Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


wtorek, 6 października 2015

Mój mały Grunwald

     Źle spałem tej nocy. Budziłem się co chwilę, przewracałem z boku na bok, a gdy już udało mi się zamknąć oczy, natychmiast pojawiała mi się przed nimi bitwa. I to nie jakaś ustawka, a prawdziwa bitwa, na miecze, kopie i tarcze.

     Siedziałem na rosłym kasztanku, okrytym czymś, w rodzaju kolczego ubrania, osłaniającego cały jego kadłub. Nie wiem, jak to się zwie, niewątpliwie jednak była to zbroja. Ja sam miałem na sobie zbroję, jakiej przedtem nie widziałem. Była to kolcza sukmana, opadająca na nogi, z długimi rękawami. Na niej miałem lamelkowy kirys, przykryty skórzaną tuniką, a na głowie garnczkowy hełm, który jednak, o dziwo, niespecjalnie zasłaniał mi widok.

     Przede mną rozpościerał się widok, przypominający nieco afrykańską sawannę, tyle tylko, że z rzadka występujące, pojedyncze drzewa były raczej europejskiej proweniencji. Nie pamiętam, czy było mi gorąco…

     Ruszam. Kasztanek powoli się rozpędza. Za plecami słyszę potężne dudnienie. Odwracam głowę. A za mną biegnie moja drużyna. Ale jaka to drużyna? Więcej niż setka ludzi!

     Jest kilku pieszych pawężników. Nie wiem, co tu robią. To formacja zupełnie nieodpowiednia do ataku. Zamiast stać i czekać, by osłaniać ewentualny odwrót, pędzą razem z innymi, choć oczywiście, zostają w tyle.

     A ci inni to sami konni.

  Jest kilkunastych lekkich kawalerzystów. Raczej wschodniego pochodzenia. Przypominają Tatarów, ale zbroje mają stalowe, w większości lamelkowe, podobne do mojej. Jest kilkunastu cięższych, w błyszczących bechterach i spiczastych hełmach. Jest i kilkudziesięciu ciężkozbrojnych, na koniach opancerzonych podobnie jak mój kasztanek, ubranych w kolczugi, przyłbice, albo hełmy garnczkowe. Niektórzy mają na sobie dodatkowe opancerzenie, w formie skórzanych kaftanów, z metalowymi łuskami. Jest i kilku wydających się nie przynależeć do żadnej formacji. Mają w większości zbroje podobne do mojej, ale kilkoro z nich było ubranych w pełną płytę. Za to wszyscy mają w rękach kopie.

     Cała ta drużyna rozpędza się coraz bardziej. Kopyta dudnią, powietrze zaczyna gwizdać.

  Wreszcie pojawia się przeciwnik. Widzę wyraźnie dwie długie linie piechurów i kilkunastu zbrojnych za nimi. Nie ruszają się, czekają. Rosną mi w oczach. Już potrafię ich rozpoznać. To ciężkozbrojna piechota – na przodzie pawężnicy, za nimi huskarlowie. Pochylam kopię.

     Kopię?

   To nie kopia! Za lekka i za krótka. Już prędzej lanca. Nie zastanawiam się, skąd się wzięła.  Ściskam ją mocniej i zaczynam kierować się na wybranego przeciwnika.

     Ale lżej zbrojni zaczynają mnie wyprzedzać i zabiegać mi drogę! Na nic złość, nie ma rady - zbaczam nieco z obranej ścieżki, biorąc na cel ostatniego z lewej strony. 

    Konnica z hukiem zderza się z linią tarczowników. Czuję potężne szarpnięcie i moja lanca przełamuje obronę, zabijając piechura. Rozpędem przedzieram się przez drugą linię, choć chyba nie zdołałem wyrządzić w niej większej szkody. Pędzę cały czas naprzód. Dopiero po chwili, nie wyhamowując, zataczam duże koło i wracam. „Siła konnicy tkwi w pędzie!” – brzmią mi w uszach nie wiadomo czyje słowa. – „Jeśli się zatrzymasz, przegrałeś!”. Więc nie zatrzymuję się, biorąc na cel zdezorientowanego rycerza. Trafiam – rycerz z hukiem wali się z siodła. Niestety, moja lanca poszła przy tym w drzazgi. I tak dziw, że wytrzymała pierwszą szarżę.

     Sięgam po długi miecz i zaczynam znów zataczać koło. Moja konnica rozprawiła się już z przeciwnikiem. Pozostało kilku niedobitków, którzy jednak ani myśleli złożyć broni. Jeden z nich, na mój widok wzniósł topór do ciosu. Przeleciałem koło niego jak śmierć. Skosiłem go, jakby był przydrożnym słonecznikiem, a nie żywym człowiekiem. Rozejrzałem się za następnym.

