Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


piątek, 3 stycznia 2014

Kochajmy pijanych kierowców!

     Witajcie w nowym roku!

     Paskudne choróbsko, jakie się do mnie przyplątało tuż po Świętach, wyeliminowało mnie na jakiś czas z życia w ogóle – zarówno wirtualnego, jak i realnego – bo leżenie w łóżku i błaganie domowników, aby mnie dobili, to raczej nie jest życie. Szkoda, bo to był czas wolny, który można by było spędzić ciekawiej, a tu człowiek nawet czytać nie dał rady, bo książka za ciężka i literki jakoś tak dziwnie się rozmywały.

     Ale dziś już jest lepiej – byłem nawet w pracy, choć wiele nie zrobiłem, bo jeszcze trzeba było do mnie mówić wielkimi literami.

     Zdecydowałem się napisać na gorący temat. Tragedia, która wydarzyła się w Kamieniu Pomorskim, rozniosła się echem również w blogosferze. I odnoszę wrażenie, że co niektórzy, gdyby tylko mogli, z chęcią dokonaliby linczu na pierwszym lepszym pijanym kierowcy.

     A może jednak nie na pierwszym? Zastanówcie się! Może jednak na drugim! Bo co, jeśli pierwszy okaże się być bliskim znajomym, albo nawet kimś z najbiższej rodziny?

     Mój stosunek do pijanych kierowców już nieraz przedstawiałem na blogu. Trudno mi wykrzesać z siebie odrobinę zrozumienia, bo jeden z nich o mało nie posłał moich dzieci na tamten świat, gdy były jeszcze małe. A mimo to, z pełną świadomością tego, co mówię, apeluję:

     KOCHAJMY NASZYCH PIJANYCH KIEROWCÓW !!!

     Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: Bo my już ich kochamy!

    Demonizowanie pijanych kierowców, odsądzanie ich od czci i wiary, rzucanie w nich kamieniami, to nie tylko forma ich potępienia. To przede wszystkim wyraz dystansowania się od nich. Forma ich odczłowieczania. Robiąc to, mówimy i pokazujemy światu: oni nie są ludźmi!

     A prawda jest okrutna: są nimi i to w każdym milimetrze.

     Pijany kierowca nie bierze się znikąd. To nie Marsjanin, który przyleciał tu nie wiadomo jak. To nie jakiś obcy, potwór, demon, czy inne licho nie z tego świata. Pijany kierowca to nasz sąsiad, z którym witamy się codziennie, idąc po bułki. Pijany kierowca, to nasz kolega z pracy, z którym lubimy sobie uciąć pogawędkę. Pijany kierowca to nasz szwagier, którego tak bardzo lubimy, bo świetnie opowiada dowcipy. Pijany kierowca, to nasz mąż (akurat nie mój, bo jestem heterykiem, a Koleżanka Małżonka nie znosi prowadzić samochodu – ale panie niech się zastanowią, zanim zaprzeczą), który tak o nas dba. To brat, z którym się wychowaliśmy, to ojciec, który z miłością nosił nas na rękach. To syn, którego uczyliśmy chodzić i mówić.

     Łatwo jest wołać „Precz z pijakami za kierownicą!”, „Do kamieniołomów ich!”*, czy „Do pierdla takich wsadzać!”. Trudniej zagrozić bratu, albo przyjacielowi, że jeśli natychmiast nie odda kluczyków, dzwonimy po policję. Jeszcze trudniej spełnić tę groźbę. A próba przekonania go, że źle czyni, graniczy z cudem.

     Tak to wygląda. Załóżmy, że mam przyjaciela – nazwijmy go Krzysio. Spotykamy się regularnie, razem biwakujemy, razem biesiadujemy, odwiedzamy się, pomagamy sobie wzajemnie. Mogę na nim zawsze polegać. Wspaniały człowiek. Ma tylko jedną wadę. Jaką? No, chyba się domyślacie.
 
     Gdybym widział kogoś, jak ktoś pijany wsiada za kierownicę, natychmiast poinformowałbym policję. Tylko nie Krzysio. Jemu bym tego nie zrobił. Bo wszyscy pijani kierowcy to jedna wielka hołota, to chwasty, które trzeba wyplenić. Tylko nie Krzysio. On jest w porządku! Ojej, no próbuję mu to perswadować, ale kiedy się napije, to jak rzucanie grochem o ścianę! No, nic na to nie poradzę. Przecież nie doniosę na niego policji bo jest moim przyjacielem.

     A może po prostu jestem idiotą? Tak, ja - nie on!

     Bo wszyscy pijani kierowcy to tacy Krzysie. Nie demony, nie kryminaliści, nie istoty zdemoralizowane do granic możliwości. Ten światek składa się prawie z samych Krzysiów. A Krzyś przecież jest w porządku.

     I to jest istotą sprawy – a nie ściganie, policja, i „nieuchronne kary”. Dopóki ci ludzie nie dostaną jasnego i przede wszystkim bolesnego sygnału, że nie akceptujemy u nich takiego zachowania, nigdy nie przestaną prowadzić na rauszu.

     Czy jest na to lekarstwo? Nie wiem. Mogę jedynie zaproponować coś, co na pewno nie zaszkodzi, a może pomóc. To uniwersalne lekarstwo – śmiech.

     Człowiek zbyt łatwo godzi się z tym, że jest zły – znacznie trudniej z tym, że jest śmieszny. Wyśmiewajmy się z nich. Nie głośno – za plecami, ale tak, żeby usłyszeli. To zaboli jeszcze bardziej. Może do któregoś z nich to dotrze. Może wreszcie jazda na podwójnym gazie stanie się czymś krępującym, a nie powodem do dumy, że „znowu tych psów z drogówki wyrolowałem!”. W końcu, nikt nie puszcza bąków w towarzystwie, a to nawet nie jest zabronione! Jak myślicie, dlaczego?

     Chociaż, jeśli chodzi o ludzkość i jej głupotę, nie wyłączając własnej, trudno mi wykrzesać z siebie choćby odrobinę optymizmu… W tłumaczeniu światu własnych grzechów jestemy mistrzami.


*Dziwne, prawda? Mielibyśmy im powierzyć obsługę ciężkiego sprzętu i materiałów wybuchowych, jednocześnie pozbawiając pracy wypróbowanych fachowców?

28 komentarzy:

  1. Ja bym dodała jeszcze coś - jak się traktuje ludzi, którzy głośno reagują w wesołym towarzystwie na to, że ktoś planuje wsiąść po alkoholu za kierownicę - z tego się ludzie wyśmiewają, że przesadza. Że niech łapią prawdziwych przestępców. Że psy leniwe i złośliwe... Kurka, jak często to słyszę.
    Zmiana mentalności ogromnej rzeszy ludzi to potwornie trudna rzecz.
    Nawet nie jest tak, że ten Krzysio jest w porządku. Tylko potwornie trudno jest na tę policję zadzwonić, skoro zwykłe zwrócenie uwagi: "Pijesz? Przecież będziesz prowadzić." spotyka się z wyśmianiem przez otoczenie, a nader często z wrogością. Nawet wiem dlaczego - przyzwolenie polepsza samopoczucie, daje poczucie, że to nie takie złe, zaś sprzeciw potwierdza to, co tkwi w podświadomości.
    Co nie zmienia faktu, że jeśli nie ma reakcji po zwróceniu uwagi, to jak zadzwonić? Po prostu? Łatwo powiedzieć... łatwiej liczyć na to, że nic się nie stanie. Bo przecież nie jest w sztok pijany (wtedy łatwiej zabrać kluczyki, wtedy łatwiej zjednać innych w ramach protestu).
    A jeśli wypił trochę? Ktoś z nas kiedyś zadzwonił? Planuje zadzwonić?

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo bym chciała, aby na kursach oraz osobom już posiadającym prawo jazdy, pokazywać, jak widzi człowiek pod wpływem alkoholu. Widziałam dziś w telewizji w jednym z programów takie okulary. I nie przeliczać tego na promile, tylko butelki piwa czy kieliszki alkoholu. Podobnie pod wpływem marihuany i innych środków odurzających.
    Chciałabym też, aby nie tylko na festynach czasem gdzieś można było sprawdzić, jak zachowuje się samochód i ciało człowieka w zderzeniu przy różnej prędkości, aby każdy z nas musiał to zobaczyć i poczuć. Aby było to obowiązkowe.
    Wydaje mi się, że jest to do zrobienia. Skoro Owsiak mógł sprawić, że wprowadzono powszechne szkolenia dotyczące pierwszej pomocy, tym bardziej można zrobić coś takiego. Wyobraźnia w tym wypadku nawet w części nie oddaje rzeczywistości i tylko nam się coś wydaje i niby wiemy, ale jak przychodzi co do czego, to lekceważymy.
    Myślę, że mogłoby to coś dać przynajmniej częściowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dalszym ciągu jestem pesymistą. Przecież Krzysio nie jest idiotą - to człowiek inteligentny i bardzo mądry. Dopóki jest trzeźwy...
      On cały czas zdaje sobie sprawę, jakie to niebezpieczne - ale gdy wypije, przestaje go to obchodzić. Na trzeźwo każdy przyzna rację takiemu instruktorowi. I co z tego? Po imprezce przestaje mieć to jakiekolwiek znaczenie. Człowiek dostaje małpiego rozumu i popełnia głupstwa, które mogą skończyć się tragicznie.
      Wiesz, jak wygląda Most Rocha w Poznaniu? Wbij sobie w Google i sprawdź. Kiedyś (fakt, byłem dużo młodszy) przelazłem sobie górą, z marszu, nawet nie zwalniając kroku. Na trzeźwo nawet nie przyszłoby mi to do głowy. Tak to działa.

      Usuń
  3. Ja wprowadziłbym do obowiązkowego wyposażenia samochodów czujnik alkoholu. Po stwierdzeniu przekroczenia dopuszczalnego stężenia alkoholu następowałoby wyłączenie silnika, zablokowanie pasów bezpieczeństwa, które uwięziłyby kierowcę i automatyczne wezwanie policji. Przed przyjazdem policji radio w samochodzie wygłaszałoby pouczenia o szkodliwości alkoholu i pożyteczności oczekującej delikwenta pracy w kamieniołomach nie można by go było wyłączyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma urządzenia, którego Polak nie potrafiłby oszukać. Niestety...

      Usuń
  4. Niestety istnieje ciche przyzwolenie społeczeństwa na pijaństwo i tym samym prowadzenie samochodu w stanie nietrzezwym. A do tego jeszcze dochodzi bardzo dziwne interpretowanie przepisów prawa przez sądy. Nie rozumiem jak można dać komuś, kto prowadził samochód po pijanemu, wyrok w zawieszeniu. To żadna kara- to nawet mniej niż pogrożenie palcem. Kilka lat temu widziałam, jak moja młoda sąsiadka zwymyślała swą starszą siostrę, że ta chce wsiąść do samochodu i jechać po wypiciu dwóch lampek wina. Bez patyczkowania się wyrwała starszej torebkę i zabrała z niej kluczyki od samochodu. I tak powinien zrobić każdy, kto widzi, że któryś kierowca usiłuje usiąść za kółkiem po spożyciu alkoholu. A tych co spowodowali wypadek powinno się skazywać nie na kamieniołom, ale na pielęgnowanie osób, którym odebrali zdrowie i sprawność powodując wypadek i na pomaganie ich rodzinom. Dobrze też robi zmuszenie takiej osoby by będąc trzezwa zobaczyła "na żywo" skutki wypadku - widok rannego, krwi, tych wszystkich szczątków działa lepiej niż tradycyjna kuracja odwykowa.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to i jest jakiś pomysł, nawet uważam, że bardzo dobry, ale najpierw trzeba takiego delikwenta złapać. Z tym jest największy problem. Bo jak? Policja ma zatrzymywać i sprawdzać każdego kierowcę? Jest ich za dużo. Trzeba stworzyć mechanizm samokontroli - i tu nie mam żadnego pomysłu.

      Usuń
  5. Jest sposób...wypiję, ale daj mi kluczyk...i nie ma problemu...

    OdpowiedzUsuń
  6. Vulpian de Noulancourt4 stycznia 2014 18:01

    Należy:
    1. wprowadzić całkowitą prohibicję;
    2. zezłomować wszystkie samochody do 01.06.2014 i zabronić rejestracji nowych.
    Będzie cudownie. Nie trzeba się bać radykalnych rozwiązań.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście! O wiele bardziej należy się bać ich twórców! ;)

      Usuń
  7. Podziwiam ludzi zabraniających pijanym prowadzić. Trzeba nie lada odwagi, by przeciwstawić się powszechnie akceptowanej w tym zasranym narodku przywarze, jaką jest jazda "na gazie". No ale co tu dużo mówić: w końcu wóda rządzi, nie? Bydło chla, bydło przymyka na to oko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżbyśmy wszyscy byli naznaczeni?

      Usuń
    2. Według Ciebie Kiro jazda na bani to jakaś cecha narodowa? Zapewniam Cię, że nic z tych rzeczy. Pijanego mniej lub bardziej "dżigita" znajdziesz wśród każdej nacji. Inną kwestią jest nasz polski styl picia, który sprawia, że idiota wsiadający po kielichu za kółko z reguły ma kłopoty z odróżnieniem pionu od poziomu czego skutki są nadto widoczne.
      pozdrowienia
      grzes

      Usuń
  8. Mam nadzieje Kira, ze ty nie przymykasz na to oka ? W koncu bydlo to inni, to te Krzysie, nigdy nie my sami, prawda?
    Jak bardzo trudno jest nie zostac bydlem przekonalam sie ostatnio, kiedy probowalam wyperswadowac "Krzysiowi", ze nie moze jechac autem po nastepna butelke whiskey.Skonczylo sie na tym, ze to ja po nia pojechalam. Skonczylo sie dobrze, bo ja nie pilam, pilo bydlo, czyli zaprzyjaznione Krzysie.
    Nie bylam z siebie dumna - wybralam mniejsze zlo. Zwyciestwo byloby wtedy, gdyby udalo zmusic sie Krzysia do pojechania po flaszke taksowka i zaplacenia za nia osobiscie.

    W prawie kazdym towarzystwie jest jedna osoba niepijaca, albo malo pijaca. Mysle, ze trzeba zaczac urabiac swiadomosc spoleczna, ze takie osoby powinny automatycznie dostawac awans ( niepisany ale uznawany ) na szeryfa na dany wieczor - i co za tym idzie dostawac na ten wieczor pelnie wladzy nad pojazdami wszystkich "Krzysiow".

    Kika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno w Stanach to już funkcjonuje. Słyszałem, ale nie wiem ile w tym prawdy, że jeśli ktoś organizuje zakrapianą imprezę i któryś z jego gości potem spowoduje wypadek po pijaku, to organizator odpowiada jako współwinny. Skutek jest taki, że organizator na początku imprezy odbiera wszystkim kluczyki od samochodu - do zwrotu nazajutrz.
      Ma to sens, ale czy sprawdziłoby się w polskich warunkach?

      Usuń
  9. Na szczęście nie mam w otoczeniu ani jednego ,,Krzysia''. Kto autem, nie pije NIC!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W najbliższym może - a w nieco dalszym? Sąsiedzi, szef, koledzy z pracy? Każdy ma swojego Krzysia.

