Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


czwartek, 8 stycznia 2015

Chyba skasuję tę notkę...

     Nie lubię gadać o niczym. Nie umiem zresztą i nie zamierzam się tego uczyć.
    
     Są w moim otoczeniu ludzie, którzy potrafią to doskonale. Żeby daleko nie szukać – Koleżanka Małżonka potrafi codziennie gadać przez telefon z tymi samymi osobami, a każda rozmowa trwa co najmniej kwadrans. Dla mnie nie ma większej męki, niż rozmowa przez telefon. Ten wynalazek traktuję jako narzędzie do przekazywania informacji, a jeszcze mi się nie zdarzyło, żebym nie dał rady przekazać jej w najwyżej pięć minut i to tylko dlatego, że trzeba było tę informację tłumaczyć jak krowie na rowie, kilkakrotnie powtarzając, zaciskając zęby z bezsilnej złości, że trafiłem na takiego tępego rozmówcę.
    
     Dlatego nie piszę niczego nowego na blogu. Nie mam o czym.
    
     Powiecie, że na świecie tyle się wydarzyło – mówienie, że nie ma się o czym pisać to prawdziwy grzech. Może. Ale żadna z tych spraw, choć niektóre bezpośrednio mnie dotykają i próbują mną wstrząsać, nie wprawia mnie w rezonans. Poruszają mnie, oczywiście, jak każdego człowieka. Ale pisanie o tym to coś innego. To musi być coś, co jest tylko moje, co rodzi się samo, nagle i niespodziewanie i daje tylko chwilkę, aby dać się popieścić na klawiaturze, po czym ucieka bezpowrotnie. Tyle razy miałem pomysły na notki! I na pomysłach się skończyło, bo nie zapisałem tego od razu. Zapomniałem. Pamiętałem tylko, że miałem świetny pomysł. Ale jaki? Tego już pamięć nie raczyła przechować. Widocznie był tak wielki, że się nie zmieścił.
    
     Miałem ochotę coś napisać i to kilkakrotnie. Skończyło się na kilku słowach, długim rozmyślaniu – i w końcu na skasowaniu całości. Ot, pan Pomysł się postarzał, zaczęły mu się kłopoty z kolanami i mało się rusza – dlatego do mnie nie zachodzi. W końcu, na czwarte piętro bez windy nie jest łatwo się wdrapać, a po ociepleniu budynku okna wydają mi się tak małe, że nawet skrzydlatemu pomysłowi trudno byłoby celnie wylądować. Żaden więc nie ryzykuje.
    
     A może to ja powinienem pójść go odwiedzić? Szczerze mówiąc, chętnie bym się do niego wybrał. Tylko gdzie on mieszka? Nie wiem i nikt, kogo pytam, też nie wie, nawet Urojona Ania, chociaż robi mądrą minę. Zresztą, ona też już rzadko się pojawia… Czas znaleźć sobie kogoś nowego, kto zawsze będzie przy mnie stał. Na starość człowiek dziecinnieje, więc może poprosić Upiora o powrót? Ile to już lat? Taki dobry przyjaciel z dzieciństwa, a jakoś nigdy nie chce mi się przyśnić. Raz tylko mnie odwiedził w nocy. Pamiętam ten sen. Ciemna noc, na niebie tylko lekka poświata. Bezkresne pole wysokich, kolczastych roślin, nieznanego gatunku, rosnących ciasno jedna przy drugiej. Szare, twarde rośliny, z kolcami wielkości kilkucalowych gwoździ. Nie sposób się przedrzeć. Trzeba znać ścieżkę. Ale trzeba ją dobrze znać, bo w tym labiryncie łatwo się zgubić.
    
     Nie zapomniałem. Trafiłem do jego chatki, niewidocznej w tym gąszczu. Spojrzał na mnie swym iskrzącym spojrzeniem, z wydawałoby się pustych oczodołów. Nie uśmiechnął się. On rzadko się uśmiecha. Ale wiedziałem, że cieszy się na to spotkanie.  Uściskaliśmy się serdecznie. Ale nawet nie zdążyłem go spytać, co u niego, bo sen prysł… Czyżby nie było nam już dane się spotkać? A jako dziecko śniłem o nim bardzo często.
    
     Czy ktoś z Was ma może jakiś niepotrzebny Pomysł? Jakiś taki, którego bez żalu się pozbędzie. Może mógłby się ze mną podzielić? Chociaż kawałek pomysłu. Jedną kropelkę, która nie pozwoli mi uschnąć.
    
     I w zasadzie cały ten post mam ochotę skasować.

29 komentarzy:

  1. Okazuje się ,że nawet o niczym , możesz całkiem dużo napisać:)
    Niestety, nie mam wolnego pomysłu na zbyciu, nawet tyciego. Suszę trzeba przetrzymać. Ostatnio "poczytny" artysta wyraził się,że wena nie istnieje, nie ma takiego stanu, jest tylko siła woli i...determinacja / to ode mnie/. Możesz się zatem przyczaić, aby później wybuchnąć. Czego Ci życzę. Ha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedz owemu "artyście", że tak to pracuje rzemieślnik, a nie artysta. Artysta tworzy pod wpływem impulsu. Niekoniecznie od razu - czasami Pomysł trzeba wyhodować, poczekać, aż dojrzeje. Ale zawsze najważniejszy jest On - Pan Pomysł. Bez niego to jest skrobanie na siłę. Jak na przykład powyższa notka.

      Usuń
    2. Pod wpływem impulsu, to tworzy grafoman, artysta musi mieć warsztat, niestety, zatem rzemieślnik bardziej do niego pasuje,oczywiście nie należy mylić z wyrobnikiem, bo wiele wydawnictw tak właśnie postrzega pracę poczytnych "artystów', wtedy rzeczywiście skrobią na siłę.
      Praca twórcza artysty jest rzemiosłem, wymaga kunsztu, oczywiście liczy się pomysł, bez niego się nie da, ale reszta to ciężka praca i niestety czasami na siłę. Inaczej jest z blogerami, tu liczy się przede wszystkim ON- Pan Pomysł, bo inaczej jak zainteresujesz. Chociaż Ty, jak sadzę, masz ugruntowaną pozycje i jesteś "poczytny", nie dziw się zatem,że dźwigasz ciężar i odczuwasz mękę tworzenia. Artyści tak mają,:) Ha.

      Usuń
    3. Ależ, zgadzam się, że twórca musi mieć warsztat! Nie zgadzam sie jedynie z twierdzeniem, że "wena nie istnieje". Ja uważam że ie tylko istnieje, ale też jest czyms bardzo realnym i uchwytnym.

      Usuń
  2. Moja pisanina w całkiem podobny sposób funkcjonuje.
    Może byś zechciał napisać o tym, czym jest dla Ciebie blogowanie. Niby temat ograny, ale zawsze świeży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daj spokój, napisałem to już tyle razy... I zawsze były to wymysły, próbujące najprostsze treści przekazać w jak najbardziej skomplikowany sposób. A powód blogowania jest banalny - bloguję, bo lubię. I nie ma w tym żadnej wyższej idei.

      Usuń
  3. Błagam nie kasuj. Ten wpis jest mistrzowski w opisie męki twórczej. Doskonale oddaje także moje własne rozterki i pewnie nie tylko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten post to takie ględzenie o niczym. Jak rozmowa telefoniczna dwóch psiapsiółek. Dużo słów, mało treści.

      A nawet jeszcze mniej - bo psiapsiółki przekazują sobie emocje - a tu nawet tego nie ma.

      Usuń
    2. Może kiedy pisałeś, nie było w Tobie emocji, ale w nas je wzbudziłeś. Więc nie możesz już teraz napisać, że ich nie ma. I rację ma Anabell - teraz ten post już opublikowałeś, więc jest nasz i nie możesz już skasować naszej notki :)

      Usuń
    3. OK, nie skasuję - ale tytułu nie zmienię! ;)

      Usuń
  4. Nit, prawdziwa sztuka to pisanie "o niczym", ale tak ,żeby każdy to z zainteresowaniem czytał.I nie waż się kasować tej notki- zresztą ona już nie Twoja- jesteśmy teraz jej współwłaścicielami, bo ją opublikowałeś. Więc nie kasuj naszej notki!
    Senne koszmary bywają różne- ostatnio śniło mi się ,że napisałam post na temat czytanej aktualnie książki. Sen był tak sugestywny, że rano, po otwarciu kompa byłam przekonana, że rzeczywiście napisałam ten post i byłam wielce zdziwiona, że go na pulpicie nawigacyjnym nie ma. A wiem, że pisałam na temat teorii Einsteina i nowych hipotez Hawkinga. I pisząc , cały czas się zamartwiałam, że piszę to niepotrzebnie, bo to nikogo nie interesuje. Więc może lepiej,że pisałam te notkę tylko we śnie? Takie sny ma się, gdy się czyta przed zaśnięciem i potem zasypia myśląc o tym, co się przeczytało.
    Wiesz, znam taką blogerkę, która zawsze ma przy sobie kartkę i długopis i gdy jej wpadnie do głowy jakiś temat na notkę- to zaraz go zapisuje. Ale i tak narzeka, że jej brak pomysłów :)))
    No to czekam na następne Twoje pisanie o niczym.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Notki o teorii Einsteina nikt by nie tyle nie przeczytał, co nie zrozumiał. Żadna ujma - Einstein też jej nie rozumiał. Wielokrotnie sprawdzał, gdzie popełnił błąd, bo mu się to nie mieściło w głowie. Ale nie popełnił błędu - stworzył potwora, którego sam nie umial ogarnąć. I do dziś obowiązuje zasada, że jego teorii nie należy zrozumieć, tylko przyjąć ją do wiadomości, jak dogmat, bo człowiek tego nie pojmie. Hmm... Coś mi to przypomina...

      Usuń
  5. Chętnie bym się podzieliła, ale jak sam napisałeś, to musi być absolutnie Twoje. Czyli coś, co Ciebie akurat poruszy, wzbudzi wibracje do pisania.
    Miałam bardzo długi okres, kiedy pisanie bloga zamieniło się w pisanie pamiętnika.
    Powodem były zbyt wielkie problemy o dużej intensywności, w dodatku ogromnej częstotliwości. Nie nadające się do opisania na blogu. To znaczy przeze mnie. Bo znam takich, co by z tego epopeję zrobili. Ale mnie się od tego po prostu skończyła wena.
    A czasem jest tak, że pomysłu się nie ma, bo umysł woli się leniwie powylegiwać na przelatujących chmurkach. Może właśnie masz taki moment.
    Ale co by nie mówić, nawet tę notkę o bezsilności twórczej napisałeś jak zwykle w taki sposób, że dobrze się ją czyta i nabiera ochoty na spotkanie z Upiorem.
    Ja miałam takiego ducha w dzieciństwie, który też do mnie nocami przychodził, a mieszkał na szafie, nie bałam się go.
    Kobiety lubią, umieją gadać i najczęściej zawsze znajdą motyw. Może dlatego piszą, jak ja onegdaj nawet, jeśli temat nie wydaje się zbyt głęboki. A może po prostu za dużo od siebie wymagasz?
    Tak czy siak dobrze, że poruszyłeś ten temat, bo czasem, kiedy czytam Twoje tak równo i pięknie ułożone notki zastanawiam się, czy Ciebie nigdy nie dopada kryzys. Teraz już wiem, że Ciebie też i oddycham z ulgą, że nie mnie jedną to trafia i to często.
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poruszyłaś ważny temat. W życiu zdarza się może nie wiele, ale zawsze coś - nie wszystko nadaje sie do opisania. A raczej, nie wszystko czytelnicy chcieliby czytać. Czasami też człowiek nie chce obarczać czytelników brzemieniem niemiłych emocji, które do nich nie należy.
      A kryzys dopada mnie bardzo często. Czasem kryzys chęci - nie chce mi sie nie tylko pisać, ale nawet czytać. Innym razem kryzys możliwości - bardzo chciałym coś napisać i nie wiem, o czym. A bardzo często też bywa, że mam chęć i pomysł, ale nie mam możliwości - bo akturat jestem w drodze, lub bardzo zapracowany. A gdy znajdę czas, albo zapominam, co chciałem napisać, albo dopada mnie jakiś inny kryzys. Coraz lepiej rozumiem Koleżankę Małżonkę, która ma dość wymyślania, co tym razem zrobić na obiad.

      Usuń
  6. Trafiłeś tą notka i w moją pustkę pomysłów. Ale ona bierze się u mnie z czego innego... W zasadzie to piszę na bazie mojego malowania. Dopasowuję obrazek do przemysleń, wydarzeń i refleksji osobistych. I przychodzi taki moment, że patrzę, czytam i...ogarnia mnie ta pustka...Bo ludzie piszą tak pięknie i tak mądrze i o takich ważnych sprawach.....A ja co, zagłębiam się tylko wsiebie i moje problemy....A kogo to obchodzi?..... Zresztą jakoś mi się nic nie chce ostatnio. Mam pomysł - brak materiałów...., mam - pomysł i matriały - zadzwoni mój ex i...migrena... Ach, sorki. W zły czas z tą notką trafiłes....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Ty speolniasz się w inny sposób. Twoje obrazki są naprawdę piękne. I nic dziwnego, że piszesz właśnie o nich. Kogo to obchodzi? Może i Twoje rozterki obchodzą tylko wąską grupe ludzi, ale juz sposób ich przekazania, wierz mi, obchodzi wielu!

