Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


wtorek, 28 listopada 2017

O tym, jak zmieniłem przynależność gatunkową

     Dokończenie poprzedniej notki.

     Źle spałem tamtej nocy. W myślach układałem sobie, co napiszę na blogu, oczywiście korzystając z komputera jakiegoś zaprzyjaźnionego osobnika. Ponieważ w desperowaniu jedynie kasztelan Mirmił z „Przygód Kajka i Kokosza” zbliżył się do poziomu, pozwalającego na jako takie konkurowanie ze mną (i, oczywiście, poniesienie w tej konkurencji sromotnej klęski), moje myśli stawały się coraz czarniejsze. Czyżby to miało być ostateczne pożegnanie? Już nigdy nie zasiądę za klawiaturą, już nigdy nie stanę się Smoczym Dziecięciem, piratem z Karaibów, ani rycerzem w Caladrii. Już nigdy nie napiszę niczego na blogu. Nawet żeby napisać to pożegnanie, będę musiał błagać jakiegoś obcego człowieka* o dostęp do komputera. A może spróbuję skorzystać z telefonu?

     Ten telefon to osobny rozdział w moim życiu. Kupiłem go, bo było mi wstyd, że nie umiem obsługiwać telefonu z ekranem dotykowym, co moim dzieciom przychodziło bez trudu. Postanowiłem siebie samego postawić pod ścianą – albo się nauczę, albo w ogóle nie będę mógł korzystać z komórki**. Dziś, po czterech latach, nadal nie mogę stwierdzić, że to umiem. Bez przerwy wyskakują mi na ekranie jakieś niechciane okienka i włącza mi się nie ta funkcja, którą próbowałem uruchomić. Czasem nie zdążę przybliżyć jeszcze palca do ekranu, a on już zaskakuje – zwykle nie z tym, co chciałem włączyć. Innym razem mogę walić paluchem aż do zwichnięcia stawu - i nic.

     Zwykle wymieniam telefony co dwa lata, jak kończy mi się umowa. Ale ostatnio zaproponowano mi telewizory zamiast telefonów. Chyba. Telefon nie jest aż tak wielki. Poprosiłem o coś mniejszego.

     - Już mniejszych nie produkują – padła odpowiedź.

     Świat cofnął się w rozwoju. Najpierw wszystko miniaturyzował, teraz znowu powiększa. Gdy telefon uzyska rozmiary ekranu kinowego, w TV pojawią się irytujące reklamy rewelacyjnych wózków do telefonów new age design srutututu musisz-to-mieć-bo-jak-nie-to-w-ryj, a potem pewnie znów nastąpi era miniaturyzacji. Postanowiłem przeczekać erę gigantyzmu i nie zmieniać aparatu, w zamian biorąc większy pakiet internetowy. Nie przewidziałem, że wraz z tym pakietem nastąpią ciągłe aktualizacje zainstalowanych programów i mizerna pamięć telefonu zostanie zjedzona do ostatniej kosteczki. Teraz, cokolwiek chcę na nim zrobić, muszę swoje odczekać, pokląć, pogapić się w obracające się kółeczko, a potem wyjść z siebie, gdy okazuje się, że włączyłem nie to co chciałem.

     Nastał niedzielny ranek. Nie chciało mi się wstawać. Poleżałem sobie trochę, marząc o nowym komputerze i nowej gitarze, nie wiedząc, na co się zdecydować. Oczywiście, miałem świadomość, że oba te przedmioty są poza moim zasięgiem. Nie mogę sobie teraz pozwolić na takie wydatki. Ale marzenia nie kosztują mnie nic, więc dawałem im upust na całego. W marzeniach miałem komputer, który mógł wszystko – włącznie z umieszczeniem ministra obrony narodowej w domu wariatów. A moja nowa gitara była prawdziwym Les Paulem z limitowanej, klonowej edycji. Na odwrocie widniały autografy Slasha, Briana Maya i Marty’ego Friedmana.

