Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


wtorek, 21 stycznia 2014

Igloo na kółkach

     Wczoraj, zgodnie z zapowiedzią, zaparzyłem sobie pyszną herbatkę z rumem i jeszcze raz pobłogosławiłem Arabów. Jestem naprawdę pod wrażeniem ich bezinteresowności – sami nie piją, ale o innych dbają!
     Wczoraj też zaopatrzyłem się w półlitrowy psikacz, wypełniony płynem rozmrażającym do szyb. Był mi potrzebny, ponieważ dziś koniecznie musiałem jechać do pracy samochodem. Wiąże się to z zamówioną wizytą u lekarza-specjalisty, do którego musiałem także zabrać starszego syna. Umówiliśmy się wczoraj, że zwolni się z ostatniej lekcji i będzie czekał na mnie przed szkołą. Ja już załatwiłem sobie, że wyskoczę z pracy na godzinkę. Kierownictwo, biorąc pod uwagę fakt, że do niedawna byłem „na ty” ze wszystkimi sprzątaczkami, zjawiającymi się w biurze po jego opuszczeniu przez inżynierkę  (bywało też, że to one mówiły mi „do widzenia”, wychodząc po pracy), nie miało nic przeciwko temu.
     Dziś rano wstałem trochę wcześniej. To znaczy, piosenki, którą mam ustawioną jako budzik, wysłuchałem tylko raz. Wiedziałem, że czeka mnie skrobanie samochodu, dość trudne, jako że wczoraj cały dzień padał marznący deszcz. Uzbrojony w psikacz, zszedłem na dół. Jakoś doślizgałem się na parking i stanąłem przed samochodem. Przez chwilę podziwiałem to piękne dzieło, jakie deszcz i mróz wykonały na tym zwyczajnym przecież pojeździe.
     Miałem przed sobą wielką bryłę lodu. Cały samochód wyglądał, jakby był oblany lukrem. I to nie białym, a przezroczystym. Szklany lód szczelnie i dokładnie okrył cały pojazd grubą, niemal centymetrową warstwą. W miejscach, gdzie w karoserii znajdowały się jakieś wgłębienia, na przykład wnęka klamki, czy malutka szparka między słupkiem a drzwiami, warstwa była jeszcze grubsza, bowiem nieznany artysta zadbał o to, by wszystkie nierówności dokładnie zlikwidować. Współczynnik oporu powietrza zmalał mi co najmniej o 1/3. Ładnie to wyglądało!
     W pierwszym odruchu zacząłem psikać płynem  na klamkę, i w miejsce, gdzie drzwi łączyły się z resztą samochodu. Płyn spłynął po lodzie. Efekt był: lód zrobił się w tym miejscu jeszcze gładszy. Warstwa, o grubości kilku mikronów, nadtopiła się i spłynęła. Pozostało tych mikronów jeszcze jakieś dziesięć tysięcy, a w miejscu klamki – kilkadziesiąt tysięcy. Wnęka klamki była bowiem dokładnie zalana lodem, jakby jakiś mistrz odlewniczy, z dużym doświadczeniem, wypełnił ją roztopionym metalem i spokojnie pozwolił zastygnąć. W ogóle, całość była… O, dobrze powiedziane! Całość! To odpowiednie słowo. Bowiem karoseria stanowiła jednolitą całość, bez żadnych części ruchomych. Wszystkie one zostały dosłownie zaspawane przez twardy, szklisty lód. Woda deszczowa wypełniła najmniejsze zakamarki, wcisnęła się w każdą szparkę, po czym zwyczajnie sobie zamarzła, tworząc spoinę tak mocną, jak w połowie chciałbym kiedyś uzyskać na swoich wyrobach, które produkujemy w pracy.
     Wzruszenie ramion i chwila pomyślunku…
     Słyszałem o sposobie polewania ciepłą wodą. Oczywiście, nie gorącą, a zaledwie letnią, aby szyby nie popękały. To sprawia, że woda, przy zetknięciu z lodem, ochłodzi się bardzo szybko, jako że odda ciepło topnienia i… sama zamarznie. Dlatego ten sposób jest skuteczny tylko przy dużej ilości ciepłej wody. Rzuciłem okiem na bryłę lodu na kołach i oszacowałem ilość ciepłej wody, jaką potrzebuję na nią wylać, aby odtajała. Wyszło mi około półtorej cysterny, lanej niedużym strumieniem przez czterdzieści pięć minut  i to pod warunkiem, że w międzyczasie nie ostygnie…
     Potem zacząłem walić pięścią w drzwi. Nie, to jeszcze nie był gest rozpaczy. Tak gruba pokrywa lodu jest krucha jak szkło, a blacha karoserii wystarczająco sprężysta, aby się poddać. Udało mi się o tyle, że na lodowej pokrywie pojawiły się pajączki pęknięć – ale lód nadal nie chciał w żaden sposób oderwać się od blachy. W pewnych temperaturach tak właśnie jest – tłumaczył mi to kolega, który specjalizował się w termodynamice. Pojawiają się jakieś dodatkowe wiązania międzycząsteczkowe, czy coś – gdyby był Polakiem, może bym zrozumiał, ale to Francuz, tłumaczący mi zjawisko po angielsku, z koszmarnym akcentem na ostatnią sylabę, więc szczegóły mi umknęły. Sposób walenia pięścią sprawdza się w zasadzie dopiero wtedy, gdy silnik jest odpalony, a samochód od wewnątrz już się trochę nagrzał. Tylko odpal go, człowieku, jak się nie możesz do niego dostać!
     Wzruszyłem ramionami. Pewnych rzeczy przeskoczyć się nie da!
     Wróciłem, by odnieść psikacz do domu – jeszcze trochę zostało, przyda się na inna okazję. Na schodach zderzyłem się z Koleżanką Małżonką. Rozczarowanie w jej oczach trochę mnie rozczuliło, trochę wkurzyło, bo nie wiedziałem, czym jest rozczarowana – ze z planów nici, czy że ma tak beznadziejnego męża, który głupich drzwi od samochodu otworzyć nie potrafi.
     - Absolutnie niewykonalne bez młotka i dłuta – mruknąłem, mijając ją na schodach.
     A potem oboje zaczęliśmy ślizgać się w stronę miasta, gdzie nasze biura czekały, aż do nich zawitamy.

