Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


środa, 29 września 2021

O katastrofie cz. III - czyli ogólny hałas

    Rano mogłem pospać godzinkę dłużej. Ale to jedyny pozytyw. Wstałem i ubrałem się, jednak śniadania nie zdążyłem sobie przygotować, bo przerwał mi dzwonek do drzwi. Szef grupy chciał rzucić okiem na łazienkę.

     Pouczony przez hydraulika poprzedniego dnia, wywaliłem po południu całą przednią ścianę obudowy rur. Szef z zadowoleniem stwierdził, że „o, przynajmniej pan się przygotował!”. Zapewnił mnie, że u mnie pójdzie szybko. Na moje pytanie, jak to długo potrwa, stwierdził, że postarają się skończyć do soboty. Była środa…

     - No chyba, że znowu zdarzy się coś niespodziewanego – ostudził mnie.

     Dwuosobowa ekipa zjawiła się punktualnie. Otworzyli łazienkę i zaczęli wnosić do niej ciężką artylerię. Znaczy, strasznie wyglądające maszyny i urządzenia.

     - To co, zamkniemy może drzwi? – zaproponował młodszy.

     Zgodziłem się, bo w końcu to oni są fachowcami, choć bardzo chciałem widzieć, co oni robią. Może czegoś bym się nauczył. Ale okazało się, że mieli słuszność. Po minucie doszły mnie niesamowite odgłosy kucia przy pomocy szybkostrzelnego karabinu maszynowego. Czułem, jak podłoga drży pod moimi stopami, a szklanki w barku rozpoczęły jakąś pielgrzymkę, ale nie wiem dokąd.

     Co oni tam robili, nie mam pojęcia. Co chwilę wchodzili i wychodzili z jakimiś przedmiotami, którym nie zdążyłem się nawet przyjrzeć. Trwało to trochę, aż oświadczyli, że na razie u mnie skończyli.

     - Idziemy psuć piętro niżej – uśmiechnął się starszy.

     Odgłosy kucia rozległy się z trzeciego piętra. Gdy ustały, w podłodze widziałem światło z dołu.

     Trochę trwało, zanim rozkuli wszystkie stropy. Wczesnym popołudniem zaczął się demontaż rury zasilającej. Znowu od góry. Znaczy, od naszego mieszkania.

     Wynieśli się około szesnastej. Zrobiło się cicho.

     - Masz urlop na jutro? – spytałem.

     Koleżanka Małżonka potwierdziła. To dobrze, bo mnie w pracy zaczynały już pojawiać się zaległości. Trochę tylko było mi jej żal, bo przecież nie będzie mogła nie tylko skorzystać z toalety, ale nawet wylać niczego do zlewu, żeby nie zalać mieszkania poniżej.

     Po obiedzie (zakupionym, bo nie było jak ugotować), pojechałem na działkę. Nie po jabłka, nie podziabać grządki, nawet nie po dojrzewające winogrona. Przywiozłem stamtąd tylko turystyczną toaletę. No, sorry, jak naciśnie, po prostu trzeba!

     Zabraliśmy też stamtąd kilka plastikowych wiaderek, używanych w różnych pracach ogrodniczych. Napełniliśmy je wodą w pralni i wtachaliśmy na czwarte piętro. To jeszcze pół biedy – było za co złapać. Ale następnie czekało mnie napełnienie toalety. Tam wchodzi dość dużo wody i trudno się wnosi, bo nie ma za co złapać. Wnosiłem oburącz i myślałem, że mi kręgosłup pęknie. Ustawienie w odpowiednim miejscu, napełnienie odpowiednimi chemikaliami…

      A potem oboje udaliśmy się do teściowej, mieszkającej niedaleko. Żeby się umyć…


CDN.


17 komentarzy:

  1. Jestem pełen podziwu, Alfred Hitchcock, to przy Tobie ledwie czeladnik suspensu. Wyjaśnię Ci jedynie, choć dziwię się, że nie wiesz takiej oczywistości, że pielgrzymka nie musi być dokądś, ważna jest intencja. Idziesz i zawierzasz, szklanki w barku prawdopodobnie pielgrzymowały w intencji odcięcia prądu fachowcom. Zawierzały matce wszystkich szklanek, niepokalanie, znaczy się, bez wydmuchu formowanej przeczystej szklanyi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co się orientuję, Najwyższą Boginią w moim barku jest Śliwowica Morawska, od Jelinka. A że po podróży do Karpacza (i przy okazji krótkiej wizyty w Harrachowie) dwie butelczyny tam zagościły, więc coś w tym może być.

