Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


środa, 20 maja 2015

Trzecia możliwość

     Skoro ordynacja wyborcza okazała się tak ważna, żeby namieszać w czasie wyborów prezydenckich, może warto byłoby stworzyć jeszcze jedną propozycję?

     Nie sądzę, by większość wyborców, głosujących na Pawła Kukiza i jego w zasadzie jedyny postulat wprowadzenia JOW, w ogóle wiedziała, jaka jest obecna ordynacja wyborcza i czym różni się od JOW. Ta ostatnia jest prosta i zrozumiała: jeden okręg wyborczy -> jeden mandat do wzięcia - > zdobywa go kandydat, który zbierze największą liczbę głosów. Proste, przejrzyste, nie wymagające żadnych dodatkowych wyjaśnień.  Problem jedynie w tym, że wtedy okręgów wyborczych musiałoby być znacznie więcej (bo na zmniejszenie liczby posłów nie ma co liczyć), co nieco komplikuje organizację wyborów.

      Natomiast zauważyłem, w czasie najróżniejszych dyskusji, że tak naprawdę niewielu ludzi zdaje sobie sprawę, jak działa obecna ordynacja wyborcza. Większość z nich popełnia ten sam błąd, uważając, że jeśli dana partia zdobędzie w danym okręgu np. trzy mandaty, to otrzymują je kandydaci w kolejności występowania na liście wyborczej. Nic bardziej błędnego. Mandaty rozdzielane są według innej kolejności, o której decyduje liczba otrzymanych głosów. Jeśli kandydat nr 1 zdobędzie głosów pięćset, a kandydat nr 10 – dwanaście tysięcy, to do Sejmu wejdzie kandydat nr 10. Cały hałas o pierwsze miejsca na listach wyborczych ma znaczenie wyłącznie psychologiczne – ponoć większość wyborców chętniej stawia krzyżyk przy pierwszym nazwisku na popieranej przez siebie liście (czyli de facto partii).

     Czyli to nie listy wyborcze są największą wadą obecnej ordynacji. A co nią jest?

     To zjawisko nazywane jest „lokomotywą wyborczą”.

     Wyobraźmy sobie taką sytuację. Dla uproszczenia, zredukujmy liczbę partii do dwu, a cały kraj do jednego okręgu wyborczego, gdzie do podziału są 4 mandaty poselskie. Jest więc partia K i jest partia N. Kandydatami z ramienia partii K są:

     - Kowalski,
     - Kowalewski,
     - Konowalski,
     - Kowaliński.

    Natomiast w partii N są to:

     - Nowak,
     - Nowacki,
     - Nowicki,
     - Nowiński.

     Załóżmy, że Kowalski, Kowalewski i Konowalski to osoby dość dobrze znane, aczkolwiek nie mające na swym koncie spektakularnych sukcesów. Ot, typowi średniacy. Nowak zaś, to postać bardzo znana i bardzo popularna. O pozostałych nikt, poza rodziną, nie słyszał. Można więc przypuszczać, że głosy rozłożyłyby się następująco:

    - Kowalski – 8%,
    - Kowalewski – 6%,
    - Konowalski – 6 %,
    - Kowaliński – 1%.

     W sumie 21%.

     I na drugiej liście:

     - Nowak – 70%,
     - Nowacki – 1%,
     - Nowicki – 2%,
     - Nowiński – 2 %.

     W sumie 75%.

      4%  to głosy nieważne, oddające mandat żyrafie z krzesłem na głowie, albo Królowi Julianowi.

     Pamiętamy, że w danym okręgu do podziału były 4 mandaty. 3 zdobyła partia N, 1 przypadł partii K. Do Sejmu wchodzą: Nowak, Nowicki, Nowiński i Kowalski.

     Proszę zauważyć, że do Sejmu nie weszli ani Kowalewski, ani Konowalski, mimo, że uzyskali WIĘCEJ głosów niż Nowicki i Nowiński. I to jest właśnie największa wada obecnej ordynacji. Lokomotywą wyborczą był w tym wypadku Nowak, który przyciągnął najwięcej głosów do partii N, pomimo mizernej oferty pozostałych kandydatów. Mimo to, to właśnie oni będą sprawować rządy, choć prawie nikt ich nie zna.
  
     W przypadku JOW do Parlamentu wszedłby tylko Nowak. Lepiej, dużo lepiej niż razem z Nowickim i Nowińskim. Mamy więc uproszczenie, ale też z drugiej strony utrudnienie, bo okręgów wyborczych musiałoby być znacznie więcej i z każdego z nich wchodziłaby postać dominująca, zupełnie pozbawiając reprezentacji w parlamencie pozostałej części społeczeństwa, która z lokomotywą wyborczą si e nie identyfikuje.

