Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


piątek, 23 stycznia 2015

Post o niczym - I

     Ponieważ choruję na chroniczny brak weny, a ktoś uzmysłowił mi, że najlepiej wychodzą mi posty o niczym (dzięki, Tatulu!), postanowiłem wdrożyć ten pomysł do produkcji masowej i od czasu do czasu pisać notkę o czymś tak nudnym, jak opowiadanie przypadkowo spotkanej w autobusie babinki, o tym, jak bardzo boli ją lewe kolano i co powiedział jej lekarz. Będą to głupie posty, jałowe rozważania, i nikomu niepotrzebne informacje. Najlepiej je sobie odpuścić. Dziś pierwszy odcinek z tej serii, w której dowiecie się, jakiego koloru spodnie mam na sobie – na wypadek, gdyby ktoś kolekcjonował takie informacje i umieszczał je w odpowiednich tabelkach w Excelu, aby później zamienić je w kolorowy wykres.
    
    
     Koleżanka Małżonka szału dostaje, gdy dzień w dzień wciągam tę samą parę spodni.
    
     -Jakbyś nie miał innych!
    
     No, niby mam, ale co ja na to poradzę, że te akurat leżą na wierzchu? Wieczorem rzuciłem je na krzesło, toteż rano mam do nich najbliżej, a nie mam ochoty skazywać się na cierpienie porannego szperania po szafie, bowiem rano każda czynność, wykraczająca poza codzienną rutynę, zmusza mnie do przedwczesnego otwarcia oczu i bolesnego uzmysłowienia sobie, że niestety, spanie się skończyło. Zresztą, nigdy nie potrafiłem zrozumieć kobiecej konieczności, aby codziennie ubierać się w inne ciuchy, jeśli te wczorajsze są w jeszcze całkiem znośnym stanie. Nie dotyczy to oczywiście bielizny, co zostało mi po przodkach-myśliwych, dbających zawsze o to, aby nie wydzielać zbyt intensywnego zapachu, mogące spłoszyć zwierzynę. Biorąc pod uwagę fakt niewyobrażalnej dla nas czułości węchu np. wilków, jest to, wbrew pozorom, całkiem wysoko postawiona poprzeczka.
    
     Ale bywa, że Koleżanka Małżonka, która zawsze wstaje przede mną, bo nigdy dospać nie może, podstępnie skasuje mi tę parę i wrzuci do pralki. Zwykle razem z kluczami i drobnymi monetami, by później zastanawiać się, skąd ten łomot w pralce. Wtedy muszę obudzić się już po wizycie w łazience i niestety, pogrzebać w swojej garderobie. Znaczy, półce w szafie ciuchowej.
    
     Ponieważ ostatnio wyprana para spodni zawsze leży na wierzchu, każda osoba, interesująca się moją garderobą*jest przekonana, że posiadam dwie pary spodni: jedną o nieokreślonym kolorze** i jedną czarną. Przy czym jest to czerń umowna, która etap swej intensywnej, wzniosłej czerni ma już dawno za sobą i coraz bardziej skłania się ku ciemnej, neutralnej szarości. Sugestie Koleżanki Małżonki, jakoby nadszedł już najwyższy czas, abym kupił sobie nowe spodnie, puszczam mimo uszu. Na co mi nowe spodnie, skoro stare są jeszcze całkiem w porządku, a ja i tak używam tylko dwu par na zmianę? Fundusze, które zostałyby przetracone na spodnie, można przecież przeznaczyć na potrzebniejsze rzeczy***. Poza tym, zakup spodni wiąże się z ogromnym wysiłkiem i stratą czasu. Koleżanka Małżonka nie dość, że przeciągnie mnie po wszystkich sklepach ciuchowych w zasięgu naszego samochodu, to każe mi – o zgrozo – przymierzać ze czterdzieści par spodni i oceniać jak leżą. Przecież Towarzyszka Życia nie puści mnie na takie zakupy samego, bo przywlókłbym do domu jakieś moro, albo pomyliłbym spodnie męskie z damskimi. Nie mam pojęcia, czym one się różnią. Na pierwszy rzut oka wyglądają tak samo, przynajmniej dopóki leżą na półce. No i podobno małe jest prawdopodobieństwo, że trafię we właściwy rozmiar.
    
