Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


środa, 24 lipca 2013

Kilka nudnawych refleksji o wierze

     Dawno już na moim blogu nie rozgorzała taka dyskusja, jak pod ostatnia notką. Nic dziwnego, że na co dzień dialog się nie klei - czasu na blog pozostaje coraz mniej. Ale czasem się zdarza. Zauważyłem, że sprzyja jej tematyka religijna. Zawsze, gdy podejmuję tematy religii, statystycznie komentarzy jest więcej, wątki dłuższe, pojawiają nawet się nowi komentatorzy.

     Próbuję zgadnąć, dlaczego tak się dzieje. A rozmyślając na tym, wysnułem sobie kilka hipotez.

     1. Każdy jest tu ekspertem. Religia, wierzenia, tradycja, przynależność do wspólnoty - cokolwiek nas trzyma przy religii, jest sprawą tak indywidualną, niemal intymną, że każdy odczuwa to inaczej. Stąd nie da się uogólnić i wysnuć jednej, wspólnej wizji, bo każdy widzi coś innego, a większość jest dodatkowo przeświadczona o słuszności swoich zapatrywań. I nic dziwnego - to coś tak indywidualnego, jak gusta, a upodobania nie podlegają dyskusji. Albo raczej, podlegają tym bardziej, ze względu na swoją różnorodność.

     2. Wielu ludzi czuje się w swej religii, lub jej braku, spełnionymi i szczęśliwymi. Człowiek szczęśliwy zwykle próbuje się swym szczęściem podzielić z innymi ludźmi. Stąd bierze się pewien element misjonarstwa. A że druga strona odczuwa to samo, trudno o porozumienie. Tam, gdzie brak porozumienia, dyskusja staje się gorętsza.

     3. Niestety, negatywne emocje też się pojawiają. Oczywiście, nie na tym blogu, gdzie wszyscy wzajemnie się szanują! Na innych... Albo na forum pod artykułami. A spowodowane to jest zapewne potrzebą "bycia lepszym", wywyższania się ponad innych, a czasem poniżanie pozostałych, bo bywa, że tylko wtedy głowa komentatora może znaleźć się nieco wyżej pozostałych. Stąd pełne wyższości informacje: z jednej strony o ciemnocie ludu, dojonego przez pazernych kleryków, którzy za ciężkie pieniądze sprzedają im bajki, z drugiej pełne "troski" pouczenia, o smażeniu się w piekle, o nawróceniach na łożu śmierci i o tym, jak bezsensowne i pozbawione uroku jest życie ateisty.

     Pewnie każdy z tych powodów po trochu ma wpływ na dyskusję. Inna sprawa, że wierzenia, rytuały, zwłaszcza obce, to zwyczajnie ciekawa rzecz, przynajmniej dla mnie.

     Wczoraj przeczytałem zabawną myśl Terry'ego Pratchetta. Chodziło o to, że wiara to potężna siła. Oczywiście, zależy, jaką miarą ją mierzyć, bo jeśli porównamy ją do grawitacji, to wiara wygląda dość mizernie. Zwłaszcza w kwestii przesuwania gór, wiara rzadko wygrywa z grawitacją. Uśmiechnąłem się wtedy, ale zastanowiło mnie, że przecież wiele razy czytałem o skutkach, jakie wiara wywiera na ludziach. Niektórzy opisywali naprawdę dziwne zjawiska. Pominę tu chrześcijańskie wizje, bo o tych możecie sobie przeczytać w katolickich pismach. Ale pozwolę sobie przytoczyć opisy zjawisk, które dotyczą bardzo starych wierzeń, a które ponoć przytrafiły się ludziom współczesnym.

     Niedaleko wsi Węsiory, na Kaszubach, stoją kamienne kręgi, wzniesione ponoć w I wieku n.e. Są to tzw. "miejsca mocy", co prawdopodobnie dotyczy zjawisk czysto fizycznych, więc jestem skłonny w nie uwierzyć, aczkolwiek sam nie odczuwam w nich niczego nadzwyczajnego. Przeczytałem kiedyś historię pewnej kobiety, która z jednego kręgu wzięła sobie kamyczek na pamiątkę. Zaczęły dręczyć ją koszmary, miała wizje, jakoby jakieś skrzaty chodziły jej po łazience, no ogólnie, nieciekawa rzecz. Czym prędzej odwiozła kamyczek na miejsce - i wszystko wróciło do normy. Oczywiście, nie mam pojęcia, czy ta pani opowiadała bajkę, czy też rzeczywiście odczuwała jakieś skutki własnej wiary. Raczej podchodzę sceptycznie do takich relacji, ale trzeba przyznać, że wiara potrafi z człowiekiem wyczyniać cuda. Na wszelki wypadek odwiedziłem to miejsce. Nie odczułem niczego – może poza spokojem, ale ja zawsze tak czuję się w lesie.

