Mam dwie nowiny. I jak to z nowinami bywa, jedna dobra, druga zła.
Zacznę od złej. W zasadzie, to już nie nowina, bo wszyscy zdążyli się o tym dowiedzieć. Ale muszę ją ogłosić, bo daje mi ona pretekst do konstruktywnego i zaangażowanego marudzenia. A brzmi ona: no i przylazła w końcu! A już miałem nadzieję, że zapomni!
A kto? No, jak to kto? Zima! Ta cholerna zima! I znowu trzeba do roboty zaiwaniać pieszo, bo ścieżki rowerowe oblodzone. Samochodem, ani autobusem jeździć nie chcę, bo jak człowiek całą szychtę siedzi przed ekranem, to jednak musi przedtem i potem zażyć odrobinę ruchu. Ja i bez tego walczę z nadwagą, a jeśli zacznę jeździć do pracy samochodem, to już w ogóle obrosnę w tłuszcz, skoczy mi ciśnienie, poziom cukru, mięśnie zwiotczeją, energia odpłynie i w ogóle będę czuł się fatalnie. No i komu by się chciało odkopywać ten pojazd spod zwałów śniegu i potem skrobać te szyby z lodu, który nijak nie chce się od nich oderwać? I ten dzisiejszy plastik, jakiś taki słaby, że skrobaczka łamie się zupełnie bez powodu. Zwykle popsują mi się dwie-trzy skrobaczki tygodniowo.
Dobra, pora na dobrą nowinę. Otóż, jakiś czas temu miałem urodziny. I razem z Koleżanką Małżonką uradziliśmy, że to jest doskonały pretekst, aby wreszcie całą rodzinę zgromadzić przy jednym stole. Niby takie spóźnione urodziny.
Tak, wiem, niektórzy z Was nie lubią takich rodzinnych spotkań. Spędów na siłę, jak to niektórzy mawiają, wykrzywiając usta z pogardą. Ale mylicie się – moja rodzina jest na tyle fajna, że wszyscy takie „spędy” lubimy. Nasz holenderski, przyszywany kuzyn z zachwytem zwrócił się kiedyś do żony: Ty na pewno jesteś Polką? Bo to jest prawdziwie włoska rodzina!”. Fakt, atmosfera jak we Włoszech: każdy gada, jeden przez drugiego, nikt nikogo nie słucha, a tematy do dyskusji pojawiają się samoistnie. Tylko rzadko kiedy takie spotkanie wszystkim pasuje. Trudno ich razem zebrać pod jednym dachem. I dlatego przydaje się coś takiego, jak okazja.
Było miło, jak zawsze. Przede wszystkim, obu synków miałem przy sobie – to już wystarczy, żeby uczynić mnie szczęśliwym. Ale w pewnym momencie pokulały mi się łzy. Spokojnie, łzy szczęścia! Otóż, Pierworodny spojrzał po wszystkich i stwierdził, że „quorum już się zebrało”. Nie wiedziałem, o co mu chodzi, ale on poprosił mnie, żebym wstał, po czym na chwilę zniknął w sąsiednim pokoju.
- Wreszcie możemy ci wręczyć prezent – stwierdził Drugorodny.
- Ale ja już dostałem! – zdziwiłem się, bo kilka dni temu sam mnie uściskał, złożył mi życzenia i wręczył butelkę mojego ulubionego wina.
- Potraktuj ją jak wazonik do kwiatków – stwierdził. – Bo co ci bzdury mamy kupować? – ciągnął niezrażony. – Cała rodzinka się zrzuciła postanowiliśmy ci kupić coś porządnego.
I w tym momencie Pierworodny wyłonił się z pokoju i pośród aplauzu wręczył mi spore pudło.
Serce zaczęło mi bić jak oszalałe. Ten karton był tak charakterystyczny! Płaski, szeroki na niecałe pół metra, ale za to długi prawie na półtora. I ciężki. Bałem się pomyśleć, co to może być, bo przyszło mi do głowy, że w pudełku może znajdować się Moje Wielkie Marzenie, na które nigdy nie mogłem sobie pozwolić.
Siląc się na spokój, otworzyłem to pudło.
I łzy wzruszenia pokulały mi się z oczu. W pudle leżało bowiem ni mniej ni więcej, tylko Moje Wielkie Marzenie. Delikatnie, jakby było z cienkiego szkła, wyjąłem je z pudła i chwyciłem w dłonie. Poczułem jego ciężar i dotyk.
- Nie wiem, jak mam dziękować – wydusiłem przez zaciśnięte gardło.
- I jak trafiony prezent? – spytała Koleżanka Małżonka. – Podoba się?
Spojrzałem na nią zdziwiony.
