W Warszawie przewidziano już 12 różnego rodzaju marszów, zgromadzeń i wieców, z okazji Święta Niepodległości. Każdy z organizatorów deklaruje „pokojowy przebieg”. Dziwne, prawda? Dziwne jest to, że o tym informują! Znaczyć to bowiem może, że marsz mógłby się odbyć również wtedy, gdyby organizatorzy zadeklarowali, iż mają zamiar podpalić szesnaście samochodów, w dwudziestu pięciu innych powybijać szyby, pozrywać kostkę brukową i obrzucić nią sklepowe wystawy, a na panów policjantów mają przygotowane koktajle Mołotowa, w butelkach po Żubrze, łańcuchy, pokradzione łaciatym krowom, z podwarszawskich wiosek i metrowe, drewniane pały, kupione w sklepie sportowym – bo, jak wiadomo, sport to zdrowie.
A tak wiemy przynajmniej, że zamiarem organizatorów jest, aby skończyło się na gwizdach, wyzwiskach i transparentach, z różnymi budującymi odświętny nastrój napisami, jak na przykład „Raz sierpem, raz młotem…”, „Żądamy prawdy!”, „Zdrajcy!”, „Mordercy!”, „Oddajcie wrak!”, „Rydzyk won!”, „Moherowe berety uciskają w głowę!” – i tym podobne, patriotyczne hasła.
Z pewnego źródła wiem, że mój idol – król Julian – nie weźmie udziału w tej demonstracji i nie będzie wygwizdywał uczestników manifestacji spod niewłaściwych jego zdaniem znaków. Jest to z jego strony spore poświęcenie, bowiem zawsze pragnął zostać zawodowym gwizdajłą. Proponuję wziąć z niego przykład, bo inaczej Polacy pokażą, że maja mniej rozumu niż najsłynniejszy lemur na świecie. Ale, przecież każdy z uczestników marszu i tak wie lepiej, a ja jestem przecież komuchem, Żydem, ateistą, ruską hołotą, moherowym beretem, sługusem Rydzyka, agentem Mossadu i kochankiem Putina i Jacykowa, więc nie sądzę, by ktokolwiek mnie posłuchał. Poza tym jestem ślepcem i głupcem, bo nie widzę strasznej katastrofy, nie widzę, że kraj tonie, nie widzę, że wszystko idzie w złym kierunku, nie widzę, że jestem niewolnikiem we własnym kraju, a mam czelność widzieć, że coraz trudniej mi znaleźć wolne miejsce parkingowe… Kto by tam takiego idioty słuchał. Mówi się trudno i gwiżdże się dalej.
Co jest naprawdę przykre, to to, że święto wypada w niedzielę. Nie mamy więc żadnego, dodatkowego dnia wolnego, których nigdy za wiele. Pozlewałby człowiek wręczcie te nalewki i jabole… No i sklepy prawdopodobnie będą pozamykane. Gdzie więc będziemy kupować nasze rogale? Trzeba będzie kupić je dzień wcześniej i zjeść na drugi dzień, jako wczorajsze. A ja tak lubię świeże pieczywo! Z wyjątkiem sernika…
Może nie wszyscy wiedzą, że 11 listopada w Wielkopolsce obchodzony jest zupełnie inaczej, niż w pozostałych regionach kraju.
Przede wszystkim dlatego (chyba!), że dla Wielkopolan owa data wcale nie jest rocznicą odzyskania niepodległości – tę Wielkopolanie wywalczyli sobie sami, nieco później. Choć istniały już wtedy zalążki niepodległego państwa, w dodatku wywalczone – jakież to prozaiczne – bez upuszczenia choćby kropli krwi. Aż wstyd o tym pisać! Tak, tak, pierwszym wolnym polskim miastem w Wielkopolsce był Ostrów – jakieś 120 kilometrów na południowy wschód od Poznania, który ogłoszono polskim już 10. listopada i zawiązano w nim Republikę Ostrowską. Mało kto o tym wie, ponieważ przejęcie władzy odbyło się w sposób bezkrwawy, w czym – co należy podkreślić – niemała zasługa postawy władz niemieckich. Nie było strzelanin, stosu trupów, rzeki krwi i przez to nie ma komu postawić pomnika. Powstał kiedyś nawet o tym film, ale był tak niesamowicie nudny, że nie dało się go oglądać. Zresztą, ta wolność trwała zaledwie dwa tygodnie, bo incydent ten pokrzyżował w jakiś sposób plany Powstania Wielkopolskiego i również (o zgrozo!) po dobroci zniej zrezygnowano, zwracając na krótko władzę Niemcom.