     W końcu jednak trzeba było wstać. Po śniadaniu uruchomiłem komputer w nadziei, że przez noc sam się naprawił. Magiczne pudełka czasem tak mają. Może zamieszkujące go krasnoludki poprzestawiały jakieś wajchy i teraz działa! Ale nic z tego. Krasnoludki zawiodły na całej linii. Przejście przez BIOS, jakiś groźnie wyglądający komunikat o jakichś „devices” i kolejny blackout, po czym cała historia zaczynała się od początku.

     Próbowałem wyszukać porady w internecie. Moją komórką! Po kwadransie byłem tym tak zmęczony, że o mało nie rzuciłem nią o ścianę, a i tak dotarłem zaledwie do Google. Koleżanka Małżonka, w obawie o moje zdrowie, zaproponowała mi swoją. Nie powiem, dało się! Ten telefon nie mulił, nie kaprysił, nie włączał żadnych niepotrzebnych funkcji i nawet dało się trafić palcem tam gdzie się celowało. No, ale nosić przy sobie taki telewizor?

     Trafiłem do odpowiedniego działu i stwierdziłem, że myślenie jednak nie ma przyszłości. Na hasło „system się nie uruchamia”, większość porad brzmiała: „uruchomić system i w dolnym okienku wpisać coś tam coś tam”. Czy to nie najlepszy dowód na to, że informatycy nie są z tego świata?

     Ale były i inne porady. Oczywiście, zupełnie niezrozumiałe. „Uruchom coś tam coś tam i sprawdź co ci wyskoczy”. Ale o tym, jak to coś uruchomić, ani słowa. Wpisałem pytanie „jak uruchomić coś tam coś tam”. Odpowiedzi, jakie dostałem zrozumie wyłącznie ktoś, kto na świecie realnym całkowicie postawił już krzyżyk i na stałe przeprowadził się do świata virtu. W virtu śpi na wirtualnym łóżku, w virtu je wirtualne kotlety z wirtualna kapustą i w virtu żłopie wirtualne piwsko z wirtualnej szklanki. Musiałem działać na własną rękę.

     Przy uruchomieniu wcisnąłem DELETE, aby przejść do Biologicznego Środowiska, czyli do tej śmiesznej, niebiesko-czarnej tabelki, której nie da się obsługiwać myszką, tylko trzeba klikać strzałkami. Przeszedłem i co dalej? Groźnie wyglądający komunikat o brakujących „devices” uwrażliwił mój umysł na to słowo. Gdy przypadkiem znalazłem je w BIOS, zacząłem uważnie studiować tabelkę.

     Floppy disc… Skąd tu floppy disc? Przypadkiem wiedziałem, co to takiego. Wyjaśnił mi to kiedyś jeden oswojony informatyk. Na tyle oswojony, że nie trzymają go już w klatce, a ostatnio zdjęli mu nawet kaganiec. Floppy disc to dyskietka! Takie coś, co można rozłupać i przez to czarne w środku obserwować zaćmienie słońca! Ale w tym komputerze, choć grat leciwy, nie było już kieszeni na dyskietki. Więc może to jest przyczyna?

     Zmieniłem stan dyskietki z „enabled” na „disabled”. Założyłem – nie wiem czy słusznie – że te słowa po informatycku znaczą to samo co po angielsku, choć w zasadzie mogły znaczyć absolutnie wszystko, od „włączone” do „żądamy prawdy o Smoleńsku”. Wyszedłem z BIOS i… Kolejne uruchomienie. Śledzę ekran z wypiekami na twarzy. Znów to samo. Ale przynajmniej ten groźnie wyglądający komunikat się nie pojawił. Czyli coś tam naprawiłem! Czyli umiem! Czyli nie jestem ostatnim Mietkiem*** i do czegoś się nadaję! Czyli jakbym tak bardzo się postarał, mógłbym nawet zostać pomocnikiem pomocnika informatyka.

