Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


wtorek, 20 maja 2014

Pomniki świętych

    Początkowo ten artykulik miał nosić tytuł „Wynocha”, ale uznałem, że ten jest lepszy. Owa „wynocha” to często spotykany na forum zwrot, w stosunku do adwersarzy z przeciwnego obozu. Nieważne, czego dotyczy dyskusja, ani między jakimi obozami się toczy – „wynochy” wyskakują z obu stron.

    W stosunku do osób, które chciałby ograniczenia politycznych wpływów Kościoła Katolickiego, często podawanym kierunkiem ewentualnej „wynochy” jest Korea Północna. Jest to co najmniej zadziwiające, bowiem o tym kraju można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że jest on ostoją ateistów, czyli ludzi nie wierzących w żaden nadprzyrodzony byt, nie tylko w chrześcijańskiego Boga.

    A jak to wygląda w Korei Północnej?

    Posiłkując się danymi z Wikipedii – tak wiem, bywają mylące, ale na skutek twardej polityki izolacjonizmu klanu Kim, wszelkie informacje zza granicy tego grają mogą  być traktowane jedynie jako prawdopodobne, nigdy pewne – pozwoliłem sobie na krótki wykaz:

      - Ateizm: 15 460 000 osób (64,31% całej populacji)
      - Szamanizm, religie tradycyjne: 3 846 000 (16%)
      - Czendoizm: 3 245 000 (13,5%)
      - Buddyzm: 1 082 000 (4,5%)
      - Chrześcijaństwo: 405 000 (1,69%)

    Wynika z niego, że istotnie w kraju tym niepodzielnie panują ateiści. Czy rzeczywiście jednak są oni ateistami? Wprawdzie nie wyznają żadnej religii, ale łączy ich pewien inny kult, który z całą pewnością posiada cechy religii, a być może nawet nią jest. Mówię tu o kulcie jednostki.

    W Korei wszystkie dzieła sztuki – z jakiejkolwiek dziedziny, czy to poezji, czy muzyki, czy obrazy – poświęcone są jednemu tematowi: wychwalaniu obu nieżyjących już przywódców Korei. Wiele z nich wprost nazywa Kim-Ir-Sena stwórcą świata, natomiast Kim-Dzong-Ilowi przypisuje się dar władania pogodą. Praktycznie w każdej miejscowości istnieje monument Kim-Ir-Sena, plac Kim-Ir-Sena, ulica Kim-Ir-Sena, w miastach osiedla Kim-Ir-Sena, szkoły im. Kim-Ir-Sena, czy szpitale im. Kim-Ir-Sena. Dni urodzin obu przywódców są najważniejszymi w kraju świętami, w których odbywają się masowe uroczystości. Pomniki przywódców, zwłaszcza starszego z nich, stawiane są w niemal każdym miejscu, które dotknął on swą stopą. Kiedyś sądziłem, że przesadna jest informacja, jakoby stworzono pomnik w miejscu, w którym żona Kim-Ir-Sena przypomniała sobie, że nie ugotowała mężowi zupy. Okazało się, że to prawda – widziałem nawet kiedyś w TV reportaż na ten temat, aczkolwiek nie pomnę nazwy miejsca.

    Nie tak dawno Korea, a według koreańskich mediów, cały świat, opłakiwała śmierć Kim-Dzong-Ila. Większość z nas z niedowierzaniem oglądała w mediach relacje z histerii, jaka wtedy rozpętała się w państwie północnokoreańskim. Ludzie padali na kolana, kłaniali się przed pomnikami i portretami wodza, a schody w stołecznym supermarkecie, na których zrobiono ostatnie zdjęcie Ukochanemu Przywódcy, stały się miejscem pielgrzymek. Wiadomości podawały informację o tym, jak niedźwiedzie (!) opłakują jego śmierć. Nad pomnikiem Kim-Ir-Sena miały jakoby krążyć setki srok, przekazujących mu wieść o śmierci syna. Także obniżenie się temperatury w Pjongjang miało być efektem zgonu Kim-Dzong-Ila – w sumie to logiczne, skoro, jak pamiętamy, ten władał przecież pogodą…

    Jeśli to wszystko nie jest religią, to czym?

    Może znajdziemy jakieś punkty wspólne ze zjawiskiem, które bez wątpienia JEST religią?

    W każdym polskim mieście istnieje co najmniej jeden pomnik Jana Pawła II. W każdym polskim mieście istnieje ulica im. Jana Pawła II, osiedle Jana Pawła II, Aleja Jana Pawła II, rondo Jana Pawła II, albo szkoła Jana Pawła II. To najczęściej nadawane imię wszelkim obiektom użyteczności publicznej. W czasie uroczystości pogrzebowych w nadprzyrodzony sposób miała zamknąć się położona na trumnie księga. O tym, że niebo wtedy płakało, a w niektórych miejscach Jan Paweł II pojawił się na niebie, pozwolę sobie zmilczeć, ponieważ trudno uznawać spontaniczne ludowe wyznania za sprawdzone informacje, niemniej takowe się pojawiały. Jan Paweł II został kanonizowany, ponieważ uznano, że w nadprzyrodzony sposób uzdrawiał ludzi.

    Czyżby między tymi dwoma zjawiskami, w dwóch odległych krajach świata, nie było żadnego podobieństwa?

40 komentarzy:

  1. Kult jednostki nie jest tożsamy z religią - przecież doskonale o tym wiesz. A nawet jeśli w oczy cię kłuje to, że wiele osób wielbi JP2, ...hm, sam przecież wiesz, że nie jest to miłość udawana, narzucona przez ludzi, ale oddolna. Papież dla bardzo wielu ludzi uosabiał niesprecyzowane dobro. Podobnie pewnie było z Gandhim, czy jest z każdoczesnym Dalajlamą. O korei się nie wypowiadam - nie znam realiów, i nawet jeśli sposób czczenia jest podobny co w przypadku papieża, to nie mam wiedzy odnośnie tego, czy jest to analogiczne zjawisko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i nie tożsamy, ale bardzo podobny. Czym tak naprawdę różni się kult JPII od kultu Kim-Ir-Sena, czy Kim-Dzong-Ila? Owszem, niektórzy ludzie w Korei udawali rozpacz, bojąc się represji, ale w przypadku większości był to autentyczny ból. Dla nich Kim również uosabiał dobro. Przecież całe życie spędził, rozmyślając tylko o dobru ludzkości. Nam może to wydawać sie śmieszne - ale dla ludności, idoktrynowanej non-stop przez 60 lat?
      Jedyna różnica jest taka, że Kościół nie ma takiej władzy, jak przywódcy Korei (JUŻ nie ma takiej władzy) i osoby, dla których JPII święty nie był, nie zostały ukarane za brak odpowiedniego minimalnego litrażu łez. Ale gdyby miał... Kto wie, co mogłoby się stać?
      Wielu moich znajomych na reportaże z Korei reagowało śmiechem. A mnie przypominał się wtedy dowcip o pacjencie domu wariatów:
      - Z czego się śmiejesz?
      - Bo on twierdzi, że jest Napoleonem!
      - Zabawne, prawda?
      - Pewnie, przecież wszyscy wiedzą, że to ja jestem Napoleonem!
      Być może stojąc z boku łatwiej dostrzega się symetrię, niż wtedy, gdy stoi sie po jednej ze stron.