     Rozmiar odzieży to dla mnie łamigłówka nie do ułożenia. Zupełnie nie wiem, skąd się te oznaczenia biorą. Przypuszczam, że ktoś chciał kiedyś napisać takie działanie, żeby nie dało się go rozwiązać i przez pomyłkę wsadził je nie do tej koperty. Zamiast do promotora, poszło do producenta odzieży****, który zachwycił się mądrze brzmiącymi formułkami i postanowił wykorzystać je w reklamie. Swego czasu sądziłem że rozmiar buta to po prostu jego długość w centymetrach i bardzo dziwiłem się, że istnieją na świecie ludzie, którzy noszą tak monstrualne rozmiary, jak czterdzieści cztery. A głupi Amerykanie wciąż szukają Wielkiej Stopy i nie potrafią znaleźć! Przymierzyć? No, ludzie, chcecie, żeby mi przypięto łatę jakiegoś zboczeńca, co w miejscach publicznych zdejmuje spodnie? I co z tego, ze za kotarą! Sklep jest sklepem, a sklep, jak twierdził pan Leszek Tyczyński, to miejsce publiczne, gdzie kazdy może wejść. Nie rozumiem, dlaczego Koleżanka Małżonka, oglądająca „Znachora” z częstotliwością dwóch razy na tydzień, nie zauważyła tej wypowiedzi i uznaje moje tłumaczenie za mało wiarygodne. No, ale sami pomyślcie. Nie dość, ze trzeba zdjąć spodnie, to jeszcze buty! A potem trzeba to samo zrobić w odwrotnej kolejności, co bez łyżki do butów wcale nie jest takie łatwe. A w towarzystwie Pani Mojego Życia trzeba to zrobić najmniej kilkanaście razy!
    
     Dziś wypadł mi Dzień***** Czarnych Spodni.
    
     Nie lubię ich. Nie wiem, z czego je uszyto, ale materiał ten nie jest przyjemny w dotyku. Czuję się, jakbym wciągał na nogi dwa foliowe worki. Zimą jest mi w nich zimno. Czuję, jak przyklejają mi się do nóg i ziębią. Poza tym, dziwnym trafem, czasem mając je na sobie, zdarza mi się zapomnieć zapiąć rozporek******. Nie zdarza się to przy innej parze – tylko przy tej. Może dlatego, że są dość elastyczne i dobrze leżą, nie dając znać siódmemu******* zmysłowi, że coś jest nie tak.
    
     A wiec męczę się dziś w nich i czekam tylko, kiedy oficjalna część dnia się skończy i wreszcie będę mógł wskoczyć w powyciągany dres.
    
     A ponieważ nie mam żadnego pomysłu na zakończenie, nie wspominając już o jakiejś błyskotliwej puencie, ta notka po prostu nie będzie go miała. I co mi zrobicie?
    
     No, dobra, żartowałem. Nie ośmieliłbym się Was zlekceważyć, za dużo dla mnie znaczycie.
    
     Na koniec podzielę się z Wami głęboką myślą nieodżałowanego Sławomira Mrożka:
    
     „Jeśliś harcerz, kup półpancerz!”
    
     Ale nie pytajcie mnie, jaki to ma związek z notką.
    
    
      ___________
     *Mam zamiar dziś przekonać się, czy ktoś taki, poza Koleżanką Małżonką, w ogóle istnieje. Mnie proszę do tej grupy nie zaliczać.
    
     **Koleżanka Małżonka może i znalazłaby na tę barwę jakąś nazwę, ale przezornie nie proszę jej o to, bo jeszcze sobie o nich przypomni
    
     ***Np. fuzz do gitary – przezornie umieszczam tę informację w przypisach, aby Koleżanka Małżonka jej nie dociągnęła, bo dostaje szału za każdym razem, gdy o tym słyszy
    
     ****Oczywiście, praca doktorska z matematyki została odrzucona, gdy promotor dowiedział się, że jest gburem, sprzedaje tandetę, ma brudne łapska, które od tygodnia nie widziały mydła, a na podłodze karaluchy urządzają mu rozgrywki ligowe
    
     *****Trwa on od tygodnia do dwóch, w zależności od refleksu Koleżanki Małżonki, ewentualnie wykonywanymi przeze mnie pracami domowymi. W przypadku malowania, klejenia, albo zlewania nalewek o intensywnym zabarwieniu, zauważono tendencję, dążącą do skrócenia czasu używalności.
    
