Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!
Informacje dla Gości
INFORMACJE DLA GOŚCI
Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.
wtorek, 14 maja 2013
Żegnaj, Droga Przyjaciółko...
Czekałem długo. Bardzo długo. Najpierw na jej powrót, potem już choćby na jakąkolwiek wiadomość od niej, lub o niej. Wiadomość szła bardzo długo. Dowiedziałem się dopiero dziś.
Szok... I co napisać? Może to, że mimo wszystko będzie jej brakowało w tej części blogosfery. Miała zawsze swoje zdanie i nie bała się go napisać. Nie była tchórzem jak ci, którzy wieszali na niej psy i opisywali na swoich blogach przy wtórze trolli. Za poglądy, za postawę, za odwagę. Bo inni takiej odwagi nie mieli i jej nie mają.
Była w obronie tych poglądów przeciwnikiem godnym i bezkompromisowym. Czasem nie można się było z nią zgodzić, ale na tym to polegało... Będzie mi jej brakować...
Inteligentną i konsekwentną. Mnie też czasem irytowała i pewnie vice versa - ale na tym polegała ta zabawa, by lubić się pomimi skrajnej nieraz odmienności zdań. Ona to umiała.
Polityką interesuję się umiarkowanie. Bardzo umiarkowanie. Na jej blog chodziłem dla niej, nie dla polityki. Zwłaszcza, że moje zapatrywania polityczne były, łagodnie mówiąc, odmienne. Nie we wszystkim - to też trzeba przyznać.
W grudniu 2007 roku sporządziłem swój ranking najciekawszych blogów. Blog Marii zajął 2 miejsce (ex aequo m.in. z Nitagerem). Maria napisała wtedy w komentarzu: "Nitager, mam te same obawy i wątpliwości. Ze w końcu będę pisać nie o tym, co mnie pasjonuje, ale zastanawiać się, jak to będzie odebrane."
Przez równe 5 kolejnych lat, niestety ostatnich lat, te obawy się nie spełniły. Można się było z nią zgadzać lub nie, ale nigdy nie pisała "pod publiczkę", by komuś się przypodobać. Pisała to, co myślała, i o tym, co ją pasjonowało.
Informacja nie była zaskoczeniem. Raczej potwierdzeniem obaw. Mimo tego trudno się z nią pogodzić.
Tak, pamiętam tę wypowiedź. Wtedy dyskutowano o tym, czy bloger powinien ujawniać swoje dane osobowe, czy powinien firnować blog zjęciem, czy należy ograniczyć anonimowość w sieci. W tej sprawie, jak rzadko kiedy, zgadzaliśmy się w 100%
Trafne podsumowanie - skończyła się pewna epoka. Gdyby przetrwało onetowe blogowisko, zapewne wiadomość o jej śmierci ukazałaby się na pierwszej stronie Onetu. Może to i lepiej, że nie przetrwało - pewnie by sie to jej nie spodobało...
Kiedy kilka lat temu zacząłem funkcjonować w środowisku blogowym onetu, Maria-Dora była swoistą patronką, zamieszczała wpisy i komentarze 24 godziny na dobę, recenzowała wpisy początkujących blogerów. Stworzyła wzorzec doskonałego blogera, którzy zna się na wszystkim i zawsze ma rację. Niektórzy prawicowi przeciwnicy uważali, że Maria-Dora to kryptonim grupy marksistowskich dziennikarzy.
Pomimo diametralnej różnicy poglądów i kilku ostrych dyskusji, pamiętam też wiele sympatycznych i przyjaznych momentów z naszych kontaktów.
Zgadzam się z Krajanką - skończyła się pewna epoka.
Bloger doskonały - to odpowiednie okreslenie. Czasami zastanawiałem się, czy ona w ogóle sypia. Fakt, że trzeba było ją lepiej poznać, aby dobrze się z nią rozumieć. Kogoś nieobeznanego z jej sposobem wypowiedzi, mogła irytować. Ech, jak ja bym dzisiaj chciał, żeby mnie wkurzyła...
Szok.Bedize jej brakowac.WLasciwie moja wedrwoke po blogach zaczelam od Marii Dory.Od niej trafilam do Nitagera i innych moich ulubionych. Nie byla bojazliwa to fakt. Od dawna mi jej brakowalo ,nie moglam uwierzyc ,ze o tak ni z tad ni z owoad Maria prestal blogowac.Szkoda kobiety
Dłuższa nieobecność w sieci zawsze mnie niepokoiła. Innym blogerm to sie zdarzało, gdy zajęci sprawami w realu nie mieli czasu na świat wirtu. W jej przypadku zawsze oznaczało to kłopoty ze zdrowiem. Juz raz opuściła nas na dość długo, ale potem wróciła. Niestety, nie na długo...
Mentorem była mi i przewodnikiem w pierwszych, nieśmiałych próbach blogowania na Onecie. Jej blog czytałem jako pierwszy i był mi on inspiracją przy zakładaniu mojego. Pytałem MD o sprawy techniczne związane z załozeniem i prowadzeniem bloga a ona odpowiadała na miarę swojej wiedzy. Jej lista blogów polecanych stanowiła trasę moich wirtualnych podróży. Zaczynałem mniej wiecej w tym samym czasie co Ty Nit. Z MD rózniliśmy się poczuciem humoru /zawsze uważałem,że jest go pozbawiona / oraz stosunkiem do pewnej, poczytnej w owym czasie, blogerki. Podziwiałem jej niesamowitą płodność tekstową i zaangażowanie z jakim broniła swoich racji.Byłaby dobrym adwokatem ze swoją wiedzą i logicznym wywodem oraz nie odpuszczaniem w sprawach które uważała za istotne ze swojego punktu widzenia / w moim pojęciu często w tym przeginała chcąc za wszelką cenę postawić na swoim /.
Ja wprawdzie zaczynałem od Walpurga, ale od niego po linkach trafiłem do Marii. Tak jak napisałem w tekście, jej brak wątpliwości na niektóre sprawy, wręcz mnie przerażał. Ale może właśnie dlatego tak lubiłem z nią dyskutować. To nie było tak, że była pozbawiona poczucia humoru - to nieprawda. Ale jedyne, czego nie umiała, to przekazać emocji. Stąd wydawało się, że jest jak nieczuła maszyna, dla której istnieje tylko czysta logika, która przecież prędzej, czy później, potrafi sprowadzic na manowce. Jej teksty nie usmiechały się, ale to nie znaczy, że nie usmiechała się ona sama.
Witam wszystkich, których odejście Marii Dory to bolesna informacja. Jak widać, Maria Dora pomagała wielu ludziom w pierwszych ich krokach blogowych. Również i mnie dawała wiele rad, gdy zaczynałem pisanie swojego bloga. Kiedy jesienią zeszłego roku otrzymałem od Niej maila, pisała, że ma nadzieję, że lepiej się czuje i ma nadzieję na wygraną, gdy ja chorowałem na nowotwór, to Maria mnie wspierała, dodawała sił, lecz zawsze bardzo strzegła swojej prywatności, gdy byłem w szpitalu wspierała moją żonę. Ostatnie Jej milczenie dla wielu było dolegliwe, jednak każdy liczył, że znów pojawi się jej kolejny tekst. Już nigdy się nie pojawi. Mario Doro, pokój Twojej duszy, w tamtym "innym" świecie pisz dalej, dalej broń swojego zdania nie przejmując się trolami. (Nitager, jak możesz, to odezwij się na moją prywatną pocztę, pozdrawiam. Marzyciel
Nie wiem, czy byłaby zadowolona, gdyby przeczytała to o "innym, lepszym świecie". Była zatwardziałą ateistką, co zresztą wiesz równie dobrze jak ja. Ale miło jest sobie wyobrazić, że istnieje jakiś inny świat, że to jednak się nie kończy w grobie. W takich chwilach naprawdę zazdroszczę ludziom wiary. Napisałem, ale nie wiem, czy na dobry adres...
Szok...
OdpowiedzUsuńI co napisać? Może to, że mimo wszystko będzie jej brakowało w tej części blogosfery.
Miała zawsze swoje zdanie i nie bała się go napisać. Nie była tchórzem jak ci, którzy wieszali na niej psy i opisywali na swoich blogach przy wtórze trolli.
Za poglądy, za postawę, za odwagę.
