Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


czwartek, 23 lipca 2015

Szklane dzieci

     Pan prezydent podpisał. Tak jak zapowiadał.
     
     Czy postąpił słusznie? Sam miał wątpliwości co do konstytucyjności jednego z zapisów. W zasadzie powinien więc poczekać na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego i dopiero wtedy podpisać, lub nie. W tym sęk, że on czekać nie może, bo za dwa tygodnie nie będzie już pełnił obowiązków prezydenta, a jego następca dał wyraźnie do zrozumienia, że ustawy nie podpisze. I sprawa nadal byłaby nieuregulowana prawnie – przecież chyba wszystkim zależy nam na tym, żeby nie było chaosu, jaki jest teraz. Również przeciwnicy tej metody nie powinni się oburzać, ponieważ ta ustawa ukróca wszelką dowolność i wolną amerykankę, co ma miejsce dziś. Porządkuje pewne sprawy. Dziś przecież nie ma żadnych prawnych ograniczeń co do liczby zarodków, czy sposobu ich przechowywania.
     
     Dlatego uważam, że mimo wątpliwości, prezydent Komorowski postąpił słusznie. Wprowadzić poprawkę do ustawy przecież można zawsze.
     
     Ale lament środowisk katolickich wywołał we mnie bardzo niewesołą refleksję.
     
     Czy katolicy naprawdę mają swoją własną religię tak głęboko w czterech literach, że muszą zostać prawnie przymuszeni do jej przestrzegania? Czy nie wystarczy im słowo kapłana, Biblia, czy co tam uznają za słuszne i zbawienne? Naprawdę potrzebują kija i pręgierza, żeby powstrzymać się od tego, co w ich mniemaniu jest grzechem? Przyznam, że tego nie rozumiem. Po co im prawny zakaz?
     
     Mogę zrozumieć sprzeciw przeciwko uśmiercaniu zarodków, ponieważ zgodnie z czyimiś wierzeniami zarodki to istoty ludzkie. Nadmieniam, że to nie jest FAKT, tylko WIARA, bo kiedy zaczyna się człowiek, nie wie nikt. Niektórzy wierzą, inni zakładają, jeszcze inni twierdzą – ale nikt tego tak naprawdę nie wie. O ile możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjąć, że ukształtowany płód w jakimś sensie jest już człowiekiem, o tyle sama zygota budzi sporo wątpliwości. Mało tego, ta zygota w ogóle by nie powstała, gdyby nie nauka. Gdyby nie in vitro, nie powstałby ani zarodek, ani człowiek, który się z tego, lub innego zarodka narodzi. Nie byłoby nikogo! A tak, choć jedna para komórek haploidalnych ma szansę stać się żywym człowiekiem. Rodzi się ŻYCIE!
     
     Pewnie, że najlepszym sposobem jest płodzenie naturalne, podobnie jak najlepszym sposobem poruszania się jest chodzenie na dwóch nogach. Ale czy zabierając możliwość korzystania z wózka inwalidzkiego człowiekowi sparaliżowanemu od pasa w dół, postępujemy w sposób „godny”?
     
     Ta „godność”, to temat-rzeka. Przeciwnicy metody in vitro nazywają ją niegodną, a „szklane dzieci” często są przez nich stygmatyzowane. Czy nie widzą, że jedyną grupą ludzi, którzy im tej godności odmawiają są oni sami? Nikt inny nie ma najmniejszego problemu z zaakceptowaniem i poszanowaniem osoby, spłodzonej przy użyciu sprzętu laboratoryjnego. Rozwiązanie problemu godności jest więc tak proste, że nawet zastanawiać się nie ma nad czym. To tak, jakby ktoś, kto drze się w niebogłosy, skarżył się na hałas. No to niech zamknie jadaczkę, a hałas zniknie! Proste? Proste! Budowa cepa jest bez porównania bardziej skomplikowana.
     
     No i jeszcze jedno. Kościół twierdzi, że jedyną dopuszczalną metodą płodzenia potomstwa jest stosunek, odbyty w miłości i poszanowaniu partnera. Za Chiny Ludowe nie kumam, jak to się ma do przymusu rodzenia dzieci, pochodzących z gwałtu. Ani tam miłości, ani poszanowania, ani też chęci płodzenia. A jednak u dzieci, pochodzących z gwałtu, nikt nie doszukał się żadnej bruzdy na czole.
     