     Pewien mistrz karate widział gdzieś w telewizji, jak ktoś inny ciosem shuto urywa szyjkę butelki. Ponoć mistrzowi nie wypada otwierać butelki w inny sposób... Bardzo chciał się tego nauczyć. Zaczął intensywnie trenować. Ucierpiały na tym ściany i podłoga, na które przewracały się uderzone przez niego butelki - ale samym butelkom nic się nie stało. Z pomocą przyszedł mu kolega. Przekonał go, że trzeba zacząć od słabszych przedmiotów, bo wiadomo, ze nie od razu Kraków zbudowano. Zaproponował mu, aby na początek spróbował oderwać nadpiłowaną szyjkę. Naciął mu flaszkę nożykiem do szkła i postawił na postumencie. Nasz bohater skoncentrował się, wydał okrzyk i... szyjka butelki powędrowała na ścianę, a sama butla stoi tam gdzie stała! OK, trenujemy dalej. Przyjaciel został poproszony o nadpiłowanie następnej. Spełnił prośbę. Znów TRACH - i szyjka powędrowała na ścianę. A przyjaciel począł dusić się ze śmiechu, bowiem druga szyjka wcale nie była nadpiłowana. Nasz karateka po prostu UWIERZYŁ, że jest słabsza – i udała mu się sztuka, która nie udawała się wcześniej z identycznymi butelkami.

     Czyli wiara może coś zmienić w naszym życiu. Czy każda wiara? Wierzący często traktują te relacje, jako dowód na prawdziwość danej religii. Nie tylko relacje, ale też własne doświadczenia. Jeszcze niedawno byliśmy świadkami narodzin nowego kultu, którego punktem centralnym miała być tajemnicza energia, otaczająca starożytne artefakty, w postaci kryształowych czaszek. Czaszki miały się między sobą komunikować, a właściciele owych mawiali wręcz o telepatycznych dialogach, które z nimi odbywali. Wielu ludzi, znajdujących się w pobliżu którejś z nich, wspominało o nieznanej energii, jakie one ponoć emitowały. W czasie wystawy, niejeden zwiedzający przystawał przy gablocie, zamykał oczy, koncentrował się – i później opowiadał, jakiego to doznał olśnienia, czy wizji starożytnej sceny, jaka miała się wydarzyć w przeszłości, a której świadkiem była owa czaszka. Artefakty zostały otoczone kultem, którego początki miały mieć źródło w starożytnym Meksyku. Niedoskonałe do niedawna metody badawcze, nie potrafiące na najsłynniejszej z nich – Czaszce Przeznaczenia – odnaleźć jakichkolwiek śladów obróbki, jeszcze bardziej rozdmuchiwały wokół niej aurę tajemniczości.

     Kilka lat temu jednak nauka rozprawiła się z kultem w sposób bezwzględny. Czaszki zbadano dokładnie, w nowoczesnych laboratoriach. Werdykt jest jednoznaczny: każda z nich jest fałszerstwem. Wszystkie one powstały w czasach nowożytnych, niektóre z nich w Europie, a wykonano je przy użyciu maszyn, których starożytni znać nie mogli. Mało tego, kwarc, z którego wykonano Czaszkę Przeznaczenia, został wydobyty we Francji! Czaszki nie są więc żadnymi starożytnymi artefaktami, nie promieniują żadną nieznaną energią, nie przechowują myśli starożytnych, nie są żadnymi odpowiednikami tolkienowskich palantirów, ani nawet nie zostały wykonane w sposób tajemniczy i nieznany przez kosmitów, jak chcieliby niektórzy. Kult rozsypał się w pył. A przecież ci ludzie doświadczali przy nich rzeczy niezwykłych, niemal objawień.

Czy wszystkie inne objawienia mają takie samo źródło?