     Wlazłem znów do BIOS, głównie po to, żeby mi się komputer w kółko nie uruchamiał, bo trochę mnie to buczenie denerwowało. W BIOS przywitano mnie już jak stałego bywalca. Jeden z krasnoludków zaproponował mi kartę stałego klienta, ale uznałem, że jej nie potrzebuję. Wziąłem telewizor telefon i zagłębiłem się w lekturę porad na forum. Jedna brzmiała sensownie (czytaj: zrozumiałem, o co chodzi). Trzeba włożyć w kieszeń CD-ROM (to takie wysuwane z przodu, gdzie można postawić kubek z kawą) płytę instalacyjną Windows, a jeszcze przedtem w BIOS zmienić priorytety dysków. CD-ROM musi być na pierwszym miejscu. Dzięki temu, jak zrozumiałem, uruchomi się oryginalny system, sczytany z dysku CD, a nie ten uszkodzony, zainstalowany na komputerze. Zrobiło mi się gorąco. Bo podczas moich podróży po tabelkach BIOS spotkałem się z takim czymś, jak priorytet dysków! Pamiętam! Gdzieś tam było. Tylko znajdź to, człowieku, gdy się nie pamięta, gdzie to.

     Znalazłem. Zmieniłem. Zapisałem.

     Potem przewróciłem chałupę do góry nogami, w poszukiwaniu dysku z systemem.

     Znalazłem. Załadowałem. I nie umiałem wymyślić nic więcej na „Z”.

     Jedyny skutek był taki, że w skrzynce zaczęło buczeć naprawdę głośno. Najpierw mnie to ucieszyło, bo pomyślałem, że krasnoludki w środku chwyciły wreszcie jakieś przecinarki, wiertarki i glebogryzarki, zabierając się za naprawę. Ale skutku nie przyniosło to żadnego. Nadal komputer w kółko się resetował.

     Wróciłem do lektury komórkowej. Kolejna porada brzmiała, aby w BIOS zmienić parametry dysku z „zupełnie-niezrozumiałe” na „jeszcze-bardziej-niezrozumiałe”. Co mi szkodzi? Kto mi zabroni? Co innego mam do roboty w niedzielę? Odnalazłem odpowiednią tabelkę i rzeczywiście widniał w niej parametr „zupełnie-niezrozumiałe”. Kliknąłem i podświetliłem opcję „jeszcze-bardziej-niezrozumiałe”. Zapisałem. Kolejny restart. I nagle – cud! Pojawiło się logo Microsoft, a potem okienko logowania. Drżącymi rękami zalogowałem się na swoje konto.

     Działa! Mój komputer działa! System się uruchomił! Niesamowite! Sam naprawiłem swój komputer! Stałem się informatykiem! Prawdziwym informatykiem!

     - No i czego się drzesz? – syknęła Koleżanka Małżonka. – Całe osiedle musi cię słyszeć?

     - My, informatycy, tak właśnie mamy – zapewniłem ją i poszedłem do przedpokoju.

     Tam wbiłem wzrok w lustro i dokładnie przyjrzałem się swojemu odbiciu. Więc tak wygląda informatyk! Powiedziałbym, że zupełnie zwyczajnie. To się dziad zakamuflował! Kto go odróżni od zwykłego domownika w kapciach i powycieranych dżinsach? Mieli rację autorzy teorii spiskowych – Annunaki są wśród nas.

     A potem uruchomiłem antywira. Mielił przez bite pięć godzin, ale w końcu wymielił. Znalazł zarażony plik. Archiwalny i zupełnie niepotrzebny. Usunąłem go. Komputer uruchamia się, jakby nigdy nic.

     Jestem wielki!

     Na tytuł Geniusza Komputerowego może jeszcze nie zasługuję, ale na Laika też już nie. Stałem się Starszym Laikiem Sztabowym. I tak mnie proszę od dziś tytułować.


_________________________
* Konkretnie, starszego syna.
** No, bez przesady. Zostawiłem sobie stary telefon jako koło ratunkowe.
*** „Jak ostatni Mietek” to powiedzenie mojego młodszego syna – raczej nie jest to pochwała, ale czego tak naprawdę dotyczy, nie wie nikt.

24 komentarze:

  1. Nitagerze drogi!
    Jesteś Mistrzem w wielu dziedzinach, chwaliłam Twoje zasługi nie raz!
    Mam tylko nadzieję, że wszystko zapamiętałeś? ( te informatyczne polecenia komputerowe), jakby co- odpukać po 100-kroć!
    Szacuj wielki:)
    Dobrych, spokojnych kolejnych dni:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niczego nie zapamiętałem. Tego się nie da zapamiętać. Informatycy to wyczuwają jakimś dziewiątym zmysłem. Na razie zapamiętałem tylko, gdzie jest bateryjka, którą trzeba wyciągnąć.

