Sentencja


Wszystko płynie... Ale nie sądzę, żebym to wszystko chciał wyłowić!

Informacje dla Gości

INFORMACJE DLA GOŚCI

Ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzać na bieżąco całego bloga, wprowadziłem moderację komentarzy do starszych wpisów. Nie zdziwcie się więc, jeśli Wasz komentarz nie pojawi się tam od razu. Nowe wpisy można komentować normalnie, tak jak dotychczas - bez moderacji.


poniedziałek, 13 maja 2013

Terapia narzekaniowa - cz.I: Psy

     Zaczynam dziś cykl o tym, co mnie wkurza. Będą to zwykłe narzekania starego tetryka, całkowicie subiektywne, niekoniecznie mające racjonalne uzasadnienie, więc jeśli ktoś nie ma ochoty czytać czegoś takiego, niech omija szerokim łukiem podobnie zatytułowane posty.

     Dziś będzie o psach.

     Nie, miłośnikiem psów z pewnością nie można mnie nazwać…

     Niech mi wybaczą wszyscy wielbiciele czworonogów, ale dziś ponarzekam sobie na psy. Nie na psie kupki, bo to wina właścicieli, nie samych czworonogów. Zresztą, niedawno podejmowałem ten temat i nie chcę się powtarzać.
     Nie chcę tu powiedzieć, że jestem przeciwnikiem i potencjalnym tępicielem psów w ogóle, oraz doskonałym materiałem na hycla. Po prostu, sam nie mam i nie chcę mieć własnego psa, a do pozostałych nie czuję zbytniej sympatii.

     Psy generalnie mnie drażnią. Ot, drobna niezgodność charakterów: ja nie lubię hałasu, a psy lubią! Najbardziej lubią jego wytwarzanie, poprzez największą dziurę z przdu głowy. Poza tym obrzydliwie się ślinią i czuć je w mieszkaniu. Nie zaprzeczajcie! Właściciele psów tego nie czują, ale ja, gdy wejdę do mieszkania, w którym jest pies, wyczuwam to od razu.
     Ale pozostańmy przy szczekaniu, bo przecież nikt mnie nie zmusza do szlajania się po zapsionych domach.

     Ja rozumiem – trudno nie odzywać się całe życie. Nie chodzi mi więc o to, że pies szczeka. Chodzi mi o to, że niektóre psy ze szczekania uczyniły sens swojego życia. W dodatku natura obdarzyła je tak przenikliwym głosem, że wytrzymać w jego towarzystwie jest dla mnie niemożliwością.

     Codziennie rano, idąc po bułki, spotykam kilka psów. Przeważnie uwiązanych przy sklepie. Boże, jakie to zadziorne! Każdego przechodnia musi pracowicie i z pełnym poświęceniem obszczekać. Dokładnie obszczekać – bez bumelki! Człowiek wie, że niektórzy ludzie na osiedlu jeszcze śpią, stara się nie robić hałasu, upuszczone z brzękiem klucze wzbudzają w nim odruch przeprosin, a tu nagle u jego nóg rozlega się harmider nie do opisania. Niektóre z tych psów chcą się wściec na mój widok. Żeby tylko mój – w moim przypadku mają przynajmniej powód: nie lubię ich i zapewne to czują. Ale inni przechodnie? Ogólny jazgot, aż uszy puchną. Wyzywają mnie te kundle od najgorszych, jakby chciały mi dać do zrozumienia, że ja nie mam prawa iść sobie chodnikiem w kierunku sklepu. Rozumiem raz, drugi, trzeci… Ale podziwiam je, że dzień w dzień usiłują mnie przekonać do tego samego, choć nie odnosi to żadnego skutku. Gdzie przysłowiowy już u psów odruch Pawłowa? Że też im się chce tak drzeć te mordy! Dochodzę do wniosku, że pies to bezdennie głupie stworzenie i zwyczajnie nie zasługuje na mój szacunek.

     Czasami odnoszę wrażenie, że gdyby nie smycz, ten pies rzuciłby się na mnie w morderczym szale. I czasem żałuję, że tego nie robi, zwykle bowiem te najagresywniejsze psy są wielkości dobrze wyrośniętej myszy. Generalna zasada jest taka, że im pies mniejszy, tym większa wypełnia go nienawiść i tym gwałtowniejszy daje jej upust. Ani bym pewnie nie poczuł w kostce tych malutkich ząbków, za to on poczułby wyraźnie, gdyby wykonał krótki lot nad trawnikiem, zakończony bolesnym upadkiem. Obrona własna – nie moja wina! On zaczął!