Bo inni takiej odwagi nie mieli i jej nie mają.
Była w obronie tych poglądów przeciwnikiem godnym i bezkompromisowym. Czasem nie można się było z nią zgodzić, ale na tym to polegało...
Będzie mi jej brakować...
Mnie też. Brakowało mi jej przez ten czas, ale pozostawała nadzieja, że wróci. Bez niej blogosfera już nie jest taka sama.
UsuńSzok. Doprowadzała mnie czasami do białej gorączki gdy usiłowała mi narzucić swój tok myślenia, ale była bardzo inteligentną osobą.
OdpowiedzUsuńInteligentną i konsekwentną. Mnie też czasem irytowała i pewnie vice versa - ale na tym polegała ta zabawa, by lubić się pomimi skrajnej nieraz odmienności zdań. Ona to umiała.
UsuńJak nie lubię polityki, tak na jej blog zaglądałam. Jestem w szoku.
OdpowiedzUsuńPolityką interesuję się umiarkowanie. Bardzo umiarkowanie. Na jej blog chodziłem dla niej, nie dla polityki. Zwłaszcza, że moje zapatrywania polityczne były, łagodnie mówiąc, odmienne. Nie we wszystkim - to też trzeba przyznać.
UsuńW grudniu 2007 roku sporządziłem swój ranking najciekawszych blogów. Blog Marii zajął 2 miejsce (ex aequo m.in. z Nitagerem). Maria napisała wtedy w komentarzu:
OdpowiedzUsuń"Nitager, mam te same obawy i wątpliwości. Ze w końcu będę pisać nie o tym, co mnie pasjonuje, ale zastanawiać się, jak to będzie odebrane."
Przez równe 5 kolejnych lat, niestety ostatnich lat, te obawy się nie spełniły. Można się było z nią zgadzać lub nie, ale nigdy nie pisała "pod publiczkę", by komuś się przypodobać. Pisała to, co myślała, i o tym, co ją pasjonowało.
Informacja nie była zaskoczeniem. Raczej potwierdzeniem obaw. Mimo tego trudno się z nią pogodzić.
Tak, pamiętam tę wypowiedź. Wtedy dyskutowano o tym, czy bloger powinien ujawniać swoje dane osobowe, czy powinien firnować blog zjęciem, czy należy ograniczyć anonimowość w sieci. W tej sprawie, jak rzadko kiedy, zgadzaliśmy się w 100%
UsuńKurka, wiedziałam. Szlag. Skończyła się pewna epoka. Szkoda kobiety. (')
OdpowiedzUsuńTrafne podsumowanie - skończyła się pewna epoka. Gdyby przetrwało onetowe blogowisko, zapewne wiadomość o jej śmierci ukazałaby się na pierwszej stronie Onetu. Może to i lepiej, że nie przetrwało - pewnie by sie to jej nie spodobało...
UsuńDużo czasu upłynęło...
OdpowiedzUsuńA Ty napiszesz kiedyś epitafium dla niej...
Może kiedyś...
UsuńCzułem, że coś jest nie tak.
OdpowiedzUsuńKiedy kilka lat temu zacząłem funkcjonować w środowisku blogowym onetu, Maria-Dora była swoistą patronką, zamieszczała wpisy i komentarze 24 godziny na dobę, recenzowała wpisy początkujących blogerów. Stworzyła wzorzec doskonałego blogera, którzy zna się na wszystkim i zawsze ma rację. Niektórzy prawicowi przeciwnicy uważali, że Maria-Dora to kryptonim grupy marksistowskich dziennikarzy.
Pomimo diametralnej różnicy poglądów i kilku ostrych dyskusji, pamiętam też wiele sympatycznych i przyjaznych momentów z naszych kontaktów.
Zgadzam się z Krajanką - skończyła się pewna epoka.
Bloger doskonały - to odpowiednie okreslenie. Czasami zastanawiałem się, czy ona w ogóle sypia. Fakt, że trzeba było ją lepiej poznać, aby dobrze się z nią rozumieć. Kogoś nieobeznanego z jej sposobem wypowiedzi, mogła irytować. Ech, jak ja bym dzisiaj chciał, żeby mnie wkurzyła...
