Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


piątek, 13 grudnia 2013

Dziadkowe opowieści

     - Dziadku, a jak gnębiła cię ta straszna komuna? - wnuczek podpedałował do mnie swoim trójkołowcem i wybałuszył na mnie swoje wielkie, ciemne oczy, a na jego pucołowatej buzi pojawił się wyraz zaciekawienia. - Czy jak był stan wojenny, to oni do ciebie strzelali?

     To, oczywiście, tylko wizja artystyczna, bo wnuczka jeszcze się nie dochowałem. Ale warto pokusić się o małą improwizację - co powiem wnusiowi, gdy mnie o to spyta.

     Dziadek Nitek poprawił się w fotelu, zakręcił delikatnie kieliszkiem brandy i wciągnął w nozdrza aromatyczny bukiet. Po czym, swoim zwyczajem, podniósł w górę palec, co zwykle oznaczało ciekawą historię.

     - Widzisz, Michałku/Piotrusiu/Mariuszku/Łukaszku/Dareczku (niepotrzebne skreślić), komuna niespecjalnie mnie szykanowała. No, raz tylko, gdy zdecydowałem, że jednak nie chcę zostać zawodowym oficerem Ludowego Lotnictwa Polskiego, latającym na rozpadających się rurach i z Dęblina przeniosłem się na Politechnikę. Wtedy zabroniono mi latać na szybowcach, co bardzo przeżyłem. Ale poza tym, nie przypominam sobie żadnych szykan. Ot, zwykłe, codzienne kłopoty, jak brak masła, kolejki po wszystko, szarość, beznadzieja, siermięga i marzenia o lepszym świecie, zamknięte w kasecie magnetofonowej z nagraniami Dire Straits i Shakina Stevensa. No i w sklepie nie było już moich ulubionych kanoldów, tylko te ohydne migdałowe cukierki, w dodatku na kartki.

     - W czym? W jakiej kasecie?

     - W takim starodawnym odtwarzaczu MP4...

     - A stan wojenny? Przecież wtedy mordowano Polaków!

     Dziadek Nitek westchnął cicho i podrapał się po siwej głowie.

     - No, jakby ci tu skarbie wytłumaczyć... Nie wszędzie... Zwykły, szary obywatel ma nieco inne wspomnienia. To było tak. Obudziłem się trochę później, niż zwykle, bo to była niedziela. Spojrzałem na zegar i uzmysłowiłem sobie, że zaraz zacznie się "Teleranek".

     - Co?

     - Takie starodawne "Ziarno", tylko mądrzejsze, ciekawsze i bez tego patałacha w czarnej sukience...

     - Tato! - synowa spojrzała na niego z wrogością.

     Dziadek wzruszył ramionami. Dewocja synowej przyprawiała go o mdłości. Ale w  obawie, że zabroni mu spotykać się z ukochanym maleństwem, nie dodał, że jego zdaniem wciska on dzieciom ciemnotę jeszcze gorszą niż PRL-owska propaganda.

     - No i co? - wnuczek otworzył usta.

     - No i nic. Zamiast "Teleranka" pojawił się pusty ekran. Pomyślałem, że coś nawaliło z anteną. Ale po chwili weszła twoja prababcia i powiedziała mi, że jest stan wojenny i nie ma programu w telewizji, telefony nie działają, a po ulicach jeżdżą wojskowe transportery i łażą patrole.

     - I co? Zacząłeś robić koktajle Mołotowa?

     Dziadek Nitek tylko prychnął z dezaprobatą.

     - Koktajle to ja zacząłem robić dobrych kilka lat później, gdy kupiłem sobie pierwszy shaker. Nie, nikt nie atakował żołnierzy. To byłaby głupota. Kulka z kałacha wcale nie robi małej dziurki, jak w grze, tylko wyrywa kawała mię...

     - Tato! - synowa jeszcze mocniej zmarszczyła brwi.