27 komentarzy:

  1. Wiara. W co w kogo czy i czy to wiara czyni cuda?
    Czy "tylko" niezbadane niepoznane moce umysłu naszego własnego umysłu? A umysłu nie należy mylić z mózgiem. Z kręgów: byliśmy w Węsiorach i chyba tam (bo zwiedzaliśmy z mężem kilka kręgów tego dnia ale pewnie to było tam). W głównym szerokim kręgu, tam gdzie są trzy kamienie, po obejrzeniu całości, jeszcze raz tam wróciłam, patrzę i oczom nie wierzę, jak mogłam przegapić, bursztynki tu i tam rozsypane, zaczęłam zbierać, bo to przecież moje ukochane bursztyny a nie żaden tam kamyk z kręgu o którym przecież wiedziałam że zabierać nie wolno, starałam się tak by mąż nie zauważył ale zauważył i już z daleka leciał z awanturą. :)) chcąc nie chcą wysypałam wszystkie - dokładnie sprawdziłam, bursztynki. Dobrze zrobiłam, sen jaki miałam w nocy, typu sen jawa mnie o tym przekonał. Podobno w tym kręgu jest jeden jedyny pochówek kogoś kto za życia dysponował ogromną psychiczną siłą. No na kamyk się nie nabrałam ale na bursztyny tak. :))
    Powracając do wiary, ona może rzeczywiście przesuwać góry, pod warunkiem że przekonania zapisane w umyśle na to pozwolą. Wniosek? - to zapisane w umyśle przekonania są tym co blokują przesuwanie gór, uzdrowienia, wspaniałą pracę, czy cudowne zdarzenia. I to właściwie jest myśl do kolejnego wpisu na moim blogu, którą chciałabym rozwinąć, ale na razie istnieje jako szkic.
    To chyba tyle na teraz, pozdrawiam ciepło chłodnego dnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bursztynów nigdzie tam nie widziałem. Kamieni nie brałem z dwóch powodów:
      1. Bo nie miałbym co z nim zrobić - zagracać mieszkania nie mam zamiaru.
      2. Bo zgodnie z informacją było to nie tylko "miejsce mocy", ale i cmentarz, a ja szanuję miejsca pochówku. Przynajmniej do chwili, w której znalazłbym tam 100 zł.
      Raz jeden tylko byłem nie tylko świadkiem, ale i uczestnikiem czegoś, czego nie potrafię do dziś racjonalnie wytłumaczyć. Poza tym bardzo sceptycznie podchodzę do twierdzeń o sile wiary. Szczerze mówiąc, nie wierzę, że wiara może przesunąć cokolwiek, a już na pewno nie górę. Dziecko nie wie, co jest niemożliwe, a jednak żadnych cudów nie czyni.

      Usuń
  2. Cóż z tego, gdyby kryształowe czaszkiprzechowywały jakieś myśli? Odczytać to jedno - zrobić z nich sensowny użytek, to dopiero jest sztuka! I tak, pisząc nie wiem który komentarz pod kolejnym Twoim postem, utwierdziłam Cię pewnie w jakimś przekonaniu :). Odchodzę więc spełniona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I cóż z tego, że ktoś zna obcy język? Znać to jedno, powiedzieć w nim coś sensownego, to dopiero sztuka!
      I cóż z tego, że mam w kieszeni 100 złotych! Mieć to jedno, ale wydac je rozsądnie, to dopiero sztuka!
      I cóż z tego, że wkrótce pojadę na urlop? Pojechac to jedno, ale wypocząć, to zupełnie inna sprawa.
      I cóż z tego, że... Możemy tak ciągnąć w nieskończoność.
      Jedyne przekonanie, w jakim mnie utwierdziłaś, to to, że kiedykolwiek Cię zrozumiem. Trochę moja duma cierpi, ale w sumie i tak przyjemnie mi się rozmawiało.

      Usuń
    2. Wcale nie musimy, na szczęście. Przeczytaj drugi komentarz Ani - Jej się udało. Wyrazić jaśniej, gdybyś znów nie wiedział co.