      Usuń
  2. Brawo TY!!!!
    No popatrz jak się z wiekiem zmieniamy-Ty uruchomiłeś komputer, a ja "naumiałam się" obsługi smartfona i -o zgrozo!- korzystam z niego regularnie. I nawet korzystam z tłumacza- świetny wynalazek- wrzucam tekst po polsku, ten mi go tłumaczy i już mogę udawać, że umiem mówić po niemiecku.Nie chce Cię martwić, ale niedługo (podobno) Windows 10 będzie obowiązkowy. To dziwne, że ten zawirusowany plik dopiero teraz się ujawnił. A jaki masz program antywirusowy? Ja mam od wielu lat Kaskepersky'ego i on mi regularnie sprawdza wszystkie pliki.I zawsze ostrzega jeśli mi się zamarzy połączyć z jakąś niebezpieczną witryną, więc zawsze wtedy odpuszczam sobie taką stronę. Opłaciło się kiedyś go wykupić, bo teraz jako stały klient płacę mniej niemal z roku na rok.
    Zrób remanent w swojej komórce, bo z czasem każdy z nas dość nieświadomie zbyt dużo w niej przechowuje zupełnie niepotrzebnych rzeczy- niczym kobiety w torebce;)
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niczego niepotrzebnego w komórce nie mam. Aparat ma kiepski, więc zdjęć nie robię. Aplikacji mam tylko antywirus, poziomicę i apkę do strojenia gitary. Ale te systemowe, które już tam były, bez przerwy się aktualizują i zajmują całą pamięć.
      Co to znaczy, "Windows 10 obowiązkowy"? Kto mnie do tego zmusi? Jak zaczną podskakiwać, założę sobie Linuxa. Jestem już informatykiem, dam sobie radę ;)

      Usuń
  3. Jak antywirus to tylko NOD. A Windowsem 10 to sobie mogą...[patrz: Grochowski Maciej - Słownik polskich przekleństw i wulgaryzmów - strona dowolna]. Gdybym powiedział, że to "szajs", to by się asenizatorzy słusznie mogli poczuć znieważonymi].
    Kłaniam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałem kiedyś NOD, ale gdy skończyła się licencja, kupiłem G-Data i co rok korzystam z promocyjnego przedłużenia licencji. Dobry program, ale strasznie długo się aktualizuje i to zawsze w nieodpowiednim momencie. Na starym kompie to czuć - od razu strasznie zwalnia.

      Usuń
    2. Tylko NOD - z promocyjnym przedłużeniem. Dobrze skonfigurowany likwiduje w tle wirusy, robaki, trojany, nie dopuszcza do korzystania z programów zarażonych czymkolwiek, odnawia się w czasie przeze mnie określanym... A swoją drogą, dlaczego platformy, domeny [i jak się to wszystko zwie] nie likwiduje w swoich zasobach materiałów ewidentnie szkodliwych - nie wiem]. Odnoszę wrażenie, jakby właściciele fabryk współpracowali z podpalaczami...

      Usuń
  4. Naleza Ci sie wielkie holdy za naprawienie komputera - wiec je oddaje.
    Gdyby trafilo na mnie to albo naprawe zlecilabym znajomemu albo zawiozla/zawezwala fachowca jako ze absolutnie nic nie wiem na te tematy.
    Z mych doswiaczen wynika ze najwspanialsze sa produkty Apple I latwe do obslugi tez.
    Jesli chodzi o komorki to najlepszy przyklad mam w domu - znajomego Galaxy a moj iPhone niby podobne a tak rozne w obsludze, moj wymaga 1-2 klikniecia tam gdzie jego ze 4ry.
    Ja I moi mamy Windows 10 I dziala ok a znajomy mial wciaz klopoty I w koncu wsciekniety wrocil do Windows 7 - czyli roznie toto pracuje a od czego zalezy nie mam pojecia.
    Pozdrawiam serdecznie I zycze bezproblemowego korzystania z zabawek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja wiem, co to jest iPhone!
      Tylko nie wiem, dlaczego ludzie to kupują. Osprzęt musi być specjalny, bo uniwersalny nie pasuje, każda apka płatna, nawet system operacyjny mają swój. No, skoro tak bardzo chcą się odizolować, to wolna droga - ja się nie narzucam i nigdy żadnego iPhone'a nie kupię. Nie chce mi się wydawać kasy na i-słuchawki, i-ładowarkę i i-kabelek do kompa.

      Usuń
  5. Muszę przyznać, że oba tomy Twoich przygód jako informatyka, biły na głowę przygody informatyka z "Dnia niepodległości", który włamywał się do komputera kosmitów w celu ocalenia Ziemi. Ale teraz ratuj swoje życie. To nie żart! Suweren dowiedział się, że coś umiesz, sam wiesz że w dzisiejszych czasach, to nienajlepsze referencje! Chyba, że zdobędziesz ten komputer do umieszczania szefa MON w domu wariatów- jeśli to potrafi, potrafi naprawdę wszystko. Choć z tym wariatkowem, to mam jeszcze jedną koncepcję: wystarczy szefa MON wraz z szefem szefów zaprosić na Patriarsze Prudy, niech zaczepią cudzoziemca- później wszystko się już ułoży, jeśli wiesz o czym mowa. Nick zobowiązuje ;-)
    a klikając tutaj odsłuchasz piękną piosenkę o równie dziwnym stworzeniu jak informatyk imieniem BAHAMUT

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmiejesz się, a ja naprawdę zaczynam się bać. Jak mi ten komputer zarekwirują, to co bez niego zrobię? Nic łatwiejszego - "dowód w sprawie". A już mają policję, prokuraturę, teraz na dniach zdobędą sądy... Co za problem oskarżyć mnie o rozpowszechnianie pedofilii, albo pranie brudnych pieniędzy? Jak ja się przed nimi obronię, skoro wyroki zapadają teraz na Żoliborzu, jeszcze przed rozpoczęciem rozprawy?

      Usuń
  6. Ech, tak czytam o tych smarftonach, co to im się co chwilę coś włącza i myślę sobie, jak cudowne jest życie bez internetu w telefonie. Numer na kartę i internet na stałe wyłączony. Tzn. na mieście włączam go baaardzo rzadko i na chwilę, kiedy chcę np. sprawdzić rozkład jazdy. W domu gapienia się w monitor mam aż nadto, no ale taka praca.

    Informatycy mają swój świat i swoje kredki. Pamiętam Twoją notkę opowiadającą jak co jakiś czas muszą w firmie coś zepsuć czy odłączyć, żeby potem móc debatować, mówić trudnym językiem i w końcu naprawić. Przypominając tą sytuacją, jak bardzo są w firmie niezbędni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki oswojony, hodowlany informatyk to dobra rzecz. Przydaje się czasem. Ja boję się tylko tych dzikich, co żyją na wolności, Nie wiem, do jakiego gatunku należą, ale na pewno nie są ludźmi.

      Usuń
  7. Gratuluję. Ujarzmiłeś bestię.
    Ja na razie jestem pokonany. Mam stosunkowo nowy rzutnik i telewizor do których podłączałem notebook, aby coś dla rozrywki obejrzeć. Niestety notebook wyposażony jest w Windows 10, który się automatycznie aktualizuje. Po ostatniej aktualizacji stał się tak nowoczesny, że rzutnik ani telewizor odmówiły współpracy: "video format not supported". Jak zadzwonię do serwisów to pewnie mi powiedzą, że to koszt postępu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wszystko przez tę dziesiątkę. Bo gdy do 10 dodać 656, to jaki jest wynik? Przypadek?

      Usuń
    2. Wychodzi - niestety - na moje. Win10 przypomina mi... PiS. Piękna i rozdęta fasada, pod spodem g**o. I też usiłował mi dyktować [i wymuszać] z jakich programów mam, mogą a z jakich muszę korzystać. A ostatnio automatycznie aktualizują się [wbrew woli użytkownika] Mozilla Firefox, Google Chrome i Opera. No i te "dla naszego dobra" cookies... Nie można puścić [pardon] bąka bez opieki Starszego Brata.