- Czy się podoba? – bąknąłem. – Spełniliście jedno z największych marzeń mojego życia i pytacie, czy mi się podoba?
Spojrzałem na Moje Wielkie Marzenie, nie dowierzając, że trzymam je w dłoniach.
Les Paul. Prawdziwy! Nie jakaś stylizowana gitara ze sklejki. Prawdziwy, mahoniowy, pięknie wykończony Les Paul.
- To co, mama dzisiaj śpi w salonie? – spytał Drugorodny. – Bo widzę, że ty dzisiaj śpisz z gitarą.
- Tylko uważaj, bo trochę twarda - dodał Pierworodny.
Westchnąłem z zachwytem i spojrzałem na nią z miłością
- Może i twarda – przycisnąłem gitarę do piersi. – Ale na pewno nie chrapie.
Ale co ma wspólnego zima z brakiem ruchu?
OdpowiedzUsuńod wielu lat chodziłam do pracy w każdą pogodę, nawet, gdy było -25 stopni, dziennie ok.6km, czasami więcej.
Auto to gorsza opcja, zwłaszcza zimą.
Prezent urodzinowy cudowny, szacun wielki dla rodzinki!
Jak to, co ma wspólnego? Nikt nie lubi marznąć. Chodziłaś 6 km - a byłaś wtedy szczęśliwa? Nie ogólnie, tylko właśnie w tej chwili, gdy musiałaś drałować te 6 km. Ja mam wprawdzie tylko 4 kilometry, ale dają mi się już we znaki ograniczenia wiekowe - w czasie mrozu mam kłopoty, żeby donieść pełen pęcherz z pracy do domu.
UsuńNa wszystko jest rada, szczęściem jest ruch w ogóle, a minusy długiego spaceru zima można znaleźć rozwiązanie, ja po drodze miałam gdzie wstąpić na siusiu:-)
UsuńMimo wszystko, bardziej niż mróz daje mi się we znaki brak ruchu...
Toteż chodzę pracowicie i właśnie odkryłem nową trasę do pracy, krótszą o całe trzy minuty!
UsuńCudowny prezent :)))
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego z okazji urodzin, niech Ci wiosło dobrze służy. :)
Dziękuję, służy już od kilku dni i służy świetnie. Gra się na niej znacznie łatwiej niż na mojej starej Migmie.
UsuńNo i dorobiłeś się w końcu! Bo przecież zapracować na taką Rodzinę, która spełnia marzenia życia, to nie byle co! Niechaj Twa radość nie ustaje!
OdpowiedzUsuńZabrzmiało jak hymn. Trzeba teraz tylko wymyślić do niego melodię - a potem ją zagrać na gitarze.
UsuńA mnie szalenie się podoba twój opis waszych spotkań rodzinnych. Nas wprawdzie jest mniej, ale też się tak przekrzykujemy jedna przez drugą i mamy się dobrze razem :).
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, to dużo miłości!!!
Co do zimy mam podobny stosunek co ty - nie lubię i muszę się przekonywać, żeby robić coś w ramach ruchu, chociaż tutaj jest cieplej i najczęściej pada a nie śnieży.
A gitara! Marzenie!!!! Wprwadzie grałam tylko na klasycznej i niestety dawno się progi poniszczyły, ale nadal mam swoją, choć nie firmową i od dawna niestety nie gram. Ale Tobie życzę, żebyś od teraz grał :))))))
Może nawet zamieścisz kiedyś jakąś próbkę! O!!!!
Pozdrowienia!
Próbki raczej nie zamieszczę, bo moje "granie" to bardziej wydawanie dźwięków - ale i tak to lubię. Mam sporą wyobraźnię, więc bez trudu potrafię sobie wyimaginować, że jestem wirtuozem pokroju Slasha, albo Jasona Beckera.
UsuńJak dzieciak kochają, to i wymarzone prezenty dostarczają! Gratuluję rodziny i spotkań z nimi.
OdpowiedzUsuńDziękuję, rodzinkę mam wspaniałą, a dzieciaki kochane. No, już nie dzieciaki...
UsuńNo to super!!!! Już Cię widzę ( a raczej słyszę) jak każdego wieczoru koncertujesz! Bo gdy się o czymś intensywnie marzy to się marzenia spełniają.Wszystkiego dobrego w kolejnej wiośnie życia!!!!! Do mnie niestety też przyczłapała zima - tej nocy. Co prawda jest tylko -1, a to białe paskudztwo leży głównie na dachach, no ale niestety jest. Serdeczności;)
OdpowiedzUsuńanabell
Koncertuję tak, żeby nikt inny nie słyszał. Elektronika to świetny wynalazek - a najlepszym są słuchawki. Tylko ja słyszę swoje rzężenie.
UsuńSprawić komuś radość, to największe szczęście🎸
OdpowiedzUsuńDrogi Nitagerze! spóźnione, ale z serca cudne życzenia racz przyjąć, niech Ci się darzy🤗💝
Rodzina i dla mnie jest priorytetem, a wspólne spotkania zawsze są miłe, wesołe i dla mnie niezapomniane😀
Dziękuję serdecznie. Tak, wspólne spotkania to jeden z jaśniejszych momentów mojego życia. A jeszcze jak chłopaki siedzą przy stole i razem gramy w jakąś śmieszną planszówkę, przywleczoną przez Pierworodnego - sama radość.
UsuńCzytajac PROLOG wyczulam ze chyba otrzymasz gitare, pamietajac z przeszlosci ze byla Twym marzeniem. Ciesze razem z Toba - to wielki i wspanialy prezent, bedzie Ci towarzyszyl przez wiele lat i zawsze z czuloscia spojrzysz na nia pamietajac spotkanie rodzinne - ja tez lubie nasze spotkania i rozmowy typu co slina na jezyk przyniesie bo sa swobodne, wesole, niezapomniane.
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego z okazji urodzin i milych chwil z gitara.
P.S. Moj ziec tez gitarzysta, ma ich kilka i kazda kocha i pielegnuje jak najwiekszy skarb wiec rozumiem Twa radosc.
Dziękuję. Każdy gitarzysta chyba tak ma. I wirtuoz, i taki co mu się tylko wydaje - jak ja. Każda gitara jest skarbem. Nie dalej jak wczoraj Koleżanka Małżonka spojrzała na mnie jak na idiotę, bo uchwyciła mnie, jak stałem nad starą gitarą i zapewniałem ją, że wciąż ją kocham, "tylko sama rozumiesz".
UsuńTeraz jet tak ze gdy tylko slysze Slash-a albo Ted Nugent "Stranglehold" to mysle o Tobie, o tym jak cwiczysz i doskonalisz sie.
UsuńZachecam do wysluchania "Stranglehold" uprzedzajac iz to dlugi utwor, 7 min, ale warto usyszec gitare, orzeczona najszybsza w historii - kocham ten utwor.
Jesli znajdziesz czas powiadom mnie czy wysluchales i co o nim myslisz.
Dzięki za namiar - na pewno wysłucham.
UsuńNie jest łatwo trafić w gust z prezentem w dzisiejszych czasach. Ja mam zaklepane w rodzinie, że prezenty tylko w butelkach.
OdpowiedzUsuńW mój gust trafić zawsze jest łatwo, bo ja każde swoje marzenie umieszczam zawsze na liście zakupów, w nadziei, że ktoś kupi mi to przez nieuwagę.
UsuńGitara może służyć do gry, albo do zajmowania eksponowanego miejsca na stojaku w salonie. Gratuluję udanego prezentu, niezależnie od przeznaczenia.
OdpowiedzUsuńDo gry - zdecydowanie do gry! No dobra, do usiłowania gry. Nie zawsze można to nazwać grą. Z drugiej strony, może właśnie stworzyłem nowy styl? Przecież w malarstwie też istnieje prymitywizm...
Usuńna gitarze nie gra się zbyt wygodnie, bo karty się ślizgają...
OdpowiedzUsuńna kolejne urodziny dostaniesz inne Wielkie Marzenie: raport stacji ornitologicznej o tajemniczym zniknięciu gołębi z Twojego miasta...
p.jzns :)
Latem po prostu wystawię piecyk na balkon i dam fuzz na cały regulator. Żaden gołąb tego nie wytrzyma.
UsuńFakt, sąsiedzi też....
Piękne to Twoje marzenie. Cieszę się z Tobą, ale z tym chrapaniem to przegiąłeś, że się tak za Małżonką wstawię
OdpowiedzUsuńOboje chrapiemy. Ona też mnie nie oszczędza i wypomina to przy każdej okazji, tak że do remisu jeszcze daleka droga.
UsuńGratulacje Nitager! Gitara piękna jest...
OdpowiedzUsuńI ładnie stroi, i dźwięk ma fajny, a jaka poręczna i chwytna!
UsuńO jakże chętnie przeczytałam twój post. Miło gdy dzieci pamiętają o naszych marzeniach.
OdpowiedzUsuńNie tylko dzieci - cała rodzinka się złożyła. Ale dzieci dokładnie pamiętały, JAKA to ma być gitara.
Usuńo proszę co za bajeczny widok z balkonu.
OdpowiedzUsuńWszystkiego co najcudniejsze, zdrowia i radości z okazji urodzin.
Dziękuję. Ale co do widoku - wolę go kiedy jest zielony.
Usuń