A jednak Wielkopolanie potrafią obchodzić to święto w sposób radosny i pozbawiony niepotrzebnego nadęcia. Nie dlatego, że mają wielkie serca – tych nigdy Warszawiakom nie odmawialiśmy – ale dlatego, że mają wielkie żołądki, a stamtąd do serca niedaleka droga, o czym wie każda niewiasta.
Otóż, Wielkopolanie tego samego dnia świętują również z innej okazji. Oto święty Marcin przyjeżdża do nich, na białym koniu! I z tej okazji w całym regionie piecze się tradycyjne, słodkie rogale, a wszystkie twarze rozjaśniają się uśmiechem, bo te rogale są naprawdę pyszne. No, może ktoś się skrzywi, na myśl, ile to ma kalorii, ale gorące postanowienie, że „od jutra biorę się za siebie” i działa to jak katharsis. Rogal od razu smakuje jeszcze lepiej.
I wiecie co? Ja wole naprawdę patrzeć na roześmianych ludzi, wcinających słodkie rogale, niż na nadęte twarze patriotów wyższego rzędu, wymachujących flagami! Ten uśmiech to dla mnie najpiękniejsza flaga. I takimi właśnie uśmiechami chciałbym oflagować całą ulicę, a wydaje mi się, że Ojczyźnie byłoby to milsze niż tysiące biało-czerwonych chorągwi, wywieszonych niejednokrotnie tylko po to, by zademonstrować coś „na pohybel zdrajcom, żydom i komuchom” – jak czyni to jeden z moich znajomych. Jestem ciekaw, ile tych flag, powiewających na budynkach 11. Listopada, było wywieszonych z równie ważkiego powodu.
Broń Boże, nie oskarżam wszystkich wieszających flagi, a nawet większości, o nienawistne uczucia. Ba, jestem pewien, że to zdecydowana mniejszość, a nawet że to margines! A przynajmniej, mam taką nadzieję. Za to nie mam wątpliwości, że rogale na twarzach Wielkopolan są szczere - i tego Wam wszystkim życzę na to Święto.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOj, czyżby ktoś się rozmyślił?
UsuńTrochę się zdradzę, ale wiem, co to rogal marciński. Ba! Rozsyłam je po Polsce wśród znajomych. Pierwsze partie już dotarły, bo rogale pojawiły się jakiś tydzień temu. Na szczęście patrząc na nie, nikt nie myśli o kaloriach, tylko po prostu je wcina :)
OdpowiedzUsuńI dziękuję za życzenia ;)
A ja cierpliwie czekam ;) Mam nadzieję, że teściowa nas w tym roku nie zaprosi na swoje "świętomarcińskie" rogale - bo w niczym one nie przypominają świętomarcińskich i jeszcze zgaga po nich pali ;) Ale pssst! Nikomu o tym ani słowa, bo jak się dowie... Zgroza...
UsuńJak widzę obawiamy się tego samego i tego samego mamy już dość.
OdpowiedzUsuńUśmiechu z tej i nie tylko tej okazji życzę nam bardziej, niż czegokolwiek na ten Polski Dzień Niepodległości! :)
pozdrowienia!
A ja Tobie uśmiechu i żeby ktoś z Wielkopolski pamiętał o Tobie i przysłał Ci takiego rogalika ;)
UsuńAż mi się uśmiech na twarzy pojawił, gdy sobie wyobraziłem zamiast tyrady słów- zadowolonych ludzi przechadzających się po warszawskiej Starówce z rogalami :-)))
OdpowiedzUsuńNaprawdę, dobrze by było, gdyby w ten dzień każdy Warszawiak przypomniał sobie, że wbrew utartej (oczywiście utartej w Polsce, bo gdzie indziej)opinii, Warszawa to ładne miasto i tak jest odbierana przez obcokrajowców (wiem co mówię). Takiemu doświadczeniu naprawdę bardziej sprzyja spacer z kobietką i rogalem w dłoni, niż oglądanie nadętych panów (o dziwo, nie przewiduję nadmiaru pań, zwłaszcza w marszach- chce się ktoś ze mną założyć???).
Chociaż, jak znam siebie samego, to bym wstąpił raczej na Świętojańskiej do pierogarni (czy też pierożarni???), wybrałbym sobie ruskie z elegancką omastą i w naturalnym cieście, a rogala bym se strzelił na deser, do kawki. Nie mam bladego pojęcia, czy tak należy spożywać rogale od Marcina, bo "Pyra" to ze mnie żaden, ale bym się po swojemu solidaryzował z Wielkopolską :-)
Rogale te należy spożywać z należytą celebrą - bo też jada się takie tylko raz do roku. Koniecznie w miłej atmosferze! ;)
UsuńJa popieram te warszawskie marsze. Panuje może zamęt ideowy i hasła są dokładnie przeciwstawne, ale ci ludzie są zaangażowani ideowo - patriotycznie, albo antypatriotycznie w przypadku lewaków.
OdpowiedzUsuńJeśli nawet nie darzę sympatią lewaków, nie mogę odmówić swoistego piękna ich atakowi, którego byłem świadkiem. Biegną jak gigantyczne rozjuszone stado mrówek, w kapturkach, z drewnianymi pałami. Demolują wszystko i z zaangażowaniem biją wszystkich na swojej drodze.
A Poznaniacy - majestatycznie pasą się tymi rogalami, ale gdzie w tym pasja?
Gdy porównam sobie historię Warszawiaków i Poznaniaków, nie mogę nie przytaknąć, że ci ostatni są po prostu nudni. Warszawiacy co rusz przelewali krew w róznych straczeńczych powstaniach. Wprawdzie szarża z szablą na czołgi to tylko legenda, ale jakże piękna! I jaka typowa dla Warszawiaków! Morze krwi, tłum bohaterów, wielkie słowa, umieranie za ideały. Och, jacy Wielkopolanie w porównaniu są nudni i przyziemni! Raptem tylko jedno powstanie i - na domiar złego - zwycięskie! A gdzie Gloria Victis!?
UsuńBo "z kim przestajesz, takim sie stajesz". My ludzie Kongresówki i Litwy mamy po części dusze rosyjską, choć się do tego nigdy, przenigdy nie przyznamy. Wy jesteście zwykłe Prusaki i liczykrupy, i nigdy nie zrozumiecie przelewania krwi w imię tego czy tamtego, was kręci tylko powiększanie PKB, jakby naród do tego PKB mógł wznosić modły, albo o PKB pieśni nabożne śpiewać. Bo o galicyjskich nierobach, którzy są gotowi żyć spokojnie w jednym państwie z innymi nacjami nie wspomnę. Najwyżej napomknę o Słowakach, którzy całkiem niehonorowo mi kiedyś, jeszcze w XX wieku powiedzieli: "Myśmy już Unię mieli, przed 1914, wtedy też żyliśmy w jednym państwie z Węgrami, Słowakami, Austriakami, Niemcami, Czechami, Serbami i Chorwatami". Kosmopolici, tfu!
UsuńMy "Kongresowiacy" - Wy "Pyry Poznańskie" [vel "Krzyżacy"]... A jeszcze jest "Nędza Galicyjska"... Trójca w Jedności i Jedność w Trójcy... Tylko dlaczego nie zdobyliście w pięknym powstaniu wielkopolskim [JEDYNE ZWYCIĘSKIE powstanie!!!} dworca kolejowego w Poznaniu? - Bo kasjer-Niemiec odmówił sprzedania walecznym patriotom peronówek? - Stare prasłowiańskie "Ordnung muss sein"? Viele Gruessen, Nie?
