Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


wtorek, 11 czerwca 2024

Piekielnie długi i straszliwie nudny wykład o jeżach

     No dobra, nie mam o czym pisać. Przecież nie będę opisywał, co zjadłem na obiad, ani jaką restaurację odwiedziłem, jak jakiś influ-coś-tam! Z drugiej strony, przedłużające się milczenie działa mi na nerwy. Wpadłem więc na pomysł, żeby trochę się powymądrzać. I opowiem Wam o najpierw o jeżach, a potem jeszcze trochę o owadach – ale to już pewnie w następnej części.

    Dlaczego o jeżach? Bo dziś znów, w drodze do pracy, minąłem kilka rozjechanych zwierzątek. Mam do biura jakieś cztery kilometry i na tym dystansie, biegnącym głównie ścieżkami rowerowymi, a jedynie przez jakieś 30% miejską szosą, natknąłem się na trzy martwe jeże. To sporo. To oznacza, że tej nocy w całym mieście mogło zginąć ze dwadzieścia tych miłych stworzeń.

      Ktoś może powiedzieć, że same są sobie winne. Ich miejsce jest w lesie, a nie w mieście. Czego to-to łazi po nocach po ulicy, zamiast w nocy uczciwie w domu siedzieć, jak każdy porządny obywatel? Niech wraca do siebie, do lasu! Dosyć obcych w mieście! Miasto dla mieszczuchów! Pogonić to tałatajstwo! Raz sierpem, raz młotem…

     Dobra, poniosło mnie… Już się uspokajam.

     Otóż, jak to zwykle bywa, w mieście łatwiej o pokarm. I nie, nie chodzi o resztki jedzenia, jak u dzika, czy niedźwiedzia. Jeż tego do pyszczka nie weźmie. Nie żywi się też jabłkami, ani grzybami, co od dawna próbują nam wmówić producenci filmów rysunkowych. Skutki tego bywają opłakane, bo słyszałem o jednym starszym panu, który w najlepszej wierze, z balkonu obrzucał jeża jabłkami. Oczywiście tak, aby trafić jabłkiem prosto na jego igły. Historia milczy, czy jeż przeżył to dokarmianie, ale należy się liczyć z najgorszym.

     Jeż to ssak z rzędu owadożernych, a więc już po nazwie nie jest trudno zgadnąć, co stanowi jego przysmak.

     No dobrze, ale czy w lesie nie ma on więcej pokarmu? Czy w lesie owady nie występują w większych ilościach, niż w mieście, gdzie są systematycznie tępione, deptane, wyłapywane na muchołapki i rozbijane o maski samochodów?

     Niby tak, ale w mieście mimo wszystko one są łatwiej dostępne. W lesie jeż musi ich szukać, ryć nosem w ziemi, polować na nie. W mieście – jak to w mieście – wszystko ma podane na tacy, tylko musi za to zapłacić. Czasem życiem…

     Być może zauważyliście, że jeża często można spotkać pod latarnią. I to nie w poszukiwaniu łatwych pań jeżowych, tylko właśnie pokarmu. Bo pod latarnią łatwo można znaleźć owady, które zmęczone bezustannym krążeniem wokół źródła światła, opadają na ziemię i stają się łatwym łupem dla myszkującego pod lampą nosiciela iglastego futerka. Innymi słowy – uliczne latarnie to dla niego szwedzkie stoły – i to nie te z Ikei, które najpierw trzeba sobie samemu zmontować, w oparciu o całkowicie bzdurną i nieczytelną instrukcję. To z tych lepszych szwedzkich stołów, tych oferujących szeroki wybór dań. A jedyną ceną, jaką jeż musi zapłacić, jest ryzyko przejścia przez ruchliwą ulicę, gdzie mało kto zwraca na niego uwagę. Gdyby jeżyk znał zasady ruchu drogowego, albo chociaż nosił odblaski, może nie wpadałby pod koła tak często. Ale cóż, nie zna, podobnie jak człowiek nie zna zasad zachowania się w lesie, co można łatwo poznać po walających się po ściółce śmieciach, porzuconych petach, puszkach, czy ogólnym robieniu wiochy.

     Wiemy już, dlaczego jeż zdąża pod latarnię. Ale czego szukają tam owady, że ciągną do niej, jak na promocje w markecie? Owady kierują się głównie węchem – to ich podstawowy zmysł. Wzrok spełnia rolę drugo-, a nawet trzeciorzędną, jedynie jako pomoc w nawigacji. Czyżby latarnie wydzielały jakąś niewyczuwalną dla nas, ale zniewalającą dla owadów woń? I dlaczego te owady krążą jak po orbicie tak długo, aż nie padną ze zmęczenia? Chce im się?

     No i tutaj zapraszam do drugiej części, która ukaże się wkrótce.

     No wybaczcie, że nudzę, ale naprawdę nie mam o czym!

16 komentarzy:

  1. Super, jestem za takimi opowieściami, bo nie wiedziałam o tym wybieraniu owadów na szwedzkim stole!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo też tak będziemy mieli. Nie słyszałaś Prezesa Pana Naszego, Amen? Unia nas zmusi do jedzenia robaków! A jeże pozdychają z głodu...