      Usuń
    3. :p A moja piłka i tak jest ładniejsza od Twojej! ;)))

      Usuń
  3. pytasz, czy wiara może coś zmienić?
    wiara zmieniła mnie, moje spojrzenie na rzeczywistość, otoczenie, problemy...z wiarą robię coś, co wcześniej nie mieściło mi się w głowie, sama parę lat temu uznałabym się za wariatkę, a jednak..wiara daje mi siłę i wewnętrzny pokój do tego,żeby zrobić coś, co po ludzku jest dla mnie wyniszczające
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To z pewnością bardzo ważny element wiary. Wiara, która pobudza, a wręcz zmusza do działania. To chyba nie jest żadnym spornym faktem - wiem, że to możliwe, bo sam czasami tego doświadczam, choć moja wiara nie dotyczy zjawisk nadprzyrodzonych. Ale moje pytanie dotyczyło czegoś innego. Jeśli wolno mi tak powiedzieć - bardziej obiektywnego.

      Usuń
    2. bardziej obiektywnego..jeśli chodzi o wiarę..myślę, że człowiek potrzebuje sam doświadczyć czegoś co "nie mieści mu się w głowie" a ..jednak się dzieje..jesli znajdzie sprawcę tego czegoś to jest początek wiary w to coś,
      żeby dla kogoś wiara w coś stała się rzeczywistością musi nabrać znamion realności
      Ania

      Usuń
    3. Tylko czy to jeszcze jest wiara, czy już doświadczenie? Trywializując, jeśli na moim osiedlu wyląduje UFO, wyjdzie z niego ufoludek i spierze mnie po pysku za to, że dotąd w niego nie wierzyłem, to chyba nie pozostaje mi nic innego, jak uwierzyć. Ale ludzie wierzą bez doświadczeń - kto z tego tłumu, wylewającego się w niedzielę z kościoła doświadczył objawienia, albo cudu? Pewnie niewielu. A jednak wierzą. I ciekaw jestem własnie tej drugiej, nie popartej doświadczeniem, "czystej".
      Innymi słowy, chodzi mi o odwróconą kolejność. Najpierw cud, potem wiara - tu nie mam wątpliwości. Ale jak jest z wiarą wywołującą cuda?

      Usuń
    4. jeśli kilku na osiedlu mówi,że dostało po pysku od ufoludka, ma zaświadczenie,że rany nie zostały zadane przez człowieka, są to jeszcze osoby które nie mają interesu żeby kłamać..to nawet jak sam od nich nie dostałeś to wierzysz, że są ufoludki na świecie...
      znam osobę prawdziwie wierząca właśnie taką czysta wiarą..nie raz pytałam jak to możliwe..dostałam odpowiedź, że to wiara woli, wyboru, serca..nie uczuć
      jest przecież napisane..błogosławieni, którzy nie widzieli a uwierzyli..
      Ania

      Usuń
    5. Tak, ale wiarygodny raport to też jest rodzaj doświadczenia. Przecież gdy wkuwałem fizykę, to WIERZYŁEM, że atom wygląda tak, a nie inaczej, bo sam nigdy go nie widziałem. Ale podręcznik był źródłem wiarygodnym wielokrotnie sprawdzonym.
      Przyznam Ci się, że rzadko który cytat z Biblii denerwuje mnie tak, jak ten, przytoczony przez Ciebie: "błogosławieni, którzy nie widzieli a uwierzyli". To marzenie każdego kapłana, każdej religii, każdego Kościoła: żeby brać ich słowa, jak lecą, bez żadnej weryfikacji, bez żadnego filtra i bez zastrzeżeń wierzyć we wszystko, co powiedzą. Taka władza! Realna władza, nad masami! Jak cudownie można wtedy nimi manipulować...

      Usuń
    6. dla wierzących "czystą" wiarą takim raportem jest Pismo Sw, czy jest wiarygodne? jeśli osoby są w stanie oddać życie na potwierdzenie,że to prawda to dla mnie jest to warte zastanowienia..marzeniem kapłana powinno być, żeby jego słowa zmotywowały, pokazały jak szukać swojej osobistej relacji z Bogiem, niestety ta władza nad masami, manipulacja jest na tyle głośna,że najbardziej zwraca uwage a moim zdaniem mało ma wspólnego wiara w Jezusa Chrystusa, który ma serce ciche i pokorne