UsuńRychoc, lepiej być mądrym kosmopolitą niż...
UsuńSam takim, aczkolwiek nie mnie o tym mówić, szczególnie o mądrości :)
UsuńA tolerancji dla innych postaw i światopoglądu uczył mnie dziadek komunista, którego zdjęcie po raz pierwszy zobaczyłem mając 40 na karku. Nie przeszkadza mi to kpić ze wszystkiego.
Przyczyna, dla której powstańcy nie zdobyli dworca, była zupełnie inna. Kasjer chętnie sprzedalby peronówki, ale Poznaniakom szkoda było na nie pieniędzy...
Usuń11 listopada będę wypoczywał i ani mi w głowie chodzenie z flagą (u nas też będą marsze - trzy marsze i dwie msze).
OdpowiedzUsuńMoże ten mój wypoczyn nie będzie świąteczny, przy słodkościach, ale przynajmniej się porządnie wyśpię.
Przed wieczorem zamierzam też nie słuchać relacji z tych pokojowych demonstracji.
Republika przez telewizyjne głośniki (mam do przesłuchania i zobaczenia "Projekt Woodstock. Republika") i jestem w domu!
A rogaliki marcińskie? Smaczności...
Pozdrawiam gorąco
Mszy nie liczę - zresztą, to będzie w niedzielę, więc pewnie niewiele będzie się różniło od innych mszy. Przyznam, że interesuje mnie to tylko o tyle, o ile na mszy jest - bądź nie - politykowanie i nastawianie przeciwko innym religiom lub ateizmowi. Jeśli tego nie ma - niech Bóg da księdzu zdrowie.
UsuńNa msze nie chodzę, chociaż szanuję tych, którzy wierzą.
UsuńNie wiem zatem czy się będzie różnić.
Wiem natomiast od innych, że tej polityki w zwyczajnych kościołach jest dużo mniej. Trochę gorzej w czasie takich uroczystości na Jasnej Górze.
Z tym z kolei, że uczestniczący w nich i tak mają ugruntowane poglądy. To tak, jakby mówić o równouprawnieniu feministkom.
Pozdrawiam
Dlatego 11 Listopada będę obchodziła w Ostrowie.
OdpowiedzUsuńZnam! Urocze miasto. Pozdrów pana Rowińskiego ;)
UsuńInteresujące z tym zdobywaniem i oddawaniem wolności - zakręcone jak...rogal :)
OdpowiedzUsuńJakoś tak to było - mam nadzieję że niczego nie pokręciłem. Ale nie wiem dokładnie, jaka była przyczyna oddania władzy, wiem jedynie, że rozkaz przyszedł "z góry".
UsuńZawsze wywieszam flagę, nigdy nie chodzę na marsze. ostatnio marszowałem za komuny, ale przerodziło się to w marszobieg przez płotki.
OdpowiedzUsuńMnie tylko niezmiernie dziwi postawa prawdziwych patriotów. Ja tam "prawdziwym polakiem patriotą" nie jestem, ale gdyby moja Polska była pod okupacją, to bym jednak zastanowił się nad uczestnictwem w stukturach podziemnych. Gdyby ewidentny zdrajca i morderca prezydenta chodził po tej ziemi, to państwo podziemne powinno wydać wyrok. A już na pewno nikt o minimalnych uczuciach patriotycznych nie kolaboruje z marionetkowym rządem. Chodzenie do mainstreamowej telewizji trąci współpracą z okupantem. I nie można dostać żadnych wydawnictw z drugiego obiegu! Bo przecież to, że teść przynosi mi GP kupioną w reżimowym kiosku, to chyba nie jest drugi obieg. Ani to, że na satelicie mam sekowaną TV Trwam, na którą zaglądam raz na kwartał.
Albo się patriotyzm zdewaluował, albo okupacja ie dość prześladuje. ja nie rozumiem.
