Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


wtorek, 22 listopada 2022

Welocyped z turbodoładowaniem

     Dziś opowiem Wam o moim najnowszym wynalazku. Jest równie głupi, jak wszystkie pozostałe, ale dzięki temu istnieje szansa, że nikt mi go nie ukradnie i dlatego właśnie jest genialny.

     Nazywa się TUSK (Turbina Ultralekka Samo-Kształtująca). Jest ekologiczny, nie zostawia śladu węglowego, nie emituje hałasu, nie smrodzi, nie generuje gigantycznych kosztów. No, ideał po prostu! A porównać go można tylko do urokliwego przedmiotu, jakim jest wypełniony wiatrem, biały, samotny żagiel na horyzoncie.

     Jak wiemy, żeglarze ujarzmili wiatr już dawno temu. Wykorzystują go w sposób skuteczny i nie pozbawiony uroku. Ja nie żegluję i o tej pięknej sztuce nie mam zielonego pojęcia, ale za to uprawiam tzw. kolarstwo robocze (znaczy, jeżdżę rowerem do roboty), a więc z wiatrem zmagam się często. Każdemu cykliście chyba przyszło na myśl, że rowerzyści mogliby również wykorzystać siłę wiatru do napędzania swych pojazdów. Może nie do końca byłby to dla nich napęd, ale może chociaż jakieś wspomaganie? Też się przyda!

     Przeanalizowałem trzy przypadki.

     1. Wiatr od tyłu. To już jest w zasadzie gotowe wspomaganie! Wystarczy się wyprostować, a wiatr będzie nas popychał, pomagając w jeździe. Pomaga też rozpięcie kurtki, żeby jej wiewające poły zwiększyły opór powietrza, na kształt żagla. W tym przypadku nic więcej nie potrzeba.

     2. Wiatr od czoła. No, tu nic się nie da zrobić! Żeglarze też nie pływają pod wiatr, tylko co najwyżej zakosami. Jedyna rada – unikać takich sytuacji, czym prędzej skręcając w boczną uliczkę.

     3. Wiatr boczny – o, właśnie! I tu znajdują się puste hektary do zagospodarowania! I o tym właśnie będzie ta notka.

     Oczywiście, pierwszą myślą jest wystawienie żagla, ale z wielu powodów jest to rozwiązanie niepraktyczne. Nawet z parasolem trudno się jedzie, a pamiętajmy, że rower rzadko jedzie zupełnie prosto, jak łódź na wodzie, bo musi omijać przeszkody (np. wgapionych w telefony ludzi, idących środkiem ścieżki rowerowej), skręcać gdy ścieżka zmienia kierunek, a czasem przejeżdżać przez miejsca na tyle ciasne, że nie da się tam zmieścić z rozwiniętym żaglem. Z tego samego powodu odpada wypuszczenie latawca, który ciągnąłby rowerzystę za sobą. Ale jest pewna nie wykorzystana powierzchnia, której można użyć, a tą powierzchnią są koła, a więc coś, co ma prawie każdy normalny rower.

     Już od jakiegoś czasu można w droższych modelach zaobserwować koła bez szprych, a raczej ze szprychami, ale innego rodzaju. Zamiast całego zestawu drutów, nowoczesne koła rowerowe mają zaledwie kilka grubszych, koncentrycznie ustawionych prętów. Takie, jakie miały ongi koła od armaty.

Niezdarny model nowoczesnego koła rowerowego

     Zauważmy, że pomiędzy szprychami jest sporo miejsca, które można wykorzystać, aby umieścić tam urządzenie typu TUSK.

     Składa się ona z lekkich trójkątnych żeberek, wykonanych z tworzywa sztucznego. Jakiegoś lekkiego, elastycznego plastiku, powiedzmy, trochę grubszego niż plastikowa teczka na dokumenty. Na każdej ze szprych montujemy taki trójkącik w taki sposób, aby mógł się swobodnie obracać wokół niej. I już zaczyna to przypominać żagiel, prawda? Ale żagiel bez szota, czyli tej linki, która utrzymuje go we właściwej pozycji, nie spełnia swojej funkcji. Dlatego musimy mu część tej swobody odebrać i na każdym rogu zamontować kawałek linki, czyli coś w rodzaju krótkiego, zamontowanego na stałe szota, który nie pozwoli naszemu żagielkowi odchylić się za mocno.

Pojedyncze żeberko

     Co nam to daje?