      a co do cytatu..Ciebie denerwuje a mnie uczy pokory
      Ania

      Usuń
    7. nie zamierzam Cię przekonywać do swoich racji...tylko widzisz..siedzę, oko spuchnięte, guz na pół czoła, głowa pęka od "spotkania" z ufoludniekm a tu czytam,że ..sama to sobie wymyśliłam, bo tak mi wygodniej :-)

      pozdrawiam
      Ania

      Usuń
    8. Uczy pokory. Przed kim? Czy aby na pewno przed Bogiem? Chciałbym w to uwierzyć, ale nie mogę. Czy można się przeciwstawić księdzu (księdzu, nie Bogu!), który grzmi: "Ukorz się przed Bogiem!"? Moim zdaniem Bóg to tarcza, którą Kościół zasłania się przed atakami. Każde słowo z Biblii można przekuć na korzyści dla Kościoła. Doraźne korzyści.
      Przecież ta pokora, to nic innego, jak wyłączenie sceptyczneo umysłu i łykanie kazdego słowa kapłana bez filtra. Tak, kapłana - nie Boga. Wszystko, co wiem o Bogu, wiem z Kościoła. Wiem o nim tyle, ile Kościół zechciał mi powiedzieć. A czy Kościół mówi prawdę? Czy można uwierzyć Kościołowi? Temu Kościołowi, który był zdolny wywoływać wojny, tępić wolnomyslicieli, palić na stosie innowierców, protestowac przeciwko konstytucjom, gwarantującym wolność jednostki? Powiesz pewnie - to zamierzchłe czasy. Tak, ale postępowanie Kościoła nie zmieniło się samo z siebie - zostało zmienione siłą przez tych, którzy mu się przeciwstawili. Gdyby nie oni, stozy płonęłyby do dziś.
      Mówisz, że masz oko opuchnięte - a ja nie znam nikogo, komu by to oko opuchło z powodu ufoludka. Mówisz, że ufoludek nabił Ci guza - a ja widziałem wiele guzów, ale nabijali je ludzie. Ty możesz byc przekonana, że to był ufoludek, możesz mówić w najlepszej wierze - a mój umysł podowiada, że ktoś przebrał się za ufoludka i nabił Ci guza.
      Ale nie chciałbym kontynuowac wątku osobistego. Wiara, czy jej brak, to sprawa bardzo intymna.
      Jeszcze tylko jedna uwaga - żadna idea nie musi być prawdziwa tylko dlatego, że ktoś dla niej oddał życie. Policz sobie, ile milionów oddało życie za fuhrera, albo Stalina. Wiem, rażący kontrast - ale przez to lepiej widoczny.

      Usuń
    9. nie wiem jak inni,ja w swoim życiu kieruję się miłością, szacunkiem i zaufaniem Bogu i z tego wynika moja modlitwa, działanie a nie z tego,że tak nakazuje jakiś ksiądz

      wiara lub niewiara, tak jak napisałeś, jest czymś zbyt osobistym, tkwi gdzieś w najgłębszych pokładach serca, parę zdań z internetu tego nie zmieni, może jedynie zaintrygować i skłonić do "przerobienia" tego w swoim wnętrzu

      koniec tematu :-)
      Ania

      Usuń

  4. BLOG PANA

    Z WOLI PANA GŁOSU PANU UŻYCZAJĄ SŁUDZY PANA - Przewielebny Przeor KLEHON NABITT, Wielebny Ojciec Egzorcysta MODESTUS MŰNCH, Pokorny Brat MORDIMER MADDERDIN - Inkwizytor Licencjonowany Jego Ekscelencji Arcybiskupa Prasko-Warszawskiego Genryka Mohera oraz Pobożna Siostra SAPIENCJA INVITRO ze Zgromadzenia Pastronnych Oblubienic Ulubieńców

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie widzisz Nit, że to ten troll Baggi? Nie reaguj na te bzdety i będzie ok. Albo w kosz trolla.