     Bo nie można zapominać, że metoda in vitro jest skomplikowana, droga i kłopotliwa. I w pewnym sensie jest to jej zaletą. Potomstwa mogą się doczekać tylko ci, którzy mają w sobie dość samozaparcia, aby przejść całą tę drogę krzyżową po klinikach, odsyłani od okienka, do okienka, z gabinetu do gabinetu. Zatem ci, którzy naprawdę tego dziecka chcą.
     
   Bo w in vitro nie ma wpadek. Nie ma niechcianych ciąż. Nie ma zrozpaczonych sytuacją gimnazjalistek, bojących się powiedzieć mamie o braku miesiączki. Nie ma pijanej baby, śpiącej w jakimś barłogu, w ciąży z dziewiątym „bachorem”, którego i tak odda się do adopcji, albo utopi w beczce. Nie ma łez, nie ma złorzeczenia, nie ma strachu przed utratą kariery. Jest tylko miłość i oczekiwanie. A łzy – tylko wtedy, gdy metoda zawiedzie.
     


30 komentarzy:

  1. ja będę jednocześnie, i szczera, i miła... dla mnie in vitro, pomijając efekt jaki za sobą niesie, czyli narodziny dziecka, jest kolejnym osiągnięciem medycyny (kto chce, niech się na mnie oburza w ty momencie oburza) jak przeszczepy czy inne metody na podtrzymanie lub darowanie człowiekowi życia ...
    zawsze podobają mi się Twoje teksty poruszające tak poważne sprawy, bo potrafisz prosto, z sensem, i nie obrażając nikogo, pokazać dobre i złe strony ... brawo Nitager

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja naprawdę nie rozumiem postawy Kościoła. Od wieków hamował wszelki postęp w medycynie. To samo przecież mówił o operacjach chirurgicznych - niedopuszczalna interwencja w boską wolę. Gdy ktoś trochę znał się na ziołach i potrafił przyrządzać lekarstwa, zawsze wisiała nad nim groza posądzenia o czary i stos. A jaki wrzask podnieśli po pierwszym udanym przeszczepie narządu!
      I co? I nic! Medycyna poszła w swoją stronę. Teraz, gdy ktoś buduje klinikę transplantacyjną, są na miejscu pierwsi, gotowi do "dokonania poświęcenia". Dawne protesty ucichły. Nie było ich! Ludzie nie pamiętają, więc można zamieść pod dywan.
      To samo będzie z in vitro - tylko trzeba trochę czasu. Po prostu, nie można się na nich oglądać i trzeba robić swoje, bo inaczej do dziś leczylibyśmy grypę końskim łajnem i relikwiami jakiegoś świętego.

      Usuń
  2. Mądrego to i poczytać można z przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mądry? Jak 75% społeczeństwa - w tej sprawie niczym się nie wyróżniam.

      Usuń
  3. W pełni zgadzam się z Twoja argumentacją
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale zdajesz sobie sprawę, czym to grozi? Żeby nie było, że nie uprzedzałem.

      Usuń
  4. dobrze napisane... rafa ewentualnego sporu na temat "od kiedy to cuś to już człowiek?" ominięta nienagannie... końcówka mistrzowska... bo rzeczywiście trzeba mocno pragnąć tego dziecka oraz mocno się kochać, by dać radę przejść razem przez procedury medyczne konieczne do osiągnięcia celu...
    a ja dodam do tego swoją puentę, że skoro systemowi /państwu, władzy/ tak bardzo zależy na nowych podatnikach, to tworzenie dodatkowych przeszkód w postaci procedur /tym razem formalnych/ jest po prostu alogiczne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, nie do końca. To działa jak wstępna selekcja. Jesli ktoś nie jest gotowy na tę drogę krzyżową, to znaczy, że wcale mu tak bardzo na dziecku nie zależy. Bo interesem Państwa jest nie tylko zwiększenie dzietności - chodzi o to by te dzieci wychować na porządnych obywateli. Co Państwu po dzieciach, gdy te popadną w patologię i będą żyły na koszt Opieki Społecznej? To przemyślana rzecz.
      Swego czasu byłem bardzo zadowolony, gdy 18 % ludzi nie zorientowało się, jak głosować i oddało nieważne głosy. Uważam, że skoro ktoś jest tak głupi, że nie potrafi zagłosować, to tym bardziej nie powinien tego robić. Zasada ta sama, tylko dziedzina inna.

      Usuń
    2. "na porządnych obywateli"...
      tłumacząc to na "po ludzku":
      na posłusznych obywateli...

      Usuń
    3. Niekoniecznie. Chodzi mi o "niepatologicznych". Nie potrafię znaleźć odpowiedniejszego słowa.

      Usuń
    4. nie znajduj, rozumiem, o co chodzi...
      tylko wykonanie szwankuje... bo gdy się zabrania usunąć wczesną ciążę kobiecie nie mającej warunków do urodzenia przyszłego dziecka, a gdy już urodzi zostawienie jej na lodzie, to jakoś trudno uwierzyć w intencje państwa, że chodzi o to, by było "niepatologicznie"...

      Usuń
  5. Są też łzy ze szczęścia, że się udało. Znam kilka takich par, płakałam z radości razem z nimi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby na całym świecie pojawiały się wyłącznie takie łzy. I to jak najczęściej.

      Usuń
  6. Czy wiesz który akapit ustawy o in vitro najbardziej wkurza kościół? Ten, który mówi, że in vitro nie jest dla nikogo przymusem. To okropne, ale wynika z tego, że nikt nikogo nie będzie implantował na siłę. Poza tym kościół dobrze wie, że tak naprawdę to coraz mniej osób uczęszcza do kościoła, że coraz więcej osób "grzeszy" omijając te wszystkie zakazy, które albo są zbyt dolegliwe albo zupełnie bezsensowne w XXI wieku i stąd ten cały raban. Każdy tonący brzytwy się chwyta i wrzeszczy- normalny odruch.
    Z mojego punktu widzenia ktoś, kto nie ma bladego pojęcia ile badań i różnych bardzo uciążliwych procedur medycznych musi przejść kobieta, która podejmie walkę z bezpłodnością, powinien zamknąć buzię na kłódkę i nie wtrącać się do tego. A coś mi się zdaje, że żaden ksiądz nie ma o tym pojęcia.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie się wydaje, że Kościół postępuje tu wręcz rutynowo. Oprotestować, jak tylko się da, zwolenników wdeptać w ziemię, napaskudzić, nawrzeszczeć, a potem udawać, że nic się nie stało. Minie kilka lat i Kościół zacznie głosić, że zawsze był za, a później, że to to on skłonił lekarzy do badań nad in vitro. Tak dzieje się zawsze, w każdym przypadku postępu w medycynie - i to już od wieków.

      Usuń
  7. Oczywiście, że katolicy mają swoją religię głęboko w czterech literach, bo mają gdzieś Dekalog, przedkładając nad niego "naukę społeczną Kościoła". Łamią już pierwsze jego przykazanie "nie będziesz miał bogów cudzych przede mną" (patrz- kult Wojtyły, kult Rydzyka, kult Kaczyńskiego), nie mówiąc już o nagminnie łamanym "nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu" (patrz- wszystkie pomówienia sekty smoleńskiej, a tak na co dzień, wszystkie pomówienia prasowe, a nawet pomówienia podczas plotek na rynku lub na plebanii).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie moja sprawa, kto przed czym klęka. Po mojemu, jeśli ktoś ma fantazję, to może modlić się nawet do kozy. Tylko nie rozumiem, dlaczego musi czuć nad sobą przymus. Przecież dokonał wyboru i nikt mu tego wyboru nie neguje. Czego jeszcze chce?

      Usuń
    2. Myślę, że błędem jest zakładanie, iż Kościół chce, by ktokolwiek czegokolwiek przestrzegał. Kościół chce jedynie, by wykonywano polecenia hierarchów, choćby były z gatunku klękania przed kozą (o "cudach" eucharystycznych pisałem kiedyś u siebie przy okazji "cudu" w Sokółce- tam wierni klękają przed gównojadami, konkretnie przed bakteriami pałeczki krwawej, barwiącymi rozpuszczoną hostię na czerwono). Bo nie jest istotne, w co wierny wierzy, tylko czy robi to, co mu się każe.
      P.S.
      Z pewnością widywałeś kiedyś filmowe rozważania na temat żołnierza idealnego. Nie jest istotne, czy jest głupi, czy mądry, czy sprawny, czy nie- dozbroi się go w razie czego. Ważne, by ślepo wykonywał każdy rozkaz.

      Usuń
  8. Bardzo dobrze powiedziane. I znowy, jak zwykle zgadzam się z Tobą w 100%. Bo piszesz słowami prostymi, które trafiają błyskawicznie do kogoś jak ja, kto trochę bardziej w chmurach żyje....Ale, że do chmór daleko, a w pustce nie żyję, to chętnie zaglądam do Nitagera by ogarnąć rzeczywistość :)
    Więc prowadż Mistrzu !