A mój dziadzio komunista z Kalisza dostał od Piłsudskiego order za Powstanie Śląskie, ale nie przyjął, bo marszałka nie lubił. A potem wziął i poległ w Powstaniu Warszawskim. I od niego, choć się urodziłem 15 lat po jego śmierci, uczyłem się patriotyzmu.
Żeby chociaż jedynie słuszną rozgłośnię reżym zakłócał, jak niegdyś "Wolną Europę"! A tu nic - wręcz przeciwnie: są miejsca, gdzie żadnej stacji nie da się złapać, oprócz tej jednej. Ta ma wszędzie zasięg.
UsuńCoś kiepsko idzie budowanie legendy...
Moja ś.p. Babcia, Wielkopolanka, zawsze przy okazji 11 listopada mawiała, że przed wojną żaden porządny poznański pies nie wziąłby od legionisty ani kawałka kiełbasy...
OdpowiedzUsuńTak mi się przypomniało...
Czy Polacy kiedykolwiek byli zjednoczeni? W jakiejkolwiek sprawie? Jakoś sobie nie przypominam. Szkoda...
UsuńZaliżbyś, Nitagerku, o gęsinie świętomarcińskiej przepomniał, rogalem zauroczony?:)) A przecie wiadomo, że:
OdpowiedzUsuń"Na świętego Marcina
Najlepsza gęsina.
Patrz na piersi i na kości,
Jaka zima nam zagości!"
Kłaniam nisko:)
Słyszałem głosy, że tę tradycję trzeba wskrzesić i obiema rękami jestem za :)
Usuńchyba żadna ze mnie patriotka bo wcale nie "czuję" tego dnia... ani na msze nie pójdę, ani na marsz żaden, se w domu odpoczywać będę...ale takiego rogala marcińskiego to bym spróbowała bo nigdy nie jadłam, nawet dietę bym odstawiła na "do jutra" ... a więc szerokiego uśmiechu Ci życzę N.
OdpowiedzUsuńJa też nie czuję i pewnie nie będę czuł, dopóki zamiast kilkunatu marszów jedynie słusznych organizacji nie będzie jednego, wspólnego.
UsuńOd czasu, gdy jeden urodzony grubo po II wojnie styropianowy idiota [ok. 30 lat ode mnie młodszy] rzucił mi publicznie w twarz, że "nie urodziłeś się w Polsce" [Generalne Gubernatorstwo - rok 1940], a drugi debil [młodszy ode mnie o około 10 lat, niepełne podstawowe], usiłował w prasie zdezawuować moje wykształcenie zarzutem "kształciłeś się w PRL za komuny", od tego czasu nie biorę udziału w żadnych masowych spędach, w których poza nielicznymi przychodzącymi z potrzeby serca, uczestniczą głównie znudzeni oficjele, niedowartościowani frustraci, tchórzliwi oportuniści, oszołomy lub gapie... Moją Polskę mam w sercu, wszelkie manifestacje i pochody "ku czci" - raczej gdzie indziej... POZDRAWIAM.
OdpowiedzUsuńJakoś nie umiem opędzić się od wspomnień, kiedy to spędzano nas na pierwszomajowe pochody, abyśmy "z etnuzjazmem i radością" manifestowali swoje poparcie dla zdobyczy socjalizmu, "spontanicznie" machając czerwonymi flagami.
UsuńJest czas na marsze z flagami, jest czas na zabawę, jest czas na cichą i sumienną pracę. Wszystko dla ludzi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Od kiedy marsze stają się okazją do wznoszeni nacjonalistycznych haseł, albo pretekstem do burd, zdecydowanie wybieram ciche zajęcie we własnych czterech ścianach.
UsuńMam bardzo mieszane uczucia co do tego 11 Listopada. Pogoda z reguły kiepska, bo albo b. zimno, albo nieco mniej zimno za to bardzo mokro albo przynajmniej ponuro.
OdpowiedzUsuńTo taki zupełnie nieświateczny dzień.Nie wiem po jakie licho organizują jakieś marsze.Jest to dla mnie zupełnie niezrozumiała forma świętowania czegokolwiek. Rozumiałabym zrobienie jakiegoś fajnego festynu, z występami zespołów i różnych artystów, no ale marsze? Gdy chodziłam jeszcze do szkoły(lata świetlne temu) każdej jesieni wyganiali nas ze szkoły i wszyscy musieliśmy zasuwać szybkim marszem po kilka kilometrów. Po co, na co, dlaczego?- do dziś nie wiem. Atrakcja ta nosiła oficjalną nazwę "marsze jesienne".
Zapomniałeś dodać, że z dodatkowych jutrzejszych rozrywek ma być jeszcze jakiś bieg, też nie wiem po co.
W każdym razie cały czas nie mogę się pozbyć wrażenia, że jutro pewnie będzie nalot Kosmitów na Warszawę i stąd te gorączkowe przygotowania, ściąganie z innych miast sił policyjnych, rozstawianie barierek itp. I cieszę się,że pogoda ma być jutro nieszczególna, posiedzę w domu,pobawię się koralikami, nie włączę TV, tylko radio Vox, ze starymi przebojami.
Podejrzewam, że cukiernie prywatne mogą być jutro otwarte, więc pysznego rogala Ci życzę.
Miłego, ;)
Jedyne, co wczoraj dopisało, to pogoda ;) A rogaliki i tak były pyszne.
UsuńZawsze mnie zastanawiało, dlaczego nie potrafimy świętować tego w sposób radosny, tylko zawsze musi być marsz, nadęte przemowy i patriotyzm na pokaz. Jedno z nielicznych radosnych świąt, jakie mamy - a świętujemy je tak samo, jak rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, albo rocznicę napaści Niemiec na Polskę...
Czy jedno drugiemu przeszkadza?
OdpowiedzUsuńA ja nieustająco czuję dreszcz, kiedy śpiewam, stojąc na baczność: "(...)nie damy pogrześć mowy (...)". I robię, co mogę, aby nie dać jej pogrześć.
I mam dość tych podziałów.
Sama widzisz: drżysz, śpiewając antyniemiecką pieśń, jednocześnie mówiąc o podziałach. ;)
UsuńA widziałaś, co działo się w Warszawie? Ja byłem zażenowany, patrząc na to widowisko i cieszę się, że NIE brałem w nim udziału. Bo jeśli tylko taki mam wybór - między rogalikami i żenującym8i, partyjnymi, czy nacjonalistycznymi wiecami, to wybieram rogaliki.
Ależ ja nie drżę z wrażenia, że ona jest antyniemiecka, tylko dlatego, że czuję się częścią tych ludzi, co przede mną dbali o język ojczysty, czuję z nimi więź i kontynuację procesu, to z dzieleniem nie ma nic wspólnego, właśnie odwrotnie;-)
UsuńJa bym chciała, aby można było razem się przejść, razem złożyć kwiaty, a potem zjeść te rogale. I poczuć więź - z przodkami, ze sobą nawzajem, że mamy wspólną przeszłość, korzenie, że jesteśmy częścią tego, co przed nami i po nas.
Idealistka jestem wszak;-)
O swoim widzeniu patriotyzmu już kiedyś pisałam w poście: "Patriotyzm to nie jest machanie szabelką i wywieszanie flagi, tak jak postawą chrześcijanina nie jest chodzenie to kościoła. W tym musi być treść. Jeśli jest tylko forma, fasada, to wszystko będzie puste i przyniesie odwrotny skutek, bo pójdzie w samozachwyt i pychę.
Patriotyzm to dbanie o dobro wspólne, już na poziomie niezaśmiecania tego, co jest nie tylko „własnym” podwórkiem, bo mamy na to kwit." - to jego fragment.
Generalnie idę w kierunku dbania o otoczenie, nieokradania, chwalenia się naszą ziemią, bo jest piękna i ciekawa, podobnie jak burzliwa historia.
Tak że myślę, że się zgadzamy. Wszak nie jestem zwolenniczką burzenia jak idzie, a już na pewno nie agresji i mówienia, mówienia, mówienia, krzyczenia...
