Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


piątek, 23 sierpnia 2013

Ten stary, dobry portal...

      Jak wielu z nas, blogerów, urodziłem się i dorastałem na Onecie.

     Jeszcze zanim założyłem sobie blog, byłem aktywnym komentatorem, potrafiącym wdawać się w kilkugodzinne nieraz dyskusje z innymi internautami. Lubiłem to.

     Onet był dla mnie podstawowym źródłem wiadomości. Szkoda mi było czasu na telewizję, skoro wszystkie informacje miałem pod ręką, wraz z komentarzami, z którymi można było się zgodzić, lub nie, ale zawsze dało się podyskutować.

     Dziś stwierdzam, że miejsce, z którego pochodzę, już nie istnieje. Czuję się tak, jakbym odwiedził dzielnicę, w której dorastałem i z przerażeniem stwierdził, że ją wyburzono, a na jej miejscu wybudowano wielką galerię handlową, ze skrzącymi neonami i wszędobylskim zgiełkiem. To, co kiedyś tak bardzo ciągnęło mnie na Onet, zostało zastąpione jakąś dziwną, podejrzanie cuchnącą papką, tak kolorową, że aż pstrokatą.

     Przede wszystkim, wszędobylskie reklamy, doprowadzające do szału. Z nagła wyskakujące okienka, przesłaniające czytany artykuł, na każde niemal kliknięcie najpierw pojawia się reklama, a dopiero potem, po wielkim bólu i męce można dostać się do wybranej treści. Zresztą, czy na Onecie da się czytać cokolwiek? Od jakiegoś czasu przestał on być portalem do czytania, a stał się portalem do oglądania. Zaledwie kilka elementów na stronie to rzeczy do czytania. Cała reszta przeładowana jest obrazkami, albo filmami. Spytacie, co mi przeszkadzają obrazki – ano, przeszkadzają. Czy wyliczając np. siedem zalet pietruszki, koniecznie trzeba każdą z nich zilustrować zdjęciem, nie mającym nic wspólnego z tematem, a pokazującą wyłącznie zadowolona rodzinkę, szczerzącą zdrowe zęby? I aby przejść do następnej, trzeba klikać i czekać, aż opadną reklamy? Czy w przypadku wyliczania zalet np. mięty i przy wzmiance, że dobrze robi na żołądek, koniecznie trzeba pokazać cierpiącą modelkę, trzymającą się za brzuch? Inaczej nie dotrze? A przy działanie odświeżające oddech, koniecznie trzeba zilustrować cukierkową fotografią przytulającej się pary? A orzeźwiający napój – czy koniecznie trzeba pokazać uśmiechniętą rodzinkę, jak siedzi w sterylnie czystym pokoju, zgromadzona wokół stołu, na którym stoi dzbanek z wodą i gałązką mięty i wszyscy pokazują zęby trzonowe? Nie da się napisać dobrego artykułu o zaletach mięty?

     Filmów na Onecie nie oglądam w ogóle. Kilkuminutowe nieraz reklamy, które są wstępem do każdego z nich, zniechęcają mnie natychmiast. Zresztą, czy naprawdę nie da się zacytować polityka, czy artysty, napisać, że w tym i tym dniu powiedział takie oto słowa? Nie, do diabła, trzeba to pokazać, chociaż gość mówi niewyraźnie, bo zagłuszają go odgłosy w tle, a od migających świateł wprost bolą oczy! Onet po prostu już nie jest miejscem dla czytelników. I to jest powód, dla którego wchodzę nań sporadycznie, choć kiedyś potrafiłem poświęcić mu kilka godzin dziennie.

     A komentowanie? Nie zaryzykuję stwierdzenia, że sięgnęło dna, bo dno potrafi nieraz zadziwić. Nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej. A teraz jest wręcz tragicznie. Wszechobecne obrzucanie się błotem, komentarze na poziomie przedszkola, zaledwie co pięćdziesiąty na temat – czuje się człowiek, jak ktoś, kto chciał pójść do biblioteki, a wylądował na korytarzu w szkole, w czasie długiej przerwy.

     Tematyka „artykułów” też zeszła na psy. Ploty o celebrytach stały się najważniejszą częścią portalu. Kilka wartościowych treści ginie w zalewie chłamu, banału i informacyjnego fast-food. A wszystko w formie filmów, poprzedzonych, a jakże, reklamami, których sztuczności już nie da się strawić. Nie, to już nie jest miejsce dla mnie. W internecie jest już coraz mniej miejsc, w których czuję się dobrze. Teraz jedynymi miejscami, które odwiedzam, są zaprzyjaźnione blogi – i tu też preferuję te pozaonetowe. Z przyczyn technicznych – onetowe wczytują się wolno, ni z gruchy, ni z pietruchy wyskakują jakieś okienka,  nachalnie zachęcające do kliknięcia – to wszystko zniechęca mnie do wizyt, nawet jeśli darzę sympatią autora i podoba mi się jego pisanie.