      Usuń
  2. Tfu, zamist przez "ludzi" miało być "przez kościół"

    OdpowiedzUsuń
  3. O, opublikowałem erratę, a pierwotny komentarz wżarło:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, znalazłem go w skrzynce ze spamem - nie pytaj, dlaczego, bo nie wiem.

      Usuń
  4. A po co ta gdybyologia - gdyby kościół miał władzę taką jak przywódca korei, to kto wie? Byłoby tak, albo inaczej - nie wiemy. Wiem natomiast jedno - nawet moi znajomi ateiści chodzili kwaśni i autentycznie zmartwieni gdy papież umierał. BUri na ten przykąłd stwierdził, że nie licząc chrzcin, pogrzebów i ślubów, po raz pierwszy od kilkunastu lat wszedł wtedy do kościoła. Powtórzę - większość ludzi utożsamiała papieża z czymś dobrym, niezależnie od tego czy wierzyli w Boga, czy nie. Było to zjawiskowe - paimętam klimat tych dni gdy odchodził i wybacz, ale porównanie tego do w gruncie rzeczy obcego nam zjawiska związanego jednak z kręgiem kulturowym, którego się obawiamy i który kojarzy nam się źle, jest trochę nie fair.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybologii można użyć, gdy ma się pewne podstawy. Był czas, gdy Kościół dysponował pełnią władzy. Wiemy, co się wtedy działo.
      Gdy wejdę do domu, w którym ktoś umarł, choćby obcy mi człowiek, grobowy nastrój udziela się i mnie. Więc nic dziwnego, że nawet niektórzy ateiści czuli się wtedy podle.
      Mówisz, nie fair. Bo nam JPII kojarzy się dobrze, a Kim-Ir-Sen źle. Ciekawe, czy Koreańczycy mieliby takie samo zdanie na ten temat. Nie sądzę. Już prędzej odwrotnie.

      Usuń
  5. Masz rację w ostatnim akapicie - ale mimo wszystko jest nie fair, gdyż my jesteśmy w Polsce, a Koreańczycy są w Korei. Wypowiadam się z punktu widzenia w jakim się znajduje, a nie w jakim znajduje się ktoś inny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Innymi słowy, o ile dobrze Cię rozumiem, sam przyznajesz, że nie patrzysz na tę sprawę obiektywnie.
      Ja też co najwyżej próbuję. Skłamałbym, gdybym stwierdził, że oba te kulty są mi równie obce. Wychowany zostałem w takim, a nie innym kręgu kulturowym, więc zrozumiałe jest, że jeden z nich jest mi bliższy. O tyle bliższy, że przyjmuję go jako coś oczywistego. Podobnie jak odrapany wieszak w przedpokoju Starego Domu - dla mnie był czymś oczywistym, bo stał tam od zawsze, ale każdego gościa aż kłuł w oczy, tak dalece tam nie pasował. Jeśli wyłączę subiektywny punkt widzenia, analogia włącza się sama. I dlatego wcale nie uważam, że to nie fair. Nie zamknę oczu i nie będę udawał, że czegoś nie dostrzegam - zwłaszcza, jeśli to coś mnie zainteresuje. Próbuję jedynie nie wartościować, chociaż rozumiem, że jesli oba kulty są sobie przeciwstawne, samo porównanie ich obu może wywołać niesmak u obu stron.
      Podobnie pewnie odebranoby porównanie jakiegoś polityka do Hitlera - nawet gdyby dotyczyło sprawy zupelnie niewinnej. Ot, gdyby pojawił się mówca, doskonale potrafiący wyczuć nastrój tłumu i grający na nim jak na organach - ja od razu skojarzyłbym go z Hitlerem. A przecież umiejętność przemawiania sama w sobie nie jest niczym złym.

      Usuń
  6. Nie aspiruję do bycia obiektywnym - mówię tylko o tym, że nie fair jest operowanie porównaniami, które (słusznie czy nie) wywołują wrażenie przyrównania czegoś powszechnie uznanego za dobre do czegoś powszechnie (w danym kręgu kulturowym) uznawanego za złe. NIe wiem i pewnie nie będę wiedział jak jest w Korei i jak było po śmierci któregoś z ich przywódców. WIem że po śmierci papieża łzy ogółu były szczere. Więc porównywanie stanu w Polsce - o którym wiemy, że płynął ze szczerego żalu, do stanu w Korei po śmierci któregoś z przywódców - o którym powiedziano nam, że jest kolejnym z przejawów wszechobecności totalitaryzmu - jest nie fair. O jednym stanie wiemy, bo go dotknęliśmy, o innym - mamy jakieś, pewnie nienajlepsze, wyobrażenie. Dlatego wydaje mi się, że porównując te dwa stany jednak trafiasz kulą w płot.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczere łzy? Na pewno szczere? Otóż, nie do końca mogę się z Tobą zgodzić, bowiem sam od chwili transformacji obserwuję pewne zjawisko, które nazwałbym "obligatoryjnym obrażaniem się".
      Obrazić różnej maści "prawdziwych Polaków-katolików" jest bardzo łatwo. Na tyle łatwo, że szczerze wątpię, by oni naprawdę czuli się urażeni. Już raczej uważają, że POWINNI poczuć się urażeni. Bo co można sądzić o protestach przeciwko np. filmowi, którego się nie widziało? Co można sądzić o protestach przeciwko całkiem niewinnej reklamie bielizny? Policjant, zmuszony do przypilnowania, aby ją usunięto, stwierdził, że w tym kraju nawet uśmiech dziecka potrafi obrazić uczucia religijne. Dlatego tez mam spore wątpliwości co do szczerości tych łez. Wielu płakało, bo uważało, że płakać wypada, a przyznanie się niektórych osób, że nie płakały po papieżu, przyjmowało się z niesmakiem, jako kolejną obrazę uczuć religijnych.
      Niestety, oprócz ludzi autentycznie religijnych, w naszym społeczeństwie jest sporo dewotów - a przodują w tym politycy, choć to zupełnie inna historia.

