Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


czwartek, 17 grudnia 2015

O tworzeniu nowej tradycji.

     - Znakomicie!

    Entuzjazm Koleżanki Małżonki trochę mnie zaskoczył. Właśnie poinformowałem ją o sytuacji w moim miejscu pracy. Otóż, od poniedziałku zatrzymywane będą kolejne linie produkcyjne, w celu dokonania remontów, napraw i reorganizacji. Innymi słowy, nie będę miał nic do roboty, bo po prostu nie będzie możliwości wykonania czegokolwiek. Ponieważ mam jeszcze wciąż dużo urlopu, postanowiłem zafundować sobie trochę odpoczynku i rozpocząć świąteczne leniuchowanie już od soboty.

     Spodziewałem się spuszczenia nosa na kwintę, wyżalenia się, że ona nie może sobie na to pozwolić, a potem długi proces pocieszania, który może skończyć się bardzo romantycznie. Ku mojemu zdziwieniu, ta wiadomość bardzo ją ucieszyła.

    - Czyli w tym roku będziesz miał dużo czasu i możesz przygotować Wigilię! Chociaż raz nie będę musiała…

     No cóż, sprzątanie wychodzi mi całkiem nieźle, więc nie widzę w tym żadnego problemu. Choinkę i tak zawsze oprawiam ja, więc tu nic się nie zmieni. Jedynie przygotowanie potraw wigilijnych może być dla mnie niejakim wyzwaniem.

     - To z ilu jajek zrobić? – spytałem. - Tradycyjnie, z dwunastu? Za mało będzie...

     Ale tu Koleżanka Małżonka dała mi do zrozumienia, że żadnej jajecznicy na Wigilię nie przewiduje.

     - Mają być tradycyjne, wigilijne potrawy!

     Wzruszyłem ramionami. Łatwizna! Pizzernie mają teraz tak szeroką ofertę, że bez trudu znajdę jakąś pizzę wigilijną. Tylko trzeba będzie zamówić ją wcześniej, bo pizzernie zapewne nie będą pracowały aż do pierwszej gwiazdki. Mikrofala pójdzie w ruch.

    - Nic z tego, mają być tradycyjne potrawy! Zupka grzybowa, karp, ryba po grecku, pierogi, makiełki…

     Tradycyjna wigilijna jajecznica jakoś jej nie przekonała, aczkolwiek przytoczyłem wiele argumentów na rzecz zaliczenia jej do tego zaszczytnego grona potraw. Byłem bowiem pewien, że w Palestynie dwa tysiące lat temu nie było suszonych podgrzybków brunatnych na zupę, makaronu, ani hodowlanego karpia bezłuskiego. Za to na pewno były jajka.

     - I na pewno nie mieli tam klepsydry do gotowania jajek na miękko, tylko smażyli je na rozgrzanych kamieniach – dodałem.

     Ale Koleżanka Małżonka to jakiś inny gatunek i logiczne argumenty do niej nie trafiały.

     - Ma być zupa grzybowa i barszcz dla mojej mamy!

     Ojej, no dobrze, co za problem! Policzyłem, ile Gorących Kubków będę musiał kupić.

     - Ma być domowa zupa!

     Taaa… Akurat pozna! Doprawi się pieprzem ziołowym i będzie smakowała jak zupka mojej prababci. Niech spróbuje mi udowodnić, że jest inaczej!

     - Ryba też musi być!

     Nic trudnego. Otwieram puszkę, przekładam zawartość na talerzyk i na stół!  Zresztą, taki mistrz patelni jak ja znakomicie poradzi sobie z paluszkami rybnymi…

     - Żadne paluszki, ma być prawdziwa ryba!

     A paluszki to niby z czego są? Z plastiku? Dobra, dołożę trochę cebuli, nikt nie pozna.

     - Pierogi!

     W moim domu nigdy nie było pierogów na wigilię. Tę tradycję zawlokła do nas dopiero Koleżanka Małżonka.

     - Ale ja chcę, żeby były! Musisz się nauczyć robić pierogi. 

    Jakbym nie umiał! Wstawiam wodę w garnku, lekko solę, a jak zaczyna wrzeć, otwieram opakowanie i wrzucam zawartość do gara. Gotuję aż wypłyną. To przecież najłatwiejsza część wieczerzy. Do sklepu z mrożonkami mam pięćdziesiąt metrów! Cały wic w tym, że te zamrożone etykietki nie zawsze dają się dobrze przeczytać i muszę uważać, żeby nie kupić czasem pierogów z truskawkami, albo z wiśniami.

     - Ryba po grecku…

     Argument, że w Grecji nigdy nikt o takiej potrawie nie słyszał, nie zadziałał. Będę musiał kupić więcej tych paluszków, albo jeszcze lepiej filety z pangi i pomieszać je z obierkami od marchewki… Ech, tyle roboty! Ale dam radę.