     - No więc, nic mi ci chłopcy nie zrobili, żebym miał ich atakować. W naszym mieście było spokojnie. A poza tym, o benzynę nie było wtedy tak łatwo. Musisz wiedzieć, kochanie, że tak naprawdę życie ma się tylko jedno i gdyby mnie wojsko zabiło, to nie mógłbym zacząć od początku, jak w tym, jak mu tam, Battlefield 329.

     A potem, około południa, pojawił się w telewizorze obraz. A tam generał Jaruzelski poinformował nas, co się stało. Potem dowiedzieliśmy się o różnych ograniczeniach, jak wprowadzenie godziny milicyjnej, obowiązek noszenia przy sobie dokumentów, zakaz opuszczania miejsca zamieszkania bez przepustki, i tak dalej i tak dalej... A wieczorem ogłoszono, że ferie zimowe zaczynają się już dziś. I to była świetna wiadomość! Trzy tygodnie wakacji!

     Wnuczek wybałuszył oczy.

     - To ty się cieszyłeś?

     - Z wakacji tak - odparł dziadek. - Z reszty nie, bo nie wiedziałem, co nas czeka. Ale już następny dzień spędziłem na łyżwach... Wiesz, miałem wtedy tylko xxxnaście lat, a na lodowisko przychodziła moja koleżanka, która bardzo mi się podobała i której bardzo imponowało to, ze umiem dobrze jeździć na łyżwach. Wokół tego kręcił się wtedy mój świat. Szybko przestałem myśleć o marznących na mrozie żołnierzach.

     - To nie byłeś ozypo... ozopy... opyzo...

     - Opozycjonistą? Nie, nie byłem.

     - To nie wszyscy byli?

     - Wyobraź sobie, że nie wszyscy. A już najmniej ci, którzy teraz drą japy, jakim to wielkim wysiłkiem i poświęceniem "oni" dla nas wywalczyli wolność. Opozycjoniści pojawili się dopiero latem 1989 roku. Oj, wtedy to był taki wysyp opozycjonistów, że przepchnąć się między nimi nie szło. Jak grzyby po deszczu! Aż trudno było uwierzyć, że konspiracyjne spotkania pomieściły takie tłumy...

     - A co wtedy robił bohaterkski (tu padło nazwisko pewnego polityka)?

     Dziadek Nitek wzruszył ramionami.

     - Nikt wtedy o nim nie słyszał i nikt nie wiedział, że w ogóle ktoś taki istnieje. Taki on bohaterski, jak ten pijaczyna z plebanii.

     - Tato! - to już nie było zmarszczenie brwi, tylko regulane pofałdowanie, na kształt procesu wypiętrzania się Alp Zachodnich.

     Wnuczek pojeździł chwilę w kółko, popiskując pedałami trójkołowca, po czym znów się zatrzymał i spojrzał na dziadka z powagą i rozczarowaniem.

     - A ja myślałem, że byłeś bohaerem, jak dziadek Bodgan... - rzekł z żalem.

     Synowa spojrzała na dziadka błagalnym wzrokiem. Spojrzenie to mówiło: "Błagam, nie mów, że był aktywnym działaczem ZSMP, TPPR, kandydatem do PZPR, która na jego szczęście rozpadła się, zanim zdążył się do niej zapisać, a potem stał się jeszcze bardziej aktywnym członkiem przykościelnych organizacji i kilku partii chadeckich po kolei!".

     Dziadek Nitek uśmiechnął się ciepło.

     - Nie każdy rodzi się bohaterem. Ważne, żeby zawsze postępować przyzwoicie. Kimkolwiek się jest.

     Tylko nie wiem, czy mój wnuczek to kupi...