      Usuń
  7. Nie wierzę, żeby Koreańczycy byli autentycznie zmartwieni śmiercią przywódcy. Czytałam, że po prostu się bali represji; ci, którzy nie okazywali wystarczająco "barwnie" swojej rozpaczy, byli później osadzani w obozach.

    Po śmierci JP II długo nie można było nawet jednego złego słówka nań pisnąć, bo się "krześcijany" obruszały. Na szczęście teraz to zelżało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja tak. Pewnie, wielu udawało, wielu zrobiło to ze strachu. Ale mamy relacje również od niezależnych obserwatorów, którzy potwierdzają autentyczną rozpacz wielu Koreańczyków. Trudno się dziwić – od małości codziennie sączy im się w uszy propaganda, brak innych informacji. Każdy odbiornik jest fabrycznie ustawiony na odbiór tylko jednej rozgłośni, w kuchniach stołecznych mieszkań zamontowano radioodbiorniki, których nie da się wyłączyć! Można je jedynie ściszyć. Oczywiście, odbierają tylko jedną stację. Czy słuchając non stop oficjalnej propagandy – tylko jej – będąc przy tym zupełnie nieświadomym, jak wygląda prawda, da się tym nie przesiąknąć?

      Usuń
  8. Nitager - świetny tekst, gratulę całości, a zwłaszcza trafności porównań. To w sumie dobre przykłady na pokazanie różnic między wiarą, a nauką... Pozdrawiam serdecznie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, choć akurat nie porównanie w zamyśle miało być tematem nr 1.

      Usuń
  9. Na pewno jest wiele podobieństwa pomiędzy opisanymi zjawiskami. Lecz, jak to słusznie zauważono, Jan Paweł II czynił dobro, a koreański przywódca ewidentne zło. Wobec tego ocena jest inna. I na tym zasadza się wybór religii, którą chcemy wyznawać. Zakładając, rzecz jasna, że jakąkolwiek chcemy:-). Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy czynil dobro? Szczerze mówiąc, trudno mi znaleźć jakieś konkrety, które z całą pewnością wyniosłyby go ponad innych ludzi. Bez wątpienia ma załugi w sprawie zbliżenia religii i prób dialogu z innowiercami. Jednak uczynił też wiele złego. To on ponosi odpowiedzialność za epidemię AIDS w Afryce (bezwzględny zakaz stosowania prezerwatyw), to on chronił pedofilów, on, w chwili, gdy oczekiwano otwarcia się Kościoła na nowe czasy, zabetonował go na kilkadziesiąt lat i cofnął w rozwoju.
      Oczywiście, porównanie JPII i Kim-Ir-Sena to jak porównywanie jelenia do zszywacza tapicerskiego, niemniej zauważ, że my wiemy, co robił Kim Ir Sen, Koreańczycy - nie. Dla Koreańczyków to właśnie Kim-Ir-Sen jest tym wielkim, wspaniałym, dobrym i wszechmocnym. Dlatego, mając taki, a nie inny obraz Ukochanego Przywódcy, kochają go i czczą jak boga.

      Usuń
    2. Czczą go, bo MUSZĄ.
      Płaczą, bo MUSZĄ.
      Wychwalają, bo MUSZĄ.

      Kto tego nie robi trafia do więzień, obozów lub jest po prostu eliminowany. I na tym polega kult jednostki.
      A na JPII możesz pisać co ci przyjdzie do głowy. Obwiniać go o wszystko.
      Ot, różnica.
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Wprawdzie zawsze muszą, ale często chcą. Jest niemożliwe, żeby po 60 latach wiecznej i ciągłej indoktrynacji i izolacji Koreańczycy nie przyjęli przynajmniej części propagandy za oczywistą prawdę. W ich wierze nie ma niczego, co nie występowałoby w innych religiach. I u nas ludzie wierzą w nadprzyrodzoną moc n.p. Jezusa i w większości wierzą w to tylko dlatego, że od małości im to wmawiano.
      W chwili kanonizacji JPII stął się obiektem kultu i niestety, już nie można o nim pisać wszystkiego, co by się chciało, jeśłi nie chce się mieć sprawy o znieważenie uczuć religijnych. Może to i lepiej - pisać będą tylko ci, którzy mają mocne argumenty, a że część chamstwa z sieci zniknie, to i lepiej.

      Usuń
  10. Nie masz czasem wrażenia, że coś chcesz udowadniać na siłę?

    Tak się zastanowiłem po lekturze tego tekstu komu poświęcać ulice?
    Zapominasz kompletnie, że jakby nie było Jan Paweł II był człowiekiem nie tylko dobrym, ale mającym realny wpływ na współczesny świat.
    Nie stawia mu się pomników ot tak sobie, bo wypada, ale dlatego, że był jednym z najważniejszych Polaków na świecie.
    Zresztą uwieczniamy go nie tylko w Polsce:

    http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_places_named_after_Pope_John_Paul_II

    Ile ulic poza Koreą Północną nosi imię Kim Ir Sena?

    Porównanie wyszło jak kulą w płot. Równie dobrze mógłbyś ustawić w tym samym szeregu Matkę Teresę z Kalkuty, Dalajlamę, Gandhiego w opozycji do Kadafiego, Sadata, Mugabe, władców Kirgistanu, Tadżykistanu i innych "-stanów".
    Wyszłoby tak samo.

    Nit, ja jestem ateistą.
    Boję się, że niedługo wielu w swoim udowadnianiu tego jak katolickim jesteśmy krajem domagać się będzie zmiany ulic kard. Wyszyńskiego, Tischnera, Ignacego Krasickiego (biskupem był) i innych księży, a potem silnie wierzących.