      Usuń
  8. No brawo, panie Starszy Laiku Sztabowy. :) W razie czego będę wiedziała do kogo się zwrócić po pomoc. :D
    Zapomniałeś napisać, czy po tej naprawie Twój komputer potrafi już wysłać ministra obrony narodowej do wszystkich diabłów. ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jedno mi się nie udało :(

      Usuń
    2. Wszyscy diabli już czekają na ministra obrony, radośnie wymachując chwostami, bo wiele już tego czekania nie pozostało. W przyszłym roku kończy 70 lat- ile mu jeszcze pozostało?

      Usuń
    3. A gó**o! - jak rzekł złotousty doktor ekonomii Nikodem Dyzma. Za to mamy pięcioro nowych ministrów bez przydziału obowiązków! I teraz - wg słów p. rezydenta wszystko pójdzie po nowemu.

      Usuń
  9. Jak ś.p. Piłsudski ś.p. Zagórskiego?

    OdpowiedzUsuń
  10. Tym wyczynem zasłużyłeś sobie, Nitagerze, na wpisanie Cię na moją prywatną listę tysiąca bohaterów narodowych (rozumiem, że też masz taką, zawierającą między inszemi tych, co Ci się na gitarze podpisywali, choć przyznam, że nie wiem, co to za naród:)... Wypadło Ci miejsce między Niemcewiczem a Janem Nowakiem-Jeziorańskim, co mam nadzieję, że przyjmiesz bez protestów. Gdyby jednak, to będę upraszał o inne dane osobowe, bym mógł w innym sąsiedztwie pomieścić.
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem kiedy się Waszej Miłości pofortunni tu zajrzeć, przecie blog i komentatorzy nie zając... Zdrowia życzę i wszelkiej radości, jako to w ten świąteczny czas życzyć może jeno agnostyk szczery ateuszowi prawdziwemu:) Nawiasem, jakobyś Waść czasu jednak krzynę nalazł, to u mnie pod notą z 17-go Decembra Sir Absurd z Klechistanu alias Sigismundus Secundus vel Miodusza luboż Lord Paradox ostawił swoje z blogami pożegnanie dedykowane, między inszemi, Waszej Miłości...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  11. Szanowni - Nitagerze, Vulpianie, Wachmistrzu [alfabetycznie]...

    Od kilkunastu lat byłem/jestem Waszym czynnym i biernym czytelnikiem i - coraz rzadziej - dyskutantem, wiele się od Was sporo miłych chwil... Wy także bywaliście moimi cenionymi gośćmi jako blogera Sigismundusa Secundusa, Mioduszy czy Absurda z K.Lechistanu.. Ale że wszystko ma swój koniec, ten stan także mieć go musi.
    Kończę dziś [20 grudnia 2017 roku ] 77 lat i z chwilą wysłania do Was tego listu całkowicie znikam z "rzeczywistości blogowej" tak czynnie jak i biernie [likwiduje wszystkie linki, adresy, odnośniki, ikony czy jak tam się to zowie]. Chciałbym jeszcze możliwie długo poistnieć w jedynej prawdziwej i liczącej się rzeczywistości - tej materialnej.

    Finis.

    Ten czas to - niezależnie od orientacji religijnych - czas specjalny, czas składania sobie życzeń.

    1. Wszystkim Trzem Wam dziękuję za to, co było, bo dobrego było bez porównania więcej...
    2. Wszystkim Trzem Wam życzę długiego i szczęsnego życia realnego i blogowego...
    2. Dwom z Was [bo wolę bez potrzeby nie ryzykować;jeden z Was, gdy przesłałem mu życzenia, przed rokiem zaliczył mnie do natrętnych powsinogów] składam szczere życzenia świąteczno-noworoczne.

    Było... minęło...
    Żegnajcie...

    Sigismundus Secundus
    alias
    Lord of Paradox
    czyli
    Absurd z K.Lechistanu

    OdpowiedzUsuń