Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


piątek, 30 lipca 2021

Dawno nie było remontu - część VII - skręcanie

    Skręcanie łóżka to dość prosta sprawa, pod warunkiem że jest gdzie to zrobić i jest dostęp przynajmniej z dwu stron. Nasze łóżko było jednak wpasowane w ciasny pokój z dokładnością do jednej dziesiątej milimetra. Z trzech stron ściany, z czwartej bok szafy. O przesunięciu choćby o milimetr nie było mowy, nie mówiąc już o tym, żeby gdziekolwiek postawić stopę.

     Najpierw ustawiłem jedną skrzynię pod oknem. Potem musiałem przypomnieć sobie, jak się gra w Tetris, żeby drugą skrzynią trafić prosto w pozostawioną lukę. Obawiałem się, czy nie trzeba będzie posmarować towotem, żeby to wepchnąć, ale okazało się szczęśliwie, że jest chyba z pół mikrona luzu, więc tylko trochę po tym poskakałem i weszło. W dodatku skrzynie okazały się na tyle solidne, że można było po nich stąpać, więc nie musiałem sztucznie wydłużać sobie rąk. Skręciłem obie skrzynie załączoną do zestawu śrubą, po czym chwyciłem suchą szmatę, żeby zlikwidować wypoconą kałużę na dnie jednej z nich.

     Trochę gorzej było z mechanizmem podnoszenia materaca.

     Po obu stronach skrzyni przykręcono po solidnym zestawie różnych dźwigienek, wihajstrów, hopsztosów i pipsztoków, wyposażonych w sprężyny gazowe, które miały pomóc w podniesieniu ciężkiego materaca „kontynentalnego”, tak jak podnosi się klapę bagażnika w samochodzie. Do tych dźwigienek trzeba było przykręcić materac „kontynentalny”. Teoretycznie prosta sprawa. Problem w tym, że trzeba było to przykręcić od dołu, a tam nie było dostępu. No i w tym, że nadal nie wiem, co to znaczy „materac kontynentalny”.

     Pierwsza moja myśl – położę się w z kluczem i latarką w skrzyni – może wytrzyma. Koleżanka Małżonka zamknie mnie w środku i nie wypuści – bo nie da rady sama podnieść materaca – dopóki nie przykręcę go do dźwigienek. Będę miał akurat tyle powietrza, żeby zdążyć. Jeśli nie wyrobię się w czasie, to znaczy, że nie jestem wart tego, aby żyć dalej i korzystać z dobrodziejstw łóżka z materacem „kontynentalnym”.

     Pomysł, choć odważny i godny herosa, okazał się niewykonalny. I to z dwóch powodów. Po pierwsze, materac był za ciężki, żeby Koleżanka Małżonka dała radę sama go położyć na skrzyni. We dwójkę ledwo nam sił starczało. A po drugie, przecież skrzynia była dzielona! To nie była jedna skrzynia, w której po zmontowaniu jednej strony mógłbym przesunąć się na drugą. Od drugiej strony odgradzały mnie dwie, solidne, skręcone razem dechy!

     Z żalem – no dobrze, trochę udawanym – musiałem zrezygnować z metody heroicznej. Tylko co tu teraz zrobić?

     Na pomysł wpadliśmy razem.

     Trzeba materac podnieść tak, jakby był w pozycji „otwarte”. W tej samej pozycji ustawić dźwigienki i spróbować ustawić ten materac nad nimi tak, żeby otwory w dźwigniach i śruby w materacu przynajmniej w przybliżeniu pokryły się ze sobą.

     Klucz nasadowy przygotowany. Wzięliśmy po solidnym łyku wody na poczet tej wypoconej, po czym wielkim wysiłkiem (głównie dlatego, że nie było za co złapać) podnieśliśmy jedną stronę materaca. Koleżanka Małżonka stanęła na deskach skrzyni, w pozycji ciężarowca, ćwiczącego podrzut (ta postawa ze sztangą opartą na piersiach), podtrzymując go z całej siły, a ja zanurkowałem z kluczem ku dźwigniom.

     Niestety, pierwsza próba okazała się nieudana. W żaden sposób nie udało nam się trafić zamocowanymi w materacu śrubami w otwory na dźwigienkach. Szarpaliśmy tym materacem na tyle, na ile pozwalał wąski zakres manewru i jego potworny ciężar, ale nic z tego.

     Chwila odpoczynku i po pół litra wody na głowę. Zmarszczyłem czoło…

     Zmarszczone czoło pobudza mózg do intensywniejszego działania. Prawdopodobnie ta pionowa zmarszczka wchodzi do środka i uciska mózg prosto w jakieś jego miejsce na tyle czułe, że ten, zniecierpliwiony nagłą niewygodą, zaczyna gorączkowo szukać rozwiązania problemu.

