Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


niedziela, 25 maja 2014

Zupełnie zwyczajna baśń

     Niebo już zaczynało się czerwienić, gdy ubabrany w smoczej krwi rycerz, na chwiejnych ze zmęczenia nogach, podszedł do swego białego konia i z westchnieniem ulgi poklepał go czule po szyi.
 
     - Spokojnie, Victorze… Już po wszystkim – wysapał mu do ucha.
 
     Koń zastrzygł uszami i parsknął nerwowo. Szarpnął łbem, jakby chciał się czym prędzej wyrwać z tego miejsca. Ręka rycerza łagodnie, lecz stanowczo osadziła go na miejscu.
 
     - Jeszcze nie – szepnął rycerz, odpinając hełm. – Jeszcze nie…
 
     Odrzucony hełm zagrzechotał na skalistym gruncie. Rycerz odgarnął z czoła ciemną, kędzierzawą grzywę, odsłaniając przystojną, młodą twarz. Brązowe oczy poszukały czegoś w pobliżu.
 
     Znieruchomiały.
 
     Była tam.
 
     Z litości napojona mocnym winem, aby nie była w pełni przytomna w tej strasznej chwili. Przywiązana do drewnianego słupa, który utrzymywał ją na nogach. Jej głowa wisiała bezwładnie, przechylona w przód. Długie, jasne włosy opadły jej na twarz, całkowicie ją zasłaniając.
 
     Była naga. Tak życzył sobie smok, który nie znosił wydłubywania spomiędzy zębów resztek ubrania. Zapewne dodatkowe upokorzenie księżniczki sprawiało mu przyjemność.
 
     Ale smok leżał teraz martwy, z odrąbaną głową, w kałuży czerniejącej, krzepnącej krwi. Niebezpieczeństwo minęło.
 
     Rycerz podszedł do królewny i wyciągnął ku niej rękę, ale zaraz ją cofnął, zerknąwszy na swą uwalaną krwią rękawicę. Z wahaniem sięgnął do nadgarstków, aby ją odpiąć. Po chwili rękawice opadły w pobliże hełmu, a rycerz delikatnie uniósł twarz księżniczki, drugą dłonią odgarniając jej włosy z czoła.
 
     Piękna twarz księżniczki była blada. Powieki miała zamknięte, a oddech płytki, ledwo wyczuwalny.
 
     Mimo to, pocałunek otworzył jej oczy.
 
     Przez chwilę jej spojrzenie było nieprzytomne, jakby nie wiedziała, gdzie jest. Wbiła wzrok w przystojną twarz rycerza, jakby jej nie widząc. Potem omiotła oczami otoczenie i paniczny strach odbił się w jej źrenicach. Wzrok spoczął na truchle gada…
 
     Poruszyła ustami, ale była zbyt przerażona, by wyrzucić z siebie jakieś słowo.
 
     - Już po wszystkim – rzekł rycerz spokojnym głosem. – Nie bój się. Żmij nie żyje i nic ci już nie grozi.
 
     Twarz królewny pokryła się śmiertelną bladością, jakby dopiero teraz uzmysłowiła sobie, gdzie jest i jakiego losu uniknęła. Ale po chwili jej lica zaróżowiły się. Zdała sobie bowiem sprawę z własnej nagości.
 
     - Nie przejmuj się – rycerz machnął ręką, domyślając się przyczyny rumieńca, jaki pojawił się jej na policzkach. – Przecież zwyczajowo, czy chcemy, czy nie chcemy, musimy się teraz pobrać! Ręka królewny i pół królestwa, to normalna nagroda za uszczuplenie populacji gadów. Będziemy się w takiej sytuacji widywać nader często, więc masz okazję przywyknąć.
 
     Oczy królewny zrobiły się okrągłe.
 
     - Ależ… - wyszeptała z wysiłkiem. – Nie godzi się, panie…
 
     Rycerz tylko roześmiał się w głos.
 
     - Pani, spójrz na to z tej strony. Nasze narzeczeństwo będzie trwało krótko. Kilka dni zaledwie. Bo taki jest obyczaj, że ślub trzeba wziąć niezwłocznie. Nie dadzą nam wtedy pobyć sam na sam. A przecież każdy wie, że po włożeniu obrączki to już nie to samo…
 
     - O czym ty mówisz? – księżniczka zaczęła dochodzić do siebie i poczuła ukłucie dumy, podniosła więc nieco głos. – Nie jestem mniszką, ale przecie obyczaj znam. Obcowanie dopiero po ślubach, przez biskupa poświęconych!
 
     - Ale, tam! – rycerz wzruszył tylko ramionami. – Akurat biskup do tego potrzebny... Niewiasta po ślubie zawsze traci chęć na igraszki. A mąż także niechętny, gdy widzi, że białka z obowiązku jeno mu się oddaje. Największa uciecha, to przed ślubem, gdy oboje nienasyceni swoich ciał i niepewni jutra, całą duszą mu się oddają. Nie wiem, jak to jest - podrapał się po potylic, - że przed ślubem każda z was jest jak ogień, a po ślubie natychmiast stygnie. No, myślę, wykorzystajmy ten ogień i bądźmy szczęśliwi tak naprawdę choć raz.
 
     - Godzi się mówić o igraszkach, gdy ja tu związana jako pakunek? – prychnęła księżniczka, ale spojrzała na niego inaczej. – Rozwiąż mnie, to przekonamy się sami, czy mam na uściski przyjdzie ochota.
 