     Nie było go. Moja drużyna rozniosła już przeciwnika w puch! Nic dziwnego, to ponad setka konnych, w większości ciężkozbrojnych…

     W tym momencie obudziłem się, ciężko dysząc. Przez chwilę dochodziłem do siebie, po czym wstałem i otworzyłem okno. Niech wleci trochę tlenu.

     Nigdy więcej przed snem nie będę grał w Mount & Blade! Nigdy!

28 komentarzy:

  1. jak ja kiedyś udzieliłam informacji jakiemuś cudzoziemcowi (możliwe, że to był uchodźca), to potem śniło mi się, że urodziłam mu 13 (trzynaścioro) dzieci... JEDNORAZOWO!!!!.... tak, że nie wiem co lepsze ... :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na imiona chyba.... obudziłam się w czasie porodu... :)))))))

      Usuń
    2. No proszę, a ja tu czekam na opis karmienia. Byłem ciekaw, jak rozwiązałaś to logistycznie.

      Usuń
    3. wizualizuję...
      - ALLAH AKBAR!!!...
      - co to za ateistyczne wrzaski?...
      - spoko, to Pani Frytka rodzi i małe brudasy się biją o spadek...

      Usuń
  2. Jeśli chodzi o upiorne sny....: będąc (kiedyś tam), dziewczęciem niewinnym, po jakimś sutym, rodzinnym obiedzie, śniło mi się, że topiłam się w rosole....:-(. Wielkie tłuste oka pływały obok mnie, wraz z gigantyczną nacią pietruszki, a oślizłe makarony (grubości mojej ręki), owijały moje wątłe ciało wciągając mnie na dno. Gdy tłusty rosół zaczął wdzierać mi się do nosa i uszu, gdy brakło mi już powietrza a nać oblazła moje czoło - obudziłam się..... Niechęć do rosołu przeszła mi wraz z urodzeniem dzieci. Jakoś tak. Ale pietruszki nie lubię do dzisiaj.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co to za suty obiad, jak skończyło się na rosole? Gdyby Ci się śniło, że pożera Cię pieczeń, topi w winie, a usta zapycha frytkami - to byłby suty obiad!

      Usuń
    2. Było pewno i drugie danie, ale ten rosół.... Zresztą taka moja natura. Od dziecięctwa miałam problemy z niestrawnością. Mogło mi n.p. "zaszkodzić" krzywe spojrzenie sąsiada lub jutrzejsza klasówka z fizyki. I wówczas noc p.t.: drzwi-drzwi-kibel..... Na szczęście "wyrosłam" :)

      Usuń
    3. Miałem podobnie, ale nauczyłem się, że zawsze po posiłku wypijam gorącą herbatę - i od tego czasu jest dużo lepiej.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Byłeś tam? A ja rozglądałem się na wszystkie strony i Cię nie widziałem! No, chyba, że po drugiej stronie. Oupsss...

      Usuń
  4. Ty masz akcje a ja biedna tylko mahjonga ciukam i czasem mi się śni cyk,cyk ten klocek z tym klockiem.Ech - innych snów nie będe opowiadać bo to horror i lepiej do sennika zajrzeć.Dziś np śnily mi się czarowniće ,które mi kochasia zamieniły w psa i hmm co z tym fantem zrobić????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to co? Udawać, ze się z tego cieszysz! "Nareszcie będzie mi wierny!".
      Po czymś takim każda zła czarownica przywróci mu dawną postać.

      Usuń
  5. Przeraziłam się tymi obrazami, chociaż mnie też potrafią się śnić niestworzone historie, kiedy się naoglądam przed snem filmów akcji :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie były takie straszne, jakby tak je rozkminiać z punktu widzenia filmu historycznego. Ale to uczucie, jak lanca wbija się w przeciwnika... Jednak średniowiecze to nie epoka dla mnie.

      Usuń
  6. Jak możesz spać przy zamkniętym oknie???? Zrób choć małą szparkę, niedotlenienie w nocy to poważna sprawa.
    Jakoś nigdy nie śni mi się cokolwiek z tego co obejrzę lub przeczytam wieczorem.
    Ale jeśli cały dzień spędzę w lesie na grzybobraniu, to następne grzybobranie mam w nocy- najgorzej, że chodzę i chodzę, szukam tych grzybów i szukam i wciąż koszyk pusty.
    Tak samo było po górskich wycieczkach- całą noc we śnie chodziłam po górach.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - nie mogę spać i wciąż się budzę. Ale mam w łóżku współlokatorkę, której wiecznie zimno. Ja zasypiam przy otwartym oknie, po czym, gdy wszystkie kryminały w TV się skończą, przychodzi moja urocza Towarzyszka i natychmiast je zamyka. I to nie tak zwyczajnie - ona musi dopchnąć, doszczelnić, żeby czasem jakaś zabłąkana cząsteczka tlenu nie wleciała. Gdyby umiała, pewnie jeszcze by to okleiła silikonem i gumową taśmą uszczelniającą!
      Po długiej trasie zawsze śni mi się droga - i zwykle budzę się z jękiem, gdy wpakuję się w tył ciężarówki - bo mi hamulce nie zadziałały.

