Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


wtorek, 25 maja 2021

Znowu zaatakowała

     Niestety, chyba w końcu dopadła mnie depresja.

     Zmuszam się, by napisać ten post i na pewno będę go pisał na raty. Pisanie przestało sprawiać mi radość. Czytanie zresztą też. Podobnie jak oglądanie telewizji, czy granie w gierki. Nie potrafię spać. W tej chwili jest 14:22, ja od 6:00 na nogach – i nic jeszcze nie jadłem. Nie czuję głodu, a wręcz zapach jedzenia mnie odrzuca.

    Wstyd mi o tym pisać, bo pośród nas są osoby które mają prawdziwe problemy – a jednak zachowują spokój, godny najwyższego podziwu. Są osoby, które dosłownie widzą kres swego życia – i potrafią zachować się z godnością. A ja, zupełnie bez powodu, przeżywam katusze. W piersiach gniecie mnie żal tak wielki, że chwilami aż boli. Dobrze, że nikogo nie ma w domu, bo już kilkakrotnie zdarzyło mi się wybuchnąć płaczem. Pozwoliłem sobie na to. Myślałem, że łzy przyniosą ulgę. Nie przyniosły.

     Nie wiem, co jest przyczyną depresji. Może covid? Podobno robi spustoszenie w centralnym układzie nerwowym. Może brak kontaktu z ludźmi? Może niedawne wydarzenia i ostatnio zasłyszane bardzo złe nowiny…  Wiem tylko, co było spustem, który ją uruchomił – wyjazd moich chłopców.

     Oni od dawna nie mieszkają z nami. Wyjątkowo przyjechali na weekend i wyjątkowo obaj naraz. Spotkaliśmy się wszyscy przy stole – jak kiedyś. Pożartowaliśmy, porozmawialiśmy. I gdy wyjechali w niedzielę, normalne, że zrobiło mi się markotno. Ale żeby do tego stopnia?

     Nie wiem. Wydaje mi się, że straszliwie do nich tęsknię, bo łzy pojawiają mi się w oczach ilekroć o nich pomyślę. Właśnie przygotowujemy się do małego remontu i trzeba opróżnić ich meble, które zostawili tak jak wyjechali – z tym samym bałaganem, który panował tu przez całe lata. Więc teraz wyciągam wszystkie dokumenty i porządkuję. Wyciągam zakurzone pamiątki i pakuję. Do wyrzucenia – żaden z nich nie chciał, by cokolwiek zostawiać. Ale, oczywiście, i tak niektóre drobiazgi zostawię. Dla siebie.

     Nie wiem, co zrobić z zabawkami, które chomikowali od dzieciństwa, ani książkami. Nie mam w rodzinie, ani w sąsiedztwie dzieci w odpowiednim wieku, aby je wydać. Część wyniosłem na śmietnik, starannie owinąwszy w foliowy worek i położyłem obok pojemnika. Przydały się komuś, bo część z nich znikła. Potem będę rozkręcał meble i wywiozę je na punkt przyjmowania odpadów. Nie przydadzą mi się już. Może jedynie wykorzystam niektóre płyty.

     Innymi słowy, pokój chłopców przestaje istnieć. Nie jest już potrzebny. I ja też czuję się niepotrzebny. Jak nigdy. Co chwila kulają mi się łzy. A przecież wiem, że wszystko jest w porządku. Synowie zdrowi, szczęśliwi, mają pracę, marzenia, przyjaciół. Przecież nieraz już wyjeżdżali! Więc dlaczego właśnie teraz tak bardzo mnie to boli?

     A może wcale nie to?

     Nie wiem.

     Ale jeśli ten stan potrwa dłużej, to skończy się to źle.


30 komentarzy:

  1. Nitagerze, podzieliles sie z wszystkimi tutaj zagladajacymi bardzo prywatnym wyznaniem. Za to cie bardzo podziwiam i szanuje. I chyle czola. Nie kazdy mialby odwage mowic o swoich slabosciach czy lekach. A przeciez taki stan dopada kazdego z nas, czasem mniej a czasem bardziej. Wydaje mi sie, ze przezywasz " syndrom pustego gniazda", co najczesciej przypisuje sie kobietom, matkom bardzo zwiazanym z dziecmi, i nie umiejacym pogodzic sie z odejsciem dzieci na swoje. Mysle, ze Twoje uczucia swiadcza o tym, jestescie wspaniala, kochajaca sie rodzina, a Twoja wiez z synami jest naprawde piekna i odczuwalna nawet przez internet. Podziwiam cie jako kochanego Tate , kumpla i przyjaciela, ktorym dla synow jestes. I zawsze bedziesz. Rozumiem Twoje poczucie chwilowej pustki i brak kierunku, takie zawieszenie w prozni... Ale Nitagerze, to sie zmieni - a najwieksza zmiana zajdzie, jak synowie zaloza swoje rodziny, i obdarza was wnukami / wnuczkami. Mysle, ze obecnosc dzieci kiedys znowu przywroci rownowage i proporcje, ktore teraz tak bardzo sie zachwialy. Nitagerze, zycze ci sil i wiary , ze zycie wroci na wlasciwe tory, ze odnajdziesz siebie w tym nowym miejscu. w swoim zyciu. Pamietaj, ze masz wokol siebie osoby, ktore cie bardzo kochaja i ze to im wlasnie jestes potrzebny. Nawet jak Tobie wydaje sie ze nie , to oni cie bardzo potrzebuja w swoim zyciu !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że to nie tak. Oni odeszli już jakiś czas temu. I choć było mi markotno, to nie przeżywałem takich katuszy jak teraz, nagle nie wiadomo skąd.
      Ale dziękuję za słowa pocieszenia.

      Usuń
  2. Wiosenna depresja spowodowana częściowo covidem( wszak żyjemy w zupełnie nienormalnych warunkach)a częściowo to syndrom opuszczonego gniazda. Ale jest na to rada- nie jesteś sam- jest na wyciągnięcie ręki "Koleżanka Małżonka." Pomyśl, kochany Nitagerze, że teraz możecie sobie wzajemnie dawać to wszystko na co nie było czasu i siły gdy byli chłopcy. Wiem, covid, nawet do kina nie można iść, ale przecież można sobie zrobić w domu seans filmowy, można razem w weekend podjechać w plener, podjechać w jakieś miejsce w którym kiedyś razem z Nią bywałeś.I wiesz....przypomnij sobie jak to było gdy jeszcze nie było dzieci.I....rozmawiaj z Nią- to normalne, że dzieci odchodzą z domu, ale jest przecież ONA-ta którą wybrałeś spośród innych . I-wierz mi, życie jest kruche i w sumie krótkie- korzystaj z tego, że jeszcze jesteście razem- Ona nadal jest Twoim światem i szczęściem i ostoją, tylko TY na moment o tym zapomniałeś, a więc, tak po koleżeńsku Ci o tym przypominam.Kup kwiaty, które lubi, butelkę dobrego lekkiego wina, coś słodkiego co lubi i zorganizuj wieczór przy świecach. To pomaga. Nie można żyć samymi remontami, choć to może twórcze jest, czasem trzeba dla higieny mózgu zaszaleć, zapomnieć o obowiązkach i przypomnieć sobie jak to było gdy jeszcze nie było się tatą i mamą.
    Przytulam- tak po matczynemu i przyjacielsku zarazem;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za miłe słowa. Zwłaszcza z Twojej strony brzmią one prawdziwie. Problem w tym, że ja mam chyba prawdziwą depresję. Na myśl o kolacji robi mi się słabo - ja ledwo potrafię przełknąć odrobinę jogurtu. Wszystko staje mi w gardle. Nie mogę jeść. I nie mogę siedzieć, spać, jestem w ciągłym ruchu. Ten remont to dla mnie zbawienie - przynajmniej mam się czym zająć. Smutna to robota, ale pozwala zająć ręce i trochę głowę.
      A wina wolałbym nie pić. Jestem w takim stanie psychicznym, że boję się o skutki.

      Usuń
    2. Nit, wrzuć w wyszukiwarkę hasło "psychoterapia online" -zna kilka osób korzystających właśnie z takiego wsparcia. To są regularni lekarze, tyle tylko, że rozmawiasz z nim na SKYPE. Plus w tym, że nie czekasz tygodniami na wizytę. Znam osobiście jedną z naszych "starogwardyjskich" blogerek, która też korzysta z tej formy pomocy właśnie online.

      Usuń
    3. Naprawdę? Dzięki!
      Psiakość, nigdy nie miałem do czynienia ze Skype. To chyba jeszcze będę musiał zaopatrzyć się w kamerkę, czy jak? Zupełnie się na tym nie znam. Ale jak będzie trzeba, spróbuję.

      Usuń
  3. Nit, jeżeli potrafisz to napisać, potrafisz też poprosić o pomoc. Mam namiary na ludzi w PZ, daj tylko znać, a dostaniesz numery tel. Nie czekaj, aż depresja odbierze Ci wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dreamu, ja nie mieszkam w Poznaniu, tylko dość daleko od niego. Ale dzięki za chęć pomocy. Ja sam zdaję sobie sprawę, że chyba nie dam rady sobie sam z tym poradzić. Jeśli ten stan będzie się utrzymywał, poproszę o skierowanie do psychiatry. Tylko podobno teraz przypadków depresji jest sporo - czy ja się dostanę?

      Usuń
    2. Do psychiatry nie potrzebujesz nie potrzebujesz skierowania, idziesz, siadasz opowiadasz. Nie pomoże od razu, ale dostaniesz wsparcie.

      Usuń
    3. Do psychiatry nie potrzebujesz nie potrzebujesz skierowania, idziesz, siadasz opowiadasz. Nie pomoże od razu, ale dostaniesz wsparcie.

      Usuń
    4. Nie wiedziałem o tym. Dzięki za informację. Mam mizerne pojęcie o procedurach w służbie zdrowia. Do tej pory właściwie nigdy poważniej nie chorowałem., więc nie musiałem z niej zbyt często korzystać. Czasem grypa, dwa razy zapalenie nerwu kulszowego - ot i wszystko.

      Usuń
  4. Klik dobry:)
    Przytulam i pocieszam, ale pragnę przypomnieć, że przecież nie zostałeś sam. A cóż mają powiedzieć osoby prawdziwie samotne?
    Wyrzucenie dziecinnych zabawek uważam za dobry pierwszy krok. Teraz pora i dużo czasu na zajmowanie się małżonków samymi sobą. Jesteście przecież sobie nawzajem potrzebni.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejna szlachetna dusza zawitała :)
      Ale to nie takie proste. Ja nie umiem przestać o nich myśleć. Sens zaczynają mieć tylko te chwile, w których odbieram od nich SMSy, z odpowiedzią na pytania, czy dana rzecz jest potrzebna.

      Usuń
    2. Wiem, wiem... Trudno jest zapanować nad swoimi myślami. Może to sprawa skupienia, bo nad czym człowiek się skupia to rośnie. Twoje myśli są jednak pozytywne, więc dlaczego tak bolą? Szczęście synów, którzy ułożyli sobie własne życie poza rodzinnym domem powinno przecież cieszyć… Może więc to kwestia niewłaściwej interpretacji tęsknoty za dziećmi, które przecież żyją i mają się dobrze?
      Dobrze się powymądrzać w komentarzach na odległość, tym bardziej, jeśli osobiście nie zna się osoby, której udzielamy rad. Wiem, że są jakieś techniki uczące panowania nad myślami, więc czy nie powinien tego nauczyć specjalista? To zdaje się być najlepszą radą.
      My - blogerzy - możemy wspierać, co niniejszym czynię i posyłam moc pozytywnej energii.

      Usuń
    3. Nawet nie wiesz, jak ważne są dla mnie te słowa i jak mi się po nich zrobiło cieplej. Dziękuję.

      Usuń
  5. Pisałam o syndromie "opuszczonego gniazda" na blogu.
    Taka kolej rzeczy, że dzieci idą na swoje.
    Ja mam 3-kę i żadne nie mieszka z nami, mają swoje mieszkania, są szczęśliwi i to dla rodzica jest
    najważniejsze.
    Przetrzymasz, bo kto, jak nie Ty🤗
    Ja też mam takie "gorsze" i płaczliwe dni plus choroba- daję rade, bo nie mam wyjścia😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sęk w tym, że oni wyjechali już dawno temu. I miałem świadomość od dawna, że już nie wrócą. Na przykład, byli na święta, obaj. Gdy wyjeżdżali, było mi markotno, jak zawsze, ale nie przeżywałem takiego obłędu.
      Nie, tu musi chodzić o coś innego. Ich wyjazd tylko to uruchomił.

      Usuń
  6. Depresja ma swoje źródło. W/g mojego rozeznania, jest coś w psychice, co próbuje zaistnieć, a co delikwent świadomie lub nie powstrzymuje. Zrób wodzu przegląd swoich najgłębszych uczuć. Może dotrzesz do źródła. Pozdrawiam Cię serdecznie. A smutek to dobry nauczyciel.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Alw. Miło Cię widzieć. Ja zdaję sobie sprawę, że źródło tkwi gdzieś indziej. Jak już tu niektórym odpisałem, chłopcy wyjechali przecież dawno i ja zawsze sobie zdawałem sprawę z tego, że już nie wrócą. I było mi smutno - normalne. Ale nie tak jak teraz. To przyszło nagle, na drugi dzień po ich wyjeździe. Takiego permanentnego przygnębienia nie przeżywałem już od dawna. Nie znam źródła. Nie wiem, o co tu może chodzić.

      Usuń
    2. Myślę, że w Twoim przypadku to głęboka niezgoda na świat, jaki jest. Chyba nie stać Cię na surowy , cyniczny pragmatyzm , jesteś na to zbyt wrażliwy, depresja jest czasem za to ceną. Trzymaj się chłopie.
      Razem poczekajmy na ...Skyrim VI.

      Usuń
    3. Czy ja wiem? Wkurza mnie wiele rzeczy na tym świecie, ale żeby aż tak to przeżywać?
      Czytałeś Skyrim? Nie wiedziałem.

      Usuń
  7. Przełom wiosenny zaostrza różne takie objawy. To raz. Wizyta faktycznie mogła też jakiś guzik nacisnąć. Covid dołozył swoje (swoją droga, skleroza, zupełnie nie pamiętam, że przechodziłeś!!!) Likwidowanie ich pokoju na pewno nie pomaga, ale trzeba to zrobić. Objawy, które opisujesz wskazują, że to depresja. Czy jesteś pod opieką lekarza? Jesli nie, to chyba juz sie zacznij tym interesować, bo kolejka pewnie też jest. Ewentualnie znajdź psychoterapeutę prywatnie jesli Cię stać. Może potrzebujesz tylko szybkiej interwencji parę spotkań, a może to coś głębszego i psychoterapeuta pomoże Ci zdecydować, co dalej z tym fantem robić. Przytulam Cię mocno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy miałem covid, bo to objawia się podobnie jak grypa. Dwa dni miałem nienormalnie wysoką temperaturę i w zasadzie to wszystko - nawet nie czułem się słaby, tylko było mi potwornie zimno. Nie było mowy, żebym dał się namówić na wyjście z domu, w celach przetestowania. A gdy poczułem się lepiej, Koleżanka Małżonka, lepiej zorientowana w internecie, poinformowała mnie, że na testy już za późno. Chyba, że na przeciwciała - ale te wykonywano dość daleko, więc machnąłem ręką. I tak nigdzie wtedy nie wychodziliśmy, bo ja miałem home office, a Koleżanka Małżonka sporo zaległego urlopu. Zresztą pogoda była cały czas okropna. Nawet po zakupy nie chodziliśmy, bo się zbuntowałem i stwierdziłem, że najpierw opróżniamy lodówkę, a dopiero potem można ją zapychać na powrót.
      Prawie 2 tygodnie w domu - lepsze niż kwarantanna.

      Usuń
  8. Jeżeli problem istnieje i Ci w dodatku przeszkadza, to jest jak najbardziej prawdziwy, a zdiagnozować potrafi go najlepiej fachowiec, podobnie jak i doradzić, co z tym zrobić.
    Jestem przekonany, że pamiętasz złote czasy blogosfery w Onecie. Korespondowałem wówczas z co najmniej trzema blogerkami przyznającymi się do zdiagnozowanej depresji, zresztą każda z nich znikła z pola widzenia, jakby odcinając się od świata, w tym ode mnie i innych blogerów, z którymi utrzymywały kontakt. Ponoć mężczyźni rzadziej mówią o depresji, choć statystycznie mają ją podobnie często. Ale to naprawdę sprawa dla fachowca, bo same zachowania depresyjne niekoniecznie mówią o depresji, może to być coś łagodniejszego, choć równie dobrze mogą mówić o depresji idącej ramię w ramię z innymi zaburzeniami. Podobno najważniejsze są dwie rzeczy: fachowa pomoc oraz kontakt z ludźmi. Dobry z ciebie facet, Nitager, nie chciałbym żebyś zniknął z pola widzenia, w razie czego masz na mnie namiary.

    OdpowiedzUsuń
  9. depresja jest czymś, na czy znam się bardzo słabo, wiem tylko, że takie /życzliwe zresztą i w dobrej wierze/ poklepywanie po ramieniu w stylu "nie łam się", "myśl pozytywnie", czy inne bzdury nie działają, nie pomagają... myślę jednak, że skoro chce Ci się pisać, to znaczy że walczysz i nie jest jeszcze tak tragiczne...
    tedy pozostaje mi tylko powtórzyć za Wolandem: do fachowca Panie Kolego, do fachowca... bo tak samo jak Woland nie chcę, żebyś zniknął z blogosfery, tyle jest jeszcze baranków do urzeźbienia i opisania, i tyle wynalazków "antysraluchowych" do sklecenia...
    a z winem dobrze kombinujesz, to stanowczo nie jest zabawka dla Ciebie "na ten" moment...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Trzymam kciuki abyś znalazł pomoc w Twoim problemie, odzyskał równowagę i radość życia. Szukaj pomocy w każdy możliwy sposób, u specjalisty, bliskich, przyjaciół. Naprawdę wielu osobom jesteś potrzebny, tęsknimy za Twoim poczuciem humoru, błyskotliwymi uwagami na temat otaczającego Cię świata i ludziach. Gorąco pozdrawiam w nadziei, że już niedługo będzie lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  11. Długo mnie nie było na blogu, swoim również. Chociaż zwykle zaczynam od odwiedzania Was, tym razem napisałam najpierw i zaniepokojona ostatnim wpisem jestem.

    Wiesz, każdy z nas różnie odczuwa takie trudne zmiany w życiu. Każdy też ma prawo do łez, do wzruszeń i do tego, żeby chwilowo czy nawet przez dłuższy czas czegoś nie móc unieść.
    Bardzo mądrze zrobiłeś, że się tym podzieliłeś na blogu, bo tu przecież sami swoi...
    Chciałabym Cię wirtualnie chociaż przytulić i powiedzieć, że będzie dobrze, ale w tym wyjątkowym czasie myślę, że raczej warto się poradzić specjalisty. Bo czasy nie są łatwe, a w początkowym stadium depresję łatwiej rozpoznać i leczyć. Poza tym jeśli to ona, trzeba się zająć sobą troskliwie i wybadać ją, poznać siebie lepiej, wziąć leki i nauczyć się funkcjonować prawie tak samo, ale trochę jednak inaczej.
    Z tego, co wiem, bierze się z tego, że organizm nie jest zdolny wyprodukować pewnych hormonów i trzeba mu je sztucznie dostarczyć, jak insulinę cukrzykowi.
    Czyli normalna choroba, ale że potrafi nieźle namieszać, to nie można jej lekceważyć.

    Ostatnio pozwalam sobie na słabość, powody są, ale nie czas o nich pisać. Przyjdzie i na to czas.
    A póki co - gdybym tak się czuła przez dłuższy czas, poszłabym do psychiatry jak nic! I nie że wstyd, czy inne głupoty.
    Zadbaj o siebie Drogi Nitagerze!

    OdpowiedzUsuń
  12. Przykro mi, rozumiem wszystko co napisałeś, żal, pustka, covid, odosobnienie. Wszystko to razem wpłynęło i na mnie. Piszę mniej, czytam mniej, rzuciłam się w pismo obrazkowe, bo tylko to jeszcze mnie jakoś koncentruje. W pracy pracuję - bo muszę. W domu robię tylko co to niezbędne. Czy to już depresja? Bliscy nawet nie wiedzą, co dzieje się w środku mnie. Pozdrawiam serdecznie i wspieram wirtualnie!

    OdpowiedzUsuń
  13. Przykro mi, rozumiem wszystko co napisałeś, żal, pustka, covid, odosobnienie. Wszystko to razem wpłynęło i na mnie. Piszę mniej, czytam mniej, rzuciłam się w pismo obrazkowe, bo tylko to jeszcze mnie jakoś koncentruje. W pracy pracuję - bo muszę. W domu robię tylko co to niezbędne. Czy to już depresja? Bliscy nawet nie wiedzą, co dzieje się w środku mnie. Pozdrawiam serdecznie i wspieram wirtualnie! Caffe

    OdpowiedzUsuń