      Usuń
  2. Zupełnie nie nudzisz, a jeży faktycznie żal, też widujemy rozjechane na drodze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie zwierzęta mają dziwny zwyczaj przebiegania tuż przed przejeżdżającym samochodem. Jakby nie mogły kilku sekund poczekać!

      Usuń
  3. Szczególnie wieczorami, kiedy jadę przez leśne tereny albo przez wioski, staram się jeździć nieco wolniej, bo spodziewam się właśnie mniejszych zwierzątek, od kotów, poprzez kuny a skończywszy na jeżach właśnie.
    Jeże żyją na wielu podmiejskich osiedlach, gdzie ja chodzę wieczorami na spacery lub jeżdżę na rowerze :)
    Toteż dla mnie twój wpis nie był nudny, tylko ciekawy, bo wiesz, naprawdę nie zastanawiałam się, co jedzą jeże.
    Wiem, że podkładam u sąsiadki niedojedzone żarcie mojego kotka, właśnie dla jeża. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie często wypada droga przez las - i tam trzeba naprawdę uważać. Gdyby ten kozioł poczekał kilka sekund, to mógłby się spokojnie przeczołgać! Ale nie - on musi teraz, zaraz! I ja potem muszę klocki hamulcowe wymieniać.

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. E tam - wszystkie wykłady są nudne. Bez wyjątku.

      Usuń
  5. jeże się chyba jakoś wycwaniły... jak mieszkałem w Wawie, w zabudowie jednorodzinnej, to były całe ich wysypy, trup czasem też padał, jak jakiś debil usiadł za kółkiem... za to teraz na wsi, na totalnym Zapizdowie, gdzie się zaszyłem to ja spotykam mnóstwo zwierzaków z sarnami włącznie, które czasem wdepną mi na podwórko, ale jeża to przez te prawie trzy lata spotkałem tylko centralnie jednego, do tego w jakiejś niecywilizowanej porze...
    a przecież nikt ich tu nie prześladuje, takie koty na przykład to udają, że jeży nie widzą... ergo do miasta pewnie się wyniosły, za łatwiejszą michą... w sumie logiczne...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może rzeczywiście przeniosły się do miast. W dzień kimają w parkach, albo na podwórkach, a w nocy idą na wyżerkę. Miałem jednego jeża pod altaną na działce. I trzy małe jeżyki - wyglądały jak kasztany w łupinkach.

      Usuń
  6. Bardzo lubie a nawet kocham Twoje zanudzanie, oby go bylo wiecej i czesciej!
    Nie zastanawialam sie nad menu jezy ale dzieki Tobie juz wiem.
    Nie widuje ich u mnie - ani zywych ani rozjechanych, co widze niemal codziennie to rozjechane wiewiorki, pancerniki, zolwie i ptactwo. Slysze o czestych kolizjach samochod-jelen a te sa grozne dla trojga : kierowcy, samochodu i jelenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas z kolei trudno o rozjechanego pancernika :) Co do reszty - zwykle trudno zgadnąć, jak wyglądało zwierzątko, zanim dostało się pod koła. większość wygląda tak samo - większa lub mniejsza czerwona plama.

      Usuń
  7. Ostatnie kilka lat gdy mieszkałam w Warszawie to na trawniku pod oknami miałam jeżową rodzinkę, która latem zamieszkała pod mini żywopłotem , który nieopatrznie zrobiłam z hedery, a na zimę przenosiła się na drugą stronę budynku, gdzie na trawniku było sporo krzewów zimozielonych i wśród nich znajdowały schronienie. Prześliczne są małe jeżątka. W ogóle sporo zieleni było na tym osiedlu a oprócz jeży zadomowiły się też kuny a i bażanty można było wczesnym rankiem zobaczyć i nazbierać na trawnikach....pieczarek. A tak ze sto pięćdziesiąt metrów od naszego osiedla przebiegała trasa szybkiego ruchu, łącząca prawy i lewy brzeg miasta. Możesz to miejsce zobaczyć na kompie- to osiedle to Stegny Północne. A po trawnikach biegały beztrosko psy- większość bez smyczy, luzem. I jakimś cudem to wszystko razem funkcjonowało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I przyszli biali ludzie, wyłapali zwierzęta i zbudowali miasto. Biali zawsze tak robią!

      Nie pamiętam, w jakiej to było książce, ale to pierwsze, co mi na myśl przyszło ;)

      Usuń
  8. Nitager - u Klarki wyczytalam ze Twoja zona ma problem z rezonansem majac klastrofobie - a wiem jakie to straszne uczucie bo mam tak samo.
    Chce Ci powiedziec ze istnieja otwarte urzadzenia rezonansowe - musicie popytac i znalezc miejsce ktore ma takie bo niezmiernie ulzy zonie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za informację. Tylko sama wiesz - z dostępnością różnie to bywa. Ale powiem jej, poszukamy czegoś na przyszłość.

      Usuń