27 komentarzy:

  1. Oj wyobraziłam sobie że czytam co napisałeś mojej siostrze oj oj lepiej sobie nie wyobrażać. :))
    Ona strasznie się "nacierpiała" za tej komuny a gdy pytam co się jej takiego strasznego przydarzyło bo jako żywo ja nie pamiętam.a starsza jestem o 4 lata, milczy i marszczy się jak ta Twoja wyobrażona synowa. Lepiej sobie inną wyobrażaj bo może - tfu przez lewe ramię, się sprawdzić. :) Mam bardzo jednoznaczne zdanie o tych opozycjonistach z ... nieważne tam, siostra moja ich kocha musi im to wystarczyć.:)
    Powracając do Twojego komentarza u mnie :) drzewo uschnięte z działki owocowe pali się, płotki i inne stoły niestety z marketu są naturalne, nie lubię plastiku a to na lata cale będzie. A mam zdanie takie że człowiek rozum ma i na przykład nie powinien stawiać samochodu gdy wieje Ksawery pod drzewem, może dwie ulice dalej postawić, nie musi mieć na oczach ciągle swego wózka mieć. Zerkam mocno nieufnie, gdy przechodzę a wieje pod drzewami, staram się szybko albo z daleka omijam wtedy bo nie muszę koniecznie tam się pchać, bo tam skrót albo bo się przyzwyczaiłam. :)
    Pamiętam opisywane takie zdarzenie. Pojechali na piknik na skraj parku rezerwatu i poleźli sobie nad wodę, wracając synusia goniła pantera, synuś uciekł. oni się szybko zebrali i w nogi, Następnego dnia wrócili w większej grupie i ukarali panterę, zabijając ją. Można patrzeć i być z Naturą i nie spadnie gałąź nawet na głowę. Zdarza się mi czasem przechodzić naszą lipową aleją osiedlową i bywa że z góry kapnie kropla "energii" z gawronich ..ehem pup :) No trza głowę wtedy uprać. Serdecznie Cie pozdrawiam i męż :) odpowiedział na Twoje zdanie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze wtedy przypomina mi się "Wystawienie Hamleta we wsi Głucha Dolna" - gdy okazuje się, jaki to z przewodniczącego był partyzant.

      Usuń
  2. O, ładnej emeryturki się dziadek spodziewa, skoro zamierza popijać kieliszek brendy... :-) ulach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emeryturki? A kto z nas dożyje emerytury? Rzecz dzieje się w piątkowy wieczór, gdy dziadek Nitek resetował sobie twardy dysk "Napoleonem" z Biedronki!

      Usuń
  3. Wiele osób jednak walczyło z komuną. Pamiętam paniczne ucieczki przed zomo i obmywanie twarzy podrażnionej gazem łzawiącym przy kranie na podwórku. Dwa razy złośliwie nie wydano mi paszportu.
    Przede wszystkim było to jednak zmarnowane dziesięciolecie szarego i beznadziejnego syfu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do syfu - zgoda. Ale trudno mi uwierzyć, że wtedy coś by się zmieniło. Pamiętając realia tamtych czasów, nigdy nie uwierzę, że Breżniew tak po prostu zgodziłby się na demokratyczne państwo w środku obozu demoludów. Uważam, że nawet jeśli nie planował żadnej "pomocy sąsiedzkiej", to szybko mógł te plany zmienić. Zadziwia mnie, jak bardzo nie ufa się "ruskim" w kazdej innej kwestii, a jedynie wierzy się im bezkrytycznie, gdy twierdzą, że nie mieli zamiaru interweniować. A dokumenty? No cóż, pokażą nam takie, jakie pokazać im wygodnie...

      Usuń
  4. Niezła instrukcja! Dla tych, którzy nie ucierpieli nadzwyczajnie, a jedynie mieli (jak ja i Małż np.) do czynienia z licznymi upierdliwościami. Choć Małż raz się nacierpiał, gdy na dworzec PKP w Gdańsku wpadli zomowcy z armatką wodną i nuż polewać jak leci! Wracających z pracy, szkół itp. A był to styczeń 1982...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ja też znalazłem się przypadkiem między ZOMO i demonstrującymi studentami - aczkolwiek to było kilka lat później. Strachu się najadłem co niemiara - na szczęście na tym się skończyło.