     Zbuntowałem się dopiero przy pierniku. Uznałem, że to zadanie trochę mnie przerasta.

     - Na piernik już za późno! – oburzyłem się. – Piernik trzeba piec na początku listopada, bo on musi, ten-tego, dojrzeć, czy coś tam. Nawet ja o tym wiem! Piernika nie będzie!

     Ale zaraz pożałowałem tych słów. Co to za święta bez piernika? To moje ulubione ciasto.

   - No, dobrze – poszedłem na kompromis. – W piekarni na dole mają całkiem dobry piernik. Odpowiednio wysezonowany.

     Jednak gdy Koleżanka Małżonka zaczęła wymieniać resztę potraw, dodając do tego listę ciast, które mam upiec, uszło ze mnie powietrze. Oto na Waszych oczach rodzi się nowa, wigilijna tradycja.

     Będzie jajecznica. Wigilijna! Doda się grzybków…

23 komentarze:

  1. A sernik i makowiec to gdzie? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W cukierni! A gdzie mają być?
      A poza tym nie lubię makowca, więc w tej całej przedświątecznej zawierusze mogę chyba o jednej rzeczy zapomnieć.

      Usuń
  2. Mam dla Ciebie wspaniałą inspirację, jak wybrnąć z tej trudnej sytuacji. Po pierwsze, przyswój sobie terminy "nasz klient- nasz pan" i "chwyt marketingowy", potem zwrot "nie ma", a na zakończenie przypomnij sobie skecz kabaretu Ani Mru Mru:
    https://www.youtube.com/watch?v=yIGs5w8M4AE
    A barszcz może być również z Radomia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, dam sobie radę. Jajecznicą można się naprawdę najeść, więc nikt głodny od stołu nie odejdzie. A ja jeszcze dodaję papryczki, cebulki i zrobię zasmażkę z wegetariańskiej kiełbasy.

      Usuń
  3. uhm - powodzenia .Obejrzyj sobie jakiś program gotujący typu - gotujemy z Okrasą albo co i przypal np . zupe grzybową .Do końca swoich dni będziesz zwolniony z działań wigilijnych ...
    A tak nawiasem mówiąc my z Dagmarą mamy dopiero misz - masz świąteczny - tradycje się mieszają...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okrasa, to ten, co do wszystkiego sypie trawę? Nie próbowałem jajecznicy z trawą, więc może wkroję szczypiorek - wygląda podobnie.

      Usuń
  4. Egoistycznie powiem że lubiłem pracę poza miejscem zamieszkania.Wpadałem do domu tuż przed myłem ręce i pytałem - to co siadamy?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek pracował w Wigilię. Takie miałem szczęście. W zakładzie przemysłowym jest pod tym względem łatwiej niż w urzędzie - zwykle zatrzymuje się na święta cały proces, więc zakład po prostu stoi. A zatrzymywanie i startowanie na nowo czasem trochę trwa.

      Usuń
  5. Proponuję tartę, na kruchym cieście (prawie, jak na pierogi) z dodatkiem grzybów (no dobrze, pieczarki mogą być)i ryby (najlepiej tuńczyka, albo łososia, (powie się, że to karp), rzuć też jakąś zieleninę (szczypiorek, zamiast cebulki do śledzia)całość zalej jajkami ubitymi ze śmietaną (tą od śledzika, tyle, że może słodką, bo kwaśna spaprze sprawę) dobrze je posól, dodaj pieprz i posyp serem żółtym. Piecz 45 minut w dobrze nagrzanym piekarniku. Nie proponuję Ci posypania całości cynamonem, bo z kompotem dasz sobie radę. Jak nie, służę radą :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Normalnie, jakbym Cię za sterami samolotu usadził i kazał lecieć! A kurs pilotażu, to gdzie?
      Powoli, bardziej szczegółowo proszę. To ciasto gdzie można kupić? Trzeba je podgrzewać, czy coś z nim zrobić, czy wystarczy wyciągnąć z opakowania? Grzyby mogą być suszone? Tuńczyk może być z puszki? Ile tych puszek? I wlewać tam też tę oliwkę z puszki, czy odcedzić? A tych jajek ile? I ile cukru do nich dodać? A piekarnik to do jakiej temperatury trzeba nagrzać? Włączyć ten wentylator tam w środku, czy nie trzeba?

      Wiesz co? Chyba jednak będzie jajecznica.

      Usuń
    2. Zrób lepiej te pierogi i błagaj Koleżankę Małżonkę o pomoc. Jak znam rodzaj babski, po chwili przejmie stery, a Tobie zostawi mieszanie łyżką w garnku z osolona wodą :D

      Usuń
    3. Ale nie przejdę do historii jako pierwszy twórca jajecznicy wigilijnej :(

      Usuń
  6. Proponowałbym zatrudnienie absolwentki technikum gastronomicznego. Warto zapoznać się z najnowszymi technikami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja raczej z tych co szukają dodatkowej roboty, niż zatrudniają.