     ******Ale nie dlatego jest mi w nich zimno – kurtka i tak wszystko zasłania
    
     *******Umiem liczyć! Zapomnieliście o zmyśle równowagi!


17 komentarzy:

  1. Moja żona zarzuca mi to samo w sprawie spodni i swetra.
    Niezmiennie odpowiadam że nie rozumiem po co zmieniać coś co na człowieku dobrze leży.
    To również jakaś odmiana wierności
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dodeniają nas, po prostu. Same nie zdają sobie sprawy, jak to dobrze jest mieć w domu coś stałego i niezmiennego.

      Usuń
  2. hmmm, mam to samo z Młodym, dwie pary spodni (przy czym w użyciu jedna, druga na wypadek, gdyby matka pierwszą zabrała znienacka do prania ...), zakupy w tym temacie, to tragedia na miarę zagłady świata (zresztą opisywałam nasze przygody...) ... to chyba taka Wasza, męska, przypadłość... staram się z tym nie walczyć, dopóki garderoba (w sensie ciuch) jeszcze jakoś wygląda... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogie Panie, zaufajcie nam! Naprawdę potrafimy wyczuć ten moment, kiedy trzeba kupić nową garderobę. Po prostu, czujemy, gdy nam wieje tam, gdzie wiać nie powinno...

      Usuń
    2. hmm, coś tym jest... na dniach pojawi się u mnie wpis na ten temat... :)

      Usuń
  3. Po pierwsze- wyrzuć te spodnie, których nie lubisz w cholerę. Spodnie są najlepszym przyjacielem mężczyzny!(*) Nie powinieneś nie odwzajemniać uczuć!
    Po drugie- W razie czego, mogę Ci jakieś spodnie podesłać, bo rok w rok ze cztery pary oddaję na bezdomnych, bo nie cierpię na problemy z zakupem nowych, choć rozumiem problem zakupów wspólnie z kobietą, dlatego zawsze ją uprzedzam i to z nawiązką!
    Po trzecie-
    Deszczyk pada, słońce świeci,
    czarownica masło kleci!(**)
    (*)Nie biorę odpowiedzialności za złote myśli, na które wpadam tuż przed północą czasu Greenwich.
    (**)To nie mój dwuwiersz, również nie biorę za niego odpowiedzialności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyrzucić? Nie przetarte, nie podziurawione, nie poplamione farbą - no wybacz, nie mam podstaw! Żaden sąd, w postaci Małżonki, nie pójdzie na taki układ!

      Ten dwuwiersz, to rzeczywiście bardzo głęboka myśl. Pomysl tylko: deszcz i słońce jednocześnie, co wskazuje na potężną magię, znacznie przekraczającą mozliwości czarownicy. Poza tym, czarownice nie robią sobie same masła - zwykle dostają je od okolicznych mieszkańców. Czyli ona nie jest czarownicą! Jest figurantką! Udaje czarownicę - ale w jakim celu i kto za tym stoi?