UsuńSzok.Bedize jej brakowac.WLasciwie moja wedrwoke po blogach zaczelam od Marii Dory.Od niej trafilam do Nitagera i innych moich ulubionych. Nie byla bojazliwa to fakt. Od dawna mi jej brakowalo ,nie moglam uwierzyc ,ze o tak ni z tad ni z owoad Maria prestal blogowac.Szkoda kobiety
OdpowiedzUsuńDłuższa nieobecność w sieci zawsze mnie niepokoiła. Innym blogerm to sie zdarzało, gdy zajęci sprawami w realu nie mieli czasu na świat wirtu. W jej przypadku zawsze oznaczało to kłopoty ze zdrowiem. Juz raz opuściła nas na dość długo, ale potem wróciła. Niestety, nie na długo...
UsuńMentorem była mi i przewodnikiem w pierwszych, nieśmiałych próbach blogowania na Onecie. Jej blog czytałem jako pierwszy i był mi on inspiracją przy zakładaniu mojego. Pytałem MD o sprawy techniczne związane z załozeniem i prowadzeniem bloga a ona odpowiadała na miarę swojej wiedzy. Jej lista blogów polecanych stanowiła trasę moich wirtualnych podróży. Zaczynałem mniej wiecej w tym samym czasie co Ty Nit. Z MD rózniliśmy się poczuciem humoru /zawsze uważałem,że jest go pozbawiona / oraz stosunkiem do pewnej, poczytnej w owym czasie, blogerki. Podziwiałem jej niesamowitą płodność tekstową i zaangażowanie z jakim broniła swoich racji.Byłaby dobrym adwokatem ze swoją wiedzą i logicznym wywodem oraz nie odpuszczaniem w sprawach które uważała za istotne ze swojego punktu widzenia / w moim pojęciu często w tym przeginała chcąc za wszelką cenę postawić na swoim /.
OdpowiedzUsuńJa wprawdzie zaczynałem od Walpurga, ale od niego po linkach trafiłem do Marii. Tak jak napisałem w tekście, jej brak wątpliwości na niektóre sprawy, wręcz mnie przerażał. Ale może właśnie dlatego tak lubiłem z nią dyskutować.
UsuńTo nie było tak, że była pozbawiona poczucia humoru - to nieprawda. Ale jedyne, czego nie umiała, to przekazać emocji. Stąd wydawało się, że jest jak nieczuła maszyna, dla której istnieje tylko czysta logika, która przecież prędzej, czy później, potrafi sprowadzic na manowce. Jej teksty nie usmiechały się, ale to nie znaczy, że nie usmiechała się ona sama.
(*)
OdpowiedzUsuńWitam wszystkich, których odejście Marii Dory to bolesna informacja. Jak widać, Maria Dora pomagała wielu ludziom w pierwszych ich krokach blogowych. Również i mnie dawała wiele rad, gdy zaczynałem pisanie swojego bloga. Kiedy jesienią zeszłego roku otrzymałem od Niej maila, pisała, że ma nadzieję, że lepiej się czuje i ma nadzieję na wygraną, gdy ja chorowałem na nowotwór, to Maria mnie wspierała, dodawała sił, lecz zawsze bardzo strzegła swojej prywatności, gdy byłem w szpitalu wspierała moją żonę.
OdpowiedzUsuńOstatnie Jej milczenie dla wielu było dolegliwe, jednak każdy liczył, że znów pojawi się jej kolejny tekst. Już nigdy się nie pojawi.
Mario Doro, pokój Twojej duszy, w tamtym "innym" świecie pisz dalej, dalej broń swojego zdania nie przejmując się trolami.
(Nitager, jak możesz, to odezwij się na moją prywatną pocztę, pozdrawiam.
Marzyciel
Nie wiem, czy byłaby zadowolona, gdyby przeczytała to o "innym, lepszym świecie". Była zatwardziałą ateistką, co zresztą wiesz równie dobrze jak ja.
UsuńAle miło jest sobie wyobrazić, że istnieje jakiś inny świat, że to jednak się nie kończy w grobie. W takich chwilach naprawdę zazdroszczę ludziom wiary.
Napisałem, ale nie wiem, czy na dobry adres...
NIe znoszę takich wiadomości.... :(((
OdpowiedzUsuń