      Usuń
  10. O ile oczywiście takie Krzysie wsiadają do samochodu to problem nie dotyczy głównie ich. Opisane tu Krzysie to osoby w wieku dojrzałym - ten szwagier, brat czy kolega.
    Tymczasem prawdziwe niebezpieczeństwo to bywalcy wiejskich i miejskich dyskotek. Na imprezie stosunkowo łatwo jest wyperswadować naszym Krzysiom, żeby nie siadali za kółkiem, ale spróbujcie sobie wyobrazić jak to wygląda po dyskotece.
    Od razu w grę wchodzi popisywanie się przed dziewczynami, kolegami, struganie macho.
    Przecież film "Szybcy i wściekli" ma stale swoich naśladowców. Kiedyś byli wiejscy motocykliści, co teraz wsiadają do swoich piętnastoletnich BMW i popisują się przed pustakami.
    Takim był "Sokół" z Kamienia Pomorskiego, taką była jego "narzeczona", z takimi kolegami pił i palił zioło.
    Żadnemu z nich nawet przez myśl nie przemknęło, żeby mu zatrzymać kluczyki. Niechby spróbował - "mięczak".
    Może ktoś wie jak z tym walczyć - bo z Krzysiami to łatwizna.
    Pozdrawiam słonecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jeszcze inny problem. Wcale niemały. Pozostaje mieć nadzieję, że mniejsza jest też dostępność samochodu - bo jednak młodzież zwykle najpierw musi wycyganić kluczyki od tatusia. A tatuś może i jest Krzysiem, ale jeśli chodzi o własne dzieci, ludzie stają sie zadziwiająco ostrożni.

      Usuń
  11. Istnieje zwyczaj "wytypowanych" kierowcow, tzn. grupa czy rodzina typuje jednego ktory ma nie pic I po imprezie bezpiecznie zawiesc reszte do domu. Oczywiscie to mozliwe jedynie w pewnych warunkach ale rozpowszechnione I stosowane gdy sie da.
    A w innych gospodarze zwyczajnie odbieraja nietrzezwemu kluczyki, dzwonia po taksowke by ta delikwenta odwiozla jesli sami nie moga go przenocowac. I ten sposob nie zawsze mozliwy bo niejeden popija w barze ale slyszalam o wypadkach gdy barman odbieral kluczyki - gdyz I on I ci wczesniej wspomniani gospodarze poczuwali sie do odpowiedzialnosci za stan swego goscia.
    Pomyslec ilu wypadkow daloby sie uniknac gdybysmy poczuwali sie do zbiorowej odpowiedzialnosci?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myslę, ze to mozliwe, ale bedzie to proces dlugotrwaly. Aby wyksztalcic w narodzie pewne odruchy, potrzeba dziesiecioleci ciaglej i konsekwentnej pracy.

      Usuń
  12. Doskonale wiem, jak to jest, gdyż sam niedawno z trudem przyjąłem kluczyki od wstawionego kolegi i odwiozłem go do domu. Gdyby się zaparł i pojechał, nie zadzwoniłbym na policję, bo nim oni by się stawili, on byłby już w domu, bądź na drzewie/ w rowie, etc....
    Zdarzyło mi się kiedyś donieść na pijanego kierowcę, za którym jechałem- mój kierowca bał się go wyprzedzić, bo tamten jechał od pobocza do pobocza. Szczęśliwie zobaczyliśmy radiowóz i opowiedzieliśmy wszystko policjantowi, który choć był sam, dorwał błyskawicznie delikwenta. Niestety, taki fart rzadko się zdarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jak z papierosami - każdy palacz wie, że szkodzą, ale pali. Mało kto słucha głosu rozsądku. Inna sprawa, że na rozsądek pijanego raczej nie ma co liczyć, bo pije się właśnie po to, aby ten rozsądek wyłączyć. To trochę tak, jak mieć pretensje do nakarmionego konia, że pączki sadzi. Jak temu zaradzić? Konia karmić trzeba, bo zdechnie!

      Usuń
  13. W te święta i mnie złożyło, dwukrotnie nawet pozbawiając mowy.
    Pisanie też jakoś nie szło.
    Mimo wszystko się nie dałam, pochłonęły mnie wielogodzinne spacery i wreszcie weszłam w nowy rok z nowymi siłami i pełna optymizmu! :)
    A kierowców Krzysiów - chwała bogu nie mam akurat żadnego w moim otoczeniu, bo się od takich ludzi generalnie odsuwam.
    Gdybym miała - nie miałabym skrupułów, żeby wyśmiać, ale raczej bym się znów odsunęła.
    No nie chce mi się kopać z koniem.
    Najlepszego na 2014!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może Krzysio jeszcze się nie objawił? Wiesz, oni często się kamuflują...

      Usuń