     - Trzeba ustawić te zasmarkane dźwignie w innej pozycji – oświadczył mózg. – Tak, żeby lepiej przylegały do materaca. Wtedy może się udać.

     Ale sprężyny gazowe były tam naprawdę twarde. Wiadomo, takiego ciężkiego materaca nie podniesie się przy pomocy słabych sprężynek, jakich używałem niedawno do klapy od pawlacza. Trzeba je było najpierw zdemontować. Dźwignęliśmy więc materac w górę, umieściliśmy go na piersiach Koleżanki Małżonki (orzesz, jak ja mu zazdroszczę!), a ja z kluczem zanurkowałem ku dźwigienkom. Poszło szybko. Ustawiłem dźwignie w odpowiedniej pozycji i stanąłem u boku Towarzyszki Życia.

     Zaczęło się teraz ogólne szarpanie, popychanie, ciągnięcie, sapanie i wylewanie litrów potu – no wszystko co, co mogłoby umożliwić zgranie przynajmniej z jednej strony. Udało się dopiero za którymś tam razem – jedna ze śrub wlazła w odpowiedni otwór! Szybko nakręciłem nakrętkę, żeby nie wylazła. Lekko, z luzem, żeby można było trafić pozostałymi. Mając już jeden otwór zafiksowany, z pozostałymi poszło łatwiej. Teraz druga strona…

     Gdy obie zostały unieruchomione, dokręciłem wszystkie nakrętki na gotowo.

     - Teraz sprężyny!

     Razem unieśliśmy nieco materac, a ja znów zanurkowałem ku dźwigniom. Koleżanka Małżonka dzielnie podtrzymywała materac, ze świadomością, że jak go upuści, to już sama będzie musiała sobie radzić, bo ja tego uderzenia na pewno nie przeżyję. Na pół ślepy, z powodu kapiącego mi do oczu potu, zamontowałem sprężyny i postanowiłem poddać się testowi, jakiemu tradycyjnie poddają się konstruktorzy mostów.

     Test ten polega na tym, że konstruktor wchodzi pod most, podczas gdy ekipa dokonuje próbnego obciążenia. Mierzy się wtedy i zapisuje wszelkie dane, jak ciężar obciążenia, stopień ugięcia każdego przęsła i tak dalej, a jeśli konstrukcja okaże się wadliwa i most się zawali, to pogrzebie przy okazji swojego twórcę.

     - Puść!

     Koleżanka Małżonka z pewną dozą nieśmiałości puściła materac.

     Jak wypadł test, chyba się domyślacie, skoro jestem w stanie napisać te słowa.

     Montaż zagłówka to już pestka.

     - Nic już dziś więcej nie zrobię – oświadczyłem. – Nie mam siły.

    Otworzyłem nam po puszce zimnego piwa. Bezalkoholowego. Gdybyśmy wypili po normalnym, w tym stanie, w jakim się znajdowaliśmy, zważyłoby nas zupełnie. A potem otworzyły się drzwi łazienki i wylazł z nich prysznic, łagodnymi gestami elastycznego węża zachęcając nas do skorzystania z jego usług.


31 komentarzy:

  1. Mam swoje przeżycia z materacem, więc doskonale rozumiem Twoje. Byliście oboje z Małżonką bardzo dzielni.
    Kontynentalny bo wielki jak kontynent i równie trudno przemieszczalny? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem dlaczego, ale ta nazwa prześladuje mnie od jakiegoś czasu.

      Usuń
  2. Mam lekkie łóżko i materac który tylko cudem udaje mi się przemieścić. To zawsze w moim przypadku okropne przedsięwzięcie logistyczne gdy przychodzi mi odwrócić go na letnią a potem zimową stronę. Podziwiam więc Wasze samozaparcie i pomysłowość w osiągnięciu celu. Mam nadzieję, że łóżko jest wygodne i cudownie się Wam na nim śpi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ten ciężki materac nie zgniecie tego lekkiego łóżka?

      Usuń
    2. O dziwo łóżko daje radę, mam je już 20 lat i pewnie posłuży jeszcze tyle samo, jedynie materace wymieniam.

      Usuń
    3. Już widzę Koleżankę Małżonkę, jak patrzy na 20-letnie łózko. Dla niej to już złom. Dla mnie - świadek szczęśliwych chwil...

      Usuń
  3. Uśmiałam się przednio, warto było czekać na tę notkę 😂
    Ale wiesz co? Chętnie zobaczyłabym Wasze dzieło na zdjęciach 🙈 Może się pochwalisz efektem końcowym?
    Udanego Weekendu 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwilowo jestem poza domem. Wybraliśmy się na krotkie wakacje do Gdańska. Łazimy po mieście i oczy przecieramy, jak się zmienił przez ostatnie 2 lata.