     Rycerz smętnie pokiwał głową.
 
     - Tyle, że… - zająknął się. – Pani, no popatrz na siebie. Żal taką okazję tracić! Ta odrobina perwersji, jakąż ona nam może dać przyjemność! Zali dasz mi się tak związać po ślubie? Lubo choćby szalikiem do łoża przywiązać?
 
     - Nikczemnik! – wzrok królewny stracił już całą niepewność i był teraz twardy i zimny jak stal. – Po toś mnie od jednej hańby wyratował, by mnie teraz w drugą wepchnąć?
 
     - A jaka to hańba – rycerz skrzywił się. – Hańba to z nierządnicą, albo pachołkiem się zadawać. My, czy chcemy, czy nie chcemy, jesteśmy parą narzeczonych, przeznaczonych sobie na wieki. To i grzech nie będzie wielki, i obyczaju nadto nie nadszarpniemy, a rozkoszy zaznać możemy, jaka nigdy już może nam się nie trafić. Zobaczysz, będziemy tę chwilę wspominać jeszcze latami. I to z rozmarzeniem w oczach. Uf, gorąco dziś!
 
     Mówiąc to, rozpiął rzemyki, przytrzymujące zbroję. Ta opadła z chrzęstem.
 
     - Czymże różnisz się od tych nikczemników, co niewiastę uwiodą, zbrzuchacą i porzucą? – syknęła królewna. – Widzę, żeś manier raczej swobodnych!
 
     - Tylko nieoficjalnie – odparł rycerz, mocując się z nagolennikami. – Tylko ze swą narzeczoną czuję się swobodnie. A czym się różnię? Ano tym, że nie pierwszą lepszą dziewkę uwodzę, ale swej własnej narzeczonej chcę nieba uchylić. Wprawdzie cielesnego tylko, bo do tamtego, to już inny przewodnik kiedyś tam cię zawiedzie, ale daję, co mogę. I na pewno nie porzucę. Wszak za kilka dni będziesz moją żoną! Zali ja od ołtarza chcę uciec? A co do brzuchacenia… Przecie dziedzic owej połowy królestwa także potrzebny.
 
     - A moje uczucia już się nie liczą? – szepnęła królewna zrezygnowana.
 
     Rycerz spoważniał na twarzy, ale wesołe, zniewalające iskierki wciąż tliły mu się w oczach. Pochylił się do niej i ujął jej głowę w dłonie.
 
     - Pani, powiedz tylko słowo, a więzy przetnę, odwrócę się i odejdę. Jeślim ci wstrętny, nie zobaczysz mnie już więcej…
 
     Królewna spojrzała mu w oczy. Przez chwilę milczeli.
 
     - Ale ten rzemień, co mi w łydki się wrzyna, przetniesz wprzódy?...
 
     - Choćbym przegryźć go miał – odparł, zamykając jej usta gorącym pocałunkiem.
 
     Oddała mu usta, żałując, że ręce ma skrępowane.


13 komentarzy:

  1. Vulpian de Noulancourt26 maja 2014 08:27

    Wydaje mi się, że to był rycerz - realista. Obiecanki obiecankami, ale dobrze jest mieć w zanadrzu argument nie do zbicia na wypadek, gdyby władca zaczął kręcić, że źle jego słowa na temat części królestwa i ręki nadobnej córki zrozumiano.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, testosteron ponoć też pomaga w walce, nie tylko adrenalina. A co z nim zrobić, gdy walka się skończy? ;)

      Usuń
  2. księżniczka, nie księżniczka, zachowuje się jak każda kobieta... i chciałabym, i boję się, a i tak wiadomo, jak się to skończy ... no chyba, że rycerz byłby szpetny, to wtedy nie ma zmiłuj... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miała dobrą sytuację, przynajmniej nie musiała się martwić czy wygląda dostatecznie zachęcająco:))) Poza tym Vulpian ma rację.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E, tam, kobieta zawsze sobie coś wymyśli. A to będzie sobie wyobrażać, że jej cellulit widać, a to, że ma jakieś zaczątki wałków nad biodrami, a to znów, że ma piersi za małe, albo za bardzo obwisłe... Panie są mistrzyniami kompleksów. Zupełnie zapominają, że mężczyźni kochają je takimi, jakie są.

      Usuń
  4. Nitager, raz aż, aż raz...i po temacie. Nie ma napięcia i udawania. tak mam, tak mamy ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za to macie skłonności do wypowiedzi zupełnie dla mężczyzn nie zrozumiałych. Mam się domyślać? Wiesz, ja zawsze domyślę się nie tego, co kobieta miała na mysli...

      Usuń
  5. Piękna i wzruszająca historia...
    Aczkolwiek kiedy JKM wyraził pogląd zbliżony do jej morału, prokuratora niezwłocznie wdrożyła surowe dochodzenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I słusznie - takie rzeczy należy załatwiać we dwoje, już po ubiciu naocznych świadków - jak np. różnego rodzaju smoki.

      Usuń
  6. A co, jeśli post consummatum, to rycerz się jednak rozmyślił?:)
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Byłbym przegapił taką perełkę :-}
    Z tej strony Cię nie znałem..., wiedziałem że marzą Ci się Indianki, ale o skrępowanych księżniczkach nie pomyślałem.
    Rycerzu Nitagerze, jak się zgodzi, to powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  8. Romans!!! I to całkiem niezły, wszystkie Harlequiny bije na głowę ;)

    OdpowiedzUsuń