      Usuń
  7. tak a propos:
    przez wiele lat żyłem w przekonaniu, że przysłowiowy "groch z kapustą" to tylko takie powiedzonko, a nie autentyczna potrawa... do czasu... kiedyś w święta odwiedziliśmy koleżankę, która nas poczęstowała owym grochem z kapustą, którego nieco zostało z wigilii... jakie to było smaczne, fajnie przyrządzone, przyprawione bardzo delikatnie... i co najciekawsze, nie tak hałaśliwe post consumatum, jak można by się spodziewać...
    a co do jajek, to chyba poręczniej jest podczas wigilii dzielić się jajkiem na twardo, niż jajecznicą?... od lat tak robimy, ale kto powiedział, że tu o "poręczniej" chodzi?... więc spróbuję wprowadzić tą innowację w tym roku...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kapusta z grochem jest u mnie co roku, ale ja tego nie jem, bo raz, że odrzuca mnie zapach kapuchy, to jeszcze źle się po tym czuję . Ja w ogóle z kapusty lubię tylko bigos.

      Usuń
  8. jako, że ja nie pracuję (zresztą, jak pracowałam, to też nie robiło różnicy..), to na mojej głowie spoczywa przygotowanie dań wigilijnych, i jako, że ja sama nie za bardzo lubię się w tym względzie przemęczać, to już dawno odeszłam od tradycyjnych dwunastu dań... a jak się to komuś z moich nie podoba, to każę mu zrobić samememu albo wysyłam do sklepu... poza tym, prezenty niwelują braki w wyżywieniu ... :)
    ps. pomysł z jajecznicą przedni, choć raczej na Wielkanoc... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest myśl! Ja mogę się najeść jajecznicą, a jak ktoś chce coś innego, to niech sobie sam zrobi!
      Tylko wiesz... Jak Koleżanka Małżonka zrobi sobie smażonego karpikaa, to mnie język do d... ucieknie i ta jajecznica przestanie mi smakować.

      Usuń
  9. Dasz radę :) teraz większość rzeczy można kupić gotowych, większość, jeśli nie wszystkie. tak naprawdę to faktycznie największy problem będziesz miała z zupami, bo tego gotowego nie sprzedają, a te papierkowe smakują jak woda z pieprzem... Dawaj, Nit, dawaj, dasz radę :) w razie czego wołaj pomocy, podpowiem co i jak. mam spisane wszystkie czynności - plan co do godziny opracowany - moja Babcia była taka zorganizowana i kiedyś w zamierzchłej przeszłości przy jej pomocy taki plan sporządziłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak poi prawdzie, to ja doskonale wiem,że Koleżanka Małżonka mnie do garów nie dopuści i to nie dlatego, że zna mój talent w tym kierunku. Chodzi o to, że ona jest prawdziwą kulinarną artystką, a artyści nie znoszą, gdy ktoś wtrynia im się do dzieła. Zrobi wszystko, jak zwykle, ale musi się ze mną podroczyć.

      Usuń
  10. Zaczynam podejrzewać, że Waszmości słynny krupnik i nalewki też nie własną ręką czynione...:((
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Wasze wszystkie nalewki tworzysz w jeden wieczór? Oj, za bardzo WMść wziąłeś sobie do serca porady imć Daniela Olbrychskiego!
      Zapewniam WMść, że do nalewek mam talent zgoła innego kalibru, niźli do innych kulinariów.

      Usuń
  11. Mój mąż intensywnie domaga się....białej kiełbasy. Argument, że to na Wielkanoc zbija argumentem "ale jest bardzo dobra". Ja oczywiście jak zawsze pracuję w Wigilię, choć tym razem przed południem a ponieważ poza nami będzie tylko moja Mama (młodzi pojadą w tym roku do drugiej mamy) to będzie bardzo lajtowo- ugotuję własnoręcznie zupę, kompot i symboliczną łyżkę kutii( a i to wyłącznie dlatego, żeby wreszcie zmniejszyć zapasy pszenicy kupionej onegdaj w jakiejś ogromnej ilości), reszta zakupiona w zaprzyjaźnionym i sprawdzonym sklepie. Z innowacji- zamiast kapusty z grochem będzie kapusta z piwem i śliwkami- przepis mojej przyjaciółki. Nie jestem przekonana co do moich wielkich talentów w tej dziedzinie, ale to jedyny dzień w roku, kiedy męża nie dopuszczam do garów-poza usmażeniem karpia, zresztą przeze mnie przygotowanego.

    OdpowiedzUsuń