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak wprost, dobrze, dosadnie i uczciwie powiedziane, że aż by się chciało tę logikę dać do przeczytania z ambony.
    Coraz częściej po takich zachowaniach kościoła wstydzę się, że w zasadzie jeszcze do niego należę, chociaż coraz rzadziej się pojawiam w jego budowlach.
    Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak wprost, dobrze, dosadnie i uczciwie powiedziane, że aż by się chciało tę logikę dać do przeczytania z ambony.
    Coraz częściej po takich zachowaniach kościoła wstydzę się, że w zasadzie jeszcze do niego należę, chociaż coraz rzadziej się pojawiam w jego budowlach.
    Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie mogę zgodzić się z Tobą w 100%.
    "zgodnie z czyimiś wierzeniami zarodki to istoty ludzkie. Nadmieniam, że to nie jest FAKT, tylko WIARA, bo kiedy zaczyna się człowiek, nie wie nikt."

    Podążasz lewicowym nurtem konstruowania abstrakcyjnej humanistycznej definicji człowieka, istoty ludzkiej. Na gruncie założeń humanistyczno-filozoficznych można sporządzić w zasadzie dowolną definicję, z której wynika, że np. zarodek to nie człowiek, półd to nie człowiek, żyd to nie człowiek, murzyn to nie człowiek itd. Jak już lewica stworzy i rozpropaguje taką definicję, to służy ona jako listek figowy do mordowania.

    Według mnie sensowna jest definicja biologiczna. Larwa motyla stanie się motylem - to w sensie biologicznym różne formy rozwojowe tej samej istoty. Zarodek stanie się płodem, płód stanie się człowiekiem - jest ciągłość życia tej samej istoty w sensie biologicznym. Chyba, że się tę ciągłość życia przetnie.

    Ja jestem za in vitro - ale nie potrzebuję listka figowego. Zniszczenie zarodków to pozbawienie życia istot ludzkich, ale uważam to w tym przypadku za mniejsze zło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Dibi /i nie tylko/...
      napisałem, że Nitager ominął rafę dyskusji na pewien temat... ale jak widzę rafa przyszła do niego...
      jak tak, to tak, górale mawiają "jak Kaśka chce, to dostanie"... jedziemy z tą rafą /wybacz Nitagerze/...
      tak naprawdę, to całe nieporozumienie polega dwuznaczności słowa "człowiek" /"człowieczeństwo" bywa jeszcze bardziej wieloznaczne w języku polskim/, którym to zresztą nieporozumieniem ideologia "prolajf" znakomicie manipuluje...
      zygota, zarodek, morula /czy coś tam jeszcze/ rzeczywiście jest "człowiekiem" w tym sensie, że jest organizmem zwierzęcia gatunku Homo Sapiens, gdyż ma w sobie genotyp osobnika tegoż gatunku...
      z tym się nikt nie spiera, ani lewicowiec, ani prawicowiec, ani wolnościowiec, ani żaden inny "-owiec"...
      ale jest jeszcze "człowiek" w znaczeniu "podmiot" /zaś przy tworzeniu prawa stanowionego "podmiot prawny"/... tak się akurat składa, że prawo tworzone przy założeniu, że ów podmiot powstaje w chwili poczęcia pozbawia podmiotowości kobietę... pozbawia jej godności... robi z niej przedmiot... kobieta przestaje być wtedy człowiekiem...
      taki status nadaje kobiecie obecna ustawa "aborcyjna"...
      okay, ale kiedy w takim razie zawartość macicy kobiety w ciąży ma nabrać cech podmiotu?...
      odpowiedź jest banalna, zawarta w jednym słowie... MÓZG... tam jest początek podmiotowości istoty gatunku Homo sapiens...
      /mógłbym napisać "w chwili powstania mózgu rodzi się człowiek w człowieku", ale nie pora na poetyckie gierki słowne/...
      starożytni mieli genialną intuicję, gdy mówili poetycko o duszy wstępującej do zalążka dopiero jakiś czas po chwili poczęcia... ta intuicję podtrzymywali też dawni mędrcy kościelni... potwierdziła zaś nauka, tylko nazwała to innym językiem...
      ponieważ tekst posta nie traktuje o prawie dotyczącym usuwania ciąży, nie ma co dalej tego rozwijać...
      ale w przypadku "in vitro" sprawa jest jeszcze prostsza... skoro tak wczesny zarodek nie jest jeszcze człowiekiem /PODMIOTEM/, to o co ten cały wrzask?...