     Czasem jeszcze wejdę na liiil – promowane notki. Tam da się coś ciekawego wyszukać, chociaż szkoda, że promocja najczęściej dotyczy tylko jednej strony, tej pro-rządowej. Byłoby o wiele ciekawiej, gdyby można było przeczytać tam notki również z przeciwnej strony barykady. Wprawdzie moje sympatie polityczne są raczej prorządowe – bynajmniej nie z miłości do rządu, który najchętniej zapakowałbym w rakietę i wysłał na Marsa, a raczej z braku sensownej, choćby trochę lepszej alternatywy dla obecnej ekipy – ale nigdy nie można zapominać, że człowiek ma dwoje uszu i gdy jedno się zatka, czuje się dyskomfort.

     Niedawno odkryłem Nonsensopedię. Czasem tam wchodzę. Nie pierwszy, nie drugi, to trzeci artykuł mnie rozśmieszy – zawsze poprawi mi humor. Ale najczęściej odwiedzam Wikipedię. Tam przynajmniej człowiek odnosi wrażenie, że jest traktowany poważnie.

     To wszystko sprawia, że coraz mniej ciągnie mnie do sieci. Gdy siądę przed komputerem, coraz częściej wracam do rozrywki sprzed lat – starej, strategicznej gierki „Age of Empire”, która jeszcze mi się nie znudziła. Może dlatego, że nie zawsze w nią wygrywam. A nawet dość często dostaję po łapach od konkurencyjnych cywilizacji. Ciekawe, dlaczego…

     Generalnie, rzadko już bywam w sieci – co pewnie zauważyliście. Czyżby to już początek końca?


18 komentarzy:

  1. Na onecie wchodzę tylko w sport, li i jedynie. Tam się jeszcze całkiem da wytrzymać. Choć ostatnio do tekstu o Viktorze Troickim, Serbie, dołączono zdjęcie Jarkko Nieminena, Fina (tenis) ...

    Noga moja na blogu onetowym nigdy nie postanie, trudno, może coś stracę, a może niekoniecznie, kto miał się przenieść, już to zrobił.

    Teksty onetowe, nawet te dłuższe, są niczym wypracowania pisane przez pilnych ale mało zdolnych uczniów, więc nie wchodzę, nawet przy najbardziej interesującym mnie temacie.

    Mają też zwodnicze tytuły, już się na ten kruczek nie daję nabierać.

    Ktoś ten portal robi, pisze, dobiera obrazki, robi banery fleszowe. Ten cały sztab ludzi przy tym zarabia, zwłaszcza działka reklamy to gigantyczne pieniądze nieustannie obracane. Grupa docelowa użytkowników najwyraźniej musi się powiększać, skoro portal zmierza w stronę czasów jaskiniowych.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odchodzą z niego ludzie, którzy mają coś do powiedzenia, przychodzą ci, którzy szukają jeszcze jednego miejsca do lansu. Pustota, brak treści, plastik, migające neony i wszechobecny, przesłodzony róż - tak widzę dziś Onet. Szkoda, bo kiedyś była to moja ulubiona gazeta.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Nitager, ZACZYNASZ - znaczy początek DOJRZAŁOŚCI (bardzo osobiście Twój tekst odebrałam więc mówię w swoim imieniu, nie Twoim - choć stary wiele mu zawdzięczam)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dojrzałości? Czy ja wiem? Czy można tak radykalnie definiować dojrzałość?

      Usuń
  3. Z innych a znanych Ci wzgledow (geograficznych - jasne ze patrze w amerykanska strone) Onetu nie czytam ale jako odwiedzajaca blogi zgadzam sie z Twymi uwagami tyczacymi spadek jakosci postow. Tyle co podielilam sie ta uwaga z Anabell, mowiac ze ciekawe I gorace dyskusje, pasjonujaca tematyka, skonczyly sie. Obecnie to raczej jakby sprawozdanie z poprzedniego dnia czyli pamietnik.
    Pewnie I ja do tej grupy wpadlam gdyz wydarzenia zyciowe spowodowaly duzo zmian a jednym z ubocznym jest "blogowa apatia". Wyobraz sobie ze nadal mam schowane artykuly I szkice tego o czym chcialam pisac a zrobilam to trzy I pol roku temu? I nie ruszam gdyz moj dawny zapal umarl.
    Nitager, - wszystko I cokolwiek, narzekaj, krytykuj, pomstuj,tylko nie mysl o zamknieciu swego bloga!!!!
    To byloby zupelnie jak zgaszenie swiatla w pustym juz pokoju.
    Moze po wakacjach cos sie zmieni?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chodzi o spadek jakości postów - w blogosferze chodzi bardziej o sprawy techniczne. Natomiast artykuły na stronie głównej zeszły już znacznie poniżej psów - nawet jamników.

