Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


środa, 26 kwietnia 2023

Rekonstrukcja zdarzeń

     Zdarzenie to miało miejsce kilka ładnych lat temu, gdy mój Drugorodny był jeszcze uczniem liceum. Syn w wakacje dorabiał sobie w placówce gastronomicznej pewnej wielkiej, amerykańskiej sieci, powszechnie znanej, głównie z niezdrowej żywności, o kosmicznym indeksie glikemicznym. Nie przytoczę nazwy, bo sieć za reklamę mi nie płaci, ale i tak każdy z Was wie, o czym mówię.

     Firma ta spróbowała – i to niestety, z powodzeniem – wprowadzić u nas amerykański wzór konsumpcji, czyli bez odrywania tłustego dupska od miejsca przy kierownicy. Podjeżdża się samochodem do okienka, zamawia i odbiera, po czym zjada się to wszystko w czasie jazdy, a puste opakowania wyrzuca przez okno, do przydrożnego rowu, albo na szybę jadącego za nami samochodu.

     Dobra, Serpentyno, już się nie gniewaj! Już ani słowa o Amerykanach! Obiecuję. Tak naprawdę to ja się tylko droczę, bo w rzeczywistości darzę Amerykanów sporą sympatią. Tylko drażni mnie to przeszczepianie zamorskich wzorców kulturowych (nie mam na myśli śmiecenia – to raczej nasz problem) na polski grunt, w proporcjach 1:1. A najbardziej drażni mnie to, że im się to udaje. Nie najlepiej to o nas świadczy.

     Wracając do tematu – otóż, pewnego dnia policjanci z suszarką, stacjonujący na poboczu drogi ekspresowej, zatrzymali pewnego kierowcę wielkiego, czarnego SUV-a, który znacznie przekroczył dozwoloną na tym obszarze prędkość stu dwudziestu kilometrów na godzinę. Niby nic nadzwyczajnego, zwłaszcza że w tym dniu złapali takich delikwentów znacznie więcej. Ale ten osobnik nie siedział za kierownicą, tylko pędził pieszo przed samochodem, w dodatku holując go na linie, opasanej wokół piersi na kształt chomąta. Mało tego, okazało się, że ciężki samochód miał wyłączony silnik, włączony bieg, napęd na cztery koła i jeszcze zaciągnięty hamulec ręczny.

     Zdumieni funkcjonariusze przecierali oczy. Jak jeden człowiek mógł uciągnąć samochód, stawiający tak wielki opór, w dodatku z taką prędkością? Żeby było jeszcze dziwniej, osobnik ów był postury raczej mizernej i z pewnością nie dysponował siłą, potrzebną choćby do zmiany koła. Podejrzewali jakąś sztuczkę, albo zażywanie psychotropów. Wszczęli śledztwo.

     Ślad zaprowadził ich do pewnej wielkopolskiej restauracji szybkiej obsługi, należącej do znanej nam już sieci.

     Oto rekonstrukcja wydarzeń, znaleziona w materiałach operacyjnych:

     Pewnego świeżo zatrudnionego pracownika przydzielono do skrzydła, przeznaczonego dla zmotoryzowanych klientów. Z powodu chwilowego niedoboru personelu, przeszkolono go tylko pobieżnie. Chłopak między innymi niezbyt dobrze radził sobie z obsługą ekspresu do kawy.

     Tymczasem pod okienko zajechał wielki, czarny SUV, a kierowca zdradzał wszelkie objawy wysokiego ego, przekraczającego już poziom toksyczności. Objawiało się to między innymi brakiem cierpliwości w stosunku do nowicjusza, który dopiero uczył się obsługi klientów. Na jego żądanie (bo zamówieniem trudno było to nazwać) wydania mu dużej, czarnej kawy, pracownik zareagował natychmiast, wciskając odpowiedni guzik na ekspresie. Ekspres zasyczał, puścił obłok pary i plunął do podstawionego kubka niewielką ilością czarnego, aromatycznego napoju. Kawa ledwo przykryła dno.

     Chłopak, przekonany że coś nie zadziałało, wcisnął przycisk raz jeszcze. Znów to samo. Zaczął panikować. Brak cierpliwości, okazywany mu ze strony kierowcy SUV-a, pogłębił tylko jego strach. Niewiele się namyślając, wybrał najszybszy sposób, jaki naprędce znalazł. Otóż, naciskał przycisk raz za razem, aż wreszcie kubek napełnił się po brzegi. Drżącymi rękami wydał kierowcy kawę, życząc mu smacznego. Źródła operacyjne milczą o tym, czy kierowca mu podziękował.

     Korzystając z krótkiej wolnej chwili między zamówieniami, zdenerwowanym głosem zapytał kolegę obok (którym okazał się być Drugorodny), co jest z tym ekspresem nie tak. Drugorodny zerknął na tablicę  spytał.

     - A który guzik naciskałeś?

     Chłopak pokazał mu przycisk obok obrazka z czarną kawą. Drugorodny parsknął śmiechem.

     - Człowieku, to jest przycisk do espresso! Duża czarna jest tutaj – pokazał mu odpowiedni guzik.

     Chłopak zaczerwienił się jak piwonia, podczas gdy dwóch jego starszych kolegów kulało się ze śmiechu.

     - Ile tych espresso mu tam wlałeś – spytał Drugorodny.

     - Sześć – przyznał chłopak, wywołując kolejny wybuch śmiechu.

     - I co teraz? – spytał przestraszony nowicjusz.

     - Nic – Drugorodny wzruszył ramionami. – Pikawa mu chyba od razu nie wysiądzie. Najwyżej mu nie będzie smakowało i wyrzuci.

     - A jeśli wróci z pretensjami?

     - To mu damy za darmo nową kawę i przeprosimy. Przecież nie twoja wina, że nie miałeś przeszkolenia! Nic się nie przejmuj.

     Tu kończy się policyjny protokół. A morał z tej opowieści niech każdy sobie dopisze sam.


18 komentarzy:

  1. To chyba nie odnośnik do mojej kawki z masłem😉☕

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to nie o tym. Ale wyobraziłem sobie minę tego gościa, gdyby mu jeszcze masła dodać do tej kawy. :)

      Usuń
  2. To musiał być inny gość, ten z samochodem. Tamten by LECIAŁ, a nie ciągnał po jezdni. ;p
    A tak z czystej ciekawości, tylko ta jedna sieć ma drive through? Inne fast foody nie? Ja się nie znam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, szczerze mówiąc. Wiem, że ta ma, ale o innych nie słyszałem. Sam niezwykle rzadko korzystam z sieciówek, bo niespecjalnie mi smakują mi fast-foody. Jeśli już, to raczej z lokalnych pizzerii, zwłaszcza tych, co oferują do pizzy bianco.

      Usuń
  3. A nie zdarzyło się tak, że po jakimś czasie pojawili się klienci, którzy życzyli sobie kawę robioną przez Drugorodnego? Wiesz, czasem dobrze zamiast wciągać nosem biały proszek, napić się mocnej kawy z rana. Taniej i zdrowiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dotarły do mnie takie wiadomości. Ale sam rozumiesz - teraz wszystko tajne! Gdyby nie wyciekły maile z prywatnych skrzynek funkcjonariuszy, nigdy bym się w ogóle o tym nie dowiedział.