23 komentarze:

  1. i dlatego cieszę się, że mam urlop w tym tygodniu... przeczekam to, a kiedy będę musiała pojechać w końcu samochodem, to po tym lodzie już śladu nie będzie (bo mój samochód wygląda dokładnie tak samo ja Twój, i setki innych...)... mam nadzieję :)))))
    aha, i żeby nie było, komentarza pod poprzednim postem Ci jeszcze nie wybaczyłam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale urlop kiedyś się (@#%&*$%!) kończy! To jest największy i dotąd ie rozwiązany problem z urlopami. A mróz ma potrzymać jeszcze kilka dni i z dnia na dzień ma być chłodniej. :(
      Co do komentarza - ha, to znaczy, że myslisz o mnie! Przed zaśnięciem gapisz się w sufit i rozmyślasz o zemście, po nocach śnią Ci się koszmary z moim udziałem, a gdy rozmawiasz przez telefon, ręka sama gryzmoli w notatniku słowa "Zabić Nitagera!". Przynajmniej dla kogoś stałem się postacią "mhroczną" - takim złem wcielonym, jakim zawsze chciałem zostać. Podoba mi się!

      Usuń
    2. uwierz mi Nit, nie chcesz wiedzieć co mi śniło przez ostatnie noce, he he he... a zabicie Ciebie, to marna zemsta, znam lepsze sposoby ...i pamiętaj, mroczna postaci, nie znasz dnia ani godziny a zemsta kobiety, to nie jest zwykła zemsta...
      a na razie, dla zmyłki, miłego dnia :))))))

      Usuń
    3. Po pierwsze, nie mroczna, a mhroczna! Lepiej brzmi. Tak heavy-metalowo.
      Zapowiedź zemsty też nieźle brzmi - zupełnia jak u dr Bulgota, który miał z zanadrzu całą masę zemst i każda miała byc straszna!
      Dobra, to ja zaczynam się pilnować. Zmienię trasę z pracy do domu, zacznę kluczyć i zaskakiwać niespodziwanymi krokami. I dla zmyłki zmienię gatunek papierosów. Tylko najpierw muszę zacząć palić...

      Usuń
    4. przephraszam za tę "mroczną" :))))))
      jestem lepsza niż Bulgot ... ale z mojego powodu naprawdę nie musisz zaczynać palenia, nie rób tego... jak będzie trzeba, to i bez dymu papierosowego Cię znajdę :)

      Usuń
    5. Jakbyś mnie nie znalazła, to będę pod stołem!

      Usuń
  2. :) Masz talent do pisania :) no i tak zima wygrała.Mój mąż zamierza wygrać hi hi ciekawe. :) Odmrażacz już niesie. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam odmrażacz niczego nie załatwi. Potrzebny jeszcze młotek. Do czego - o tym będzie w następnej notce.

      Usuń
  3. A moze nalezy kupic samochodowi pokrowiec?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak go potem oderwać? Byli tacy mądrzy, którzy pokładli sobie maty na przednie szyby. Żadnej nie udało się oderwać. Niektórym udało się zdjąć lamówkę, ale reszta maty została na szybie.
      Ja tu mówię o specyficznym zjawisku, rzadko występującym, związanym z warunkami, w jakich tworzyło się oblodzenie, w którym lód tworzy dodatkowe wiązania międzycząsteczkowe. Taki lód jest nie do ruszenia. Przylega tak dokładnie, jakby był częścią szyby. Wszystkie skrobaczki się na nim łamią. Jedynie palnikiem! Pech chciał, że właśnie to zjawisko zawitało w nasze strony. Widziałem coś takiego drugi raz w życiu - a trochę już żyję.