     A próbowaliście obok takiego przejechać rowerem? Rany boskie, jaka wściekłość zbiera w tym małym stworzeniu! Toż on przeżyć nie może faktu, że kółka się kręcą! No jak to tak? Obracające się kółka? Skandal! Obraza boska! Trzeba to głośno oprotestować! Kółka nie mają prawa się kręcić! Tako rzecze Wielki Kundel, stworzyciel wszystkich drzew, krzaczków, kiełbasy i pokarmu dla psów, ten tego, zaprawdę! Niejeden pies tam się powiesił z rozpaczy – znaczy tak naciągnął tę smycz, że się mocno poddusił. Jak wielka to musi być nienawiść do rowerów w ruchu – aż trudno mi sobie to wyobrazić. Musi wypełniać całe jestestwo takiego kundelka, że rzuca się on na oślep i ze wszystkich sił próbuje zniszczyć to kręcące się zło! Dobrze, że psy mają w miarę grube karki, bo niejeden tam urwałby sobie głowę i zostawił ją na smyczy, rzucając się z nieopisaną wściekłością na kółko ze szprychami.

     Mówię „kundelek”, ale mam na myśli ogólną psiowatość, bo zauważyłem, że nawet rodowód na czerpanym papierze nie zmienia psiej natury.

     Są jednak wyjątki. W klatce obok mieszka pewien łaciaty pies. Nie wiem, co to za rasa. Jest średniej wielkości, ma oklapłe uszy, gładkowłosy, w białe, brązowe i beżowe łaty. Mieszka tam już półtora roku. Widzę go niemal codziennie. Często spotykam go, uwiązanego przy sklepie. I co? I nic! Czeka sobie spokojnie. Na rowery nie zwraca uwagi, a przechodniów wita wesołym potrząsaniem ogona. I do dziś nie udało mi się usłyszeć jego głosu. Ten pies w ogóle nie szczeka!

     Pomyślałem sobie – pewnie to już taki pies-melancholik, z wieczną depresją, któremu już się nie chce. Ale nie! Zauważyłem, że prowadzony na smyczy, wesoło myszkuje po obu bokach ścieżki i ciekawy świata, wtyka wszędzie swój wilgotny nos.

     A potem spotkałem drugiego takiego psa. I trzeciego! Pojawiło się ich nagle całkiem sporo. I wszystkie takie same: łaciate, gładkie, sprawiające wrażenie pogodnych i wesołych. Gdy przechodziłem obok, zwykle usiłowały się ze mną przywitać, uśmiechając się ogonami.

     I nigdy żaden z nich przy mnie nie zaszczekał!

     I co, można? Można!? Swoją drogą, jakiż to spisek światowy tak długo trzymał te psy w ukryciu? Gdyby wszystkie pieski były takie, ten artykuł w ogóle by nie powstał, a ja pewnie byłbym aktywnym członkiem lokalnego związku kynologicznego.
     A na razie kończę, bo muszę sobie uporządkować temat następnego narzekania. To jedno z moich hobby, któremu oddaję się z całym zaangażowaniem i uważam, że jestem w tym dobry.


12 komentarzy:

  1. aż się boję co napiszesz o kotach;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic, bo koty mnie nie drażnią. One też chyba lubią spokój.

      Usuń
  2. Ja Cię proszę, dowiedz się co to za rasa, może zacznę je reklamować :D Te uśmiechnięte po cichu:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z sylwetki podobny jest do ogara, ale inaczej ubarwiony. Nie wiem, co trzeba wpisać w Google, jeśli nie zna się nazwy, ale jeśli ktoś chce poszukać, to na początek przejrzałbym psy gończe.

      Usuń
  3. Może jest tak, że ukryta natura właściciela psa wypływa przez jego psa, od wyboru rasy począwszy. Radziłabym zaprzyjaźnić się z właścicielami owych psów uśmiechniętych.