      Usuń
    2. @Peter
      Ładnie z Twojej strony, że przyjmujesz do wiadomości definicję człowieczeństwa opartą na biologii, genotypie, przynależności do gatunku, opatrując ją co prawda cudzysłowem.
      Dla mnie - i nie tylko dla mnie - taka najprostsza definicja ma sens moralny. Moralność większości przekłada się na prawo. Możesz konstruować wiele innych definicji - dla mnie jest to nieistotne. Mógłbym się nawet łaskawie zgodzić, że zarodek, płód czy debil nie są człowiekiem, ale i tak w moim odczuciu moralnym ich życie podlega ochronie.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. jeszcze raz /przeformułowane i rozwinięte/, bo poszło zbyt emocjonalnie...
      @Dibi...
      świetnie wiadomo, że prawo wcale nie jest odbiciem moralności większości... więc o czym my rozmawiamy?...
      możemy jedynie mieć pewną intuicję plus wiarę, że moralność większości wygląda tak, a nie inaczej... ale jeśli założymy, że ta większość ma totalnie wyrąbane na ochronę życia, zdrowia, szczęścia, godności /przede wszystkim/ kobiet, to tym gorzej dla tej większości...
      akurat ja nie jestem tak zadufany w sobie, by twierdzić iż wiem, jak wygląda moralność większości... jednak intuicja i wiara mówią mi, że ta moralność wygląda zgoła inaczej, niż sobie wykoncypowałeś...

      Usuń
  12. Polacy popierają obecne prawo aborcyjne i nie chcą go zmieniać- wynika z sondażu przeprowadzonego przez CBOS.

    Większość Polaków uważa, że aborcja powinna być dozwolona, gdy ciąża zagraża życiu (81 proc.) lub zdrowiu (71 proc.) matki, a także, gdy powstała w wyniku czynu zabronionego (78 proc.) lub gdy wiadomo, że dziecko urodzi się upośledzone (61 proc.) - wynika z sondażu CBOS.

    Na przerwanie ciąży w takich wypadkach pozwala obecne prawo, uchwalone w 1993 r. Z sondażu Centrum Badania Opinii Społecznej wynika, że dysponując taką wiedzą blisko połowa (49 proc.) ankietowanych uznała, że zapisy obowiązującej ustawy nie wymagają zmian. Jedna trzecia respondentów (34 proc.) opowiedziała się za złagodzeniem obecnego prawa, a tylko nieliczni (9 proc.) – za jego zaostrzeniem. Jednoznacznej opinii na ten temat nie miało 8 proc..

    http://polska.newsweek.pl/sondaz-cbos--polacy-popieraja-obecne-prawo-aborcyjne,99158,1,1.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przeważająca /bardzo przeważająca/ ilość obywateli Korei Północnej popiera reżim Kim'a...
      ale po co takie skrajne przykłady?...
      prolajf pojawił się w tym kraju już w okresie dogorywania tzw. "komuny"... dotarli nawet do zbuntowanych środowisk młodzieżowych... pamiętam, jak pewna panienka na studiach katowała mnie kawałkiem punk rockowej kapeli Prowokacja...
      "matki, zbrodniarki, wyrodne matki"...
      mało mnie nie nawróciła na tą chorą ideologię, bo jako młody wilk na dupy myślałem wtedy prąciem... rozum jej wrócił na swoje miejsce dopiero, gdy sama zaszła...
      o czym my k.... rozmawiamy?... o pełzającej indoktrynacji, o robieniu ludziom budyniu z mózgu przez klechów?... come on, man... po co robisz sobie kichę wśród normalnych ludzi?...

      Usuń
    2. sorry... nie zaadresowałem...
      to było @Dibi...
      emocje... mocno nie przepadam za lemingowatym myśleniem/?/...

      Usuń
  13. Ja to już nawet nie staram się zrozumieć postawy kościoła katolickiego i jego wiernych. szkoda zachodu, tam jest tyle sprzeczności, braku logiki, nietolerancji i czystej głupoty, że nie da się zrozumieć. ja bym tylko chciała jednego - żeby kościół katolicki trzymał się z dala od tych, którzy jego wyznawcami nie są. ale on tego nie potrafi - wiemy to od czasów wypraw krzyżowych...

    OdpowiedzUsuń