      Usuń
  5. Mój chłopak wierzy, że starożytni jsk najbardziej znali maszyny. Głównie dzięki kontaktom z kosmitami. Brzmi absurdalnie, ale czasami i ja podzielam tę wiarę. Widziałeś kiedyś choć jeden odcinek "Starożytnych kosmitów"? Pasjonaci potrafią przekonać... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam pasjonuję się nie wyjaśnionymi zagadkami starożytności. I uważam, że teoria kosmitów wcale nie jest taka głupia, jak by się wydawało - jako JEDYNA wyjaśnia je w sposób spójny i logiczny. Lepiej, niż niejedna naukowa, która często jest wierutną bzdurą. Np. tajemniczy żelazny słup, który nie rdzewieje - naukowcy twierdzą, że to dlsatego, iż jest on przedmiotem kultu. Ludzie go dotykają i wydzieliny ludzkiej skóry go zakonserwowały. Pomijam już fakt, że on ma 6 m wysokości - wyboraź sobie takie dotykanie - to przeciez wydzieliny ludzkiej skóry GWAŁTOWNIE PRZYSPIESZAJĄ korozję i wie o tym każdy student politechniki.

      Usuń
  6. Jestem przekonana, że bardzo wiele rzeczy potrafi nasz mózg, a wszelkie objawienia, cudowne wyleczenia itp. są związane z wykorzystaniem możliwości naszego mózgu. Sądzę,że stan głębokiej wiary ( nieważne w co) powoduje uruchomienie kolejnych warstw mózgu, którego możliwości wykorzystujemy na co dzień zaledwie w 10%. A z tymi kryształowymi czaszkami to ponoć dalej nic nie wiadomo. W końcu "tyle jest na świecie rzeczy dziwnych"- jak mawiała mama Muminka. I niech tak pozostanie, dzięki temu jest chyba ciekawiej.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Juz wiadomo. Zdaje się w zeszłym roku, najdalej dwa lata temu, przeszły dokładne badania, z uzyciem najnowocześniejszych mikroskopów elektronowych. Werdykt jest jednoznaczny: fałszerstwo.

      Usuń
  7. Od zawsze byłam sceptyczna; teraz już nawet cyniczna, wobec wierzeń mistycznych, ale i teorii spiskowych. Uważam się za cząstkę cyklu biologicznego. Myślę, że skłonność ludzi do wiary w bóstwa, cuda,kosmitów,szamanówi świętych, bierze się z lęku przed byciem taką przemijającą bezpowrotnie biologiczną drobiną. No i wmówiono ludziom "czyńcie sobie ziemię poddaną", czyli jesteście pierwszymi po bogu. Czego więcej trzeba dla ludzkiej próżności, egoizmu i pychy? Ludzie uważają się za jedyne istoty myślące, a religie ich w takim myśleniu utwierdzają. A przecież wystarczy poobserwować świat zwierzęcy by zauważyć hierarchię w stadzie, ale i uczucia (małpy); żałobę(słonie); wysokie zorganizowanie społeczne(mrówki) itd. To co w swojej megalomanii przypisujemy sobie, w świecie zwierząt istnieje w doskonalszej formie, chociaż często dla nas niezrozumiałej. Trywializując: te wszystkie cuda na kiju albo hostii, matkiboskie na szybach i drzewach,santasubita i stygmaty, diabły na łebku szpilki i anioły opiekuńcze; to tylko część ludzkiej kultury. Mity i legendy zawsze towarzyszyły ludzkości.
    Stara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam takie samo zdanie jak Ty. Człowiek tym różni się od zwierzęcia, że jest świadomy własnej śmiertelności i boi się jej. Dlatego lgnie do religii, wbrew zdrowemu rozsądkowi, bo NIE CHCE przyjąc do wiadomości, że jego życie kiedyś się skończy. Zwyczajnie, nie dopuszcza do siebie tej myśli. Dlatego jest tak bardzo podatny na nawet niewyszukane wymysły różnych kapłanów.

      Usuń
  8. Ad Twój pkt 2 - a ja mam wrażenie, ze najwięcej to jest tych, co przekonując innych usiłuja przekonac przede wszystkim siebie. szczęścia jakos w nich mało, więcej nienawiści. chyba że oni na siłę chcą uszczęsliwiać ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czy ja wiem? Spotkałem już osoby, które w swoim własnym przekonaniu chciały ofiarować mi dar - tak to traktowały. Czasami obruszały się, gdy odmawiałem, ale najczęściej akceptowały mój wybór. Na pewno spotkałaś się ze Świadkami Jehowy. Czy nienawiść mogłaby pchać ich tak bardzo? Z pewnością spotykają ich różne nieprzyjemności z tego powodu. Czy robiliby to, gdyby nie wierzyli, że robią coś dobrego?

    OdpowiedzUsuń