    Zulus, mój sąsiad z góry, właśnie, by jeszcze bardziej urozmaicić mi życie, przysposobił szczeniaczka i zostawia go na długie godziny samego, przez cienką podłogę słyszę całogodzinne lamenty i wycia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałem tak z byłymi sąsiadami z dołu - na szczęście się wynieśli. Kupili sobie nieokreśloną, ale bardzo hałaśliwą formę życia, nie mając ku temu żadnych warunków, ani serca do psa. Żeby chociaż komuś chciało się wyjść z psem - gdzie tam! Wypuszczali go luzem na osiedle, żeby sobie pobiegał, a potem owa niekształtna forma życia drapała z jazgotem do drzwi wejściowych tak długo, az jakiś zniecierpliwiony sąsiad łaskawie jej nie wpuścił. Potem wyła na klatce schodowej, az ja wpuscili do mieszkania. A gdy wychodzili, a nieokreślona forma zycia zostawała sama, rozpoczynał się całodzienny koncert.

      Usuń
  4. po prostu "uwielbiam" ten jazgot, szczególnie rano, jak się paniusia jedna z drugą, na spacerku ze swoimi pupilkami pod blokiem spotka na pogaduszki, a pieski też sobie "pogadać" muszą... tylko, ja się grzecznie pytam, czemu akurat pod moimi oknami?... wrrr...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W okolicach Starego Domu facet codziennie o 6:00 wychodził z psem do parku. Tam przez jakieś dziesięć minut pies tak jazgotał, że budził całe pobliskie osiedle. Gdy delegacja mieszkańców kiedyś zebrała się pod domem i wyszła mu naprzeciw, facet zdawał sie nie rozumieć, co oni do niego mówią.
      Po kilku miesiącach się to skończyło. Nie wiem, jak, ale słyszałem plotkę, że mu tego psa podtruto. Nie dziwię się, ale szkoda psa, bo był najmniej winy całej sytuacji.

      Usuń
  5. Tych szczekających też nie lubię, wydają mi się po prostu głupie. Najczęściej pacyfikuję je głaskaniem, ale nie ze wszystkimi można :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nitager- psy jak dzieci, muszą być odpowiednio wychowywane.Te wiecznie szczekające psy to te,które zostały podarowane dzieciom w ramach: urodzin, imienin i Świąt wszelakich. Każdy pies powinien przejść tresurę, by reagował na polecenia wydawane przez swego właściciela.
    A wiadomo, że nawet mały geniusz (bo ma 2 lata i już w majtki nie leje), sam będąc w okresie, w którym trzeba mu wiele jeszcze wiedzy do głowy wtłoczyć, żadnego psa nie wytresuje. A tresura kosztuje -trzeba na to wydać pieniądze i poświęcić swój czas.
    Te psy szczekające na wszytko i wszystkich, to te biedaki, które po 12 godzin na dobę siedzą w domu same i są przywiązywane przed sklepem, bo właściciel uważa, że droga dom-sklep-dom powinna zaspokoić wszystkie psie potrzeby- i te fizjologiczne i te psychiczne.
    Zarówno psie brudzenie chodników jak i psie niekontrolowane wrzaski to wina właścicieli, nie psów.
    A psy uwielbiam, o czym zapewne dobrze wiesz.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mialam kiedys jamnika.Bardzo kochana jamniczke.Wlasciwie byla greczna ,niezbyt jazgotliwa,szczekala tylko na wybrane osoby albo tylko zaanonsowala ,ze ktos puka do drzwi.Ale bylo jedno ale - nie umialam tego wyplenic i nie wyplenilam.Rano ,bez wzgledu na pore, pierwsze wyjscie z domu bylo obrzydliwie wyjazgotane. Nie zdazylo jej sie wyjsc z domu bez tego jazgotu.Mialam prolem z sasiadami prze pierwszy rok - potem i sasiedzi przywykli.Staralam sie jak moglam, poranne wyjscie bylo zwykle obszczekane jazgotliwie.A zwazywszy,ze pierwszy spacer miala gdzie kolo 6-tej rano ...bardzo wspolczulam sasiadom.Jedne pocieszenie ,zem ieszkalam na parterze i ten jazgot byl krotki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Moja koleżanka ma sąsiada, którego pies całymi nocami szczeka na las...

    OdpowiedzUsuń