      Usuń
  4. Pięć porcji espresso można wypić bezkarnie dla organizmu, a znam takich, którzy ową dzienną dawkę stale przekraczają, ale nikt z nich nie uciągnie samochodu nawet fiacika 126p z zablokowanymi kołami. Natomiast niewątpliwie może wzrosnąć takiemu osobnikowi poziom agresji. A istnienie owych "punktów z kawusią" popieram. Tyle tylko, że zawsze zabierałam ze sobą własną kawę w kubku-termosie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale tu było sześć i za jednym razem. No, nie wiem, czy to takie obojętne dla organizmu - ale wierzę, że pobudza.
      A opisuję tu nie punkty z kawusią, tylko pełnowymiarowe restauracje z bardzo niezdrowym jedzeniem, do którego kawa - chyba jedyny w miarę normalny towar - jest tylko dodatkiem.

      Usuń
  5. Tak gwoli ścisłości rano wypijam podwójne espresso, w południe potrójne. Po pracy udaje mi się jednak pamiętać do czego służy silnik w samochodzie. Być może odpowiedzią na to jest to, że do owej kawy dodaję odrobinę mleka, tak mała iż nie kwalifikuje się jeszcze do nazwana tego napoju espresso macchiato.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w ogóle nie pijam espresso - wolę delektować się dłużej smakiem czarnej, więc od razu przyrządzam sobie spory kubek. Na czczo - wiem, niezdrowo, ale taka smakuje mi najbardziej.

      Usuń
    2. To proste, ilu ludzi tyle pomysłów na kawę. To też jest piękne

      Usuń
  6. od dawna nie używam kawy, mam więc szalenie niską tolerancję na kofeinę, a tym bardziej na mocniejsze stymulanty, więc jeśli jednak sporadycznie czasem walnę taką mocniejszą kawę, to faktycznie mam reakcje jakbym się nawciągał czegoś z wyższej półki, może nie aż takie w pudzianowskim stylu, niemniej jednak mocno daje się zauważyć...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale nie używasz kawy, bo nie lubisz, czy dlatego, że Ci szkodzi? Pytam, bo nie wiem, czy współczuć, czy wykląć, jako "tego obcego" ;)

      Usuń
    2. szkodzi, choć nie neurologiczno-kardiologicznie, tylko gastrologicznie... to tak w skrócie...

      Usuń
  7. Zanim zaczelam sie "pienic" czytajac o Amerykanach, dotarlo do mnie ze, podobnie jak u Ciebie, faktycznie nie brakuje nam takich wyrzucajacych smieci z okien samochodu. Natomiast nie zupelnie zgadzam sie z wpychaniem Wam amerykanizmu - bo przeciez decyduja o tym konsumenci, czyli Polacy. Chca , lubia, towar idzie wiec istnieja, gdyby nie chcieli splajtowalyby. Nikt Polakom nie wmusza Walentynek, Halloween, sami malpuja. Co mnie dodatkowo dziwi to fakt ze nosza jeansy, korzystaja z komputerow i wielu innych naszych "wynalazkow" i nie krytykuja - wiec nie mozemy byc calkowicie mylnymi, cos musimy robic dobrze.
    Pije dwie kawy dziennie, z samego rana a robia mi to ze musze czesto leciec do toalety - nie wiem co by mi zrobilo 5 kaw, pewnie spowodowalyby powodz w lazience :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że sami małpują - i tego nie mogę im wybaczyć. Znaczy, nam, Polakom. Bo co innego, gdy jakaś tradycja narodziła się w danym kraju, a co innego przeszczepić ją na zupełnie obcy grunt.
      Inna sprawa, że te tradycje to też niezły biznes. Z jednej strony - nie chcieliby, to by nie małpowali. Ale z drugiej - nie reklamowaliby tego, to może by nie chcieli.
      Akurat restauracje dla zmotoryzowanych uważam za bardzo zły pomysł. Jeszcze nie dotarliśmy wprawdzie do domów pogrzebowych drive in, gdzie odbywają się pogrzeby bez ruszenia dupska zza kierownicy, ale to bezmyślne małpowanie może się tym skończyć i tym.

      Usuń
  8. Zniknął mój komentarz🤔

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znalazłem go w spamie. No, tak się czasem dzieje, nie wiem dlaczego.

      Usuń