      Usuń
  4. Dodam do poprzedniej notki która przegapiłam tę o Arabach. Arabów nie lubię bo są koczownikami dalej jak byli. Arabowie czerpali wzorce kulturowe od Persów, którzy zbudowali potężną cywilizację gdzieś jakieś 2 tysiące lat p.n.e Arabowie ją niszczyli choć czerpali jak to koczownicy. A Persowie swoje korzenie mają Indoeuropejskie (Ariowie). Tylko gwoli wyjaśnienia bo świat NIC nie zawdzięcza Arabom i już. No może oprócz przenoszenia zdobyczy cywilizacji Persów na tereny Hiszpanii Francji które i tak skutecznie się obroniły, czego nie można powiedzieć o Egipcie. Bo dzisiejsi "Egipcjanie" to niszczyciele Arabowie, nie twórcy. Oj wiem mądrze się, no wiem. :) Ale nie lubię tych niereformowalnych ludzi a małych umkach a wielkim ego.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałbym się podszkolić w etnografii, bo dla mnie każdy w turbanie to Arab...
      No, dobrze, Arabowie to niereformowalne tłuki, ale i tak przywieźli do Europy rum! I to jedno wystarczy, aby postawić im pomnik.

      Usuń
  5. Ja się ślizgam na balkonie, brak mi odwagi, by ruszyć choćby do sklepu, który jest w następnym bloku. Gdzie tam mowa o szusowaniu przez miasto :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że w mieszkaniu nie grozi Ci śmierć głodowa? Bo synoptycy twierdzą, że mrozy trochę potrzymają!
      Podobno Indianie w czasach głodu jedli własne psy. Przyszło mi na myśl, że zdesperowana możesz zrobić sobie potrawkę z kota. Pamiętaj, z kota robi się "kisiel i ciastka"!

      Usuń
  6. Ja sobie dzisiaj zrobiłem dłuższy spacer. W czasie godziny minęło mnie sześć karetek na sygnale, a potem przed szpitalem widziałem jak ustawiła się z nich kolejka. Dzień gipsu!

    Samochód mam teraz w garażu. Też wyglądał fajnie... a dzisiaj jeszcze trzeba jechać na Dzień Babci.
    Pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęśliwy człowiek z garażem! Mialem garaż w Starym Domu i wiem, jakie to jest błogosławieństwo. Teraz nie mam i nic nie wskazuje na to, żeby mieli gdzieś w pobliżu je postawić. Tak naprawdę nawet nie ma miejsca. Aż mnie to dziwi - takie wielkie osiedle, a garaży niet...

      Usuń
  7. W taki czas doceniam emeryturę jako sposób na życie. U mnie wpierw padał śnieg i wiało jakby się kto powiesił. Potem jakimś cudem śnieg się na samochodzie zaczął z lekka topić, potem znów padał śnieg, a w nocy spadł marznący deszcz.W sobotę mój mąż bohatersko dorwał się do samochodu - odmrażacz do szyb był bezsilny, a na dodatek tylko jeden zamek dał się otworzyć. Widziałam jak we wściekłych porywach wiatru zawzięcie skrobał wycieraczki i szyby.Niestety jutro muszę jechać bez względu na warunki.Jezdnie u nas ponoć odlodzone, gorzej z chodnikami w centrum (są niczyje chyba). Na osiedlu mam wyczyszczone chodniczki do żywej kostki Bauma. Wiesz co jest jeszcze dobre z rumem? - coca cola. I gorąca czekolada też, choć palma w głowie wtedy kiełkuje. Powiem szczerze - wole tę czekoladę niż herbatę.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam odmrażacz na taki lód jest bezsilny - pomaga młotek. W następnej notce to opiszę.
      Coca cola z rumem to paskudztwo! Natomiast jeśli dodasz do tego soku z cytryny, powstaje Cuba Libre - i to już jest rarytas. Taki drobiazg, a smak zupełnie inny - z mdłego staje się orzeźwiający. 50 ml rumu, dwie-trzy kostki lodu, łyżka soku z cytryny, wymieszać w szklanicy i dolać do pełna zimnej coca-coli. Nie spotkałem jeszcze nikogo, komu by to nie smakowało. Czekolady nie próbowałem - rozumiem, że masz na mysli czekoladę do picia - bo pralinki rumowe, to i owszem.

      Usuń
  8. A konika odmrażać i odszraniać nie potrzeba...:)
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeno, gdy portki do siodła przymarzną, zsiąść z niego trudno ;)
      Ukłony na WMsci

      Usuń
    2. To widzę, żeś Waśc na niem nigdy bodaj zimą nie siedział, bo znałbyś, że to niemożliwem:) Konik zimową porą, niczem jaki kaloryfer działa...:) By się tak stać mogło, musiałby chyba już na ostatnich iść nogach, na chwilę przed padnięciem... Insza, że tej utraty ciepła potem usilnie mu rekompensować jadłem potrzeba...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. Czyli co, czekasz do wiosny? ;p
    pocieszę Cię, od soboty ma byc cieplej nieco, od poniedziałku juz nawet lekko powyżej zera :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za dobrą wiadomość. Ale dziś słyszałem też, że w lutym temperatura sięgnąć ma -35 stopni. Czyżby Kovalsky znowu majstrował jakąś maszynkę, do robienia lodów?

      Usuń