     Otóż przy bocznym wietrze np. z lewej strony, nasze żeberka będą w naturalny sposób uciekać w prawo. Ale nasze szoty nie pozwolą im uciec za daleko – a jedynie odchylić się o pewien kąt. Zauważmy, że właśnie koło rowerowe zamieniło się w turbinę!


Turbina w kole

     Gdybyśmy unieśli koło, zaczęłoby się ono obracać, niby wiatrak. I dzięki absolutnie genialnemu układowi żeberek, niezależnie od kierunku wiatru, to koło zawsze będzie się obracać w PRZÓD – a o to przecież chodzi!

     Wiadomo, że niewielka powierzchnia naszej turbiny, w dodatku na tak małej średnicy nie jest w stanie wytworzyć siły, która popchnęłaby nasz rower na tyle mocno, aby w ogóle zrezygnować z kręcenia pedałami. Ale może trochę pomóc, a świadomość, że ten irytujący, boczny wiatr, który dotąd nam przeszkadzał, od teraz naprawdę pomaga nam jechać – bezcenna!

     No, to takie coś wymyśliłem. Idę sobie zrobić kawę.


19 komentarzy:

  1. pełne koła widziałem w niektórych rowerach sportowych do jazdy torowej, ale poza halą przy bocznym wietrze rower byłby spychany na bok, więc to zupełnie nie o to chodzi... za to Twój pomysł faktycznie jest do przemyślenia, aczkolwiek piszę to teraz na szybko, bez żadnego przemyślenia, paradoksalnie...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, pełne koło przeszkadza przy bocznym wietrze. A to będzie działało jak wiatrak.

      Usuń
  2. Nie kokietuj, nie kokietuj, żeglowałeś, a nawet dowodziłeś fregatą, czy czymś takim, sam czytałem u Ciebie na blogu ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wyobraźni, niestety. No i w grze!

      Usuń
    2. okay, żeglował, nie żeglował, ale coś tam się zna, kiedyś mi wytłumaczył, co to jest rozprza :)

      Usuń
  3. Najlepiej wybierać drogę tak aby wiatr nam zawsze wiał w plecy. Przy montażu Twojego wynalazku trzeba być precyzyjnym. Zbyt wysunięte żagielki natychmiast postawi do pionu widelec i wtedy można tylko powiedzieć za Zorbą - spójrz jaka piękna katastrofa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę wybierać zawsze takiej drogi, bo musiałbym zmieniać robotę w zależności od kierunku wiatru. Tak to jest, że czasem człowiek ma do pracy pod wiatr, a z powrotem - cóż, zwykle wiatr się zmienia i też ma człowiek pod wiatr.

      Usuń
  4. Każdy niesprawdzony "wynalazek" budzi emocje, a jego wynalezienie jakąś tam dozę zazdrości. Pracuj dalej nad automatyzacją ustawianie "żagielków".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Automatyzacja jest już pełna, nie ma nad czym pracować. Pod wpływem wiatru ustawią się samoczynnie.

      Usuń
  5. A co bedzie w bezwietrzny dzien?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie będzie. Rower straci turbodoładowanie i stanie się zupełnie zwykłym rowerem.

      Usuń
  6. Poproszę foto i wideo relację z pierwszego uruchomienia. Czyli bierz się do roboty i buduj. ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz, zaraz, ja jestem konstruktorem, a nie ślusarzem. Ja wymyślam, a od wykonywania są inni ludzie ;)

      Usuń
  7. Fizykę już raczej zapomniałem, ale wydaje mi się że moment siły z górnego skrzydełka i dolnego przeciwstawnego będą się w tym rozwiązaniu znosić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te trójkąciki są ułożone jak skrzydełka turbiny - nie będą się znosić, przeciwnie. To będzie działało jak wiatrak.

      Usuń
  8. Złap kontakt z jakimś rzecznikiem patentowym współpracującym z producentem rowerów. Ale wpierw wykonaj model i go wypróbuj w eksploatacji. A w ogóle to ja nie jeżdżę na rowerze. Serdeczności ślę- anabell

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patent jest jeden, niezależnie od branży, a ktoś współpracujący z producentem rowerów (czytaj: siedzący mu w kieszeni), sformułowałby jego zastrzeżenia tak, aby łatwo było go ominąć.

      Usuń
  9. Ja tam miałam z fizyki naciąganą tróję i łatkę humanisty więc powiem tylko, że brzmi mądrze, a nawet odkrywczo🫣

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoretycznie powinno nawet działać! Tylko, że moment siły, uzyskany taką turbinką będzie pewnie za mały, aby mieć jakiś wpływ na prędkość roweru.

      Usuń