     A gdyby zmienić ordynację wyborczą w ten deseń, że nie liczy się partia, tylko liczba zdobytych głosów? Zmienić tylko to, wszystko inne pozostawić po staremu. Wtedy do Sejmu weszliby Nowak, Kowalski, Kowalewski i Konowalski – czyli stałoby się zadość woli wyborców.

     W istocie przypominałoby to JOW, aczkolwiek nie byłoby to do końca to samo. Ważne jednak, że głosowałoby się na konkretnych ludzi, a nie na partie. Samych partii w żadnej ordynacji wyborczej wyeliminować się nie da, bo czy JOW, czy obecna, czy proponowana przeze mnie – wszystkie korzystają z list wyborczych, układanych przez partie lub ugrupowania. I problem „jedynki” istnieje nadal. I nie wyeliminuje tego również JOW, choć 20% wyborców tak wielkie wiąże z nim nadzieje.

      Ciekaw jestem, jak Wy zapatrywalibyście się na taką ordynację wyborczą.

17 komentarzy:

  1. Jeśli idzie o wybór prezydenta, jestem zdecydowanie ZA. Bo właśnie na konkretnego człowieka chcę głosować.
    W wyborach do parlamentu zaś przeciwnie, popieram określone ugrupowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wyborach prezydenckich i do Senatu mamy JOW. Tu jest mowa tylko o parlamentarnych. Czy wobec tego masz jakąś konkretną propozycję? Zostawić jak jest, albo pójść jeszcze dalej i oddawać głos wyłącznie na partie?

      Usuń
  2. ja wykombinowałem kiedyś DWUmandatowe okręgi wyborcze /a nawet TRZYmandatowe/... co implikuje rzecz jasna /zakładając obecną ilość posłów/ odpowiednią ilość okręgów...
    głosujemy na ludzi, zaś przynależność partyjna jest tylko jedną z informacji o kandydacie...
    /tu zauważmy, że partie zaczną wtedy rzeczywiście grupować ludzi o zbliżonych poglądach polit-społ, przynajmniej z grubsza/...
    taki system /DOW, ew. TOW/ powoduje większy pluralizm w Sejmie i zabezpiecza przed sytuacją, gdy rządzić będzie grupa będąca reprezentacją jakiejś mniejszej mniejszości...
    kolejność na karcie do głosowania wyznacza losowanie...
    ...
    tylko to wszystko nadal jest do dupy... dopóki nie ma mechanizmu szybkiego odwoływania posła od żłoba, jeśli źle pracuje, to można sobie wybierać tych posłów nawet metodą Monte Carlo...
    problem w tym, że ów mechanizm muszą uchwalić sami posłowie... tu kółko się zamyka, bo ilu będzie za?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Innymi słowy, zaproponowałeś to samo, o czym napisałem. Sorry, nie wiedziałem, więc o prawa autorskie nie poprosiłem.
      W losowanie miejsc na kartach wyborczych w ogóle nie wierzę. Chyba, że istniałaby oficjalna komisja, a losowanie odbywałoby się jawnie, komisyjnie, przed kamerami, jak losowanie rywali na Mundial.
      Nie można szybko odwołać posła, ale można mu nie dawać głosu w następnych wyborach. W obecnej ordynacji on i tak może wejść do Sejmu - w naszej propozycji ma na to znacznie mniejsze szanse.

      Usuń
    2. no, i widzisz... cały właśnie pic polega na tej inercji rozliczenia posła dopiero przy następnych wyborach... a kto tak naprawdę pamięta, jak się zachował dany poseł w jakiejś istotnej dla nas sprawie dwa lata wcześniej?... np. czy głosował zgodnie z tym, co gadał w mediach, czy nie?... mnie się zdarzyło parę razy wyłapać takie sprzeczności /tu przyznam, że dość przypadkiem, bo nie śledzę takich detali na bieżąco/... przypuszczam, że gdyby istniała jakaś szybsza, prostsza ścieżka odwoływania posłów przez obywateli, patrzyliby im uważniej na ręce... rzecz jasna nie we wszystkim, bo to niemożliwe, ale w jakichś istotnych dla kogoś sprawach...
      tu pojawia się kwestia ogólniejsza inicjatyw obywatelskich /np. ustawodawczych/, ale to już szerszy temat...
      ...
      jasne, że nie roszczę żadnych pretensji do praw autorskich... wynalazców koła również było co najmniej kilku i jakoś się nie pobili o to... zresztą zauważ, jak taktownie sformułowałem swój komentarz... burak by napisał: "eee tam, ale mi odkrycie, ja na coś podobnego wpadłem już tak dawno, że sam nie pamiętam kiedy" :)...
      ...
      no tak... komisja losująca, ale kto i jak wybiera komisję?... kłania się pewna scenka z "Rejsu" :)...

      Usuń
  3. Odnośnie ordynacji proporcjonalnej - gdyby Twój przykład dotyczył tylko jednego okręgu a nie - umownie - całego kraju, to Nowak z 70% mógłby w ogóle nie wejść, jeśli partia N w skali kraju uzyskała poniżej 5%.