    Zostawmy w spokoju zmarłych, świętych religii, która nas nie powinna wcale obchodzić.
    Bo mnie do kościoła nikt jakoś co niedzielę nie ciągnie. Mam prawo nie uczestniczyć w żadnych obrządkach religii, które mnie nie przekonują.
    Może po prostu wystarczy z tego prawa korzystać, a nie coś udowadniać na siłę, byleby tylko wyszło na to, że katole to idioci, a ateiści nie.

    Przy okazji proponuję wrócić do czasu śmierci Jana Pawła II i przypomnieć sobie ilu internautów w tym podobno sterroryzowanym przez Kościół kraju, miało prawo nie płakać po Papieżu (że tak łagodnie ujmę).
    Prawo to jednak nie obowiązek.

    Pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie mam. Przede wszystkim, jeśli próbuję coś udowodnić, to nie to, że katole są głupi, ateiści nie. Co najwyżej, że niesłusznie Koreę wskazuje się jako państwo ateistyczne, tylko dlatego, że religia ma tam zupełnie inny wymiar.
      Ulice proponuję poświęcać uczonym i zasłużonym dla danego miasta, albo pozostawiać nazwy zwyczajowe, jak ul. Sadowa, czy Ogrodnicza. Jestem generalnie przeciwnikiem nazywania ulic imionami polityków – wszelkiej maści.
      JPII jest uwieczniany wszędzie, bo katolicyzm obejmuje ¾ globu, ale nigdzie nie ma przybiera to formy takiego kultu jednostki, jak w Polsce. Stał się po prostu świetną reakcją na nasze polskie kompleksy, bo ileż można się chwalić Kopernikiem, czy Chopinem? Zwłaszcza, że polskość obydwu czasem zostaje podważana przez niemieckich i francuskich historyków. Pomniki stawia mu się jak najbardziej z tego powodu, że wypada. Większość entuzjastów nowego pomnika o papieżu wie tylko tyle, że był „wielki i święty” i że to on sam, bez żadnej pomocy obalił komunę. Spytaj o konkrety, to tylko usta otworzy z oburzeniem, że w ogóle śmiesz o to pytać.
      Mam się cieszyć z tego, że nikt na siłę nie ciągnie mnie do kościoła? Że nikt nie każe mi płakać po papieżu? No (tutaj bardzo brzydkie przekleństwo) tego by jeszcze brakowało! To znaczy tylko, że jeszcze jest normalnie. JESZCZE – bo prawo bywa zmiennym, a zwolennicy teokracji rosną w siłę.
      W każdym razie dziękuję – udowodniłeś właśnie, że Polska jest bardziej ateistyczna niż Korea, a o to właśnie w poście mi chodziło.

      Usuń
  11. Totalitaryzmy polityczne ewidentnie wzorowały się na totalitaryźmie religijnym. Świadczy o tym nadawanie cech boskich (cuda) śmiertelnikom, agresywna reakcja na krytykę "wybrańców". Zbiorowa histerie podczas ich wystąpień publicznych, czy po śmierci. Taki Karol Wojtyła wybudował sobie ponad 230 pomników za życia, oczywiście za kasę swojego "biednego" narodu. Oczywiście nawet nie musiał wydawać rozkazu- wystarczyło, że nie przeszkadzał pochlebcom liczącym na polityczny zysk. To są FAKTY. I mało istotne jest, czy ktoś tam go sobie nazwie "dobrym" lub "wielkim". Nie widzę nic wielkiego w ochronie pedofili. Nie widzę nic wielkiego w kulcie jednostki. Każdy kult jednostki dotyczył "wielkich", oczywiście dla swoich wyznawców.
    Charakterystyczne zarówno dla religii, jak i państw totalitarnych, jest to, że lokalni watażkowie (w religii katolickiej od proboszcza w górę, a w polityce, to lokalni bonzowie partyjni) mają olbrzymią autonomię. Robią co chcą, dopóki nie wystąpią przeciw GÓRZE. To wygodne, bo sukcesy są sukcesem kościoła/ partii, a winy i porażki należą do tego wyjątku, co to pobłądził.
    I jeszcze jedna cecha wspólna totalitaryzmów religijnych i politycznych. Jedne i drugie odchodzą od założeń swojej religii/ ideologii na rzecz posłuszeństwa przywódcom. Taki kościół olewa Dekalog, a wymyśla swoje prawa: przykazania kościelne, jakieś bzdury wiążące wyznanie z narodowością. Nie ma posłuszeństwa Dekalogowi, lecz posłuszeństwo "społecznej nauce kościoła". Za komuny też nie było posłuszeństwa Konstytucji, lecz posłuszeństwo jednej partii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda silna ideologia staje się parodią samej siebie. Taką ją czynią stuknięci fanatycy, bezwzględni cwaniacy oraz rzesza posłusznych baranów.

      Usuń
    2. Nie wydaje mi się, żeby totalitaryzm polityczny wzorował się na religijnym. Związek przyczynowo-skutkowy jest moim zdaniem trochę inny. To polityczny totalitaryzm jest tym pierwotnym, wykorzystując religię jako formę nacisku. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że inkwizycja, czy wyprawy krzyżowe były w rzeczywistości wydarzeniami stricte politycznymi, ukrytymi pod płaszczykiem religii. Totalitaryzm religijny jest w rzeczywistości polityczny, tylko się do tego nie przyznaje. Zresztą, który tyran przyzna, że jest tyranem? Chyba tylko Havelock Vetinari…
      Sam zresztą zauważasz tyle analogii, że chyba przyznasz, że to to samo, tylko inaczej nazwane.