      Usuń
  7. U Ciebie nawet brak Pomysłu jest genialny. Ja pisze właściwie o niczym i w dodatku polszczyzną niewysokich lotów. Pisze jednak bo wiem ,że nie tworzę - artystką nie jestem. Opisuje tylko to co teraz i to co kiedyś...I niezmiennie Cię podziwiam ,nawet jak piszesz o męce twórczej i o niczym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze uważałem, że ważne jest, w jaki sposób się pisze. Mój wzór, Wawrzyniec Prusky, pisał właściwie o niczym, o bzdurach, o sprawach błahych. Ale jak pisał!
      Brak pomysłu może i byłby genialny, gdyby nie przytrafiał mi się tak często. Ile mógłbym o tym pisać? Jedną, dwie, trzy notki? Trzeciej nikt by już nie przeczytał.

      Usuń
  8. Nitagerze Drogi ! rozumiem Cię doskonale.
    Ja czasem mam ochotę zawiesić bloga na długo, ale...no właśnie, żal mi ludzi, których tutaj poznałam, polubiłam- może z wzajemnością. Kontynuacja bloga, to szacunek do człowieka, bo niektórzy z blogowego świata- czekają z utęsknieniem na nasze wpisy. Tak myślę. Dłuższa przerwa na blogu, zawsze u czytających wzbudza niepokój, zatroskanie, że może coś się stało niedobrego.
    Pisz cokolwiek, bo Twoje wszystkie posty mają sens, są ciekawe, nie raz śmieszne lub pobudzają do refleksji.
    Masz tzw "lekkie pióro" i bardzo przyjemny, miły dla czytającego- styl pisania.
    Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, człowiek zaczyna czuć ten przymus. To nie do wytrzymania: świadomość, że już naprawdę wypadałoby coś napisać, a w głowie pustka. Więc pisze człowiek głupoty o niczym, bo nie chce wyjść na gbura. A Pomysł wciąż nieobecny...

      Usuń
  9. To jest strumień świadomości na temat braku tematu. Notka jak nic!:)
    W dodatku każdy w swoim blogowych życiu choć raz taką napisał:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Innymi słowy, stałem się częścią mainstreamu. No cóż, tak rzadko mi się zdarza być w większości, że nawet mnie to cieszy ;)

      Usuń
  10. Ludzie na co dzień niech plotą, skoro im to do czegoś potrzebne, natomiast nie potrafię znieść belkotu, ple ple o niczym w mediach. Dajmy na to wywiady ze sportowcami po nieudanym wyczynie, o czym to jest??? Pozdrawiam ce

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to jest chociaż jakimś wydarzeniem. Ale co powiesz na to, że ktoś gdzie widział kogoś, jak przechadzał się po parku? To jest dopiero syndrom naszych czasów!

      Usuń
  11. http://tatulowe.blog.onet.pl/2015/01/06/jak-sie-bawic-to-sie-bawic/comment-page-1/#comment-10627- proponuję zerknąć na stronę net-sąsiada. Jest poruszonych wiele tematów do rozważań...może tam znajdziesz natchnienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawdzę, aczkolwiek nie chciałbym zrzynać cudzych pomysłów. Co innego, gdyby ktoś mi takowy podarował.

      Usuń
  12. Trafiłem tu dzisiaj za sprawą przeglądarki, która wskazała miejsce w którym pojawił się . Gdy czytałem notkę to myślałem o sobie. Gdy przeszedłem do czytania komentarzy, to pomyślałem o tym, że nie jestem przypadkiem odosobnionym, bo takich osób, które wypatrują pana o nazwisku Pomysł jest wiele.
    Przeżyłem tu bardzo pouczającą lekcję, potwierdzającą sens powiedzenia, że wszystko jest "po coś". Przecież mogłem nie mieć pomysłu, aby sprawdzić co nowego u , a jednak on się pojawił. Ja otrzymałem kiedyś od czytelnika poradę: Inspiracji szukaj na ulicy, w gazetach, w mediach - wszędzie. Tylko ręką sięgnąć. Od tamtego czasu sięgam w chwilach gdy pan Pomysł mnie nie odwiedza po kalendarz świąt nietypowych, do rozmowy rodaków prowadzonej za pomocą piktogramów na Fb i do zbioru sentencji. Tak było z postem, który tu zareklamowała
    Nitagerze, bierz ten pomysł na warsztat i pisz, bo pięknie to robisz i jak widać masz dla kogo pisać..
    Pozdrawiam.

    PS.
    Wiesz co?
    - Mam pomysł. Uczynię mój komentarz wstępem do nowego posta... O ile nie pojawi się coś nowego

    OdpowiedzUsuń
  13. Brak pomysłów każdego atakuje. Dlatego jak już się pojawia to nie ma opcji, żeby go nie zapisać, przynajmniej ja tak robię. Jakikolwiek pomysł, nie mówię tylko o tych na notkę. :)
    ja miewam najlepsze jak się bezsensownie przebudzę na przykład o czwartej nad ranem... ;p

    OdpowiedzUsuń