      Usuń
  4. Kiedyś, jako ,ze nie mieszkam w kraju - onet był dla mnie żrodłem wiadomości wszelkich. Czytalam od deski do deski. Teraz przelece tytuły, większości filmików nie moge oglądać bo nie mieszkam w kraju i nie mam tam czeegoś.Poziom komentatorów zaliczyłabym już nie do szkoły podstawowej ale wrrr ochronka dla niekumatych. Już nie wspomnę o dziennikarzach.
    Nitager - ja bardzo proszę niech ci do głowy nie przychodzi porzucanie blogowania. No co ja bedę czytać jak zamilkniesz?Bardzo dobrze ,ze przeniosLeś sie na bloggera .Za tobą poszli inni i jest co robić na blogowisku. A Ty jesteś tu ozdobą..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie nie myslę o porzuceniu bloga. Tylko tak jakoś coraz mniejszy mam do niego zapał. Miałem już kilka takich okresów zniechęcenia, więc myslę, że przetrzymam i ten - byle tylko pomysły na notki zechciały przychodzić.

      Usuń
  5. Wszystko płynie, jak słusznie zauważył jeden ze starożytnych myślicieli... Nie ma miejsca na stałość...
    Zmienia się Onet,pojawiają się nowe portale i ciągle coś...
    Pozdrawiam
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
    http://kadrowane.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakie nowe portale się pojawiają? Bo ja odbieram to tak, że zabrano mi ulubioną lekturę, próbuje się zastąpić ją jakimś durnym pisemkiem, a ja zostałem na lodzie.

      Usuń
  6. Ja raczej na wp.pl zaglądam albo BBC News - World albo Al Jazeera English. Szkoda czasu na tv i też zaczynam się zastanawiać, czy nie szkoda czasu na sieć. W środowisku polityczno-blogowym wszyscy blogerzy i komentatorzy nadają cały czas to samo, dyskusja błyskawicznie wchodzi w nurt ad personam, czy to ma jeszcze jakiś sens?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na blogach, przynajmniej odwiedzanych przeze mnie, nie ma jeszcze wycieczek osobistych. Czasem sięi pojawią, nawet tutaj, ale sporadycznie. Polityka przestała mnie interesować jakoś sama.

      Usuń
  7. Kiedyś blogosfera wyglądała zupełnie inaczej, a potem nagle zrobiła się strasznie modna. Onet wykorzystywał poczytne blogi, "wyrzucając" je na główną, a to pociągało za sobą wątpliwą przyjemność obcowania z frustratami, którym w życiu nie wyszło. Później portal zmienił właścicieli i już kompletnie zszedł na psy - dziś nie różni się niczym od brukowców. Blogerzy odeszli, sporo z nich się pozamykało i dało kluczyki nielicznym. Ci, dla których blog był modą, porzucili to i podążyli za tłumem. Teraz brylują na fejsbuczkach, zbierając setki "znajomych" i pisząc, że właśnie jedzą zupę. Niektórzy zaczęli blogować inaczej - traktują to jak sposób na zarobek, a bloga jak ścianę do wywieszania reklam. Cóż, każdy orze jak może, ja osobiście wolę blogerów piszących dla ludzi, a nie gapiących się w statystyki i wypatrujących maili od firm. Nie znam żadnych "słynnych" blogerów ani ich nie szukam - po co mi kontakt z siedzącym po drugiej stronie pracownikiem jakiejś firmy? Pozmieniało się, ale wciąż jest wielu blogerów piszących prawdziwie i dla satysfakcji, nie klakierów na zamówienie. To się czuje - taki jest m.in. Twój blog. Kończąc swój przydługi wywód, powiem tylko, że zamknięcie tego okna byłoby wielką stratą, więc mam nadzieję, że to tylko myśl, która przeleciała Ci przez głowę i pomknęła dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawniej było coś więcej - istniało coś w rodzaju społeczności blogowej. Teraz tego nie ma - utonęła w nadmiarze słitaśnych blogasków...

      Usuń
  8. Ongi żem miał onetu jako paginy głównej, od której wszytkiegom co dnia poczynał... Współ czuję z Tobą, bo i ja, uprzykrzywszy sobie onego, bywa że i tygodniami nie zaglądam, jeno na pocztę przezeń przechodząc...
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pocztę to ja mam skrót w ulubionych, że nawet na stronę główną ni emusze wchodzić ;)

      Usuń
  9. Mnie od początku Onet denerwował - nie podobało mi się blogowanie na nim, choć przez krótki czas tam byłam, w duecie z kolegą.. Pomijam już poroniony pomysł Onetu z polecaniem jakiegoś postu, co owocowało zlotem szumowin. Nie wyrobili biedacy technicznie - tak to jest gdy ma się duuuuży apetyt a żołądek malutki:)))
    Co do poziomu blogów - nie mogę się pozbyć wrażenia, że z chwilą, gdy pracodawcy wzięli komputery służbowe pod obserwację, wyraznie spadła ilość a potem i jakość pisanych postów oraz ich "czytelnictwo". Od pewnej chwili miałam wrażenie, że piszę w Kosmos- komentarze nie za bardzo przystawały do tego, co napisałam. Ktoś przeczytał w pośpiechu dwa krótkie akapity i dawał komentarz. Więc i ja obniżyłam loty "intelektualne". Na razie nadal mam dwa blogi - robótkowy i "grafomański". W listopadzie podejmę decyzję co dalej - wtedy stuknie mi magiczne 5 lat prowadzenia bloga.
    Przyłączam się do próśb Serpentyny - nie przestawaj, nie przestawaj, nie przestawaj...
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń