Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


czwartek, 21 kwietnia 2016

Nieaktualny awatar

     Kiedyś, dawno, dawno temu, zrobiłem zdjęcie pewnemu Uroczemu Zakątkowi. Było to jedno z licznych starorzeczy Warty. Od wschodu jest głębokie i ma strome brzegi, porośnięte dorodnymi dębami. Im dalej na zachód, tym płytsze i szerzej rozlane, a łagodne brzegi porośnięte malowniczymi krzewami, głównie wierzbowymi. W jeziorze było dużo ryb, na wodzie pływały gągoły, krzyżówki i perkozy, a nad wodą, niby błyszczące klejnoty, latały zimorodki. Wieczorem przychodziły tam dziki, potarzać się w przybrzeżnym błotku. Jesienią chodziło się tam na prawdziwki…

     Zrobiłem sobie kilka zdjęć tego uroczego zakątka. Jedno z nich, przedstawiające zachód słońca, spodobało mi się szczególnie. Trochę je przerobiłem, dodając mu nieco czerwieni, aby uwypuklić kontrast. I uczyniłem je swoim awatarem w sieci. Tak, to jest to zdjęcie po lewej stronie! Te drzewa, to piękne, dorodne, proste jak sosny dęby szypułkowe. A w oddali widać gąszcz gęstych krzewów, w których hałasowały ptaki.

     Tak było. Ale pewnego dnia wprowadził się tu nowy gość.

     Bóbr.

     Awataru nie będę uaktualniał. Zresztą, podoba mi się to zdjęcie i nie chciałbym zamieniać go na fotografię łysej polany. Dość, że z krzewów na zachodzie nie pozostał nawet pniaczek, a wszystkie dęby w odległości mniej więcej dwudziestu metrów od stawu – uschły, poobgryzane naokoło. A niektóre zostały przez nie ścięte.

     Chciałoby się zaprotestować przeciw niszczeniu tak pięknego miejsca. Nie można. Bóbr jest pod ochroną i nie wolno go nawet niepokoić, nie mówiąc już o jakiejkolwiek ingerencji w jego środowisko. Uroczy Zakątek został skazany na zagładę.

     Czy jest to słuszne podejście? Gdy bobrów było mało, w pewnym momencie groziło im nawet wyginięcie, niewątpliwie tak. Trzeba było z ciężkim sercem poświęcić kilka Uroczych Zakątków, aby ratować ginący gatunek. Ale teraz to działanie przyniosło pożądany skutek – populacja bobrów wzrosła. Wzrosła na tyle, że już zaczyna być kłopotliwa.

     Uprawy leśne zawsze były zagrożone przez zwierzynę. Leśnicy odgradzają je, jak mogą, a mogą niewiele. Dzik zawsze zdoła zrobić dziurę w ogrodzeniu – i choć sam w takich uprawach szkód nie czyni, otwiera drogę sarnom, łasym na młode pędy. Jeleń zaś po prostu ogrodzenie przeskoczy…

     Tutaj jednak nie chodzi już u uprawę, w których straty i tak są wkalkulowane w ostateczny bilans. Tu chodzi o dojrzały, zdrowy i rębny drzewostan. Jak go chronić?

     Wśród leśników narasta niezadowolenie. Nie mogą walczyć z bobrami, a te, pozbawione naturalnych wrogów, rozmnażają się coraz bardziej. Coraz głośniej mówi się o konieczności odstrzału. Ale póki co, nie wolno.

     Polski Związek Łowiecki to specyficzny rodzaj hodowli. Sprawdzone od wielu, wielu lat mechanizmy działały doskonale, dopóki nie wtrącili się urzędnicy-dyletanci, którzy „zawsze wiedzą lepiej”. Gdy pogłowie jakiegoś gatunku maleje poniżej pewnej granicy, odstrzał zostaje wstrzymany. Gdy mimo to pogłowie spada, wprowadza się introdukcję osobników z innych terenów, lub nawet ze sztucznych hodowli, połączone z ochroną obszaru występowania. Ale gdy pogłowie wzrasta, odstrzał się odwiesza. Oczywiście, nigdy bez ograniczeń! Musi on być adekwatny (bardzo nie lubię tego słowa) do liczby zwierząt, występującej na danym terenie oraz możliwości samego terenu. Wiadomo, że w sprzyjających warunkach naturalnych, pogłowie danego gatunku może być wyższe, niż w miejscu, gdzie warunków nie ma. Pod uwagę bierze się wiele czynników – również wyrządzane szkody.

     Ten mechanizm działałby doskonale, gdyby nie piasek, sypany w tryby przez urzędników, którzy chcą nim sterować ręcznie. Do bobrów strzelać nie wolno, bo to gatunek chroniony. Dobrze, ale dlaczego jest chroniony? Bo jest ich mało? A to już bujda na resorach. Wiadomość bardzo, ale to bardzo nieaktualna.

     Nikt przecież nie chce ich wytępić – chodzi jedynie o zredukowanie pogłowia do bezpiecznego poziomu, w którym szkody, czynione przez bobry nie są aż tak wielkie i do przełknięcia dla reszty środowiska. Promując ślepo jeden gatunek, automatycznie zagraża się innym. To tak jak w budżecie państwa – nie ma pieniędzy znikąd. Dajesz jednemu, to drugiemu musisz odjąć.

     Bobry na razie górą. Przynajmniej do czasu, gdy na górze ktoś się obudzi. Może to potrwać jeszcze lata, a nasz krajobraz może zmienić się nie do poznania, ale kiedyś to w końcu nastąpi. I wtedy dopiero będzie wiele niepotrzebnej krwi, bo nagle okaże się, że jest ich tyle, że trzeba zredukować pogłowie o 75%. I wtedy zacznie się masakra!

     A wystarczyło w czas pozwolić na systematyczny odstrzał tych kilkudziesięciu sztuk, które zadomowiły się w kłopotliwych miejscach. I nie byłoby kłopotu.

     Na świecie rośnie niezadowolenie z istnienia czegoś takiego jak łowiectwo. Wielu ludzi, w najlepszej wierze, kierowani współczuciem i miłością do zwierząt, chciałoby zabronić tego procederu, naiwnie twierdząc, że przyroda obroni się sama. Przyroda może tak - ale wtedy człowiek nie obroni się przed przyrodą. Zaprzyjaźniony leśnik powiedział mi niedawno:

    - Wystarczy, że myśliwi zastrajkują i przestaną polować. Najdalej za dwa lata rolnicy wypucowanymi ciągnikami blokują Warszawę. Za trzy - dołączają do nich właściciele sadów, ogródków działkowych i wszyscy bez wyjątku mieszkańcy wsi. A za pięć lat na pola wychodzi wojsko z bronią maszynową i strzela do wszystkiego, co się rusza!

     Dlaczego w tym kraju nie słucha się głosu fachowców?
To zdjęcie z podobnej perspektywy, co mój awatar. Wszystkie te dęby, tak bujne na zdjęciu po lewej, są już martwe.

Sądzicie, że liście jeszcze się nie pojawiły? Popatrzcie na pnie u podstawy. Liście już nigdy się tu nie pojawią.

Ten dąb ma metr średnicy. Więcej już nie będzie miał. A drewno zgnije, albo zostanie zjedzone przez szkodniki. Ściąć też go nie można, bo jeszcze bobry by się zdenerwowały i dopiero by się narobiło.
     

20 komentarzy:

  1. Bożesz, teraz mnie dobiłeś..... Po lekturze wiadomości z Polski, z radością zaglądam do mojego ulubinego Nitagera - a tu pac! Następna tragedia dyletanctwa, a może zwykłej głupoty....
    Idę na mój taras na dachu i popatrzę sobie z góry na....wszystko....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko nie traktuj tego, proszę, jako efektu tzw. "dobrej zmiany". To zaczęło się od 1989 roku, kiedy to rożne pięknoduchy, "oczarowane pięknem przyrody" postanowiły chronić wybrane przez siebie gatunki wbrew zdrowemu rozsądkowi i opinii fachowców.

      Usuń
  2. Wiesz co, mnie też dobiłeś. Staram się raz na kilka dni nie zajmować problemami globalnymi, czy chociaż polskimi, żeby móc porozwiązywać własne lub po prostu od nich odpocząć. A że mam ich teraz nawał, nie daję rady ani wysyłać wieszaków, ani pisać o moich stanach kobiecych do pani premier, ani w iść na demonstrację czy coś.
    A tu jeszcze się dowiaduję, że bobry też mogą być w nadmiarze szkodnikami i że faktycznie lepiej by było już teraz zredukować ich liczbę. Ja się na myśliwego nie nadaję, zbyt kocham zwierzęta, mimo że ich mięso nadal jeszcze jem. Ale gdybym musiała zabić, żeby przeżyć, pewnie bym się nauczyła. Urzędnicy mają zbyt daleko do lasów, nie patrzą na to wszystko, a głównie na swój stan konta i swoją pozycję w strukturze władzy. Stąd nie przyjmują propozycji fachowców, bo wtedy musieliby na chwilę odwrócić głowę i być może ktoś by im buchnął jakieś dochodowe stanowisko czy urząd...
    Tak to niestety według mnie wygląda. Polityków kierujących się ideałami od czasu uzyskania przeze mnie dojrzałości i przez cały czas obserwowania różnych rządów nie spotkałam.
    Były już pomysły na rządy fachowców, i też spaliły na panewce. Bo fachowców z każdej dziedziny nie da się obsadzić w rządzie.
    Tak naprawdę myśliwi lub ich związek powinni występować do urządów o takie pozwolenia w czasie, kiedy wiadomo, że już niedługo będzie to konieczne. Czy to nie działa? Nie wiesz może?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rząd to jedno - a "ekolodzy" to drugie. Celowo w cudzysłowie, aby nie obrażać tych, którym ekologia naprawdę leży na sercu. Problem z nimi jest taki, że nie przyjmują racjonalnych argumentów - no, chyba że jest już za późno. To oni zakazali np. odstrzeliwać wałęsające się nocami po lesie psy. Skutek - zwierzyny drobnej już prawie nie ma, a sarny i jelenie są ganiane po całym lesie, bo pieski mają z tego radochę. Tak naprawdę właśnie to jest najbardziej szkodliwe, bo pies nie tyle zwierzynę zabija, co się nią bawi, aż ta padnie z wyczerpania. Pewnie, nie pierwszej i nie drugiej nocy, ale jeśli co noc jest ganiana i nie ma czasu się posilić, to trudno, żeby nie osłabła.

      Usuń
  3. Jednak jak zwykle sprawdza się zasada złotego środka. I jak zwykle budzimy się z ręką wiadomo gdzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie ma nic wspólnego ze złotym środkiem - to jest zwyczajne zapobieganie szkodliwym skrajnościom. To jest po prostu rozsądek. Wiem, nie ma wysokich notowań...

      Usuń
  4. pamiętam czasy, gdy w Polsce były raptem dwa stanowiska bobra... jedno na pewno w okolicach Stańczyków /Mazury Garbate, tam gdzie jest most "z lasu do lasu"/... a po latach nagle dowiedziałem się, że jest ich tyle, że potrafią się pojawiać w centrum miasta /np. w Białymstoku/...
    no, ale może do rzeczy... nie zwalałbym winy za obecną sytuację na "ekologów" /cudzysłów zgodnie z Twoją konwencją/, bo jest marginalna grupka, niewiele ma do gadania... raczej właśnie na rządy, dla których kwestie ekologii są niewiele znaczące /niczym drogi "ostatniej kolejności odśnieżania"/ i tylko od czasu do czasu zajmują się tematem... problem w tym, że pewne rozwiązania mają sens przez krótki czas, bo dynamika zmian w ekosystemie jest szybka, więc po jakimś czasie te rozwiązania stają się nieaktualne, a czasem wręcz szkodliwe... natomiast rację masz z tym nie słuchaniem fachowców /co dotyczy zresztą wielu innych dziedzin/ i decydują tacy "fachowcy" /również ta sama konwencja/, jak minister Szyszko, który zamiast chronić przyrodę chce ją hodować i pozyskiwać, np. drewno z dziewiczej puszczy...
    pozdrawiać :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, tak jest m.in. z krukiem: niegdyś ginący gatunek, dziś prawdziwa plaga. Niemniej wiele przepisów ochronnych wprowadzono na żądanie "ekologów". Pamiętam, że Lech Wałęsa osobiście domagał się całkowitej ochrony gatunkowej wilka, bo przekonała go do tego Brigitte Bardot, w ogóle nie znając polskich realiów. A spróbuj wprowadzić teraz odstrzał bobra - pikiety "zielonych" więcej niż pewne, a na transparentach: "Mordercy!", "Skrwawione ręce precz od bobra!", "Wprowadzić odstrzał myśliwych!" - i tym podobne kwiatki.

      Usuń
  5. Nit, jest szansa, że ramach "dobrej zmiany" ochrona zwierząt zajmie się ktoś równie wybitny jak ten nowy dyrektor stadniny,a że ideą przewodnią "dobrej zmiany" jest zmień wszystko, co kiedyś PO wymyśliło, to jest szansa, że za niedługo bóbr znów będzie ginącym gatunkiem. No a jeśli szczęśliwym trafem jakiś bóbr zatopi działeczkę któregoś z pisowskich notabli, to z pewnością bóbr już nie będzie pod ochroną.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłoby niesprawiedliwością oskarżać ten rząd o ekologiczną zapaść, bo jeszcze się nie zdążył w zasadzie niczym zająć - oprócz polityki kadrowej, w stylu PZPR. A że temu rządowi nie powierzyłbym nawet regulacji pogłowia drewnianych pajaców, to zupełnie inna sprawa.

      Usuń
  6. Moje zdanie na temat myśliwych i ich "troski" o przyrodę doskonale znasz. Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała, żeby rzucili fochem i zastrajkowali. Tylko jako strajk rozumiem całkowity zastój, koniec nie tylko z pijackimi burdami (tfu! polowaniem) w lasach, ale i zaprzestanie zimowego dokarmiania ziemniaczkami. Niech nie męczą spracowanych łapek żadną działalnością, bo tak połowicznie to zletka bez sensu. Zresztą co ja tam wiem, nie mam znajomego leśnika-fachowca, który by mi wszystko tak pięknie wyłuszczył.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Twoje zdanie znam. Nie znam jedynie podstaw, na jakich je opierasz.
      Za to obiema rękami popieram jednoczesny zakaz dokarmiania - wtedy nie trzeba będzie czekać aż dwa lata. Rolnicy zablokują Warszawę jeszcze w tym samym roku.

      A jeśli zobaczysz pijacką burdę w lesie, nie bądź obojętna, tylko dzwoń na policję. Polowanie po pijanemu jest poważnym zagrożeniem życia osób postronnych i nie ma z tym żartów.

      Usuń
  7. Ludzie i polowania są od tysiącleci elementem ekosystemu. Ekolewacy podejmują próbę wyeliminowania naszego gatunku z ekosystemu.

    W mojej okolicy bobry nieodwracalnie zniszczyły bajkową roślinność nad meandrującą rzeką. Także zachowały mi się jedynie zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak jest. Ale nie robią tego ekolewacy. Ci, którzy się przykuwają do drzew i głośno protestują przeciwko "bestialstwu", to po prostu osoby zmanipulowane, nieświadome, że w rzeczywistości załatwiają czyiś interes na grubą kasę. Bardzo chętnie słuchają argumentów przeciw i nie zadają sobie trudu, aby sprawdzić ich prawdziwość, stąd łatwo ich poderwać do boju o niby to słuszną sprawę. Może jestem naiwny, ale wciąż wierzę w ich szczere chęci.

      Usuń
  8. Póki co, bobry przynoszą (globalnie) więcej pożytku niż strat - odgrywają niezwykle istotną rolę w podnoszeniu naturalnej retencji wody (też zmniejszają erozję, spowalniają bieg rzek przyczyniając się do samooczyszczenia się wody)oraz kształtowaniu bioróżnorodności. Gdzieś widziałam wycenę - wartość pracy bobrów dla gospodarki polskiej a wartość szkód/zniszczeń przez nie robionych - ta pierwsza wielokrotnie przewyższa tę drugą. Oczywiście, są miejsca gdzie bobry nie są pożądane - parki, działki, miasta itp. - najlepiej je wtedy wyłapać i przenieść tam, gdzie ich brakuje. W obliczu coraz większego problemu z brakami wody z jednej strony a okresowym zagrożeniem powodziami z drugiej, ze "stepowieniem" Polski - darmowa praktycznie praca bobrów jest nie do przecenienia. Co do myśliwych... Bardzo, bardzo by mi się spodobał strajk tychże - całkowity i wieczysty :P A, przy okazji, dlaczego "ekolewak" ma być pejoratywnym określeniem? Ja właśnie jestem chrześcijańską feministyczną ekolewacką matką Polką i wegetariańską cyklistką w jednym :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, są tereny, gdzie bobry są wręcz pożądane! Problem w tym, że bóbr wcale nie jest taki mądry, na jakiego wygląda i nie zawsze wybiera odpowiednie miejsce, z punktu widzenia gospodarki wodnej. I nie mówię tu o parkach, czy ogródkach. Bóbr stroni od ludzi i jak na razie nie osiedla się w ich pobliżu. Wciąż jeszcze jest ostrożny i płochliwy - i to jest odpowiedź na drugi postulat: życzę powodzenia w ich łapaniu.
      Nie należę do osób zawistnych, więc cieszę się z Twojego sukcesu i Twoich zarobków, które pozwolą Ci na zakup żywności po pięcioletnim strajku myśliwych. Tylko, czy nie będzie Ci przeszkadzało, że będzie to głównie żywność importowana?

      Usuń
  9. W temacie łowiectwa nie potrafię być taki jednoznaczny
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dobrze - bo tu do każdego zwierzaka potrzebne inne podejście. Ba, nawet do tego samego, ale na innym terenie!

      Usuń
  10. U nas się w niczym nie słucha fachowców. Wystarczy, że ktoś w dzieciństwie doił krowy i może zostać dyrektorem stadniny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo ktoś sklejał modele samolotów - i już jest ekspertem od wypadków lotniczych.

      Usuń