w holu) do wiosny, nagle zniknęła. Pewnie dlatego, że szczotka na długim kiju znalazła się w jakiś nieodpowiedzialnych rękach...;)