Udał mi się tytuł, prawda? Coś jak „Lśnienie” Kinga. Może i głupi, ale jak brzmi!
A rzecz będzie, jak tytuł nieco enigmatycznie sugeruje, o spaniu.
Kiedyś, dawno temu, jednemu z moich kolegów z biura udało się rozśmieszyć mnie do łez, gdy poprosił kogoś, żeby ten „siedział szybciej”, bo do czegoś potrzebne było mu jego krzesło. Po latach mimochodem przypomniałem sobie to powiedzenie, gdy przed wyjazdem na wakacje (wcześnie rano) próbowałem obudzić moich chłopców. Swego czasu był to wyczyn nie lada. Starszy nie sprawiał wielkich problemów, aczkolwiek trzeba było to robić wielokrotnie i z użyciem siły, ale z Młodszym to już była bardzo trudna sprawa. Nic nie było w stanie zmącić spokoju jego snu. Kiedyś paliła mu się poduszka, a on spał. Kiedyś spadł z łóżka (piętrowego!) i spał dalej. Kiedy indziej, tym razem na szczęście z normalnego łóżka, spadł tak, że stał na głowie na podłodze, zaklinowany między szafami, a nogi sterczały mu w górę – i spał! Rozumiecie więc, że obudzenie go to sprawa niemal beznadziejna. Czasami, gdy spadał na mnie ten obowiązek, przychodziły mi do głowy myśli naprawdę makabryczne. Czy obudziłoby go, gdybym owinął mu palce u nóg kablem i podłączył do prądu?
Gdy się człowiek spieszy, a wałkonie dalej śpią, trudno o biegłość w retoryce. Dlatego też dialog ten wypadł nie do końca tak jak chciałem.
- Ale mnie się chce spać – jęczał Młody.
- To trzeba było spać szybciej!
Miałem na myśli: „trzeba było szybciej iść spać”, ale zwyczajnie się przejęzyczyłem. Zresztą, wyszło na dobre, bo Młody zaczął się kulać ze śmiechu i dzięki temu w końcu się obudził.
Powiedzonko „śpij szybko” weszło do naszego rodzinnego języka. Przewijało się przez nie latami i było uważane za żart. Aż do dziś.
Muszę tu nadmienić, że ze spaniem od dziecka mam wiele problemów. Zawsze miałem sen niezwykle lekki – budził mnie każdy nietypowy dźwięk, nawet zupełnie cichy. Poza tym, mam trudności z zaśnięciem. Przychodzi moja godzina i wtedy muszę się położyć. Jest szansa, że zasnę. Jeśli ją przegapię, albo ktoś mnie wybije ze snu, noc mam z głowy. Nie zasnę, choćbym wypił litr melisy. Zdrzemnę się dopiero rano, kwadrans przed budzikiem i cały dzień jestem do niczego.
- Po prostu, byłeś wyspany – mawiała w takich przypadkach Teściowa, nie zdając sobie sprawy, jak niewiele dzieli ją od śmierci przez uduszenie. Niewyspany czuję się fatalnie – a ona mi tu z takim tekstem wyjeżdża! I to ona, która potrafi spać dwanaście godzin na dobę i nic nie jest w stanie jej obudzić, nawet dynamiczna i przeprowadzona z rozmachem akcja straży pożarnej w mieszkaniu piętro wyżej (autentyk!). Trzy wozy strażackie waliły jej z węży po oknach, rozbijając w puch jej kwiatki razem z kwietnikami. Gdy woda pod ciśnieniem uderza w szyby, hałas jest niesamowity. A ona o niczym nie wiedziała. Spała jak suseł. Już wiem, po kim Młody to ma.
Ale to nie wszystko. Potrzebuję też dużej ilości snu. Siedem godzin to absolutne minimum, żebym czuł się w miarę dobrze. Pod tym względem jesteśmy z Koleżanką Małżonka zupełnie niedobrani – ona nie śpi wcale. Do późnej nocy ogląda swoje kryminały, a gdy o piątej czterdzieści Axl szepce mi do ucha, żebym wstał*, ona już dawno urzęduje w kuchni. Nie wiem, jak ona to robi.
Wiele razy zastanawiałem się, czy da się „spać szybciej”, aby zregenerować się w krótszym czasie. I wiecie co? Dziś odkryłem, że można!