      Usuń
  2. Warunki zupełnie polowe. Tylko ogniska nie rozpalcie na balkonie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasz blok jest ocieplony styropianem, więc mogłoby się to skończyć nieciekawie. A warunki... No cóż, do studni daleko - 5 pięter, wliczając piwnicę.

      Usuń
  3. Pomyśl tylko o tych, którzy mieszkają w 11 piętrowych budynkach i u nich też raz na jakiś czas wymieniają wszystkie rury w pionach.A pomysł by wszystkie rury były skomasowane w jednym szybie pojawił się dopiero w latach 70 XX wieku w nowo budowanych budynkach. U mojej koleżanki przez blisko rok była dziura w łazience (od strychu do piwnicy)a jej sąsiad , zwany wśród lokatorów "moczymorda z X piętra" przynajmniej ze dwa razy na miesiąc sikał do tej dziury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 razy w miesiącu - to szacun, że gość umiał tak długo wytrzymać. Jeśli jeszcze powiesz, że pił piwo, to jest moim idolem!

      Usuń
  4. O rany, w takiej sytuacji spółdzielnia powinna wam opłacić koszty zakwaterowania gdzieś przez ten tydzień...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Hiltonie akurat nie było miejsc...

      Usuń
    2. Wiem, wiem, że to nierealne oczekiwania...
      Realia znam, bo przez całe dzieciństwo i wiele lat życia mieszkałam w takich blokach, a moja mama i córka nadal są szczęśliwymi mieszkankami bloków.
      Mamie kiedyś właśnie zrobiono remont pionów tuż po tym, kiedy właśnie zrobiła remont łazienki, znam więc dobrze ten ból. Próbowała jeszcze kleić odpadnięte kafelki na tej nowej ścianie, ale w zasadzie wszystkie już były naruszone i cała ściana odpadała. W efekcie trzeba było i tak zrobić od nowa remont...
      Planowanie nadal nie jest najmocniejszą stroną spółdzielni.
      Mam nadzieję, że remont się już zakończył, a Wy możecie odetchnąć, mając bieżącą wodę i toaletę...
      Moje uściski i wyrazy współczucia!

      Usuń
    3. Jeszcze się nie skończył, niestety, ale toaletę i wodę mamy - tyle, że zimną.

      Usuń
    4. Och, czyli nie idzie jak po maśle, na szczęście wodę już zawsze można chociaż podgrzać.
      Powodzenia!!!

      Usuń
  5. Trzeba sobie jakoś radzić w takich warunkach. Swoją drogą bardzo ciekawi mnie to, jak wygląda taka toaleta turystyczna ;) Czy to zwykły toitoi? Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A poczekasz, do następnego posta? Nawet fotę wrzucę!

      Usuń
  6. kiedyś mieszkałem w gierkowskim bloku i poza jedną krzywą ścianą zbytnich niefartów nie było... ale miała kiedyś miejsce inna akcja... w sąsiednim bloku było coś nie tak z gazem, groził wybuch i wygnali wszystkich na dwór /po krakowsku: na pole/... obserwujemy wydarzenia z okna i na razie nic się nie dzieje... nagle dzwonek do drzwi... stoi jakaś siusiara, mniej, niż małoletnia i grzecznie pyta, czy może wykonać u nas kupę... mało codzienne wydarzenie, ale dzieciakowi mus pomóc... udostępniłem stosowne pomieszczenie, napoiłem herbatą na koniec, w końcu mała wróciła do domu, bo ewakuację odwołano, opanowano sytuację...
    tylko jest jeden myk: mieszkaliśmy na szóstym piętrze... a to oznacza pięć pięter ludzi, którzy odmówili dziecku prawa do popełnienia kupy...
    masakra...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błagam, powiedz, że przynajmniej części z nich po prostu nie było w domu!

      Usuń
  7. Też jestem ciekawa, jak korzystanie z wody, bo posiadanie turystycznej toalety to w tym momencie taka przewaga, jak nie wiem! I całe szczęście, bo większość pewnie takowej nie posiada.
    Czekam na kolejny wpis. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Korzystanie z wody było nieco utrudnione. Trochę gorzej, niż za króla Ćwieczka. Tamci musieli wprawdzie wyciągać ją ze studni, ale potem nie musieli dźwigać jej pięć pięter w górę. No, chyba, że mieszkali w tak wysokiej budowli - ale wtedy mieli od tego służbę.

      Usuń