      Usuń
  12. Przede wszystkim pierwsze słyszę, żeby ktoś wysyłał ateistów do Korei. Nawet zdziwiło mnie to trochę.
    Jak chcesz kultu jednostki to przejedź się do Turcji. Tam w każdym mieście każda rzecz (nie tylko ulice czy szkoły parafialne) nazywane są imieniem Ataturka – skwery, boiska, stadiony, hale, ulice, aleje, pomniki itp.itd.
    W Polsce nie ma stadionów im. JPII, nie ma szczytów gór jego imienia, nie ma zmiany nazw miast, rzek itp. Na tym polega kult jednostki, że robi się takie rzeczy.
    Jest za to mnóstwo ulic i ośrodków imienia Mickiewicza. Nie sądzę, żeby akurat w Polsce był kult tego wieszcza.
    Kompleksy? Mieliśmy Polaka jako jedną z najważniejszych osób na świecie i mamy go nie eksponować? Pomniki? Nie tylko u nas. U nas jest ich 700, form upamiętnienia kilka tysięcy.
    Najwięcej pomników jest w Nowym Yorku i Chicago (po cztery). Czyżby tam też był kult jednostki Papieża Polaka?
    http://pl.wikipedia.org/wiki/Pomniki_papie%C5%BCa_Jana_Paw%C5%82a_II

    Gdyby ktoś na siłę Cię ciągnął do kościoła to by chociaż rozumiał skąd takie teksty. Cieszymy się wolnością, w której nikt od nas tego nie wymaga.
    Mamy prawo grzmieć na wierzących, ale to już nie wymaga od nas odwagi. Żadnej.
    Stron poświęconych antyklerykalnym tematom w polskim Internecie jest tysiące. I wiedząc to pisanie, że „zwolennicy teokracji rosną w siłę” jest nieco zabawne.
    Nigdy Kościół nie miał tylu wirtualnych i realnych przeciwników i nigdy nie był tak słaby.
    Ja już tu pisałem. I bez udowadniania na siłę za kilkadziesiąt lat do władzy dojdą zwolennicy Twojego Ruchu. Jak mniemam na tę partię oddasz swój głos, bo gromisz jak z ambony tak jak i oni.

    A porównywanie Polski i Korei Północnej jest niepoważne po każdym względem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widać nie czytasz forum pod artykułami, bo ja widzę takie uwagi nader często. Drugim co do częstości kierunkiem jest Kuba.
      Ataturk? No i dobrze, przynajmniej wiedzą jak podziękować komuś, dzięki komu Turcy dokonali skoku cywilizacyjnego. Choć, jak już nadmieniłem, nie jestem za tym, aby nadawać obiektom imiona polityków. Zmiany nazw ulic, po zmianie ekipy rządzącej, są dość kosztowne, a tu jeszcze trzeba przekuwać pomniki!. Zresztą, czy ja gdziekolwiek wspominałem, że kult jednostki ogranicza się do Korei i Polski?
      Mickiewicz? W jego przypadku na nadaniu imienia szkole się kończy, zresztą jest to przynajmniej postać jednoznacznie pozytywna, i bardzo, bardzo martwa, podczas, gdy JPII to postać jednak kontrowersyjna i pomniki stawiano mu już za życia. Może i nie ma szczytów jego imienia, bo trudno buduje się nowe szczyty, a istniejące nazwy już mają. Miasta? Niezręcznie się wymawia „Mieszkam w Janowie Pawłowie Drugim” i już raczej to jest przyczyną, że takowego miasta nie ma. W Nowym Jorku i Chicago też są Polacy i to spora grupa.
      Kościół jest słaby – na świecie. Paradoksalnie, bardzo silny w Polsce.
      Na kogo oddam głos, to już moja sprawa i proszę za mnie nie wybierać, ani niczego mi nie sugerować.
      A co do porównania – porównywane było zjawisko, a nie państwa. Zresztą, państwa też można porównać, to jest jak najbardziej sensowne, tylko w efekcie będzie znacznie mniej elementów stycznych.

      Usuń
    2. Może zacznę od Mickiewicza.
      W latach kowieńsko-wileńskich był utrzymankiem kilku bogatych panien. Swojej żony tak naprawdę nie kochał (mimo, że urodziła mu szóstkę dzieci), a do końca w jego domu był portret Maryli.
      Żeby się nie rozwodzić na temat – link

      http://niewinni-czarodzieje.pl/%E2%80%9Ela-bande-infernale%E2%80%9D-%E2%80%93-o-kobietach-w-domu-mickiewicza

      Jak na jednoznacznie pozytywną postać to trochę szokująca lektura.

      Szczerze powiem, że nie czytam żadnych forów, bo przeraża mnie ogrom populizmu, niewiedzy i ignorancji w niemal wszystkich sprawach. Z lewa do prawa. To dlatego osoby szerząc populistyczne utopijne wizje państwa bez podatków i ZUS mają duże szanse na dostanie się do PE. Nieznajomość podstaw ekonomii się mści, a demokracja ma swoje prawa.


      Piszesz, że JPII jest postacią kontrowersyjną. Lech Wałęsa też jest postacią kontrowersyjną. O dużo bardziej kontrowersyjną.
      Jacek Kuroń, Józef Piłsudski, Roman Dmowski, Jan Nowak- Jeziorański byli postaciami kontrowersyjnymi.

      To, że człowiek nie jest pełnym reformatorem i robi coś w myśl swoich zasad i wiary nie czyni go specjalnie kontrowersyjnym.
      Gdybyś został dyrektorem naczelnym firmy, w której pracujesz, nie wyrzuciłbyś od razu połowy urzędników. Nie da się. Może istotnie JPII zrobił zbyt mało, ale na dobrą sprawę - powtórzę – był jedną z najważniejszych postaci na świecie.

      Tak na marginesie.
      Dzisiejszy katolicyzm to nie to samo co islam ślepo słuchający swoich autorytetów. Jest w nim wolna wola, własny wybór, nie ma kar cielesnych, kamienowania, zabijania w imię wiary – dlatego istnieje możliwość samodzielnej interpretacji wszystkiego co jest przekazywane przez papieży, biskupów, księży.
      Dlatego człowiek chcący się zabezpieczyć przed AIDS w ryzykownych kontaktach używa prezerwatywy. Jeśli jej nie używa to winę ponosi on i tylko on. Zrzucanie odpowiedzialności na kogoś, kto powiedział, że nie wolno jest, hmmm.
      To tak, jakby ktoś powiedział, że jazda na motorze bez kasku 200km/h jest bezpieczna.

      Przecież życie idzie swoją drogą, a interpretacje bywają różne. Na tym polega SŁABOŚĆ tej religii, że nie ma twardych, niezmiennych praw za które się realnie karze – są jedynie dogmaty wiary, interpretacje, luźne zasady. Większość ich nie przestrzega i robi co uważa. Niech tam biskup mówi co chce. Ja nie będę go słuchał, jeśli mam inne zasady.

      A w sieci co jakiś czas rozpętuje się burza, bo jakiś ksiądz cos powiedział.
      Nie wiem, ale mam wrażenie, że tacy ludzie starają się być bardziej święci niż papieże.
      Czy staną się katolikami, gdy Papież Franciszek zmieni Kościół Katolicki, wyrzuci konserwatywnych biskupów, księży, a to wymiecie się dogmatycznych proboszczów z małych miasteczek? Czy zaczną rzucać na tacę jeśli zbliżą się do ludzi, rozdadzą biednym pieniądze, powrócą do czasów początków i jak franciszkanie wyzbędą się majątków? Czy na tym polega zdanie „jestem ateistą”?
      Jakiś czas temu rozśmieszyły mnie dywagacje na temat tego, że Papieża Franciszka otrują.
      Jak to jest, że on jest fajny, a inni księża już nie?

      Bo widzisz, mnie nie interesuje krytyka papieży. Nie siedzę na bieżąco w encyklikach i listach do wiernych.
      Wiem jednak, że Papież Jan Paweł II był osoba o niesamowitej charyzmie, dobroci, niesamowitej wiedzy, mądrości, empatii, sile oddziaływania na zwykłych ludzi. Jeśli komuś stawiać pomniki to właśnie takim osobom.
      Pozdrawiam gorąco

      Usuń
    3. Beethoven był podobno jeszcze gorszy niż Mickiewicz. Chopin też nie stronił od kobiet. I co z tego? Żaden z nich nie był nazywany świętym, żaden z nich nie był uważany za wielki autorytet moralny. Kochamy ich za to, co stworzyli. I żadnemu nie stawiano pomników za życia, w dodatku w takim tempie i takiej ilości. To samo zresztą dotyczy Kuronia, Dmowskiego, czy Jeziorańskiego.
      Zresztą, ja nie widzę niczego złego w stawianiu pomników, dziwi mnie jedynie skala tego zjawiska i rzeczywisty kult, jakim otacza się osobę JPII - o żadnym z tych, których wymieniłeś, nie można tego powiedzieć. Może jedynie o Piłsudskim, którego znamy bardziej z legend niż życiorysu, którą to legendę moim zdaniem należałoby zdecydowanie odbrązowić.

      Twoje zdanie na temat katolicyzmu trochę mnie ubawiło. Choćby dlatego, że nie sądzę, by jakikolwiek ksiądz zgodził się z Tobą i zaaprobował takie postępowanie. Oczywiście, dopóki jest w sutannie, bo po jej zdjęciu różnie bywa z nimi samymi. Oczywiście, że Kościół nie ma własnej policji, choć nie miałbym nic przeciwko temu, aby ją posiadał. Bo takie są zasady: jestem katolikiem - kieruję się naukami Kościoła, które dobrowolnie na siebie nakładam. Nie ma tu mowy o zadnym przymusie, ponieważ wyznawanie katolicyzmu nie jest obowiązkowe. Ale jesli chcesz być katolikiem, to musisz tych zasad przestrzegać.
      Pewnie, że przymusu nie ma. Ale wtedy nie możesz twierdzić, że jesteś katolikiem, tylko wyznawcą swojej własnej religii, czerpiącej tylko niektóre elementy z katolicyzmu. A jeśli jeszcze do tego - spróbuj to sobie wyobrazić - jesteś niepiśmiennym Afrykańczykiem, który 50% swojej wiedzy czerpie z opowiadań babci, a drugie 50% z kościelnej ambony, to wybór masz naprawdę niewielki. Skoro jesteś przekonany, że za używanie gumki na pewno trafisz do piekła, to jej nie użyjesz, to jasne.
      Idąc tym tropem, lekarz nie powinien ponosić odpowiedzialności za przepisanie błędnej kuracji - bo nie masz obowiązku się jej poddać i nikt Cię do tego nie zmusza. Ale skoro uznajesz lekarza za autorytet, który wie lepiej, to mu się podporządkowujesz, prawda? I w tym sensie, będąc autorytetem i mając władzę nad umysłami, JPII, bezwzględnie zakazując stosowania antykoncepcji, zniweczył wysiłki lekarzy, próbujących ograniczyć epidemię. Wystarczyłoby, żeby nic nie powiedział... Nie umiał - kościelny nakaz był dla niego wazniejszy niż życie ludzkie, cudze zycie - tego nie potrafię mu wybaczyć.

      Oburzenie postępowaniem księży ma zupełnie inną przyczynę. Ktoś, kto mieni się być autorytetem moralnym, kto na prawo i lewo głosi potrzebę dobroci, uczciwości i miłosierdzia, a w rzeczywistości postępuje odwrotnie, jest podwójnie nieuczciwy. To i burę dostaje podwójną.

      Postać papieża świetnie skomentował jeden z blogerów: "Był fajnym, ciepłym i sympatycznym człowiekiem, ale żaden z niego święty!"

      A na koniec czuję się w obowiązku przypomnieć Ci, że nie jestem wielblłądem. Przecież ja nie jestem przeciwnikiem stawiania pomników. Cały mój grzech polega na dostrzeżeniu pewnej analogii między tym, co dzieje się w Korei i w Polsce. Ja bym tych pomników nie stawiał i nie dokładał się do nich, bo uważam, ze jest ich przesadnie dużo, ale uważam, że nie mamy prawa śmiać się z Koreańczykóew, skoro robimy to samo. A że dla mnie JPII daleko do świętego, to moja sprawa, której bym w ogóle nie poruszał, gdybyście mnie do tego obaj nie sprowokowali.

      Usuń
    4. Ja znam księży, którzy z takim moim zdaniem się zgadzają. Są to osoby, które wiedzą, że mamy XXI wiek i straszenie piekłem to przeżytek.
      Zdaj sobie sprawę, że medialni biskupi to nie cały Kościół i są w nim ludzie naprawdę myślący.

      Nit, wybacz, ale słowa blogerów nie są dla mnie wyznacznikiem obiektywizmu.

      Nie ma takiej analogii, nie ma kultu jednostki. Mnie Koreańczyków szczerze żal i bardzo daleko mi do śmiechu.

      To, czy JPII jest świętym dla Ciebie czy nie to sprawa indywidualna. Nie od dzisiaj widzę, że przesiąknięty jesteś jakąś antyklerykalną fobią, której do końca nie jesteś w stanie wytłumaczyć. Zupełnie niepotrzebnie.
      Za daleko w tych wywodach od zwyczajnego życia.
      Pozdrawiam

      Usuń
    5. Ba, ja znam księży, którzy są gotowi zafunfdować skrobankę przyjaciółce , która "wpadła w kłopoty". Ale to jest sprzeczne z naukami Kościoła. Jestem pewien, że oficjalna linia nie zmieni się jeszcze długo, nawet wtedy, gdy nie będzie na świecie człowieka, który by jej przestrzegał. Nawet dzieło Kopernika zdjęto z indeksu dopiero wtedy, gdy nie miało to już żadnego znaczenia.
      Dziwi mnie tylko, że ludzie wciąż trwają w tej instytucji, skoro i tak wiedzą lepiej... Ale to nie moje zmartwienie.
      Cytat przytoczyłem tylko jako moim zdaniem trafną ocenę, nie jako prawdę objawioną.
      Jest analogia, jest kult jednostki. Jakoś nie przekonałeś mnie, że jest inaczej.
      A choć bardzo mi żal Koreańczyków, czasami nie mogę się nie roześmiać, słysząc, że Kim-Dzong-Il zaliczył w golfa szesnaście dołków ośmioma uderzeniami, albo że wynalazł hamburgery.
      To nie fobia, a nieufność do nauczyciela, który zwie się nieomylnym, a historia pokazuje, jak wiele razy się mylił. Przewodnikowi, który sam nie potrafi znaleźć drogi, nie ufam z zasady, zwłaszcza, jeśli upiera się przy swoim zdaniu i zmienia je dopiero wtedy, gdy wszyscy już go oleją i zapomną, o czym mówił (vide: Kopernik)

      Usuń
    6. Wciąż i wciąż krytykując KK przypomina się osobę, która bardzo by chciała jednak, żeby ten nauczyciel był jej przewodnikiem.

      Udowadnianie innym jak bardzo jesteśmy sterroryzowani Kościołem, że inni myślą, że WYPADA stawiać pomniki Papieżowi , że panuje kult jednostki jest takim trochę szarpaniem się z rzeczywistością.

      Powiem tak - jaki to kult jednostki, skoro można daną osobę krytykować i oskarżać? Przecież to robisz.
      Na wiki są przedstawione zarzuty krytyczne przeciwko Papieżowi. Powtarzasz za to, co napisali inni.
      Ktoś każe uczyć się jego życiorysu na pamięć? Ktoś usuwa niewygodne rzeczy z sieci?
      To gdzie jest ten kult?
      No nie myl pojęć...

      Nit, ja już kiedyś to pisałem. Daj ludziom żyć jak chcą i wierzyć w co chcą.
      Pamiętaj też, że oprócz abp. Hosera są schroniska dla bezdomnych, poradnie odwykowe, domy dla trudnej młodzieży prowadzone przez salezjan, siostry zakonne, kleryków i księży.
      Dla ludzi, którym KK pomógł jest on przewodnikiem i nie przejmują się tak doniesieniami medialnymi czy głupimi opiniami (vide. ks. Lemański)
      Pozdrawiam

      Usuń
    7. Dobrze wiedzieć, że jest ktoś, kto lepiej ode mnie wie, czego chcę. Jak już nie będę mógł sobie z tym poradzić, zapytam, ale na razie trzymaj to w tajemnicy – niech poczuję się zaskoczony.
      Sprawdziłem dla pewności swoje komentarze – jakoś nigdzie nie wspominałem o terrorze i nie wydaje mi się, aby terror był konieczny dla kultu jednostki. Wystarczy, że politycy różnego szczebla dostrzegą swoją szansę w poparciu Kościoła i zaczną faworyzować rozwiązania, dające przywileje Kościołowi, ze szkodą dla Państwa.
      Oczywiście, że przytaczam opinie z mediów. A czego się spodziewałeś? Że pójdę i porozmawiam z każdym człowiekiem z osobna? Chyba po to są media, prawda? Poza tym, do wysokich funkcjonariuszy KrK nie mam dostępu – podróż do Watykanu nie na moją kieszeń.
      Czyżbym nie dawał komuś żyć, jak chce? Oj, to bardzo proszę o konkrety. Wskaż mi je, a obiecuję poprawę. To dla mnie bardzo ważne, bo liberalizm jest moim sztandarowym poglądem, a hasło „Żyj i daj żyć innym” – moim życiowym motto.
      Jeśli komuś Kościół pomógł i uważa go za swego przewodnika – ten pisze o tym na swoim blogu. Odwiedzam blogi katolików i ucinam sobie z większością z nich miłe dyskusje.
      Tylko z jednego zostałem wyproszony, z zupełnie zresztą innych powodów, niż poglądy. Mam nadzieję, że to nie była sugestia, abym pisał o czymś innym.
      Sprawy Lemańskiego nie śledziłem, więc się nie wypowiadam. Uznałem ją za wewnętrzny problem Kościoła, który mnie nie dotyczy.
      Wiem, że siostry prowadzą domy dla trudnej młodzieży. Przecież nie dalej jak dziś przeczytałem, że siostra Bernadetta jednak została osadzona w zakładzie karnym, więc jestem świadomy, że takie domy istnieją. W moim mieście istnieje i szkoła, prowadzona przez siostry i dom opieki nad dziećmi opóźnionymi w rozwoju. Wprawdzie sam nie mam z nimi do czynienia, moje opinie polegają tylko na opinii innych – często niezbyt pochlebnych – ale wiem coś niecoś o tych instytucjach. Między innymi dlatego posłałem dzieci do szkoły państwowej. Ale jeśli ktoś chce…