Koleżanka Małżonka chwilowo jest w stanie pooperacyjnie nieruchomym i nie chodzi. To jest, może chodzić, ale o kulach, co nie jest zbyt wygodne. Dlatego, gdy już na wszystkich kanałach skończą się ostatnie powtórki kryminałów, nie rachla się na siłę do sypialni, tylko kima sobie w salonie. A zatem mogę robić coś, czego nie mogłem przez wszystkie lata naszego małżeństwa – spać przy otwartym oknie w październiku.
Nie żebym lubił chłód. Nie lubię. Ale podczas snu ważniejsza jest dla mnie zawartość tlenu w powietrzu, niż jego temperatura. Gdy jest go mało, budzę się w środku nocy i muszę wywietrzyć, bo inaczej nie zasnę na powrót. A że czynności te mnie rozbudzają, to z zaśnięciem nie jest tak łatwo…
Ma to nawet swoje naukowe uzasadnienie. Płuca muszą dostarczyć organizmowi określoną ilość tlenu. Gdy jego zawartość w powietrzu się zmniejsza, człowiek zaczyna oddychać głębiej, zwiększając pojemność skokową płuc. Oddechy stają się głębsze i szybsze, a z co za tym idzie, wymagają większego wysiłku. Człowiek, który śpi w dusznym pokoju, budzi się zmęczony. Gdy zaś tlenu jest dużo, ruchy klatki piersiowej znacznie się spłycają. Oddechy są wtedy płytkie i delikatne – i człowiek budzi się wypoczęty. Niestety, coś za coś – w październiku jest już trochę chłodno. Trzeba się zakopać pod kołdrą po sam nos, żeby dało się wytrzymać. Ale za to ten poranek! Budzę się teraz przed piątą i jestem wypoczęty jak skowronek. Tę godzinę, która mi pozostała, mogę poświęcić na bujanie w obłokach: marzenia o szybkiej i smukłej fregacie, karaibskich plażach czy mojej własnej wyspie, na której ustanowiłbym nowe, całkowicie świeckie państwo prawa, w którym dodatkowo przestrzegałoby się Konstytucji.
Innymi słowy, ŚPIĘ SZYBCIEJ!
Można? Można!
A teraz kombinuję, jakby tu zjeść ciastko i nadal je mieć. Koleżanka Małżonka przecież niedługo odstawi kule i zacznie poruszać się normalnie. Jak tu przekonać ją, że otwarte okno w październiku, a także w listopadzie i grudniu to samo zdrowie, skoro ona najchętniej zamknęłaby je już pod koniec sierpnia? Ma ktoś jakiś pomysł?
____________________
*Jako budzik mam ustawiona piosenkę „Estranged” Gn’R. Jeśli szept Axla mnie nie obudzi (jeszcze się nie zdarzyło), to Slash po chwili wali taką solówę, że obudzi umarłego.
Musisz zainwestować w elektroniczne okno. Zaprogramowane tak, żeby sie otwierało jak poziom tlenu spadnie zbytnio i zamykało jak sie podniesie. :D
OdpowiedzUsuńAlbo śpijcie w namiocie tlenowym jak Michael Jackson. :D
Albo kupcie dodatkowe łóżko i śpijcie oddzielnie. To będzie takie romantyczne, te odwiedziny u drugiej połówki. :D
Ja wietrzę przed snem. Jak śpię - musze mieć zamknięte. Po pierwsze hałasy za oknem mi przeszkadzają, a po drugie nie cierpię jak mi przeciąg lata koło uszu we snie.
Nie wiem, czy mi uwierzysz, ale ja też mam budzik 5.40 nastawiony. ;p Z tym, że mnie budzi "Time" Pink Floyd. :D
A gdzie ja tu, w tej dziupli, zmieszczę dodatkowe łóżko? Nawet chłopcy musieli spać na piętrowym, bo dwa nie weszły.
UsuńHałasy zza okna tez mi przeszkadzają, ale nie wszystkie. Tylko te nietypowe. Przejeżdżający samochód mnie nie obudzi, ale jak nastolatka chwali się, jakiego zajebistego SMSa dostała, to mnie podrywa. Głównie dlatego, że one nie mówią, tylko krzyczą. Czy naprawdę całe miasto musi o tym wiedzieć?
Mojego młodszego Krasnala najłatwiej obudzić kawałkiem ....czekolady. Gdy był w wieku przedszkolnym najczęściej zasypiał w autobusie gdy wracał z przedszkola i obudzić go można było tylko kawałkiem czekolady podetkanym pod nos. Dziecię otwierało buzię i natychmiast się budziło.
OdpowiedzUsuńNie widzę innego wyjścia niż oddzielne pokoje. W Warszawie zawsze spałam przy otwartym oknie- tu mi wystarcza wietrzenie wieczorem, bo pokoje są wysokie( 3,5 metra) więc powietrza jest dosyć.
W Starym Domu też miałem pokoje 3,5 metrowe. I do tego nieszczelne okna. Można było spać przy zamkniętym. W tej dziupli w Nowym Miejscu się nie da.
UsuńDrogi Nitagerze!
OdpowiedzUsuńRozumiem Koleżankę Małżonkę, sama potrzebuję niewiele snu🛌
W ogóle już niewiele mi potrzeba, oby ty zdrowie lepsze.
Co ma być, to będzie, zatem cieszę się chwilką, sukcesami Bliskich, 🌞 za oknem, kolorami jesieni 🍁🌺
Pozdrawiam najserdeczniej na miły weekend 🙋❤️☕
Zazdroszczę. Ile ja bym mógł książek przeczytać, gdybym nie potrzebował spać! A tak - zdaję już sobie sprawę, że nie wszystkie, które chciałem poznać, zdążę choćby przekartkować.
UsuńPrzesyłam serdeczny 😀w Światowym Dniu Uśmiechu 😀
UsuńNiestety już rano miałam nieprzyjemne przejście, bo moja nadana przez kuriera paczka została uszkodzeniu i wraca z powrotem!
A taka byłam rani wesoła!
Na pocieszenie sama sobie kupiłam bukiet słonecznych kwiatów 🏵️
Ech... życie, raz radość, a potem smutek!
Koleżanka w pracy poinformowała mnie, że jest dzień uśmiechu. Pech w tym, że ona jak zacznie się śmiać, to słychać ją w sąsiednim mieście i manager zwyczajnie zabronił jej śmiechu, bo nie da się pracować :)
UsuńPrzebija śmiechem nawet Kasię Pakosińska?🙃
UsuńMam dokladnie tak samo ze snem oprocz tego ze mi wystarczaja 3-4 godziny.
OdpowiedzUsuńI jak Ty wole w chlodnej sypialni. Na moje szczescie mieszkajac w domu jednorodzinnym moge sobie pozwolic na wlasna sypialnie robiac w niej co chce a wprowadzilam ten zwyczaj bardzo dawno temu, blisko 20 lat i to byl swietny pomysl.
Nie moge uwierzyc ze ktos potrafi spac jak Mlodszy, tak twardo i "nieczule". Mnie przeszkadza i gniecie zmarszczka na przescieradle......
Gdy mialam jeszcze dzieci w domu i rano wszyscy wstawalismy do swych prac/szkol i nalezalo je rano budzic to tez uzywalismy tego powiedzenia - trzeba bylo spac szybciej.
Ales mi narobil ta wzmianka o G&R - teraz bede caly dzien ich sluchac. Na serio mysle ze to najlepszy zespol wszechczasow. Za tydzien ide nad rzeke, do amfiteatru na koncert Lynyrd Skynyrd. Pewnie ich nie znasz ale gdy bedziesz mial czas to posluchaj ich Mr Breeze albo Free Bird. Ten utwor jest niezmiernie dlugi a pierwsza czesc ma tak smutna i powolna ze mozna popelnic seppuku z zalosci ale za to drugie 6 minut jest fenomenalne, cudna gitara - bedziesz zachwycony.
Zlituj się, przecież Ty mieszkasz na Florydzie! :))))
UsuńU Ciebie nie ma przymrozków na początku października, więc co to za porównanie? U nas czasami nawet mnie jest zimno. Po prostu, z dwojga złego, wybieram zimno, a nie duchotę.
Nie, nie mieszkam na Florydzie - czasem jezdze tam do corki. Mieszkam w Arkansas ktore tez gorace ale ma cztery pory roku, w tym zime i czasami snieg i mroz - i wtedy uzywamy ogrzewanie jak Ty u siebie.
UsuńTo co mi się ubzdurało?...
UsuńHe, he, mamy ze spaniem zupełnie tak samo. Ja mam jednak ten komfort, że jestem sama. Wietrzę ile chcę, snuję się po mieszkaniu po nocy ile chcę i nikt mi się nie wtrąca... Na usypianie pomaga mi jakaś czytałka, (o ile mogę się w ogóle skoncentrować), a budzi mnie pies, który wyprowadza jednego sąsiada zawsze o siódmej rano. Poza tym, tak jak u Ciebie, każdy szmer, dźwięk nietypowy. Więc również tu rozumiem jak to jest gdy ma się za sobą 4 godziny śpienia, a wymaga się od ciebie być sprawnym umysłowo i fizycznie ;-)... No i mój młodszy też miał tak jak Twój. Z drastyczniejszych przypadków pamiętam jak usnął pod drzwiami pokoju chłopaków, które otwierały się do środka. Nie można go było dobudzić, nie można było otworzyć drzwi nie łamiąc mu ręki w kilku miejscach. Została wymontowana szyba z drzwi, (ryzykowna i skomplikowana operacja ), dziecko zostało przeniesione na łóżko i dospało do końca... Drzwi długo jeszcze pozostały "niezaszybione". Na wszelki wypadek. Usypianie małego Żuczka w pozycji zwisającej głową w dół z mebla, to był standard. I można było przy nim imprezować, robić remont mieszkania z wiertarką i szlifierką w pracy - on spał. Sąsiad przybiegał z awanturą na hałas, a młodszy spał. Kiedyś sprytnie wykorzystałam tę "umiejętność" Żuczka obcinając jego przydługą czuprynę. Kiedy usnął przy stole, z buzią w klockach lego, wyjęłam klocki, podłożyłam poduszeczkę i obcięłam. Niestety, w tym przypadku, obudził się niespodziewanie i gwałtownie "przed czasem", co skończyło się fryzurą "na recydywę"... 😊
OdpowiedzUsuńBezsenność, snucie się po mieszkaniu, wpatrywanie się w sufit, małolaty drące ryje pod oknem - wszystko to bym przeżył, gdyby nie ta cholerna pobudka o 5:40...
Usuńhehe, to trochę tak, jak z kotką Mahometa, który nie chcąc jej budzić obciął sobie obszerny rękaw burnusu na którym spała...
Usuńp.jzns :)
Nitager, nie przekonasz, nie ma takiej sily.
OdpowiedzUsuńTo jest wryte gleboko w geny i kazdy ma swoje. Gena nie wydlubiesz.
Osobiscie zasypiam jak kamien jak tylko poczuje piasek w oczach. Tez musi byc wywietrzone i chlodno.
Co nie przeszkadza mi spac tez w pelnym sloncu albo goracu. Zasne wszedzie, ze szkoly wracalam spiac na stojaco w tramwaju, z glowa na poreczy. Koleznaki budzily mnie odpowiednim przystanku.
Przychylam sie do osobnych sypialni, bo niedobory snu moga miec powazne skutki zdrowotne, lacznie z zawalem serca i innymi.
Tylko zastanawia mnie z tym tlenem.
W powietrzu, ktorym oddychamy tlenu jest tylko jakies 21% objetosci, ponad 78% to azot, 1 % to argon, a reszta to pomniejsze gazy.
Ciekawy jest fakt, ze tak okrzyczany CO2, niby odpowiedzialny za ocieplanie calego klimatu, stanowi jedynie , uwaga:
0.04 % atmosfery ziemskiej! Mniej niz pol procenta !
I nikt jakos nie podwaza faktu, jak tak znikoma jego ilosc , moze miec tak znaczacy wplyw na klimat ziemski.
Pozostawiam do wyciagniecia wnioskow .
Mniej niz 0.05 procenta!
UsuńNie znam za dobrze mechanizmu efektu cieplarnianego, więc nie potrafię stwierdzić, czy taka ilość wystarczy. Wiem natomiast, że w małej, szczelnie zamkniętej klitce, dwie dorosłe osoby w dwie godziny przerobią na CO2 taką ilość tlenu, że nieodmiennie się budzę i MUSZĘ wywietrzyć. A wietrzenie to nie taka prosta sprawa, bo najpierw trzeba cały majdan pozdejmować z parapetu (książki, woda do picia, komórki, chusteczki itd.), potem trzeba wytrzeć szybę suchą szmatką - bo zaparowała. Następnie trzba owinąć szczelnie Koleżankę Małżonkę kołdrą - i dopiero można otworzyć okno. I trzeba czekać, aż się wywietrzy, a przez ten czas rozbudzę się tak, że do rana już nie zasnę. I to jest moje największe nieszczęście. Nie wywietrzyć - źle. Wywietrzyć - też źle. Co ja mam robić?
UsuńNitager, a spanie przy lekko uchylonych drzwiach nie wchodzi w gre? Jakis doplyw tlenu musi byc, bo spanie w takich warunkach zagraza zdrowiu was obojga. Czytalam, ze wiele zgonow himalaistow zdarza sie wlasnie od spania w szczelnych plastikowych namiotach - zatrucie wlasnym dwutlenkiem wegla. W oknach sa opcje tzw rozszczelnienia, albo sa takie wstawki cieniutkie z klapeczka - od tego nie wieje a za to saczy sie swieze powietrze . To by wystarczylo. Trzeba wymienic okno ! A byc moze tylko zamontowac te klapke w ramie ?
UsuńKoleżanka Małżonka, gdyby umiała posługiwać się pistoletem na silikon, najchętniej okleiłaby to okno naokoło. Ona MUSI mieć szczelnie zamknięte "bo jej wieje".
UsuńNo to masz Nitager prze-ra-ba-ne! Na calej linii:)
UsuńPodmienic Kolezanke na Mlodszego, bo spi jak kamien i chlod go nie obudzi.
OdpowiedzUsuńAle wiesz co Nitager? Po zastanowieniu doszlam do wniosku ze wole moj nie-sen niz taki kamienny - nie mam problemu ze wstawaniem, wstaje przytomna i gotowa, wiem co sie podczas snu dzieje w domu i sasiedztwie - i poniekad dobre to w razie jakiegos nocnego kataklizmu.
Swietnie ma ze mna moj syn mieszkajacy w Bostonie, gdzie czas jest o godzine do przodu od mojego : on ma daleko do pracy, plus korki u nich juz od zarania itd wiec wstaje po 4tej i jedzie POLTOREJ godziny w jedna strone do pracy - i aby sobie urozmaicic, nie zasnac, nie wyskoczyc ze skory ze zlosci na korki itd , to dzwoni do mnie wiedzac ze NIGDY mnie nie obudzi bo juz bede na nogach. I tak jest, jeszcze sie nie zdarzylo zeby mnie obudzil telefonem i jaki mi wdzieczny bo pogaduszki ze mna bardzo mu pomagaja w pokonywaniu trasy. Nie mowiac ze to jedyny czas jaki ma zeby wogole dzwonic i sprawdzic czy zyje. Wiec moja bezsennosc ma wiecej pozytku niz wad.
Ale Tobie to ciezko poradzic, masz naprawde twardy orzech do zgryzienia z powodu Malzonki.
Z Młodym spać się nie da. Tak się rzuca w nocy, że umarłego obudzi.
UsuńDla mnie sen to jedna z ważniejszych spraw. Wstyd się przyznać ale jak nikt mnie nie budzi to spałbym pewnie i do 12 w południe. Pewnie ponosi za to winę mój zegar biologiczny ustawiony na 23-24 i później w kwestii kładzenia się spać.
OdpowiedzUsuńChyba nie ma argumentów na przekonanie do otwartego okna, niestety.
Pozdrawiam!
Sen ważniejszy niż jedzenie. Głodny potrafię funkcjonować. Niewyspany - nie.
Usuńpowiedzenie o konieczności spania szybciej było używane w wojsku z poboru, wiem to pod znajomych, którzy pozwolili się doń wessać...
OdpowiedzUsuń...
no cóż, wiadomo, że gorzej się śpi przy zamkniętym oknie ze względu na zmieniający się bilans składników atmosfery w pokoju utrudniający oddychanie, zwłaszcza gdy praktykuje się spanie na niskim posłaniu...
no tak, ale nie ma co się zbytnio opatulać, jest pewna granica, powyżej której jest to upierdliwe, a gaz do ogrzewania swoje kosztuje... ja w okresie zimowym raczej sypiam przy zamkniętym, co nie jest zbyt przyjazne dla kocicy, ogranicza jej wolność w nocnym kursowaniu na dwór, zwłaszcza, że koci lufcik na taras też jest zamknięty... tedy sierściucha wyznaczyła mi konkretnie funkcję nocnego odźwiernego, jako że mam czujny sen i reaguję na walenie łapkami w szybę, które nikogo innego nie budzi... ja co prawda wstając chwilę popsioczę, ale na luzie, nie na poważnie, bo na koty się gniewać nie wolno, a przy okazji dokonuje się szybkie wietrzenie...
p.jzns :)
Miłośnikom kotów nigdy nie mówię, co bym zrobił z sierściuchem, gdyby mnie budził w nocy, gdy wreszcie, po wielkim bólu i męce uda mi się zasnąć. I Tobie też nie powiem.
Usuń