Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


piątek, 23 maja 2014

Darmowe bilety do cyrku

      Kończy się kampania wyborcza. Szkoda…

      Bardzo lubię ten czas. Jest to jedyny okres w życiu polityka, kiedy to my jesteśmy dla nich ważni i dlatego zrobią dla nas wszystko. A to, co umieją najlepiej, zrobią po mistrzowsku – mówię o błaznowaniu.

     Nigdy indziej politycy nie ośmieszają się tak, jak w czasie kampanii wyborczej. Jeden rozdaje jabłuszka, inny kawę, trzeci tańczy w rytm disco-polo, jeszcze inny odgrywa scenki historyczne, albo kręci radosną twórczość filmową. Był nawet taki, co usiadł na stołecznym placu i grał na gitarze – i to nawet nieźle.

     Trzeba jednak przyznać, że wszyscy politycy intensywnie wtedy pracują. Jak nigdy!
Najbardziej oczywiście interesują mnie spoty dwu największych partii. To dopiero jest cyrk, bo człowiek odnosi wrażenie, że rzecz dzieje się w dwóch różnych krajach. Jeden pokazuje piękne, nowoczesne, błyszczące nowością obiekty, uśmiechniętych ludzi i próbuje nam wmówić, że to jego zasługa. Drugi przeciwnie, wynajduje odrapane domostwa, zatęchłe podwórka, powybijane szyby i przekonuje nas, że tak właśnie wygląda Polska i dopiero on może ją zmienić. Obaj zapominają, że Polacy mają oczy i sami widzą, jak Polska wygląda.

     A nade wszystko, większość zapomina, że kandyduje do Parlamentu Europejskiego. Tak mi się zdaje, bo kampania, kładąca nacisk na lokalne interesy byłaby przekonująca jedynie przed wyborami samorządowymi. Zresztą, pomieszanie z poplątaniem to dość częste zjawisko w spotach wyborczych. Zamiast pokazać nam, że mają kwalifikacje do reprezentowania nas w Brukseli, udowadniają, że świetnie nadają się na ulicznych artystów, kelnerów, sadowników, świniopasów, architektów, nauczycieli i baletmistrzów.

     Generalnie, powinniśmy wybrać właśnie tego kandydata, bo ładnie gra na gitarze (niezbędne w czasie obrad!), bo „troszczy się” o wały przeciwpowodziowe (a co robi w tym czasie starosta, albo wójt?), albo częstuje ludzi kawą (odbierając pracę kelnerowi). Wydaje się, że świat zwariował, ale to potrwa tylko do północy. Potem znów będzie normalnie. Znikną uśmiechy, powróci szczękościsk.
Nie dałoby się zrobić czegoś, żeby kampania wyborcza trwała wiecznie? Nigdy nie jest tak wesoło, jak wtedy. Nawet kłótnie między politykami są zabawne.

     To oczywiście trochę jak uśmiech przez łzy. Ludzie wybierają kandydatów, kierując się wrażeniami z kampanii, która jest przecież niczym więcej, jak tylko sztuką oszustwa, pozerstwa, „pijaru” (przez niektórych brane czasem zbyt dosłownie) i wazeliniarstwa. Wybiorą tego, kto oszukuje najlepiej. A potem dziwią się, że jest nie tak, jak oczekiwali…

     Pójdziecie do urn?

     Ja pójdę. Mam blisko, wiele to nie kosztuje. A jaka korzyść? Mogę z czystym sumieniem narzekać sobie na wszystko dookoła, bo to „oni winni”. Jakże oczyszczająco i kojąco to działa…


16 komentarzy:

  1. Nie jestem przekonany, czy lubię, jak politycy się błaźnią. W końcu, to nasi reprezentacji wybierani w demokratycznych wyborach. Pewne jest, że:
    1. Będziemy mieli takich reprezentację, jaką sobie wybierzemy.
    2. Poniesiemy tego wszystkie konsekwencje (dobre i złe).
    Najgorsze jest jednak to, że z dużym prawdopodobieństwem, niewielki odsetek obywateli weźmie na siebie winę za konsekwencje. Ba, niewielki odsetek obywateli bierze na siebie odpowiedzialność za swoje życie: pracę, małżeństwo, hobby. Dlaczego miałbym przypuszczać, że tacy ludzie podejdą odpowiedzialnie do wyborów? Nitager, przecież przeciętny obywatel nie ma bladego pojęcia, czym zajmuje się Europarlament. Nie wiedzą nawet, czym się różnią kompetencje Sejmu od Senatu, czy Prezydenta od Premiera. Stąd i politycy odstawiają błazenady, bo kierują się do tych, którzy nad wiedzę przedkładają błazenadę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest największa wada demokracji. Głos profesora ekonomii i polotologii, który doskonale orientuje się w sytuacji politycznej i potrafi świetnie ocenić programy kandydatów, jest tak samo ważny, jak głos żula o komórkach mózgowych wypalonych koktajlem mózgotrzepa z denaturatem. Od dawna powtarzam, że prawa do głosowania powinno się zdobywać na specjalnych kursach, zakończonych egzaminem, tak jak prawo jazdy. Wtedy głosowaliby tylko ci, którzy coś o tym wszystkim wiedzą, którzy są na tyle zdeterminowani, żeby ten kurs zaliczyć, którzym naprawdę na tym zależy. I manipulować takimi byłoby trudniej.