      Usuń
  13. NIt, przeczytałem komentarze ... i nie rozumiem. Zawsze byłeś wyważony w opiniach - a w Twojej wymianie zdań ze Sławkiem (nie jestem ateistą, ale się zgadzam z nim praktycznie w 100%) wyczytuję po Twojej stronie niemal wyłącznie chęć udowodnienia swojego punktu widzenia jako prawdy obiektywnej. JP2 kontrowersyjny, prawicowców łatwo urazić (a mniejszości seksualnych to może nie? etnicznych? brakło by mi pary w palcach, gdybym miał opisywac wszystkie przypadki, gdy ktoś się poczuł urażony rzeczami które nie miały absolutnie na celu urażenie kogokolwiek), kościół represyjny, papiez odpowiedzialny za epidemię aids... Kurde, ja rozumiem, że możesz się nie zgadzać z czymś, że mozesz nie wierzyć w coś - ale moim zdaniem sam w ten sposób ładujesz się na tą stronę barykady, po której są ci prawicowcy których wszystko uraża (jak również homoseksualiści, transwestycie, ekolodzy, tzw "kolorowi" i inni, którzy obrażają się choćby na dźwięk słowa dzień dobry, jeśli mogą w ten sposób złożyć hołd drzemiącemu w nich małemu skurwielkowi;)
    Dotychczas wydawało mi się, że mądrość przejawia się na przechodzeniu obok rzeczy, które mogą mnie niepotrzebnie zirytować. Dziś pewnie uzupełnie tą definicję o uściślenie, że chodzi o przechodzenie w ciszy i spokoju. Pzdr!
    Ps. zlecenia niedaleko Twojego miejsca zamieszkania szykują mi się na wakacjach - jeśli nie zmieniłeś miasta, to może w końcu uda się łyknąć jakieś piwo? Zwłaszcza że będę miał szofera:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A z czym tak konkretnie się nie zgadzasz? Bo ogólnie to trudno mi się ustosunkować.
      Nie zgadzasz sie z tym, że JPII był postacią kontrowersyjną? Więc skąd bierze się krytyka pod jego adresem, płynąca z całego świata? Oczywiście, nie sama krytyka - wtedy nie byłby postacią kontrowersyjną, tylko negatywną. Niemniej da się słyszeć na jego temat gorzkie wypowiedzi. I to w większości z samego Kościoła.
      Nie uważasz, że absolutny zakaz stosowania prezerwatyw ma jakiś wpływ na rozprzestrzenianie się AIDS? I to w społeczeństwie o bardzo dużym odsetku zarażonych? Jednym kazaniem przekreślony wieloletni wysiłek lekarzy... No, ja myślę, że jakaś korelacja jednak istnieje.
      O kościele represyjnym pisałem wspomniałem wyłącznie w kontekście historycznym, chociaż nie sposób nie zauważyć, że praw, które mamy dziś, nie zawdzięczamy bynajmniej Kościołowi i jego nagłemu atakowi dobroci. Już prędzej tym, którzy mieli odwagę mu się przeciwstawić. Bo wtedy rzeczywiście wymagało to odwagi.
      Tak, twierdzę, że wśród katolików jest wielu ludzi, których urazić jest bardzo łatwo, ponieważ oni sami uważają, że powinni poczuć się urażeni. Pamiętam, jak swego czasu z niedowierzaniem przecierałem oczy, obserwując protest przeciwko wyswietlaniu w kinach filmu "Ksiądz" - protest osób, które tego filmu nie widziały. Czym więc poczuły się urażone? Ot, uznały, że to ich obowiązek.
      Twierdzisz, że lewaków też łatwo jest urazić? Pewnie tak, jak w kazdej grupie znajdą się tam osoby "nadwrażliwe". Ale w tej chwili piszę o katolikach, więc skupiłem się na nich. A chciałem, kurka wodna, napisać o Koreańczykach!
      Masz ciekawą definicję mądrości. Gdyby jeszcze emocje chciały nas słuchać.
      Na piwo się piszę, jak najbardziej, weź tylko pod uwagę, że w kontaktach tete-a-tete jestem człowiekem raczej nieciekawym (no, mruk po prostu ze mnie), więc nie wiem, czy za wiele sobie nie obiecujesz ;)

      Usuń
  14. K..a, Nit, mi nie chodzi o spędzenie namiętnej nocy z dojściem do 4 rozdziału kamasutry - obiecuję sobie raczej że wypijemy piwo w towarzystwie kolegi profesjonalnie parającego się pisaniem kryminałów z którym aktualnie pracuję i objeżdżam Polskę:) A co do aids - zwalanie epidemii na kościół jest też nie fair, równie dobrze można powiedzieć, że winna jest rozwiązłość i promowane przez tzw. lewactwo nazbyt luźne podejście do kwestii seksualności. Oczywiście będzie to również bzdurą i skrótem myślowym, z którego skorzysta ten, któremu taka teza będzie pasowała do poglądów.
    A mi nie chodzi już nawet o to, czy się zgadzam, czy nie - po prostu jakoś nie pasuje mi do ciebie takie (wybacz) tępo-ślepe trzymanie się jednej strony bez dostrzegania racji drugiej strony, lub choćby całej masy ludzi nie będących po żadnej stronie, ale twierdzących, że w przyrodzie nie występuje biel i czerń w formie czystej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Usiądź na środku huśtawki, a dołączę do Ciebie. Jeśli sam ustawisz się na jednym końcu, ja przejdę na drugi - aby huśtawka wciąż była w równowadze. Jeśli postanowisz pprzejśc a drugą stronę, chętnie się zamienię.
      Przy okazji, ciekaw jestem, jak zdefiniujesz rozwiązłość...
      A w ogóle, zauważyłeś, że cała dyskusja była nie na temat?

      Usuń
  15. Oj tam, w dyskusji nie rzadko dygresje są ciekawsze od wątku głównego:) Choć tego z huśtawką nie załapałem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W skrócie: gdybyś twierdził, że JPII to przestępca i zbir, wtedy ja byłbym jego adwokatem.
      Nie zawsze jestem sprawiedliwy, bo ułomny człowiek ze mnie, ale przynajmniej próbuję. No, chyba, że mowa o kimś, kogo nie trawię - tu bym nie przeszkadzał ;)

      Usuń
  16. Lepsza ulica Jana Pawła II, który pomijając wszystkie dobre lub złe cechy, był jednak sławny na cały swiat, niż Rondo Kaczyńskiego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie oni obaj są politykami, w dodatku obaj budzącymi skrajnie różne emocje. Ja z reguły jestem przeciwny, aby obiektom nadawać imiona polityków, Zdecydowanie wolę nazwy zwyczajowe i historyczne. W moim mieście jest most, który wszyscy nazywają "Mostem Drewnianym", choć wybudowany jest z betonu. I wiem, ze żadna inna nazwa się nie przyjmie, Oficjalnie nosi nazwę, pochodzącą od miejscowości, do której niegdyś prowadził, dziś dzielnicy miasta - ale i tak każdy mieszkaniec mówi o nim "Most Drewniany". Ludzie mówią, że przed wojną taki właśnie był, ale źródła historyczne mówią, że przed wojną w ogóle w tym miejscu nie było żadnego mostu. Ot, tradycja...

      Usuń