      Usuń
    2. W takim razie udanego pobytu w tym pięknym mieście :) Ja nie byłam tam od chyba 6 lat, to pewnie dopiero się zdziwię jak pojadę...

      Usuń
    3. Pewnie tak. Ja nie byłem 2 lata - i się zdziwiłem!

      Usuń
    4. Pozytynie mam nadzieje? Jako Gdanszczanka uwazam moje miasto za najpiekniejsze na swiecie, a z kazdym rokiem jeszcze bardziej. Juz rok nie bylam , w tym roku ogladam go oczami turystow na youtubie - ciekawa jestem Twojej relacji! Co cie tak zdziwilo?

      Usuń
    5. Tempo zmian. Tego skręcanego mostu w ogóle nie pamiętam, a to co się dzieje na Ołowiance, przyprawia o ból głowy. No i Stare Miasto kiedyś kończyło się na Zielonej Bramie - a teraz ciągnie się w nieskończoność.

      Usuń
    6. Aaa, to prawda, to juz zdazylam zobaczyc w 2019, ale teraz pociagneli to dalej. Nitager Stare Miasto zawsze wychodzilo poza Zielona Brame, tyle ze bylo porzadnie " rozbombione" na proszek przez Rosjan idacych na Berlin, i tamta czesc nigdy nie zostala odbudowana. Na cale kilkadziesiat lat wlezli tam archeolodzy i zablokowali caly teren, udajac ze dokonuja wielkich wykopalisk... Caly ten teren lezal odlogiem , az do ostatnich lat... Miasto w koncu odzyskalo wielka piekna czesc ..Za to nie mam pojecia o jakim skreconym moscie mowa - musi to byc naprawde " nowka" 🤗

      Usuń
  4. Zmiany obyczajowe niepostrzeżenie zrobiły z nas samotne wyspy.Jeszcze całkiem niedawno pomógłby Ci bez problemu każdy kumpel,tak jak Ty jemu w razie podobnej potrzeby i żona nie szarpałaby się z tym promem kosmicznym. Nie wiem, czy takie "wyspiarstwo" to na pewno postęp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam przyjaciół, którzy pomogliby, gdybym tylko poprosił. Ale to byłoby przyznanie się do porażki :)

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Już się skończył. Tylko jeszcze nie wszystkie wspomnienia opisałem.

      Usuń
  6. Test obciążeniowy był wpisany w życie mojej Mamy, ale nie zdawałam sobie sprawy, że można go przenieść do sypialni😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sypialnia to największy sprawdzian dla mężczyzny.

      Twoja mama była budowniczym mostów?

      Usuń
    2. Siaconek. Ja tylko maszyny :)

      Usuń
  7. Nie bierz sobie tak do głowy testu mostu, Polska potrzebuje konstruktorów, a Twoja Rodzina i blogosfera potrzebuje Ciebie. To już lepiej, skoro Małżonka jest już wolna, zrób to, czego zazdrościłeś materacowi.

    OdpowiedzUsuń
  8. Gdy się meblowałam po śmierci męża miałam do wyboru łóżeczko o szer. 90 cm lub 120. Z uwagi na materac wybrałam 90 cm, więc jakoś udaje mi się go bez pomocy "obsługiwać". A teraz, gdy byłam na wakacjach spałam w łożu, w którym spokojnie mogłyby spać rzędem 4 osoby i nawet założenie głupiego prześcieradła na materac zmusiło mnie bym poprosiła zięcia o pomoc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Największe łóżko, na jakim zdarzyło mi się spać, miało 9 nóg, było szersze niż mój wzrost i miało materac grubości ok. 0,5 metra. Było to w hotelu Sofitel, w Luxembourgu, gdzie kolega PRZEZ POMYŁKĘ zarezerwował mi pokój, zamiast obok, w Novotelu.

      Usuń
  9. INFORMACJA ZUPEŁNIE NIE NA TEMAT: Od dziś - 03.8.2021 - NIE MA jerzyków na północny-północny wschód od Warszawy!!! Odleciały znów znacznie wcześniej niż w poprzednim roku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem teraz w Gdańsku - i tutaj wciąż latają ich całe chmary.

      Usuń
    2. Być może pragną wybrać wolność i przedostać się do Szwecji. Czemu ja się nie dziwię

      Usuń
    3. Do Szwecji? Tam niczego nie wolno!

      Usuń
  10. Remonty nie nastrajają mnie optymistycznie, zatem bez komentarza😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż dziwne, bo Ty jesteś jakby alter ego Koleżanki Małżonki. A zdawało mi się, że one wszystkie bez przerwy by coś zmieniały.

      Usuń