      Usuń
  7. @Nitager,
    A może Tobie potrzebna jest jakaś gra terapeutyczna dla osób z problemami z zasypianiem, na przykład "Liczenie baranów". Pierwszy level, to samo liczenie, drugi z podawaniem kolorów, trzeci - imion....
    No wiem, dupy taka gra nie urywa, ale czego się nie robi dla spokojnego snu? Mnie wystarczy, że się zmęczę i dotlenię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko bolidupka puści, biorę się za biegi i siłownię pod chmurką. Wtedy spałem jak suseł. Ale tak naprawdę, to w małym pokoju jest mi po prostu duszno. Dwie osoby zużyją tlen bardzo szybko i człowiek zaczyna się męczyć.

      Usuń
  8. gdy często-gęsto grywałem w brydża sportowego, potrafiły mi się śnić "Baśnie i waśnie'"...
    /gwoli wyjaśnienia, był to taki serial rysunkowy, czasy ok. średniowiecza, naparzanki na broń białą, zaś strony konfliktu miały herby w kształcie symboli kolorów karcianych/...
    ale znałem też brydżystów, którym się wciąż śniły gołe baby, ale ponoć nie o grę w poker rozbierany w tych snach chodziło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem doskonale, co to "Baśnie i Waśnie" - jako dziecko bardzo lubiłem tę bajkę. Wtedy własnie zauważyłem pewien powtarzający się w wielu bajkach schemat: ten dobry miał zawsze albo prosty miecz, albo szablę - a ten zły: szpadę, wygiętą w dół. Dużo czasu minęło, zanim zrozumiałem, że nie szpada czyni człowieka.

      Usuń
    2. wyjaśniłem dla tych młodszych, bo mają prawo nie wiedzieć, o co chodzi...
      przyznam, że najbardziej mnie wkurzał ten rumiany czerstwiak z serduszkiem, taki chłopek roztropek z Texasu powiatowego... pikowy Don Pedro /który potem inkarnował w Szpiega z Krainy Deszczowców/ budził moje politowanie /a zgodnie z ideowym założeniem filmu powinien budzić złość i nienawiść/... Król Kier mi się kojarzył ze szwejkowskim wicepierdołą i budził we mnie uczucia opiekuńcze... najbardziej mi było żal Króla Pik, że ma totalnego pecha do polityki kadrowej...
      na ocenę Damy Kier byłem chyba ciut za młody wtedy, ale takie słodkie mdlejące Danuśki Na Ziarnku Grochu nigdy mnie nie kręciły, już od przedszkola...

      Usuń
    3. p.s...
      Król Pik = Hrabia Horvath /z "Janosika"/...
      Don Pedro Pik = Burgrabia...
      tak mi się skojarzyło dodatkowo...

      Usuń
  9. I tak dobrze, że Twoja drużyna rozniosła przeciwników w puch!:)) W przeciwny razie zbudziłbyś się zlany potem i w dodatku pokonany!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się gra na najłatwiejszym poziomie, to wróg musiałby mieć naprawdę przytłaczającą przewagę liczebną, żeby przegrać. I to się przeniosło na sen.
      Poza tym, nie chwaląc się, w mojej drużynie jest już prawie samo rycerstwo, plus kilku rekrutów, których biorę ze sobą, żeby nabrali trochę doświadczenia (w tej grze każdy żołnierz ewoluuje indywidualnie przez kilka stopni; rekrut to stopień najniższy i najniższe umiejętności, rycerz - najwyższy), ale rzadko kiedy zdążą dobiec na czas - zwykle rycerstwo zdąży już zrobić porządek. Takie mam wyszkolone wojsko!

      Usuń
  10. Sny potrafią być tak przewrotne że nie z krótką kopia ale całkiem bez ubrań mógłbyś Waści na tym koniu siedzieć,
    A swoją drogą sen ok krótkiej kopii to temat na cała naukową rozprawę
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest krótka kopia! To jest lanca! Kopia to długie drzewce, które można jedynie nieruchomo trzymać, celując całym koniem. Zwykle jednorazowego użytku. Lanca jest krótsza i lżejsza, za to mocniejsza - umożliwia pewien rodzaj fechtunku. Pewnie Wachmistrz wytłumaczyłby to lepiej...

      Usuń