      Usuń
  2. Idę i zamierzam głosować. Popatrzyłam na kogo by tu, wypatrzyłam, mam wrażenie że gdy się dostało w cztery litery to się będzie pracowało. Ale no cóż zobaczymy.
    Świadomie wybrańców oceniać powinnyśmy ale czy świadomie patrzymy na siebie? .:)
    Wysłuchajmy więc co będą mieć do powiedzenia, gdy znajdą się tam gdzie pragną się znaleźć.
    Jak napisałeś w odpowiedzi na mój komentarz: każdy choć raz powinien być tak wysłuchany (..). Ja spotkałam takiego człowieka, oj ależ byłam zdumiona, gdy słuchał co mam do powiedzenia tak, że wśród tłumu ludzi byliśmy tylko my dwoje. Niesamowity człowiek. Hipnotyzer skądinąd :) i świetny nauczyciel.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uważam, że trzeba po prostu pamiętać, co oni robili, kiedy nie było kampanii. Teraz za późno już, aby się wsłuchiwać w ich obietnice.

      Usuń
  3. Ja raczej nie pójdę. Kompletnie się nie znam. Po co mam dokładać swój głos ignoranta?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To też jest jakiś dowód dojrzałości politycznej.

      Usuń
  4. PROBLEM WYBORCY
    Wiele przemian nadal czeka,
    zanim polityczna sfora,
    w wyborcy ujrzy człowieka,
    a nie tylko głos w wyborach.


    WYBORCO
    Działaj z rozwagą idź na wybory,
    sprawy w swe ręce bierz,
    bo ci je wygra jakiś krokodyl
    albo łonowa wesz...

    Takie wyborcze rymy jako komentarz załączam.
    Pozdrawiam serdecznie...
    Ps. Kiro - zagłosuj...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na kogo? Nie mam wyboru... :(

      Usuń
    2. Co do pierwszej fraszki - wykreśliłbym słowo "zanim". Moim zdaniem to się nie zdarzy nigdy :(

      Usuń
  5. Mimo wszystko pójdę, ale z każdym rokiem widzę, jaki to bezsens. I pójdę, żeby nie wygrali ci, których się będę wstydzić i żeby też mieć prawo narzekać, że ci przeze mnie wybrani - nakaszanili!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzę, żeby to był bezsens. Jak sobie odpuścimy, to się sami powybierają - a to będzie jeszcze gorsze.

      Usuń
  6. Pójdę.
    Śmieszne - mam problem ze swoim głosem i zadecyduję w ostatniej chwili, ale pójdę. To jednak miłe uczestniczyć w demokracji, nawet jeśli się do niej często nie ma sił...
    Pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem aż takim entuzjastą demokracji. Ma wiele wad. Przede wszystkim niestabilność, możłiwość zdobywania władzy poprzez manipulację itd. Czasami wydaje mi się, że ideałem byłby oświecony jednowładca, tylko to ma też jedną wadę - gdy trafi się nie dość oświecony, nie będzie możłiwości jego wymiany...

      Usuń
  7. No pewnie, że pójdę - pomijam już fakt, ze to obowiązek każdego z obywateli. Moja koleżanka oglądając i słuchając pretendentów pokiwała smętnie głową i powiedziała: "biedni faceci, ciężko znoszą andropauzę, pewnie dlatego, że jakoś wcześnie się u nich zaczyna".
    A ja myślę, że większość z nich powinna zaangażować się w wyprawę na Marsa- przynajmniej stamtąd nie ma powrotów.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obowiązek? Myślę, że całe piękno tej procedury polega właśńie na tym, że obowiązkiem nie jest. Jest prawem. Ale może zbytnio pojechałem ideałami...

      Usuń
  8. Poszłam, a jakże. Nie będe sobie tłumic swobody wypowiedzi ;)

    OdpowiedzUsuń