    Natomiast odnośnie Twojej koncepcji okręgów większościowych kilkumandatowych - dla komitetów wyborczych to byłby poker. Jeśli partia N wystawi jednego dobrego kandydata, to zdobędzie prawie na pewno 1 mandat. Jeśli wystawi więcej kandydatów, to ma większą szansę na zdobycie kilku mandatów, ale też większą szansę zdobycia zero mandatów, bo głosy wyborców partii N rozłożą się na kilku kandydatów. Z tego powodu system nie jest praktyczny.

    Jeśli chcemy JOW, a nie chcemy mnożyć liczby komisji wyborczych, to można zredukować liczbę posłów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kto tu mówi o 5% progu? W tej ordynacji w ogóle nie jest potrzebny, bo weszli by ci kandydaci, którzy uzyskaliby najwięcej głosów, teoretycznie bez względu na przynależność partyjną.
      A poker? Nie martwi mnie - i tak prawdopodobieństwo mandatu dla popularnych polityków jest większe. Głosy rozłożą się na kilku kandydatów, ale to będzie dotyczyło wszystkich partii.
      Na redukcję liczby posłów nie liczyłbym w tym stuleciu.

      Usuń
    2. "A kto tu mówi o 5% progu?" - pierwszy akapit mojego komentarza odnosił się do ordynacji proporcjonalnej, omówionej w pierwszej części Twojego wpisu. Miały to zasygnalizować słowa - "Odnośnie ordynacji proporcjonalnej".

      Podam może inny przykład absurdalnych wyników jaką może dać proponowana przez Ciebie ordynacja większościowo- wielomandatowa. Trzymając się ściśle Twojego przykładu: w skali kraju partia N zdobędzie 75% głosów i jedno miejsce w parlamencie, partia K 21% głosów i 3 miejsca w parlamencie.
      Wtedy do Sejmu weszliby Nowak, Kowalski, Kowalewski i Konowalski – czyli stałoby się zadość woli wyborców."

      Usuń
    3. Nie partia, ale człowiek zdobyłby 75%. I dobrze - niech się partia N nauczy wystawiać wartościowych polityków, a nie jakiś plankton, który liczy na to, że przy zdobyciu mikroskopijnej liczby głosów załapie się do Sejmu. Skoro partia N nie ma odpowiednich kadr, to nie będzie miała reprezentaci w Sejmie.
      Myślę, że partie szybko by się nauczyły racjonalnej polityki kadrowej.

      Usuń
    4. Gdyby w skali całego kraju były okręgi 4-mandatowe i partia N wystawiłaby we wszystkich układ: lokomotywa + 3 średniaków, partia K wszędzie po 4 średniaków - to nawet przy 75% poparciu w skali kraju partia N zdobyłaby 25% głosów. Zakładając - co jest prawdopodobne, że mając do oddania jeden głos wyborcy N wstrzeliliby się prawie w 100% w "lokomotywę" i w ten sposób ich głosy taktycznie i faktycznie zmarnowałyby się.

      To jest absurd i Twoje tłumaczenie absolutnie mnie nie przekonuje. A rozwiązanie jest bardzo proste i funkcjonuje w praktyce - to model australijski - wyborca w okręgu większościowym nie oddaje 1 głosu, tylko układa ranking kandydatów nr 1,2,3. Liczy się głosy, jeśli któryś kandydat ma ponad 50% z 1 wygrywa, jeśli nie, odrzuca się kandydata z najmniejszą ilością jeden, ale głosy tych, którzy odrzuconemu dali 1 transformuje się rolę 1 pełni w tych głosach poprzedni numer bezpośredni niższy - wstępnie 2. I tak dalej.

      Ten mechanizm "australijski" można z powodzeniem wykorzystać do ordynacji większościowej wielomandatowej.

      Usuń
    5. Zlituj się - model australijski w kraju, w którym oddano prawie 20% nieważnych głosów, bo nie wiedziano, jak głosować?
      Liczba nieważnych głosów sięgnie połowy!

      Usuń
  4. Ordynację trzeba odświeżyć to prawda
    I pewnie byłby na to czas po wyborach.
    A jak liczyć . Nie lubię matematyki i jak już muszę liczyć liczę na siebie
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i co z tego, jak policzyć trzeba? Dzięki mojej propozycji (i, jak się dowiedziałem, pkanalii) tego liczenia będzie zdecydowanie mniej.

      Usuń
  5. Może powinieneś to gdzieś zaproponować?

    OdpowiedzUsuń
  6. Nitagerze, pozdrawiam serdecznie i milczę, bo cisza wyborcza trwa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówimy tu o ordynacji wyborczej do Sejmu, więc nie naruszamy jej w żaden sposób.

      Usuń