      Usuń
  4. Przyznam Ci się, że niewiele jest dla mnie sytuacji bardziej wkurzających niż mus brania udziału w kupowaniu odzieży wszelakiej dla męża.To jest masakra, zarówno fizyczna jak i psychiczna! Gdy już wreszcie przekonam go, że trzeba kupić coś nowego, przeżywam katusze- tak na oko chłop mój wygląda normalnie, ale gdy cokolwiek przymierza to zaraz okazuje się, że jest jakby niewymiarowy. Dziwne, że to wrażenie mam tylko w polskich sklepach. Ostatnio zaopatrywał się za Odrą - przy kupnie spodni wystarczyło podać obwód pasa i...bingo! leżały jak szyte na miarę. Przy kupowaniu górnej części stroju- wystarczyło podać jedną literę, w tym przypadku "M" i tylko kolor sobie wybrać.Kupno tych części garderoby zajęło nam, razem z płaceniem i wyborem koloru - 15 minut. Nowe buty już mieliśmy wcześniej kupione- w Polsce, w sklepie na "D"- też bezproblemowo.
    Miłego, ;)
    P.S.
    A jak jest z zakupami garderoby Koleżanki Małżonki? Doradzasz, pomagasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, nie rób sobie żartów! Miałbym łazić po ciuchlandach z Koleżanką Małżonką? Aż tak długo ludzie nie żyją! A co ja mógłbym jej doradzić? Dla mnie ciuch jest ciuch i niczym się od innych ciuchów nie różni. Pojęcia nie mam, dlaczego musi to być akurat ten ciuch, a nie może być ten obok.
      Ja jestem facetem - jeśli chodzi o sprawy ciuchowe, to mam zaliczony tylko pierwszy stopień: odróżniam kobiętę ubraną od rozebranej.

      Usuń
  5. Chyba większość mężczyzn tak ma... Znam tylko jednego, ktory po osiągnięciu wieku męskiego i wybraniu dla siebie image - zachowuje się na zakupach jak rozkapryszona królewna. To mój młodszy. Jeżeli Żuk wybiera się na zakupy, odwiedzane są dziesiątki a może i setki sklepów. Przymierzanie ciucha, który wpadł mu w oko trwa godzinami. Matula czy inna osoba towarzysząca jest upocona i ma oczopląs. Żuk ma to samo w sklepie spożywczym, gdy postanowi coś ekstra ugotować, (robi to świetnie). Przed półką z przyprawami stoi pół godziny, komponując w głowie smak i aromat sosu.... Aż sekuriti sklepowe zaczyna pilnie obserwować... Na szczęście, z braku JEGO czasu i z powodu innych pilnych i ważnych spraw - te eskapady zakupowe zdarzają się rzadko :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam Ci się, że jeszcze kogoś takiego nie spotkałem. Wprawdzie mój młodszy też lubi łazić z mamą po sklepach, ale przypuszczam, że ma w tym ukryty cel - zawsze ją na coś naciągnie.

      Usuń
  6. Nitagerze, zapominałeś o pewnym magicznym płynie do prania, który wszystko odnawia na powrót? jest reklama, a nazwy nie wymieniam.
    Niektórzy Panowie tak mają, że uwielbiają swoje ubrania, takimi jakimi są. Czasem im starsze, tym wygodniejsze.
    Koleżanka Małżonka ma rację, co do wymiany spodni, butów.
    My Żony swoich Mężów, chcemy mieć przy swoim boku przystojniaków, na dodatek modnych !
    Pozdrawiam :)


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, o czym mówisz, ale przypuszczam, że mówisz o atramancie - nie wiem, co jeszcze mogłoby przywrocić czerń. Problem w tym, że ja chciałbym przyciemnić tylko spodnie - a nie resztę łazienki.
      Nitager i modny przystojniak - odnoszę wrażenie, że gdzieś tutaj coś zgrzyta i nie pasuje do siebie...

      Usuń
    2. Nitagerze, proszę nie "burz" mi wizerunku Twojej osoby, tzn mojej wyobraźni o Tobie ! znamy się troszkę, dla mnie jesteś mega przystojnym Facetem !

      Usuń
  7. Robię podobnie do Twojej Koleżanki Małżonki wrzucam spodnie do pralki rano wstawszy, wyrzucam wcześniej wszystko z kieszenie i od razu włączam pralkę. :))
    Koleżanka Małżonka swoje zakupy zapewne robi sama. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, nie ma siostry, więc musi to robić sama. Czasem towarzyszy je młodszy, który zawsze wraca z takich zakupów z jakąś nową grą...

      Usuń
  8. Ja też nie znosze kupowania ciuchów. Juz mi sie włosy na głowie jeżą, bo widzę, że niedługo trzeba będzie kupic nową kurtkę zimową i nowe spodnie...

    OdpowiedzUsuń