      Usuń
  5. Dziadku Nitagerze, zanim do tej strasznej dojdzie chwili, zajmij że się synów porządnym wychowaniem, byś na dewocję synowej in spe potem narzekać nie musiał...Bo ich wybory będą pokłosiem tego, co im do głów Ty nakładziesz...
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, chciałbym, aby WMść miał rację. Ale serce nie sługa, a diablic, umiejących męską słabość wykorzystać, namnożyło się co niemiara. Skąd mnie wiedzieć, jaki im los pisany?. Żeby daleko nie szukać, kuzyni żony: jeden alkoholik (trzeźwy od dwóch dziesięcioleci), drugi rozsądny i poukładany, trzeci lowelas. I pierwszemu i trzeciemu żony trafiły się szlachetne i dobre, a średni trafił na taką egoistkę, że całe życie sobie spaprał. Puk puk puk, w niemalowane...

      Usuń
  6. Przede wszystkim popracuj nad synami, bo przecież ta synowa z Twoich koszmarów Cię wykończy! Wytłumacz im, że nie wszystko, co się rusz i na drzewo nie ucieka jest ciekawą propozycją, jeszcze zanim zaczną się sami rozglądać, bo wtedy, to już będzie za późno. Możesz wspomnieć o blogerze Wolandzie, ochrzczonym przez moherowych komentatorów eSBekiem i synem UBeka, który miał w pamiętną niedzielę lat dziesięć i miesięcy siedem. Mnie akurat przytrafiło się kilka stresów, bo matka wracała w tę noc z sanatorium, pociąg zatrzymano na jakiejś wichurze, ojciec panikował, że jest wojna i połączenie tego spóźnienia i paniki dziś moherowego ojca, sprawiło że jedyny dziesięcioletni eSBek, Woland, bał się trochę, lecz wyszedł na sanki, bo zima była świetna. No i jeszcze jedno wspomnienie: sześć dni po pamiętnej niedzieli, Woland widział najwięcej broni pancernej naraz w życiu. Naliczył ponad 30 czołgów i grubo ponad 50 SKOT-ów (Woland zgubił rachubę). Broń ta oraz setki, jeśli nie tysiące funkcjonariuszy, jechali spacyfikować strajkujące zakłady, gdzie strajkowali rodzice Wolanda. Wojsko, MO i ZOMO otoczyło wszystkich i Woland został sam w domu na całą noc i następny dzień z czteroletnim bratem- bez wieści, bo przecież telefony z zakładu też odcięła chroniąca Wolanda władza.
    Co do największego opozycjonisty, to rzeczywiście, nikt o nim wtedy nie słyszał, tak się zakonspirował pod mamusiną pierzyną na Żoliborzu. Już więcej wiedziałem o Januszu Korwin Mikke i Kisielu (założycielach UPR) albo o Leszku Moczulskim (założycielu KPN), którym daleko przecież było do sławy Wałęsy, Bugaja, Gwiazdy, Geremka, Kuronia, czy Mazowieckiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strachu najadł się każdy, bo nikt nie wiedział, co go czeka. Ja akurat miałem duzo szczęscia, więc uważam, że nie wypada mi narzekać na SW. Ale już za ścianą tak wesoło nie było, po sąsiada przyjechali i w trybie natychmiastowym wcielili do wojska. Żona przez dwa tygodnie nie wiedziała, co się z nim dzieje!

      Usuń
  7. mam takie same wspomnienia jak Ty (poza lataniem szybowcem i politechniką..) nawet Dęblin pamiętam, bo mieszkałam niedaleko... nie wyniosłam z tamtych lat żadnych przykrych doświadczeń.. a o taką synową, to chyba się martwić nie musisz, co?... synkowie chyba sobie poradzą?.. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, mam nadzieję, że rozsądek zwycięży. Chociaz ja w ich wieku już swoją katechizację zakończyłem z hukiem, a tu religia w szkołach, dyrektor świętszy od papieża - nie tak łatwo jak kiedyś.

      Usuń
    2. moje na religię chodzą, ale do bierzmowania nie poszły... dają se radę :)

      Usuń
    3. Bierzmowanie jest tylko po to, żeby młodzież nie zapomniała między komunią, a ślubem, przed kim ma klękać.Moi pewnie niedługo pójdą - ale jesli nie zechcą, ich sprawa.

      Usuń
  8. Nitager - zycze bardzo udanych Swiat I wspanialego Nowego Roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak wcześnie? Czyżbyś juz do Świąt nie zamierzała niczego napisać?
      Tak, czy owak, i Tobie Wesołych Świąt!

      Usuń
  9. Mnie fascynuje, że każda osoba o tym samym może powiedzieć coś innego. Nawet dziś, kiedy niby mamy taki fantastyczny dostęp do informacji, każdy może coś wyczytać/zobaczyć/sprawdzić, o jednym wydarzeniu można usłyszeć na sto sposobów.

    Ci, którzy się wtedy tak strasznie "udzielali", doczepiali do każdej świeżo powstałej organizacji, żeby tylko nie odstawać, żeby się nie wyróżniać, żeby być niczym żołnierzyk z pudełka - taki jak wszyscy... Cóż, tacy się zazwyczaj świetnie ustawiają. Tyle, że z patrząc z boku, widać całą tę ich fałszywą otoczkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy informacji jest za dużo, tworzy się szum informacyjny. Zwłaszcza, gdy ktoś chce, aby woda była wciąż mętna.
      Mnie zadziwia jednak coś innego - ta zdumiewająca wiara w słowa Rosjan. Pewni ludzie tylko w tym jednym, jedynym przypadku wierzą im bezkrytycznie - na pewno nie mieli zamiaru interweniować. W kazdym innym odsyłają ich do wszystkich diabłów.

      Usuń
  10. Witaj
    Pamiętam stan wojenny, to moje lata szkoły średniej.
    Było o wszystko trudno w sklepach, ale ludzie bardziej życzliwsi i pomocni, bardziej niż dziś.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, tutaj bym polemizował, co do tej ludzkiej życzliwości. "Pan tu nie stał!" zastępowało wtedy "Dzień dobry". Ludzie potrafili pobić się o plastikowe wiaderko...
      Nie, nie wydaje mi się, że byli życzliwsi - to my byliśmy młodsi i świat wydawał nam się piękniejszy.

      Usuń
    2. Pamiętam tamte czasy doskonale, podtrzymuję swoje zdanie.
      Wtedy nie było ludzi bogatych i biednych, była tzw "klasa średnia", stąd ta życzliwość.

      Usuń
  11. Ja byłam w podstawówce jeszcze ale też pamiętam. Chłód, głód i ciemnica, krótko mówiąc. pamiętam na przykład jak stałysmy z mamą kilka ładnych godzin w kolejce do przepustek bo chciałysmy dołączyć do dziadków na swięta. jakbyśmy też przepustki nie dostaly to byłyby chyba święta o chlebie i wodzie jakby chleb był - mama nie rozbiła zadnych zakupów bo na prawie dwa tygodnie miałysmy wyjechać.... tak jakos to mi się wbiło w pamięc, choc wiele gorszych obrazków "stanowych" pamiętam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałem podobnie, też chciałem odwiedzić dziadków. Po długiej męce, udało się zdobyć pozwolenie, a wtedy rozchorowałem się i z wyjazdu nici...
      Zobaczyliśmy się kilka miesięcy później.

      Usuń
  12. Bardzo trafne zdanie pod koniec. Z tego co pamiętam, to samo mniej-więcej powiedział Gandalf do Froda, ale nie mogę w internetach znaleźć cytatów.

    A z innej beczki - planujesz synową-dewotkę? Jeśli tak, to raczej kontaktu z wnukiem mieć nie będziesz. A synowa jeszcze będzie przekonana, że bardzo słusznie postępuje, chroniąc go przed Tobą. więc zastanów się jeszcze, póki czas...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja? Ja planuję? Ja wolę przewidywać najgorsze, żeby potem móc się mile rozczarować! Niestety, wiem, co diablica potrafi zrobić z facetem - nawet jeśli to tak szlachetny człowiek, jak mój syn.

      Usuń