Widziałam wczoraj. Mnie to przygina do ziemi. I nie widzę możliwości rozwiązania.
UsuńA post jest tu, jakby co: http://jaskolcze-gniazdo.blog.onet.pl/A-co-MNIE-to-wszystko-obchodzi,2,ID436934709,DA2011-10-02,n
I pewnie, że wolałabym paradę i rogale, że się tak powtórzę. Tylko że cześć społeczeństwa widzi w tych paradach i chorągiewkach nawiązania do pochodów pierwszomajowych, czyli wydźwięk wyłącznie pejoratywny, a w rogalach lekceważenie przodków. Dlatego pytam, co proponują w zamian? Jaką formę?
Szkoda trochę, ze to w listopadzie - to sprawia, że wybór mamy niewielki. Festyn na wolnym powietrzu raczej nie wchodzi w grę, a szkoda, bo to byłby najodpowiedniejszy chyba sposób uczczenia niepodległości.
UsuńW zeszłym roku nasi kabareciarze przygotowali zabawny program - może iść w tym kierunku?
Nie ma praktycznie kraju na swiecie, ktory nie obchodzilby swego dnia Niepodleglosci - ciezko jest bowiem te wolnosc utrzymac na wieki. Jeszcze zadnemu narodowi to sie nie udalo. Wolnosci sie nie zdobywa, wolnosc i niepodleglosc trzeba umiec zachowac i przekazac nastepnym pokoleniom.
OdpowiedzUsuńTacy, ktorzy wola wcinac rogale - to wlasnie ci, ktorzy pozniej te wolnosc traca.
Ładnie i chwytliwie brzmi, ale nie ma żadnego oparcia w faktach.
UsuńTlumacz sobie, ze nie ma. Co innego byc slepcem, a co innego glupcem, za ktorego cie nie uwazam. Faktow jest masa, ale widac masz inne zainteresowania.
OdpowiedzUsuńFakty są takie, że ci, którzy "walczą o wolną Polskę", zrywając bruk i rzucając nimi w policjantów, już tę wolność stracili - i jakioś ich nie żałuję.
UsuńCi, dla których patriotyzm zaczyna się i kończy na wymachiwaniu flagą i pierniczeniem o własnym patriotyzmie - tej wolności nigdy nie poczują, bo są niewolnikami w swoim własnym sercu.
Woland stworzył świetną definicję patriotyzmu. Jego zdaniem, różnica między patriotą i nacjonalistą jest taka, że ten pierwszy myśli o tym, co może zrobić dla własnego kraju, a ten drugi wyłącznie o tym, co KTOŚ INNY jego zdaniem powinien zrobić dla jego kraju. I odnoszę wrażenie, że ci właśńie, którzy z takim krzykiem machają flagą, niewiele mają z patriotyzmem wspólnego.
A co do głupoty i ślepoty - przeciez napisałem w tekście, kim jestem!
Hm.. Jak było, już wiemy.
OdpowiedzUsuńAle przynajmniej dowiedziałam się, że w Wielkopolsce obchody wyglądają nieco inaczej. Człowiek się uczy całe życie :)))
Zamiast pochodu mamy paradę i wielki atak cukierników ;) Aż wstyd dla Warszawiaków, że to właśńie ci poznańscy centusie w tym dniu bawią się lepiej i radośniej - w dodatku za mniejsze pieniądze ;)
UsuńŁadnie to napisałeś, Nitager. Ja również wole patrzeć na uśmiechnięte twarze niż na jedynych, prawdziwych i słusznych Polaków, odbierających innym prawo do patriotyzmu. I nikt nigdy nie zmusiłby mnie do rzucania w kogoś kamieniem... Ella
OdpowiedzUsuńCzy będzie to wielkim nietaktem, jeśli podpiszę się jako A..czyli wielka Anarchia..a wywieszane flagi są symbolem wywalonych jęzorów, przez tych, którzy zazwyczaj boją się własnego cienia ;)
OdpowiedzUsuńJa też zamiast parady nienawiści i głupoty wolałabym marcińskiego rogala. :)
OdpowiedzUsuń